54 proc. badanych uważa, że nauczyciele powinni zarabiać powyżej średniej krajowej. Wynagrodzenie zasadnicze dla nauczyciela stażysty wynosi 57 proc. średniej, a dla nauczyciela dyplomowanego - najwyższy stopień awansu - 78 proc. Innymi słowy - Polacy i Polki bardziej doceniają pracę nauczycieli niż rząd
W kwietniowym badaniu IPSOS dla OKO.press zapytaliśmy Polaków i Polki o to, ile powinni zarabiać nauczyciele. Jako punkt odniesienia wybraliśmy średnią krajową. Zgodnie z danymi GUS średnie wynagrodzenie w sektorze gospodarki narodowej w 2017 roku wynosiło 4 272 zł brutto, czyli 3 044 zł na rękę. W ustawie budżetowej na 2018 rok przeciętne wynagrodzenie dla tego sektora założone jest na 4 443 zł brutto.
Ponad połowa pytanych - 54 proc. - uznała, że nauczyciele powinni zarabiać powyżej średniej krajowej.
Największymi zwolennikami wyższych zarobków dla nauczycieli są wyborcy Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej (z tych, które znajdują się w parlamencie) oraz Razem i Wolność (z pozaparlamentarnych):
Wyborcy PiS są w kwestii zarobków ostrożniejsi. Blisko połowa z nich (47 proc.) uważa, że nauczyciele powinni zarabiać powyżej średniej krajowej, a 40 proc. wskazało odpowiedź "tyle co średnia krajowa". Niskie zarobki w oświacie to jeden z kluczowych tematów spornych z rządem Zjednoczonej Prawicy. Pytanie o nie mogło zostać odczytane jako antyrządowe. Dodatkowo, wśród wyborców PiS obserwujemy wysoki poziom satysfakcji z władzy - nawet wtedy, gdy konkretne działania nie zyskują poklasku w elektoracie.
Co ciekawe, wśród osób z wykształceniem zasadniczym zawodowym tylko 41 proc. uważa, że nauczyciele powinni zarabiać powyżej średniej krajowej - wśród pozostałych jest to 53-62 proc. Być może ludzie po szkołach zawodowych mieli gorsze doświadczenia w kontakcie z nauczycielami. Także wśród osób z miast poniżej 20 tys. mieszkańców tylko 40 proc. respondentów uważa, że nauczyciele powinni zarabiać powyżej średniej krajowej; dla porównania, w miastach powyżej 500 tys. jest to aż 66 proc. osób.
Badanie pokazuje, że Polacy i Polki dość zgodnie uważają, że nauczyciele w Polsce zarabiają za mało. Przypomnijmy, że po kwietniowych podwyżkach podstawowe pensje nauczycieli bez dodatków (tzw. wynagrodzenie zasadnicze) wynoszą odpowiednio:
Na wykresie widać, że nawet nauczyciele z najwyższym wykształceniem i na ostatnim stopniu awansu zarabiają drastycznie mniej niż średnia krajowa z 2017 roku - dokładnie 955 zł.
Nauczyciel dyplomowany zarabia 78 proc. średniej krajowej, a adept, który ma do pokonania całą ścieżkę awansu - 57 proc.
Z raportu OECD "Education at Glance" z 2017 roku (pisaliśmy o nim tutaj) wynika, że nauczyciele zarabiają 85 proc. tego, co inni polscy pracownicy z wyższym wykształceniem. To mniej niż średnia dla krajów OECD i średnia państw członkowskich UE.
System wynagradzania nauczycieli w Polsce jest skomplikowany. Zależy od wykształcenia i stopnia awansu, a ponadto w ramach uprawnień zapisanych w art. 30 Karty Nauczyciela nauczycielom przysługują dodatki. I to właśnie sumę wszystkich komponentów uposażenia MEN z uporem podaje jako "przeciętne wynagrodzenie nauczycieli". Wliczają się w nie:
Mimo że w praktyce nauczyciele nie mają możliwości zebrania wszystkich dodatków, MEN obliczył, że po podwyżkach przeciętne wynagrodzenie nauczycieli brutto wynosi:
Przy takich liczbach ponad próg średniej krajowej wybijają się (i to znacząco) nauczyciele dyplomowani, którzy stanowią 42 proc. wszystkich nauczycieli (dane struktury zatrudnienia w oświacie według stopnia awansu z 2015 roku).
W latach 2008-2012 doszło do skokowego wzrostu płac nauczycieli – w sumie o 44 proc. Do 2017 roku pensje pozostawały na tym samym poziomie.
W 2017 roku doszło do groszowej waloryzacji - 2 proc. W 2018 miało dojść do przełomu. MEN zapowiedział wzrost wynagrodzeń o 15 proc. Po czasie okazało się podwyżka zostanie rozłożona na trzy lata. W pierwszym - 2018 roku - miała wynieść 5,35 proc. Jednak rząd opóźnił jej przyznanie do drugiego kwartału 2018, a to oznacza, że
w skali roku podwyżka wyniesie jedynie 3,75 proc.
Niskie pensje nauczycieli są jednym z priorytetowych postulatów ogólnopolskiej manifestacji pracowników oświaty zaplanowanej na 21 kwietnia 2018 roku przez ZNP.
Zarobki dyrektorów zależą przede wszystkim od dodatku motywacyjnego i funkcyjnego, o którym decyduje organ prowadzący szkołę (gmina, powiat, prezydent miasta). Pewne jest, że zarabiają znacznie lepiej niż nauczyciele i powyżej średniej krajowej. Informacji o ich zarobkach można szukać na portalach samorządowych i w oświadczeniach majątkowych.
Zebrane przez OKO.press w październiku 2017 roku informacje pokazały znacznie wahania: od 67 800 rocznie brutto (szacunki Wynagrodzenia.pl); przez 77 tys. zł (dane zebrane w Piotrkowie Trybunalskim) oraz wg. oświadczeń majątkowych: 82 tys. (Mońki), 83 tys. (Radgoszcz); 85,5 tys. (Wrocław), aż po 93 tys. (Wolin) i nawet 120 tys. (Lesznowola).
Można ostrożnie oszacować, że średni zarobek dyrektorów i dyrektorek w Polsce kształtuje się między 80 a 90 tys. zł rocznie, czyli między 6,7 tys. a 7,5 tys. miesięcznie.
To oznacza, że zarabiają oni średnio 1,5 - 1,75 średniej krajowej.
Sondaż IPSOS dla OKO.press 13 kwietnia 2018, metodą CATI (telefonicznie), na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1023 osób.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze