Chłodny maj, deszczowy czerwiec, podobny lipiec… Pogoda nie sprzyja rozważaniom na temat globalnego ocieplenia. Ale w globalnym ociepleniu chodzi o wzrost temperatury Ziemi, nie Ursynowa czy gminy Jeżowe na Podkarpaciu. Cieszmy się przyjazną aurą, bo – niewykluczone – kolejne lata mogą być zgoła odmienne
Na początku lipca 2020 ukazał się raport o stanie klimatu, przygotowany dla Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO) przez brytyjski Met Office Hadley Centre. To mniej więcej odpowiednik naszego IMGW.
Według raportu praktycznie pewne jest, że w okresie do 2024 roku średnia temperatura Ziemi będzie wyższa o co najmniej 1°C w porównaniu do epoki przedprzemysłowej (a dokładnie do lat 1850-1900). Co gorsza, mamy 20 proc. szans, że co najmniej jeden rok w latach 2020-2024 okaże się cieplejszy o 1,5° i prawdopodobieństwo, że tak będzie, zwiększa się.
Co to oznacza? Przede wszystkim uświadamia ludzkości jak trudno będzie zrealizować cel Porozumienia Paryskiego. To pierwsze powszechne i prawnie wiążące światowe porozumienie w dziedzinie ochrony klimatu.
„[Raport WMO] pokazuje ogromne wyzwanie związane z osiągnięciem celu Porozumienia Paryskiego, jakim jest utrzymanie globalnego wzrostu temperatury w tym stuleciu znacznie poniżej 2°C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej oraz podjęcie wysiłków na rzecz ograniczenia wzrostu do 1,5°C”- powiedział cytowany w informacji prasowej sekretarz generalny WMO Petteri Taalas.
Same przewidywania nie są zaskakujące i potwierdzają wysoką trafność modeli klimatycznych, za pomocą których naukowcy przewidują postępy globalnego ocieplenia, mówi OKO Press Piotr Florek, polski naukowiec pracujący w Met Office.
„Wiemy, że bez znaczącej i trwałej redukcji emisji dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych, zmiana klimatu będzie postępować w tempie zbliżonym do tego z ostatniej dekady czy dwóch, bijąc kolejne rekordy temperatury globalnej. Najprawdopodobniej zdarzy się to również w tym roku. Jeśli przyjrzeć się dokładniej prognozom WMO, to są one niemal idealnie zgodne z prognozami zmian klimatu sprzed 10 lat, a także prognozami wcześniejszymi” – mówi Florek.
Amerykańska National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA) szacuje, że
istnieje blisko 75-procentowe prawdopodobieństwo, że rok 2020 będzie najgorętszym rokiem od rozpoczęcia pomiarów.
Także według analiz NOAA, wiemy niemal na 100 proc., że bieżący rok będzie jednym z najcieplejszych w ostatniej pięciolatce i dekadzie.
Inne przewidywania raportu, które warto zapamiętać:
Przewidywania raportu nie są podobnie jednoznaczne dla wszystkich regionów świata i dotyczą głównie tych obszarów globu, w których pogoda jest silniej skorelowana ze stanem oceanu. Przykładowo, pogoda w Europie Środkowej taka nie jest i stan pogody wymuszony rosnącą temperaturą jest nieco mniej pewny.
Niemniej, mówi Florek, „w naszej części Europy [globalne ocieplenie może być] powiązane z mniej meandrującym prądem strumieniowym i częstszymi wiatrami zachodnimi, a zatem i ciepłymi zimami”.
Ciepłe zimy mamy w Polsce już od ładnych paru lat. Według danych zebranych przez Piotra Djakówa z IMGW, większość zim w latach 2015-2019 była wyraźnie cieplejsza niż średnia wieloletnia z lat 1981-2010.
Przykładowo zima 2015/2016 była aż o 2,71°C cieplejsza, a zima 2018/2019 – o 1,98°C. Pytanie dlaczego to nie zajmuje rodzimych denialistów, tak czułych na chłodne czerwcowe poranki…
Odpowiedź jest teoretycznie prosta i klimatologia ma ją gotową od lat, mówi OKO.press Zeke Hausfather, klimatolog z Uniwersytetu Berkeley w Kalifornii.
„Ograniczenie ocieplenia do 1,5°C wymaga jednej z dwóch rzeczy. Albo doprowadzimy globalne emisje do poziomu zero netto [tyle emitujemy, co pochłaniamy, np. przez lasy] w ciągu najbliższych 20 lat, co jest wysoce nieprawdopodobne. Albo wyzerujemy emisje w ciągu 30-35 lat przy wykorzystaniu na skalę globalną technologii odsysania CO2 z atmosfery” – mówi Hausfather.
Klimatolog z Berkeley przestrzega równocześnie przed nadmiernym katastrofizmem. „Chociaż 1,5°C jest ważnym celem, nie stanowi linii podziału między ociepleniem możliwym do opanowania a ociepleniem katastrofalnym.
Szkody spowodowane zmianami klimatycznymi rosną wraz z ociepleniem planety, więc jeśli pominiemy 1,5°C, jeszcze ważniejsze staje się ograniczenie ocieplenia poniżej 2°C. To ostatnie z kolei jest istotne, by nie dopuścić do ocieplenia o 2,5°C, 3°C i tak dalej” – mówi Hausfather.
Minięcie progu 1,5°C jest już praktycznie pewnie, o ile nie zaimplementujemy na wielką skalę technologii zmniejszania koncentracji gazów cieplarnianych w atmosferze, ostrzega Hausfather.
„W pewnym sensie raport WMO przynosi nam więc dwie wiadomości, dobrą i złą: dobra jest taka, że nasz stan wiedzy naukowej był wystarczający, aby móc przewidzieć to jak będzie przebiegać zmiana klimatu. Zła jest natomiast taka, że nic z tym nie zrobiliśmy, więc możemy obserwować na żywo, jak te prognozy stają się rzeczywistością” – mówi Florek.
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
Komentarze