Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
„Na wynik w wyborach pracuje cała lista – zarówno ja, jak i inni kandydaci oraz kandydatki robiliśmy wszystko, aby wynik Lewicy w tych wyborach był jak najwyższy. Niestety, nie we wszystkich miejscach udało się takie wyniki osiągnąć, nad czym bardzo ubolewam, bo Lewica jest potrzebna w Sejmie, w rządzie. Potrzebna jest po to, by pilnować praw kluczowych dla milionów Polek i Polaków” – mówiła dziś w radiu RMF FM posłanka Daria Gosek-Popiołek z Lewicy.
Lewica w Sejmie X kadencji będzie miała 26 mandatów.
Posłanka została też zapytana o aferę CBA. Według byłego szefa służby, Pawła Wojtunika, CBA masowo podsłuchiwało polityków opozycji.
„Co do tego, że Prawo i Sprawiedliwość będzie wszelkimi siłami próbowało zdyskredytować opozycję, nie mam żadnych wątpliwości. Czy byłam podsłuchiwana? Nie wiem, ale po aferach związanych z Pegasusem czy innymi działaniami CBA widzimy, w jakim państwie żyjemy”.
Gosek-Popiołek będzie posłanką drugą kadencję z rzędu.
„Odejście Jarosława Kaczyńskiego, szczególnie teraz, z całą pewnością mogłoby rozpocząć proces dezintegracji Zjednoczonej Prawicy” – powiedział dziś Adam Bielan w Radiu Wnet.
Bielan nie startował w ostatnich wyborach do Sejmu i Senatu, jest europosłem wybranym z list PiS w 2019 roku. Jest też obecnie szefem Partii Republikańskiej, która powstała w 2021 roku, by rozbić zbuntowane Porozumienie Jarosława Gowina, którego członkiem wcześniej był Bielan. Do nowego Sejmu obecna partia Bielana wprowadziła cztery osoby z list PiS.
„Zjednoczona Prawica jest, można powiedzieć, że projektem autorskim, gdyby nie on i jego inicjatywa, to Zjednoczona Prawica w 2014 roku by nie powstała i nie wygrywałby wszystkich kolejnych wyborów. Ten wynik w ostatnich wyborach jest poniżej naszych oczekiwań, nie ma co do tego wątpliwości” – mówił dziś Bielan.
Nie dziś, ale jutro przedstawiciele koalicji KO, Trzeciej Drogi i Lewicy ogłoszą, że ich kandydatem na premiera jest Tusk. We wtorek i środę prezydent będzie rozmawiał z wszystkimi partiami parlamentarnymi
Pierwotnie planowano, że liderzy koalicji już dziś ogłoszą Donalda Tuska swoim kandydatem na premiera. Dopiero dziś o 15 zbiera się bowiem Naczelny Komitet Wykonawczy PSL, który upoważni Władysława Kosiniaka-Kamysza do takiego ruchu. Posiedzenie może trochę potrwać. Obecnie koalicjanci zakładają, że wspólne oświadczenie wygłoszą jutro przed południem.
A chcą to zrobić zanim prezydent rozpocznie konsultacje z partiami parlamentarnymi. We wtorek o 12 spotka się z przedstawicielem PiS, o 14 – z przedstawicielem KO. W środę ma rozmawiać z Trzecią Drogą, Lewicą i Konfederacją.
„Newsweek” opisał wczoraj propozycję Donalda Tuska, którą były (i najprawdopodobniej przyszły) premier przedstawi dziś na spotkaniu liderów przyszłej koalicji KO, Trzeciej Drogi i Lewicy. Według niej Tusk zostałby premierem, Władysław Kosiniak-Kamysz wicepremierem, Szymon Hołownia marszałkiem Sejmu a Magdalena Biejat – marszałkinią Senatu.
W rozmowie z Radiem Zet Michał Kobosko, wybrany 15 października na posła z ramienia Trzeciej Drogi, nie zaprzeczył, że taka propozycja istnieje.
„To jest jeden ze scenariuszy” – mówił w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim Kobosko – „Nie chcę używać określenia, że [Tusk] nam coś odda. To element negocjacji, które myślę, że w tym tygodniu się odbędą. Będą dotyczyły najważniejszych stanowisk w tym nowym układzie koalicyjnym, czyli premiera, marszałka Sejmu, marszałka Senatu, wicepremierów i o tym w tej chwili rozmawiamy”.
