Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Obietnica Lewicy złożona 4 września uczniom i uczennicom jest prosta: zaczynacie rok szkolny z ministrem Czarnkiem, skończycie bez niego. Szkoła po Czarnku ma być nowoczesna, przyjazna i świecka. Niekoniecznie skupiona tylko na kuciu, ale relacjach i wsparciu ze strony dorosłych. „Prosimy tylko o trochę cierpliwości” – mówiła Dorota Olko (numer 4 na listach Lewicy w Warszawie).
„Życzymy wam szkoły, w której nie będziecie czuli się jak goście, tylko gospodarze (...) w której będzie miejsce na naukę o klimacie, edukacji seksualnej, waszych prawach na rynku pracy jako pracowników” – dodała Magdalena Biejat.
Oddzielnym tematem była kwestia religii w szkołach. Lewica kategorycznie domaga się przeniesienia zajęć do salek katechetycznych. „Dziś pierwszy dzień szkoły, a ja jako warszawska radna, już dostaję od zdenerwowanych rodziców prośby o pomoc. Znowu w iluś szkołach nieobowiązkowe lekcji religii są w środku planu, a sam plan dostosowano do wygody nie uczniów, a księdza i katechety” – mówiła Agata Diduszko-Zyglewska (numer 3 na warszawskich listach Lewicy do Sejmu).
Podczas rozpoczęcia roku szkolnego premier Mateusz Morawiecki stwierdził, że żałuje, że nie każde dziecko może dziś samo radzić sobie z problemami, ale szczęśliwie PiS zainwestował w etaty dla szkolnych psychologów i pedagogów. A naprawdę?
4 września premier Mateusz Morawiecki wziął udział w inauguracji roku szkolnego 2023/2024 w Szkole Podstawowej im. Władysława Reymonta w Rokicinach. Dzieciom życzył radości, dociekliwości, pasji i dobra – wszystkich tych ideałów, które są ważne w życiu młodego człowieka, ale i narodu.
Później wystąpienie przybrało formę przedwyborczego wiecu, w którym dzieci były zaledwie statystami.
Premier Morawiecki wymieniał wszystkie (rzekome) zasługi PiS dla edukacji: inwestycje w hale sportowe i pomoce naukowe, program certyfikacji szkółek piłkarskich (bo piłka nożna to „nasza pasja i nadzieja”), laboratoria przyszłości. I dodał, że szczególnie ważne dla rodzin poza dużymi miastami są programy wspierające „wyrównywanie szans”. Wśród nich wymienił 500/800 plus i szkolną wyprawkę.
Pochwalił się też ogromnymi inwestycjami w specjalistyczne wsparcie dzieci i młodzieży. „Ważne było też sfinansowanie przez rząd ok. 20 tys. psychologów, pedagogów, psychiatrów dziecięcych w szpitalach. A dla szkół [ważni są – red.] psychologowie, którzy pomagają w wychodzeniu z tarapatów” – stwierdził premier Morawiecki.
Dodał, że wolałby, żeby każdy mógł radzić sobie z problemami sam, albo ewentualnie szukał wsparcia mamy, taty, czy nauczyciela, ale „czasami potrzebna jest pomoc specjalistów”. „Dlatego niemal w każdej szkole w Polsce zapewniliśmy psychologa lub pedagoga specjalnego” – powiedział szef rządu.
Co ważne, funkcje psychologa i pedagoga specjalnego nie powinny być wymienne. Każdy z nich zapewnia dzieciom inny rodzaj wsparcia. W polskich szkołach brakuje szczególnie tych pierwszych.
W lipcu 2023 roku Fundacja GrowSPACE ujawniła liczbę wakatów oraz braki w opiece psychologicznej. Informacje zebrała w 91 proc. gmin w całym kraju.
Wynika z nich jasno, że sytuacja jest krytyczna, a inwestycje rządu – papierowe.
W sumie brakuje 2,3 tys. psychologów szkolnych. W 450 gminach w kraju nie ma ani jednego specjalisty, który mógłby pomóc uczniowie w kryzysie psychicznym. Największe braki są w województwie podkarpackim, gdzie nieobsadzona jest ponad połowa etatów. Bardzo trudna sytuacja jest także w województwach zachodniopomorskim – 35 proc. wolnych etatów, w małopolskim prawie 34 proc., lubuskim, podlaskim i warmińsko-mazurskim niemal 32 proc.
Od 1 września 2022 do szkół faktycznie trafiły dodatkowe pieniądze na zatrudnienie specjalistów. Ale dyrektorzy od początku podkreślali, że to nie wystarczy. Ogłoszenia o pracę wiszą, a chętnych brakuje, bo psycholog szkolny zarabia na podstawie Karty Nauczyciela. Innymi słowy, zarabia tak samo mało, co inni nauczyciele. Nie może też liczyć na nadgodziny, czy dodatki. Przysługuje mu wynagrodzenie zasadnicze, z którego ciężko się utrzymać – szczególnie w dużych miastach.
„To niełatwa, odpowiedzialna praca za niewielkie pieniądze, dlatego potrzebujemy kogoś, kto bardziej podejdzie do sprawy jak do misji” – tłumaczą dyrektorzy.
Problem specjalistycznego wsparcia wychodzi poza mury szkolne. Najnowsza kontrola Fundacji GrowSPACE ujawniła, że średni czas oczekiwania na psychiatrę dziecięcego wynosi osiem miesięcy. U rekordzistów, w pięci placówkach w kraju, kolejka przekracza 1000 dni.
Tak jest m.in. w Będzinie, gdzie pierwszy dostępny termin na wizytę to 6 maja 2030 roku.
„W niektórych placówkach można skrócić kolejkę, jeśli wizyta odbędzie się prywatnie. Wówczas są wolne terminy np. na maj 2024 roku. Nie każda rodzina dziecka w kryzysie może sobie jednak pozwolić na taki krok. Pamiętajmy też, że diagnoza i leczenie często nie kończą się na jednej wizycie” – komentuje zebrane dane Wojciech Szumiło z Fundacji GrowSPACE.
Więcej pisze o tym dziś w OKO.press Sławomir Zagórski:
Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie wyśle 20 obserwatorów przebiegu wyborów do 10 różnych lokalizacji w kraju. Oprócz tego zespół 11 ekspertów OBWE ma działać w stolicy
W poniedziałek 4 września oficjalnie rozpoczęła się misja obserwacyjna polskich wyborów parlamentarnych prowadzona przez Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.
Szefem misji OBWE w Warszawie jest Douglas Wake. Wcześniej był on m.in. szef Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE w Warszawie, oraz obserwatorem wyborów m.in. na Węgrzech, w Rosji, Serbii, Mołdawii i innych krajach.
OBWE zapowiada obserwację polskich wyborów zarówno pod względem ich zgodności z prawem krajowym, jak i ze standardami międzynarodowymi. W ramach misji OBWE w Warszawie ma pracować 11 ekspertów OBWE. Oprócz tego organizacja wyśle łącznie 20 długoterminowych obserwatorów do 10 lokalizacji w kraju. Wśród 31 ekspertów są reprezentanci łącznie 18 państw.
Nie zostanie natomiast przez OBWE wysłana większa liczba obserwatorów krótkoterminowych – którzy na bieżąco obserwowaliby przebieg procesu wyborczego w komisjach każdego szczebla. To właśnie sprawia, że formalnie misja OBWE ma charakter ograniczony. Właśnie tak zwykle wyglądają misje OBWE w należących do Unii Europejskiej krajach Europy Środkowej. Wake nie krył przy tym, że liczba obserwatorów i ekspertów wysłanych do Polski jest większa, niż ma to zwykle miejsce. 20 obserwatorów długoterminowych OBWE i tak ma odwiedzać wybrane komisje wyborcze. Tam będą obserwować ich bieżące działania w dniu wyborów.
Douglas Wake zapowiedział zarazem jasno na konferencji prasowej w Warszawie, że jego misja będzie działać w „specyficznym kontekście politycznym”. Obserwatorzy mają szczególnie uważnie przyglądać się przestrzeganiu zasad finansowaniu kampanii wyborczej oraz roli mediów w relacjonowaniu procesu wyborczego. To reakcja OBWE na ostatnie (a dotyczące właśnie finansowania kampanii) zmiany w Kodeksie Wyborczym. A także na sygnały dotyczące praktyk mediów rządowych w zakresie informowania o wyborach.
Do obserwatorów misji OBWE już bliżej terminu wyborów dołączą również obserwatorzy Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE i Rady Europy.
Szef misji OBWE nie odpowiedział na pytanie obecnej na konferencji dzienikarki Bloomberga, czy na podstawie swych wcześniejszych doświadczeń, spodziewa się zgodnego ze standardami międzynarodowymi przebiegu procesu wyborczego w Polsce. „Naszym zadaniem jest skupienie się na procesie obserwacji w okresie poprzedzającym wybory i bezpośrednio w ich trakcie” – stwierdził Wake.
Wake był także pytany o to, dlaczego OBWE nie zdecydowała się na uruchomienie pełnowymiarowej misji obserwacyjnej w Polsce – i przyjęła działanie według formuły misji ograniczonej. „Ten format został przyjęty na podstawie rekomendacji wcześniejszej, oceniającej, misji w Polsce. To ona określiła w ten sposób potrzeby” – mówił Wake.
Pytany o organizowane i finansowane przez rząd pikniki 800 Plus wykorzystywane przez PiS jako jeden z formatów prowadzenia kampanii wyborczej, Wake zapowiedział, że jego misja będzie uważnie przyglądać się tej praktyce.
Ponad 1,2 miliona zł w ciągu ostatniego miesiąca zdążył już wydać PiS na reklamy w internecie. Milion złotych pochłonęły reklamy wykupione w Google, głównie na platformie YouTube. Inne komitety nawet nie rozpoczęły tam swoich kampanii reklamowych.
Kwota wydana przez PiS na inne reklamy w internecie, a dokładnie na Facebooku, w ciągu ostatnich 30 dni to 212 tys. zł. Także na tej platformie społecznościowej PiS jest liderem w wydatkach reklamowych. Największa promocja ruszyła w ostatnim tygodniu sierpnia i trwa do dziś.
Najintensywniej promowany jest spot uderzający w Donalda Tuska, lidera PO. Film pod hasłem „Pamiętam, jak rządził Tusk” to składanka wypowiedzi ludzi, którzy „wspominają” rządy PO/PSL z lat 2007-2015. Były premier jest w nim obwiniany za bezrobocie, oskarżany o „głosowanie przeciwko wsparciu dla polskich rodzin” oraz o „rozbrojenie Polski”.
Jedna z aktorek mówi nawet: „Pamiętam te zdjęcia, jak przytulał się Putinem”. Inny fragment spotu brzmi: „Tusk niszczył polską gospodarkę, on naraził nas na niebezpieczeństwo, a potem uciekł do Brukseli, bo dostał fuchę za duże pieniądze”. Spot kończy się stwierdzeniem, że „Tusk nie zasługuje na kolejną szansę”.
Wypowiedzi w spocie przedstawione są w formie indywidualnych opinii. Nie dodano do nich żadnego kontekstu, często nie wiadomo w ogóle, do jakich faktów się odnoszą. Przez to są niemal niemożliwe do weryfikacji. Całość ma przede wszystkim oddziaływać emocjonalnie i łączyć lidera opozycji z najgorszymi zdarzeniami z minionych lat.
To próba wywołania tzw. efektu czystej ekspozycji – jednego z błędów poznawczych, który działa w ten sposób, że im częściej mamy kontakt z konkretnym przekazem na temat danej osoby, tym silniej postrzegamy ją w sposób, w jaki ów przekaz nam podpowiada.
PiS wydał na reklamy atakującego Tuska spotu na YouTube już przynajmniej 357 tys. zł. Liczba osiągniętych dzięki tym pieniądzom wyświetleń to prawie 20 milionów. Kanały na YouTube, zwłaszcza dotyczące newsów i polityki, są wprost zalane reklamami partii rządzącej.
Poza tym PiS wykupił też w internecie reklamy adresowane do mieszkańców konkretnych powiatów w Polsce. W wielu z nich także pojawia się lider PO, oczywiście w negatywnym świetle.
Na Facebooku PiS promował ten sam spot, ale także na przykład wmawiał Polakom, że:
- „ONI (czyli opozycja demokratyczna – przyp. aut.) chcą oddać kontrolę nad polskimi lasami i podporządkować je wyrokom Komisji Europejskiej albo sprywatyzować. MY chcemy zostawić lasy w polskich rękach.”
Zobacz, jak jest naprawdę:
- „ONI chcą się pozbyć polskich portów, MY je rozbudowujemy. Czy to w Świnoujściu wbrew naciskom Niemców, którzy sprzeciwiają się polskiej rozbudowie, czy też w Gdyni, gdzie kontynuujemy wielkie dzieło II RP.”
Zobacz, jak jest naprawdę:
Jeśli chodzi o reklamy w internecie, PiS wyprzedził inne ugrupowania. Z zestawień Google wynika, że inne duże komitety wyborcze nie zaczęły jeszcze akcji reklamowej za pośrednictwem tej firmy. Na Facebooku wykupują reklamy, ale wystarczy porównać przeznaczone na ten cel w ostatnich 30 dniach kwoty, by zauważyć ogromną różnicę. Gdy PiS wydał na FB 177 tys. zł jako komitet wyborczy i 35 tys. zł jako partia (przed oficjalnym rozpoczęciem kampanii), PO wydała w sumie 65 tys. zł, a Konfederacja niecałe 14 tys. zł.
To dopiero początek kampanii. PiS postanowił wykorzystać go do reklamowego uderzenia wyprzedzającego.
„W twarzy Roberta Bąkiewicza zobaczyłem człowieka, który ma w sercu Polskę, chce o nią walczyć, ojca dzieci, któremu trudno coś zarzucić” – Zbigniew Kuźmiuk, nr 3 na liście PiS w Radomiu.