0:000:00

0:00

"To zdrada, która rani naród żydowski" - pod takim tytułem dziennik izraelski "Haaretz" zamieścił omówienie wywiadu, którego prof. Yehuda Bauer udzielił izraelskiemu radiu państwowemu Kan Bet. Prof. Bauer to jeden z najwybitniejszych historyków Holokaustu, honorowy przewodniczący International Holocaust Remembrance Alliance.

Skomentował on w ostrych słowach treść polsko-izraelskiej deklaracji, którą w minioną środę, 27 czerwca 2018, podpisali wspólnie premierzy Benjamin Netanjahu i Mateusz Morawiecki. Warto podkreślić, że prof. Yehuda Bauer pochodzi z Czech, jego rodzina wyemigrowała w marcu 1939 roku do Palestyny. Zna biegle czeski, słowacki i polski, oraz główne języki Zachodu.

Deklaracja wzajemnych usług

Deklaracja była elementem tajnego porozumienia obu rządów – PiS w ciągu jednego dnia, w 8 godzin przeprowadził przez Sejm, Senat aż do podpisania przez prezydenta zmianę kontrowersyjnej ustawy o IPN, która wywołała protesty na całym świecie, a szczególnie w USA, Izraelu i diasporze żydowskiej. PiS usunął z niej dwa artykuły przewidujące sankcje karne do 3 lat więzienia za obarczanie Polaków, narodu polskiego bądź państwa polskiego współodpowiedzialnością za wymordowanie polskich Żydów przez Niemców – czyli za współudział w Zagładzie.

A Netanjahu – w zamian - podpisał deklarację minimalizującą rolę Polaków w Zagładzie. OKO.press pisało o tym tu. W deklaracji znalazło się tylko jedno zdanie dotyczące udziału Polaków w Zagładzie i w mordowaniu Żydów.

“Uznajemy i potępiamy każdy indywidualny przypadek okrucieństwa wobec Żydów, jakiego dopuścili się Polacy podczas II wojny światowej.”

[wersja angielska: “We acknowledge and condemn every single case of cruelty against Jews perpetrated by Poles during World War II.”]

Pełne wersje językowe obu deklaracji można znaleźć w tekście OKO.press "Nie wie, co podpisał? Wyliczamy manipulacje i nieprawdy Morawieckiego o deklaracji z Izraelem".

Bauer: mały sukces, duży błąd

92-letni historyk izraelski uważa, że wycofanie się z sankcji karnych przez Polskę i podpisanie wspólnej deklaracji „było niewielkim sukcesem i bardzo dużym błędem, graniczącym ze zdradą”. Oraz, że

Izrael zgodził się na polską narrację i ją „legitymizował”, choć to „całkowicie zakłamana historia”.

Prof. Bauer kilkakrotnie powtórzył, że wspólna deklaracja to „zdrada, zdrada, zdrada”. Wzburzyło go m.in. zdanie, że „w tamtym czasie niektórzy ludzie – niezależnie od pochodzenia, wyznania czy światopoglądu – ujawnili swe najciemniejsze oblicze”. Oraz o licznych Polakach, którzy z narażeniem życia ratowali Żydów.

"To skończone kłamstwo, co to znaczy, niezależnie od pochodzenia? Czyżby spadli z księżyca? To byli Polacy, I to nie jeden, czy dwóch” - mówił profesor. Odnosząc się do liczby Polaków, którzy ratowali Żydów, oraz faktu, że Instytut Yad Vashem uhonorował 6700 polskich Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, prof. Bauer podkreślał, że nie można mówić, że byli liczni. „Jeśli nawet przyjmiemy liczbę 200 tys. osób zaangażowanych spośród 21 milionów Polaków, to jest zaledwie 1 procent. A co z pozostałymi 99 procentami ludności polskiej?”.

Jego zdaniem, deklaracja deprecjonuje rzeczywistych Sprawiedliwych i umniejsza ich heroizm.

"Polacy okręcili nas sobie wokół palca"

Polacy “oszukali nas, okręcili wokół palca, i zgodziliśmy się na to, bo dla państwa Izrael interesy gospodarcze, polityczne czy bezpieczeństwo są ważniejsze, niż taka mała sprawa jak Holocaust” – mówił gorzko prof. Bauer, cytowany przez „Haaretz”.

Uważa on także, że Izrael zdradził polskich historyków, badaczy Zagłady, prześladowanych przez rząd polski, za to, że „mówią prawdę”. Wspomniał prof. Jana T. Grossa i prof. Jana Grabowskiego. Bo w ustawie o IPN pozostały zapisy umożliwiające stosowanie kodeksu cywilnego do ich ścigania. „Będą nakładać kary finansowe, będą blokować fundusze na badania. I my to wszystko legitymizujemy, a oni będą mówić: Cóż, przecież Izraelczycy się na to zgodzili, po co podnosicie szum?”.

OKO.press poprosiło o komentarz Konstantego Geberta, publicystę i znawcę polityki i historii Izraela. Z częścią zarzutów się zgadza, z niektórymi - nie, i dorzuca własną cegiełkę do krytyki deklaracji.

Gebert: prof. Bauer ma rację, udział Polaków w Zagładzie miał charakter systematyczny

Zasadniczo zgadzam się z prof. Yehudą Bauerem. Sformułowanie zdania o "indywidualnych przypadkach" okrucieństw popełnianych przez Polaków na Żydach sugeruje, że takie akty przemocy miały charakter jednostkowy - mówi nam Gebert.

Od mniej więcej 20 lat wiemy, z narastającą dozą pewności, że tak nie jest. Że przemoc wobec Żydów miała charakter systematyczny, że dokonywała się na całym terytorium okupowanej Polski i przez cały czas trwania okupacji. To zdanie w deklaracji minimalizuje zakres tej przemocy i tym samym legitymizuje obecne stanowisko władz polskich, że były to incydentalne wypadki, chociaż język użyty jest tutaj trochę mocniejszy.

Ale Bauer absolutnie zasadnie mówi, że jest to zdrada przez Jerozolimę pamięci i doświadczenia Żydów, którzy przetrwali.

Jerozolima zgodziła się na użycie określenia "antypolonizm"

Druga uwaga, moja, bo prof. Bauer jej nie czyni, dotyczy użycia terminu „antypolonizm”. Władze polskie twierdzą, że deklaracja jakby zrównuje antypolonizm i antysemityzm.

Tymczasem w tekście potępienie antypolonizmu przez oba rządy dokonuje się w oddzielnym zdaniu , w którym słusznie potępia się w ogóle narodowe stereotypy.

Tyle tylko, że sam ten neologizm - antypolonizm, został skonstruowany jako lustrzane odbicie antysemityzmu i sugeruje, że mamy do czynienia z czymś do antysemityzmu podobnym. To znaczy, że istnieje jakaś ideologią antypolonizmu, która by przypisywała Polakom wszelkie zło świata, w imię której w historii Polaków prześladowano, wypędzano, mordowano, a skończyło się ludobójstwem.

Otóż jest masa negatywnych stereotypów wśród Żydów na temat Polski. Stereotypów krzywdzących, uogólniających, związanych z często negatywnym, ale przecież nie wyłącznie negatywnym, żydowskim doświadczeniem w Polsce. I te stereotypy, jak każde inne stereotypy, zasługują na potępienie.

Natomiast nie ma to nic wspólnego z ideologią antysemityzmu, która demonizuje Żydów jako przyczynę wszelkiego zła i, która doprowadziła do Zagłady.

Chociaż tekst wspólnego oświadczenia nie pozwala formułować tezy o zrównaniu przez Jerozolimę obu tych pojęć, to sama zgoda Jerozolimy na użycie w komunikacie zwrotu „antypolonizm” jest jednak ustępstwem.

I tutaj trzeba powiedzieć, że obecny rząd izraelski gra kartą zagłady, tak, jak gra nią rząd polski.

Pamiętamy deklarację sprzed dwóch lat Netanjahu, że to rzekomo Mufti Jerozolimy Al-Husajni wymyślił "ostateczne rozwiązanie", czyli Zagładę i podpowiedział Hitlerowi, co dość jasno pokazuje, że Jerozolima jest w stanie wykonać taki niegodny, polityczny manewr. [Więcej na temat kontaktów Muftiego z nazistami w dość obszernym wpisie w Wikipedii tu]

I prawdopodobnie oba te sformułowania - o indywidualnych przypadkach i o antypolonizmie - były częścią ceny, jaką Jerozolima zapłaciła za to, że Warszawa się wycofała z tych dwóch karnych artykułów ustawy o IPN.

Na całe szczęście badania nad Zagładą prowadzą niezależni uczeni i w Polsce, w Izraelu, i na świecie i żadne redagowanie doświadczenia historycznego przez rządy temu zapobiec nie może. Ale trochę wstydu zostało.

OKO.press: Yehuda Bauer mówi też o tym, że w ustawie pozostały zapisy pozwalające na procesy cywilne i wysokie kary pieniężne. I że tym bardziej zgoda rządu Netanjahu na coś takiego jest szkodliwa dla badań nad Zagładą.

No tak, ale tutaj ja bym się od Netanjahu jak raz odczepił, dlatego że i tak już jest niedobra sytuacja, kiedy się polskie prawo redaguje we współpracy z obcym rządem. To, że my sobie uchwalamy złe prawo, to nasza suwerenna głupota i nikomu nic do tego.

Netanjahu chce szczytu V4 w Jerozolimie

OKO.press: Dlaczego w ogóle tego rodzaju targi na linii Warszawa - Jerozolima były możliwe?

Ewidentnie rolę tutaj odgrywa ideologiczne podobieństwo obu partii rządzących, jak i doraźny interes polityczny rządu izraelskiego, któremu bardzo zależy na szczycie Grupy Wyszehradzkiej w Jerozolimie. A tego bez zgody Warszawy nie będzie.

To zostało przyjęte jako pomysł na poprzednim szczycie V4 w Budapeszcie, który odwiedził Netanjahu.

Netanjahu na tym szczycie strasznie zależy, bo byłby to koronny dowód na to, że nie ma izolacji dyplomatycznej Izraela.

Bojkot dyplomatyczny Izraela, który jakieś dziesięć lat temu był rzeczywistością, wprawdzie słabnie, była wizyta księcia Williama, są bliskie związki z rozmaitymi państwami Zatoki Perskiej. Ale szczyt czterech państw członkowskich Unii Europejskiej w Jerozolimie, to rzeczywiście byłby sukces.

Polska – jako głos broniący Izraela w UE - też jest oczywiście jakoś istotna dla Jerozolimy. Ale ponieważ PiS sam jest izolowany w Unii, to fakt, że Warszawa będzie popierała wbrew Brukseli interesy Izraela, ani naszej sytuacji nie poprawi, ani izraelskiej.

Nie tyle chodzi o to, co Polska może dla Izraela załatwić, ile co Polska może Izraelowi popsuć. Np. szczyt V4 chociażby.

OKO.press: Prof. Bauer uważa, że podpisując deklarację Jerozolima przyłącza się do nagonki przeciwko Grossowi, Grabowskiemu i innym badaczom.

To jest mocno na wyrost. Uczciwe stanowisko obu rządów polegałoby oczywiście na stwierdzeniu, że nie jest sprawą rządów oceniać, jak przebiegła historia, i że popierają wszystkich naukowców, którzy tę historią badają. Można powiedzieć, że brak takiego poparcia w deklaracji de facto stanowi dołączenie do ataków. Ale to już jest naprawdę mocno na siłę wyciągany wniosek.

OKO.press: Czy w samym Izraelu widoczny jest wpływ polityki na badanie Zagłady?

Jest wpływ polityki w tym sensie, że badania dokonują się w świetle tezy, że Zagłada była logiczną i nieuchronną konsekwencją diaspory, a jedyną alternatywą jest Izrael, państwo żydowskie.

Jeżeli ktoś uważa inaczej, to nikt mu nic robić nie będzie. Ale i tak konsensus naukowy wokół tej tezy od ładnych paru lat się chwieje, zarówno przez krytykę powstawania Izraela przeprowadzoną przez historiografię izraelską, jak i przez krytykę samego teleologicznego myślenia o dziejach, że coś jest czegoś nieuchronną konsekwencją.

No więc taki konsensus nadal istnieje i tyle tylko, że to, co w nim jest ważne i centralne, jest niemal wtórne dla tej debaty, o której my teraz mówimy. Bo niezależnie od tego, czy Polacy w zagładzie uczestniczyli, czy nie, to ona i tak by się odbyła i by się skończyła podobnie. Z punktu widzenia tej wizji dziejów, to jest debata incydentalna.

OKO.press: Czy stań badań nad Zagładą w krajach Grupy Wyszehradzkiej można porównać z tym, co mamy w Polsce?

Nie, nie, Polska, mimo wszystko, jest o lata świetlne do przodu w całej Europie Środkowej i w zupełnie niezłej pozycji w całej Europie. Ani Czechy, ani Słowacja nie mają tak zaawansowanych badań, natomiast rewizjonizm historyczny na Węgrzech [które przez całą II wojnę światową rządzone były przez faszystów i były koalicjantem hitlerowskich Niemiec] posunięty jest dużo dalej, z pełną aprobatą państwową, co widać po takich instytucjach, jak Terror Haza, czyli pomnik niewinności węgierskiej. [Terror Háza (Dom Terroru) – muzeum w Budapeszcie, które stanowi jednocześnie pomnik ofiar totalitaryzmu na Węgrzech i bohaterów rewolucji 1956. Inicjatorem był premier Viktor Orbán.].

W Polsce będziemy jeszcze parę lat musieli poczekać, żeby mieć tego rodzaju wstyd.

OKO.press: Szczyt V4 w Jerozolimie byłby także szczytem hipokryzji.

Tak, ale to byłaby to hipokryzja za powszechną zgodą.

;

Udostępnij:

Edward Krzemień

Redaktor w OKO.press. Inżynier elektronik, który lubi redagować. Kiedyś konstruował układy scalone (cztery patenty), w 1989 roku zajął się pisaniem i redagowaniem tekstów w „Gazecie Wyborczej”. W latach 80. pomagał w produkcji i dystrybucji „Tygodnika Mazowsze” i w prowadzeniu podziemnej Wszechnicy „Solidarności”. Biegle zna pięć języków, trzy – biernie. Kolekcjonuje wiedzę na każdy temat. Jego tekst „Zabić żubra” rozpoczął jeden z najgłośniejszych cykli w OKO.press.

Komentarze