0:000:00

0:00

Salę Kolumnową, w której 16 grudnia 2016 r. odbyły się głosowania Sejmu, obserwowały trzy kamery. Nagranie z pierwszej było transmitowane na żywo i jest dostępne w archiwum na stronie Sejmu, nagranie z drugiej nie zostało zarchiwizowane. Trzecia kamera jest tzw. kamerą bezpieczeństwa administrowaną przez Straż Marszałkowską.

Gdy pojawiły się uzasadnione wątpliwości, czy na Sali Kolumnowej było kworum (czyli 230 posłów), Fundacja ePaństwo złożyła w Kancelarii Sejmu wniosek o kopie nagrań z wszystkich kamer w Sali Kolumnowej. Zanim wniosek został rozpatrzony, o tajemniczym nagraniu wypowiedziało się kilku polityków PiS. M.in. wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.

(...) nigdy dotąd nagrania z taśm w historii Sejmu nie były udostępniane, z tego powodu, że mogą być wskazówką dla kogoś, kto zamierza zrobić coś niewłaściwego w Sejmie, na przykład dokonać zamachu.
Bzdura. Każdy może zwiedzić Salę Kolumnową w internecie i na żywo.
konferencja prasowa,03 stycznia 2017

W środę 4 stycznia popołudniu, po 19 dniach od wydarzeń w Sejmie, Kancelaria Sejmu w końcu opublikowała nagranie „po uzyskaniu opinii odpowiednich organów wymiaru sprawiedliwości”. Moglibyśmy długo rozwodzić się o tym, jak słaby był argument „z terrorysty”, ale w tym wypadku najlepszym dowodem będzie obraz.

Tak wygląda obraz z panoramicznej prezentacji Sali Kolumnowej, dostępnej na stronie Sejmu:

A tak z opublikowanego dzisiaj nagrania:

Jak się okazało, na obrazie z kamery bezpieczeństwa niełatwo rozpoznać nawet twarze posłów, trudno więc sądzić, że potencjalnemu zamachowcy zdradzi więcej szczegółów niż dostępne już materiały.

Prokuratura zajęła się marszałkiem Kuchcińskim

Ryszard Terlecki tłumaczył też, że decyzja o publikacji nagrania zależy wyłącznie od komendanta Straży Marszałkowskiej, a ten uzależnił ją od zgody prokuratury, której je przekazał.

Rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej potwierdził OKO.press, że zwróciła się ona do Kancelarii Sejmu o przekazanie nagrań. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że wszczęła postępowanie sprawdzające dotyczące „przekroczenia uprawnień przez Marszałka Sejmu RP i inne osoby w związku z głosowaniem nad ustawą budżetową”.

Nieprawdą jest jednak, że Kancelaria Sejmu musiała o zgodę na publikację prosić prokuraturę. Sam fakt, że jakieś nagranie jest dowodem dla prokuratury, nie sprawia, że jego właściciel traci prawo do dysponowania nim. Gdyby tak było, z YouTube musiałyby zniknąć wszystkie filmy z blokady Sejmu, które stały się materiałem dowodowym w sprawie dotyczącej stosowania przemocy wobec posłów w nocy 16 grudnia.

Przeczytaj także:

Nawet gdyby rzeczywiście do prokuratury należało ostatnie słowo, jej decyzja dowiodła, że obawa Terleckiego przed zagrożeniem terrorystycznym była zupełnie nieuzasadniona.

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze