0:000:00

0:00

Polska część Puszczy Białowieskiej jest administrowana przez Białowieski Park Narodowy (ok. 17 proc. powierzchni) oraz trzy nadleśnictwa w strukturze Lasów Państwowych: Białowieża, Browsk i Hajnówka.

Od przynajmniej 10 lat te trzy nadleśnictwa wykazują w swoich sprawozdaniach zysk, który istnieje tylko na papierze. Wynika on wyłącznie z dofinansowania z Funduszu Leśnego, z którego Lasy Państwowe pokrywają niedobory nadleśnictw wynikające z gospodarki leśnej.

W roku 2019 ta "kroplówka" nie wystarczyła puszczańskim nadleśnictwom do wyjścia „na plus”. Choć zasilono je rekordową sumą 37 mln zł.

W kontekście tej nierentowności, w przestrzeni publicznej coraz głośniej wybrzmiewa postulat włączenia całej puszczy do Parku Narodowego (choć, póki co, nie ma na to zgody lokalnych samorządów).

Dyskutowana jest też koncepcja, w myśl której Puszcza Białowieska zostałaby pod zarządem Lasów Państwowych, ale wprowadzono by tam ostre rygory ochrony lasu – takie jak w parku narodowym.

Przeczytaj także:

Finansowanie nierentownego

Fundusz Leśny tworzą głównie obowiązkowe odpisy od sprzedaży drewna wpłacane przez wszystkie nadleśnictwa w Polsce. To ok. 14 gr. od każdej złotówki uzyskanej z pozyskania drewna. Z tej sumy zdecydowana większość idzie na pokrycie deficytu tych nadleśnictw, które nie są w stanie samodzielnie wypracować w danym roku dodatniego wyniku finansowego.

W założeniu Fundusz Leśny miał wspomagać nadleśnictwa które przejściowo nie są w stanie zarabiać na siebie. Na przykład z takiego powodu, że drzewostany na danym obszarze nie nadają się jeszcze do wycinki lub z powodu klęsk naturalnych.

Jednak coraz częściej te środki przeznaczane są na finansowanie działań, które są deficytowe trwale i strukturalnie. A w dodatku szkodzą przyrodzie.

Gigantyczna pompa

Fundusz Leśny okazuje się być gigantyczną pompą, która zasysa środki od dochodowych nadleśnictw Polski północnej i zachodniej na rzecz deficytowych nadleśnictw na wschodzie, głównie w Karpatach i w okolicy Białowieży.

Nadleśnictwom białowieskim finansowe koło ratunkowe z Funduszu Leśnego było potrzebne nawet w latach, w których pozyskiwały dużo drewna.

W roku 2017, czyli w apogeum konfliktu o przyszłość Puszczy Białowieskiej, pozyskano w trzech nadleśnictwach 191 tys. metrów sześciennych drewna, a mimo to dopłacono do ich działalności ponad 19 mln zł.

Warto zaznaczyć, że każdorazowo kiedy mowa o sumie dopłat, chodzi o dopłaty netto, czyli różnicę pomiędzy dopłatami całkowitymi a obowiązkowymi odpisami na rzecz Funduszu Leśnego.

Coraz głębiej „pod kreską”

Prawdziwy problem zaczął się po wstrzymaniu pozyskania drewna w wyniku wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Suma koniecznych dopłat zaczęła wzrastać i osiągnęła w 2019 roku 37 mln zł, a mimo to nadleśnictwa znalazły się po raz pierwszy w historii „na minusie” - ich łączna strata wyniosła około 1,2 mln zł.

Pozbawione przychodów ze sprzedaży drewna białowieskie nadleśnictwa wpadły w finansowy korkociąg. Ale jednocześnie nie podjęły praktycznie żadnych kroków w celu optymalizacji swoich kosztów.

Wydatki na administrację oraz na wynagrodzenia nie wykazują żadnych zmian, a płace pozostają na poziomie wszystkich innych polskich nadleśnictw (średnia płaca w Lasach Państwowych wynosi ponad 8 tys. zł).

W trzech nadleśnictwach w dalszym ciągu pracuje ponad 150 osób.

Czego nie dowiemy się od nadleśnictw

Nadleśnictwa nie publikują dokładnych danych finansowych - chociażby takich, jakie muszą przedstawiać wszystkie średniej wielkości przedsiębiorstwa w Polsce.

Nie ma dostępu np. do informacji dodatkowej, w tym o rachunku przepływów finansowych oraz zmian w kapitale, czyli do zestawień, które pozwoliłyby dokładnie przyjrzeć się, na co zostały wydane pieniądze z dotacji Funduszu Leśnego.

To, co można dostać po złożeniu zapytania w trybie dostępu do informacji publicznej, to dwie tabelki z których niewiele wynika (a to, co najciekawsze, jest całkowicie ukryte). Więcej danych dociera dzięki interpelacjom poselskim – tylko z odpowiedzi na nie można się dowiedzieć, jaka jest skala transferów z Funduszu Leśnego.

Jednak nadal np. nie wiemy jak w sprawozdaniu (i którego z trzech nadleśnictw) ujęte są wydatki na przebudowę Drogi Narewkowskiej, które wynoszą prawdopodobnie ponad 12 mln zł. A także innych inwestycji, które są krytykowane przez organizacje pozarządowe i określane jako rodzaj korupcji politycznej, służącej pozyskaniu przychylności lokalnych samorządów.

Ubodzy krewni Lasów: park narodowy i samorządy

Jeśli chodzi o samorządy, to porównanie finansowej dziury, zasypywanej pieniędzmi Lasów Państwowych z budżetami ościennych gmin jest szokujące:

deficyt nadleśnictw stanowi niemal 70 proc. całkowitych przychodów gmin wiejskich Białowieża, Narewka i Hajnówka.

Warto przy tym zauważyć, że tereny gminy Narewka, a zwłaszcza Hajnówka, rozciągają się dość daleko od puszczy i ich mieszkańcy w dużej części nie mają z gospodarka leśną żadnego związku.

Niemniej ciekawe jest zestawienie tego deficytu z wydatkami z budżetu państwa na działalność Białowieskiego Parku Narodowego. Skarb Państwa łoży na utrzymanie Białowieskiego Parku Narodowego corocznie ok. 8 mln zł. Tyle wg naszego państwa warto wyłożyć na utrzymanie obiektu światowego dziedzictwa i najcenniejszego lasu niżowego w Europie.

Na ten skarb płacimy ponad trzy razy mniej niż na utrzymanie trzech deficytowych nadleśnictw. A pracownicy Parku Narodowego to „ubodzy krewni” w porównaniu z leśnikami z Lasów Państwowych. Polska otacza parki „macoszą miłością”, jak to określił Paweł Średziński (również autor OKO.press).

Dr Antoni Kostka – z wykształcenia geolog, przez wiele lat przedsiębiorca. Przewodniczący Rady Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze – organizacji zajmującej się ochroną przyrody Karpat.

Komentarze