Rano w TVN24 gościł z kolei inny lider partii najprawdopodobniejszej koalicji rządzącej – Włodzimierz Czarzasty z Lewicy. Czarzasty uważa, że prezydent powinien od razu powierzyć misję tworzenia rządu nowej koalicji, ale jednocześnie nie martwi się, jeśli prezydent tego nie zrobi.
„Uważam, że powinien pan prezydent powierzyć opozycji tworzenie rządu w pierwszym ruchu, ale naprawdę, ja wiem, że się w tej chwili narażam swoim przyjaciołom z Trzeciej Drogi i z Platformy, nie będzie pan prezydent nas tym szantażował, naprawdę, jeżeli uzna, że to jest naprawdę dla niego ważna sprawa i przesunie ten proces o trzy tygodnie. Trzy tygodnie to jest trzy razy siedem, 21 dni”
„Docierają do nas głosy działaczy szeregowych czy działaczy samorządowych PSL, którzy dają znać, że nie mieliby nic przeciwko, gdyby ich kierownictwo podjęło rozmowy z PiS” – mówił dziś rano w radiowej jedynce poseł PiS Radosław Fogiel.
Twierdzi, że działacze PSL boją się o tym mówić publicznie: „Ja też rozumiem, że szefostwo PSL trzyma taką twardą linię, bo obawiają się pewnie innych ugrupowań opozycyjnych. To decyzja na ile tym spoiwem miałaby być wyłącznie niechęć do PiS, często przeradzająca się niestety w niechęć do wyborców PiS”.
PiS w wyborach zdobyło 194 mandaty w nowym Sejmie. Razem z Konfederacją, PiS miałby 212 mandatów. Brakuje więc 19 osób do minimalnej większości. Teoretycznie razem z Konfederacją (która również nie wyraziła chęci na taki sojusz) i wszystkimi posłami i posłankami PSL, taka koalicja miałaby większość. W rzeczywistości nic za taką koalicją nie przemawia.
Trudno wyobrazić sobie, żeby większość osób z PSL zdecydowała się na taki ruch, na pewno nie zrobi tego przewodniczący Władysław Kosiniak-Kamysz. PSL w publicznych deklaracjach jest jednoznaczny – żadnej koalicji z PiS. A poza nieśmiałymi słowami polityków PiS nie ma żadnych pogłosek, by chociaż część PSL chciała się na taki ryzykowny sojusz zdecydować.
Poseł Fogiel przekonuje jednak, że PiS powinno rządzić dalej, bo ma Polskę w sercu:
„Generalnie jesteśmy otwarci na współpracę z ludźmi, którzy mają Polskę w sercu, którym zależy na jej rozwoju i bezpieczeństwie. (…) My nie jesteśmy przywiązani do żadnych stołków czy stanowisk. Nam chodzi o przyszłość Polski i Polaków. Kwestie stanowisk dla nas są wtórne”.
W sondażu dla Wirtualnej Polski ankieterzy firmy United Surveys zapytali: kto jest winny wyborczej porażki PiS?
Wśród wszystkich ankietowanych odpowiedź jest jednoznaczna – ponad jedna trzecia (34 proc.) wskazała na prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego. Drugi w kolejności premier Mateusz Morawiecki zdobył ponad dwa razy mniej wskazań (16 proc.), trzeci był szef sztabu PiS Joachim Brudziński (12 proc.). 8 proc. wskazało na pozostałych polityków PiS, którzy przeprowadzili nieudaną kampanię, a 29 proc. badanych nie miało w tej sprawie zdania.
Wyniki wyglądają jednak inaczej, gdy popatrzymy na grupę osób popierającą PiS. Tutaj zdania nie ma ponad połowa – aż 54 proc. A wśród pozostałych wyniki wyglądają następująco:
Nikt (!) nie wskazał Mateusza Morawieckiego.
To interesujące dla PiS wyniki – jeśli potwierdzą się kolejnymi badaniami, oznacza to, że wyborcy wciąż rządzącej partii nie mają pretensji do duetu Kaczyński-Morawiecki. A to może ułatwić pozostanie Jarosławowi Kaczyńskiemu na czele partii, którą rządzi od jej powstania w 2001 roku.
Wyborcy przyszłej koalicji rządowej zgodnie wskazują na Jarosława Kaczyńskiego. Ci, którzy wybrali Konfederację uważają, że winą należy obarczyć premiera Morawieckiego.