Na początku lipca 2020 ukazał się raport o stanie klimatu, przygotowany dla Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO) przez brytyjski Met Office Hadley Centre. To mniej więcej odpowiednik naszego IMGW.
Według raportu praktycznie pewne jest, że w okresie do 2024 roku średnia temperatura Ziemi będzie wyższa o co najmniej 1°C w porównaniu do epoki przedprzemysłowej (a dokładnie do lat 1850-1900). Co gorsza, mamy 20 proc. szans, że co najmniej jeden rok w latach 2020-2024 okaże się cieplejszy o 1,5° i prawdopodobieństwo, że tak będzie, zwiększa się.
Porozumienie Paryskie zagrożone?
Co to oznacza? Przede wszystkim uświadamia ludzkości jak trudno będzie zrealizować cel Porozumienia Paryskiego. To pierwsze powszechne i prawnie wiążące światowe porozumienie w dziedzinie ochrony klimatu.
„[Raport WMO] pokazuje ogromne wyzwanie związane z osiągnięciem celu Porozumienia Paryskiego, jakim jest utrzymanie globalnego wzrostu temperatury w tym stuleciu znacznie poniżej 2°C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej oraz podjęcie wysiłków na rzecz ograniczenia wzrostu do 1,5°C”- powiedział cytowany w informacji prasowej sekretarz generalny WMO Petteri Taalas.
Same przewidywania nie są zaskakujące i potwierdzają wysoką trafność modeli klimatycznych, za pomocą których naukowcy przewidują postępy globalnego ocieplenia, mówi OKO Press Piotr Florek, polski naukowiec pracujący w Met Office.
„Wiemy, że bez znaczącej i trwałej redukcji emisji dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych, zmiana klimatu będzie postępować w tempie zbliżonym do tego z ostatniej dekady czy dwóch, bijąc kolejne rekordy temperatury globalnej. Najprawdopodobniej zdarzy się to również w tym roku. Jeśli przyjrzeć się dokładniej prognozom WMO, to są one niemal idealnie zgodne z prognozami zmian klimatu sprzed 10 lat, a także prognozami wcześniejszymi” – mówi Florek.
Amerykańska National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA) szacuje, że
istnieje blisko 75-procentowe prawdopodobieństwo, że rok 2020 będzie najgorętszym rokiem od rozpoczęcia pomiarów.
Także według analiz NOAA, wiemy niemal na 100 proc., że bieżący rok będzie jednym z najcieplejszych w ostatniej pięciolatce i dekadzie.
Cieplej (prawie) wszędzie
Inne przewidywania raportu, które warto zapamiętać:
- 70-proc. szansa, że jeden lub więcej miesięcy w ciągu następnych 5 lat będzie o co najmniej 1,5°C cieplejszy względem epoki przedprzemysłowej (a więc wspomnianego okresu 1850-1900);
- Prawdopodobieństwo, że średnia temperatura lat 2020-2024 będzie o 1,5 ° C wyższa od czasów sprzed epoki przemysłowej jest – na szczęście – wciąż bardzo małe, ok. 3 proc.;
- W latach 2020-2024 prawie wszystkie regiony kuli ziemskiej – z wyjątkiem południowych części oceanów – prawdopodobnie będą cieplejsze niż w niedawnej przeszłości;
- W tych samych latach regiony na dużych szerokościach geograficznych oraz Sahel (region wzdłuż południowych rubieży Sahary) będą prawdopodobnie bardziej wilgotne niż w niedawnej przeszłości, podczas gdy północne i wschodnie części Ameryki Południowej będą prawdopodobnie bardziej suche;
- W latach 2020-2024 przewidywane anomalie ciśnienia na poziomie morza mogą sprawić, że w regionie północnoatlantyckim będą występować silniejsze wiatry zachodnie, co doprowadzi do większej liczby burz w Europie Zachodniej;
- W samym roku 2020 duże obszary półkuli północnej będą prawdopodobnie o ponad 0,8°C cieplejsze niż średnia lat 1981-2010;
- Również już w bieżącym roku Arktyka prawdopodobnie ociepli się ponad dwukrotnie bardziej niż średnia globalna;
- Najmniejszych zmian temperatury należy się spodziewać w tropikach i na środkowych szerokościach geograficznych półkuli południowej;
- W 2020 roku wiele części Ameryki Południowej, południowej Afryki i Australii będzie prawdopodobnie bardziej suchych niż jeszcze w niedawnej przeszłości.
