Zaradkiewicz rezygnację złożył zaledwie po dwóch miesiącach od powołania przez ministra Ziobrę. Przekonuje, że to forma protestu przeciwko ministrowi Bodnarowi. Ale jego ruch pozwoli na zmiany w obsadzonej nominatami Ziobry Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury (KSSiP).
Kamil Zaradkiewicz – na zdjęciu u góry – rezygnację wysłał ministrowi sprawiedliwości Adamowi Bodnarowi w piątek 19 stycznia. Poinformował o tym rano na swoim profilu na Facebooku.
Zamieścił tam list do Bodnara. Pisze w nim, że nie widzi możliwości współpracy z nim. Zarzuca mu konfrontacyjną postawę wobec sędziów i Szkoły. Krytykuje to, że minister ignoruje wyroki TK Przyłębskiej, w którym Zaradkiewicz pracował przed kilku laty. Narzeka też, że min. Bodnar tydzień temu odwołał z pracy na delegacji w KSSiP dwóch sędziów. Ostrzega, że uderza to w autonomię kadrową szkoły, a decyzja nie była z nim konsultowana.
Zaradkiewicz twierdzi też, że szkoła ma trudną sytuację finansową, ale jego apele do ministra miały pozostać bez echa. Uważa, że minister ze Szkołą nie współpracuje, Dlatego rezygnuje w ramach protestu.
Ta decyzja to jednak unik przed kłopotami, o czym piszemy w dalszej części tekstu
Bo na dyrektora Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, która kształci przyszłych prokuratorów i sędziów, Kamil Zaradkiewicz został powołany przez ministra Zbigniewa Ziobrę pod koniec listopada 2023 roku. To był tzw. awans last minute, tuż przed zmianą władzy. Ruch Ziobry był odbierany jako betonowanie jego wpływów w tej ważnej szkole. Bo jego dyrektora nie można łatwo odwołać, trzeba spełnić pewne warunki.
Rezygnacja Zaradkiewicza jest korzystna i dla ministra, i dla KSSIP. Umożliwia zmiany kadrowe i reformę szkoły, która w ostatnich latach podlegała wpływom Ziobry. Wicedyrektorem tej szkoły jest m.in. sędzia Robert Pelewicz, który w czasach PRL był krótko tajnym współpracownikiem SB. A za władzy PiS robił karierę. Podpisywał listy poparcia do neo-KRS, która dała mu potem awans na neo-sędziego Sądu Apelacyjnego w Krakowie.
W końcówce rządów PiS kolejnym wicedyrektorem został były prezes Sądu Okręgowego w Kielcach Ryszard Sadlik, nominat Ziobry. On miał być pierwotnie dyrektorem KSSiP.
Teraz szkołą tymczasowo pokieruje Robert Pelewicz. Potem Bodnar może powołać nowego dyrektora i już na jego wniosek odwołać dotychczasowych wicedyrektorów.
W swojej rezygnacji Zaradkiewicz nie napisał, kogo tydzień temu minister Bodnar odwołał z pracy na delegacji w szkole. Chodzi o sędziego Jakuba Iwańca z Warszawy, jedną z głównych postaci w aferze hejterskiej oraz członka nielegalnej KRS, neo-sędziego Dariusza Drajewicza.
Poparli oni zmiany wprowadzane w sądach przez PiS. Obaj należeli do grupy dyskusyjnej na WhatsAppie Kasta/Antykasa, skupiającej sędziów bliskich byłemu wiceministrowi sprawiedliwości Łukaszowi Piebiakowi. I teraz Zaradkiewicz ich żałuje.
Kamil Zaradkiewicz to były pracownik legalnego TK, który po wygraniu przez PiS wyborów w 2015 r. zrobił woltę. Odszedł z TK, bo skonfliktował się z ówczesnym prezesem Andrzejem Rzeplińskim. Zaczął współpracować z ministrem Ziobrą, pracował w jego resorcie. A potem Ziobro poparł go w wyborze do SN przez nielegalną KRS. Wybór Zaradkiewicza chciała zablokować ówczesna członkini neo-KRS Krystyna Pawłowicz, ale Ziobro osobiście wspierał jego kandydaturę.
W SN Zaradkiewicz jest neo-sędzią w Izbie Cywilnej. Tu również dał się poznać jako zwolennik zmian w sądach wprowadzonych przez PiS. Nie kryje swoich sympatii na koncie na platformie X. W 2020 r. krótko był tzw. komisarzem prezydenta Dudy. Jego zadaniem było wybranie następcy I prezes SN Malgorzaty Gersdorf.
To Zaradkiewicz prowadził Zgromadzenie Sędziów SN w celu wyboru kandydatów na stanowisko I Prezesa. Lekceważył wnioski legalnych sędziów SN, parł do przodu. Ale po kilku dniach zrezygnował i zastąpił go neo-sędzią Aleksander Stępkowski, który też lekceważył głos legalnych sędziów. Dlatego są zastrzeżenia do legalności wyboru neo-sędzi Małgorzaty Manowskiej na stanowisko I Prezesa SN.
Nominacja Zaradkiewicza do KSSiP była zaskoczeniem. Ale jego problemy na tym stanowisku były tylko kwestią czasu. Bo jest w konflikcie interesów. Sędzia SN nie może bowiem podlegać służbowo politykowi, a jest nim minister sprawiedliwości. Nie może też co do zasady wykonywać innych funkcji niż sędzia SN — poza pracą naukową na uczelni. Zaradkiewiczowi groziła za to dyscyplinarka.
W takiej samej sytuacji był też neo-sędzia SN Dariusz Pawłyszcze, który zrezygnował z funkcji dyrektora KSSiP pod koniec rządów PiS (prywatnie jest partnerem szefowej neo-KRS Dagmary Pawełczyk-Woickiej). On sam prosił Ziobrę, by odwołał go z tej funkcji. Zastąpił go więc Zaradkiewicz.
Jego rezygnację można więc odbierać jako unik przed czekającymi go kłopotami na tym stanowisku.
Sądownictwo
Adam Bodnar
Kamil Zaradkiewicz
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
KSSiP
Robert Pelewicz
Ryszard Sadlik
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze