0:000:00

0:00

Rząd Mateusza Morawieckiego zadeklarował szeroką pomoc dla obywateli Białorusi, których dotykają represję za udział w demokratycznym zrywie trwającym od sierpniowych wyborów prezydenckich, powszechnie uważanych za sfałszowane. Jak pokazują jednak doświadczenia aktywistów, poza spektakularnymi gestami w rodzaju przekazania organizacji Dom Białoruski budynku w Warszawie czy estradowego koncertu na Stadionie Narodowym, formuła pomocy często bywa dziurawa.

Ucieczka z reżimu niemożliwa, „bo koronawirus”

Przekonała się o tym kilka tygodni temu artystka Jana Shostak, pochodząca z Grodna absolwentka warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Gdy przekraczała polską granicę, była świadkiem odmowy wjazdu dla obywatelki Białorusi, która chciała wjechać do naszego kraju ze swoim partnerem, Polakiem.

„Mieli zaświadczenie o dacie zaplanowanego ślubu w Polsce, ale dziewczyny nie przepuszczono na wizie turystycznej. Na pytanie skąd ograniczenie, strażnicy graniczni odpowiedzieli: to jest rozporządzenie rady ministrów w związku z pandemią koronawirusa”

- relacjonuje Shostak.

Przeczytaj także:

Artystka, której działalność koncentruje się wokół tematu migracji, postanowiła działać. 8 września przyszła na spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego z Swiatłaną Cichanouską, zmuszoną do emigracji liderką opozycji, uznawaną przez białoruski ruch protestu za prawowitą prezydentkę. Przez entuzjazm witających ją Polaków i Białorusinów, krzycząc przebijała się z niewygodnym pytaniem o deklarowaną pomoc.

„Dzięki treningom w postaci minuty krzyku dla Białorusi od 18:00 do 18:01 pod biurem Parlamentu Europejskiego w Warszawie wypracowałam donośny głos” – mówi Shostak. Codzienna minuta krzyku to jedna z wielu jej inicjatyw.

Żeby wjechać, trzeba mieć polskie korzenie

„Osoba z Białorusi bez Karty Polaka [dokumentu wydawanego osobom o polskich korzeniach lub działającym na rzecz polskiej społeczności – przyp. MP] czy pozwolenia na pobyt [tu decyzja trwa ok. miesiąca, wymagana jest opłata 390 zł] zazwyczaj otrzymuje wizę turystyczną. Zatem na pomoc mogła liczyć tylko Polonia” – mówi Shostak.

„Białorusini mogli się ubiegać o azyl lub wizę humanitarną. Problem tkwi w tym, że to bilet w jedną stronę”.

Jak mówi artystka, represjonowanym Białorusinom wcale nie zależy, by na stałe migrować do Polski czy starać się o status uchodźcy. Dla nich najważniejsza jest możliwość bezproblemowej ucieczki i przeczekania najtrudniejszego okresu. „Rozmawiałam z kilkoma osobami, które uciekały od tajniaków, u których pod drzwiami stoi OMON. Jest im potrzebny psychiczny odpoczynek, możliwość przyjazdu na chwilę, “naładowania baterii”

– mówi Shostak.

Dopiero krzyk zadziałał

Podczas relacji OKO.press z powitania Cichanouskiej widać i słychać, jak artystka wykrzykuje swoje postulaty w kierunku Morawieckiego, brylującego przed telewizyjnymi kamerami. Po chwili podchodzi do niej szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk. Według niego premier wydał odpowiednio wcześniej dyspozycję, aby Białorusini nie odbijali się od granicy, jednak oferuje pomoc, wyjął swój telefon i poprosił o numer. Poradził, by wysłać SMS z opisem, o co dokładnie chodzi.

"Dwa dni później oddzwonił o 21:44, przeprosił za późną godzinę i powiedział, że miałam rację i rozporządzenie wydane przez pana premiera nie zostało wprowadzone”

- opowiada artystka.

Ten niekonwencjonalny akt obywatelskiego zaangażowania zadziałał: od 17 września Polska znów wydaje wizy turystyczne Białorusinom. Wcześniej artystka korzystała z bardziej konwencjonalnych metod – pisała do europosła Roberta Biedronia oraz posłów Franciszka Sterczewskiego i Michała Szczerby (Biedroń i Szczerba to jedyni polscy politycy, którzy odwiedzili białoruskie ulice podczas protestów), a na Facebooku i e-mailem próbowała skontaktować się z Helsińską Fundacją Praw Człowieka. Ale te starania nie przyniosły rezultatu.

Jak możemy pomóc? Dając pracę

Jak mówi artystka, protestujący obywatele Białorusi potrzebują dziś przede wszystkim gestów solidarności z naszej strony (demonstracji, filmików, piosenek…) oraz bezpośredniego wsparcia finansowego. Aktywiści z Domu Solidarności Białoruskiej chwalą zbiórki #BYSOL i BY_help zapewniające uciekinierom środki na przeżycie pierwszych tygodni w nowym kraju.

Jak podkreśla jednak w rozmowie z OKO.press Andriej Astapowicz, były milicjant pionu śledczego, który wypowiedział służbę i wyjechał do Warszawy, Białorusini uciekający przed terrorem chcą utrzymywać się z pracy, nie z darowizn. Od polskich polityków chciałby, aby jego rodacy mogli legalnie pracować bez przedzierania się przez koszmarną biurokratyczną drogę związaną z uzyskaniem pozwolenia na pracę.

;

Udostępnij:

Maciek Piasecki

Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.

Komentarze