Przewidywania raportu nie są podobnie jednoznaczne dla wszystkich regionów świata i dotyczą głównie tych obszarów globu, w których pogoda jest silniej skorelowana ze stanem oceanu. Przykładowo, pogoda w Europie Środkowej taka nie jest i stan pogody wymuszony rosnącą temperaturą jest nieco mniej pewny.
Niemniej, mówi Florek, „w naszej części Europy [globalne ocieplenie może być] powiązane z mniej meandrującym prądem strumieniowym i częstszymi wiatrami zachodnimi, a zatem i ciepłymi zimami”.
Ciepłe zimy mamy w Polsce już od ładnych paru lat. Według danych zebranych przez Piotra Djakówa z IMGW, większość zim w latach 2015-2019 była wyraźnie cieplejsza niż średnia wieloletnia z lat 1981-2010.
Przykładowo zima 2015/2016 była aż o 2,71°C cieplejsza, a zima 2018/2019 – o 1,98°C. Pytanie dlaczego to nie zajmuje rodzimych denialistów, tak czułych na chłodne czerwcowe poranki…
Co robić?
Odpowiedź jest teoretycznie prosta i klimatologia ma ją gotową od lat, mówi OKO.press Zeke Hausfather, klimatolog z Uniwersytetu Berkeley w Kalifornii.
„Ograniczenie ocieplenia do 1,5°C wymaga jednej z dwóch rzeczy. Albo doprowadzimy globalne emisje do poziomu zero netto [tyle emitujemy, co pochłaniamy, np. przez lasy] w ciągu najbliższych 20 lat, co jest wysoce nieprawdopodobne. Albo wyzerujemy emisje w ciągu 30-35 lat przy wykorzystaniu na skalę globalną technologii odsysania CO2 z atmosfery” – mówi Hausfather.
Klimatolog z Berkeley przestrzega równocześnie przed nadmiernym katastrofizmem. „Chociaż 1,5°C jest ważnym celem, nie stanowi linii podziału między ociepleniem możliwym do opanowania a ociepleniem katastrofalnym.
Szkody spowodowane zmianami klimatycznymi rosną wraz z ociepleniem planety, więc jeśli pominiemy 1,5°C, jeszcze ważniejsze staje się ograniczenie ocieplenia poniżej 2°C. To ostatnie z kolei jest istotne, by nie dopuścić do ocieplenia o 2,5°C, 3°C i tak dalej” – mówi Hausfather.
Minięcie progu 1,5°C jest już praktycznie pewnie, o ile nie zaimplementujemy na wielką skalę technologii zmniejszania koncentracji gazów cieplarnianych w atmosferze, ostrzega Hausfather.
„W pewnym sensie raport WMO przynosi nam więc dwie wiadomości, dobrą i złą: dobra jest taka, że nasz stan wiedzy naukowej był wystarczający, aby móc przewidzieć to jak będzie przebiegać zmiana klimatu. Zła jest natomiast taka, że nic z tym nie zrobiliśmy, więc możemy obserwować na żywo, jak te prognozy stają się rzeczywistością” – mówi Florek.
Ocieplenie? Tylko się cieszyć, ciepły klimat sprzyja rozwojowi życia, jest warunkiem intensywnego wzrostu roślinności. Podobnie zresztą CO2, bez niego pomarli byśmy z głodu bo rosliny poprostu przestały by rosnąć! Mielismy już na ziemi znacznie wyższe temperatury jak stężenie CO2 niz obecnie i jaki był efekt? Ano taki że intensywność fotosyntezy była tak duża że z zalegającej biomasy wytworzyły się złoża węglowodorów z których korzystamy dzisiaj wszyscy jako głównego źródła energii. Przeciwdziałanie zasadniczo korzystnym zmianom (o ile faktycznie maja miejsce) jest niedorzecznością! Czemu ma to służyć?
Więcej CO2 = większe plony roslin = większa dostępnośc taniej żywności.
Cieplejszy klimat= większe plony roslin, powiększenie strefy korzystnej dla uprawy roslin, brak kosztów dogrzewania mieszkań, tańsze budownictwo itd.
Czemu ma służyć zawracanie kijem wisły wbrew logice? Napewno niektórzy z tego zawracania kijem wisły maja ogromne pieniądze ukradzione zmanipulowanym społeczeństwom.
Myśląc zaściankowo to samo bym napisał jednak globalnie biorąc to zjawisko ocieplenia klimatu oznacza podniesienie się poziomu mórz i oceanów a to z kolei niesie chyba zagładę milionom ludzi.
Mam jakieś mikro pomysły jak temu zjawisku zapobiegać ale kto by tam słuchał – oni wolą budować elektrownie atomowe.
Brednie.
Michał Cz Twój komentarz to brednie. Marek Jarczewski dobrze napisał.
Nic tylko przyklasnąć. Ciekawe, że przy tym korzystnie też zwiększa się ilość owadów i innych patogenów roślin, bo nie zamarzną zimą. Ptaków pożerających szkodniki jest coraz mniej, bo niszczymy ich środowisko. Jak ogólnie mówi się, przyroda bez nas da sobie radę, my bez nie.
No to czego niszczycie środowisko tych ptaków? Zamiast chronić?
"Grzebiące Galliformes
Wyraźny regres populacji wykazuje aż 4 z 6 gatunków lęgowych. Wieloletni spadek
liczebności populacji cietrzewia i głuszca jest kontynuowany mimo czynnej ochrony
(Żurek & Armatys 2011). W przypadku obu gatunków wykazano również zmniejszanie
areału, np. pomiędzy latami 1993–1994 a 2006–2007 nastąpiło w Polsce zmniejszenie
areału występowania cietrzewia o 43% (Kamieniarz 2008a). Istotne trendy spadkowe
wykazują także populacje dwóch gatunków polnych kuraków – przepiórki i kuropatwy
(Panek 2005, Kuczyński & Chylarecki 2012, Chylarecki 2013, Chodkiewicz et al. 2013).
Bażant w ostatniej dekadzie zwiększył swoją liczebność (Kuczyński & Chylarecki 2012,
Chylarecki 2013), co może mieć związek z mniejszym pozyskaniem łowieckim w tym
okresie (Kamieniarz 2008b). Trend liczebności jarząbka w kraju nie jest znany, jednak
lokalnie wykazano wzrost liczebności (Różycki et al. 2007, Bonczar 2008, Pugacewicz"
Ten spadek liczebności ma bezpośredni związek ze wzrostem populacji dzika który wyjada jaja gniazdującym na ziemi ptakom.
Siewkowe Charadriiformes – to samo, znaczny spadek populacji a większość gniazduje na ziemi, np czajki w ostatnich latach nie słyszę a jak nie było dzika czajki było bardzo dużo.
Wszystkie gatunki które gniazdują na gałęziach, w dziuplach mamy w ostatnich latach wzrosty populacji, tym naziemnym dzik nie daje szans. Kto temu winien? Myśliwi którzy hodują tego dzika na potege żeby mieć do czego postrzelać dla rozrywki czy "ekolodzy" którzy pilnują żeby polnemu szkodnikowi broń Boże nie stała się krzywda????