Jarosław Kaczyński twierdzi, że deklaracja Polski i Izraela "jest przyznaniem racji naszej opowieści o II wojnie światowej”. Nie jest, bo w opowieści PiS nie ma miejsca na udział Polaków w Holocauście. Ale faktem jest, że premier Netanjahu zgodził się na parę kłamstw i krętactw, by udobruchać PiS. Prawda ustąpiła przed polityką
W rozmowie w „Sygnałach Dnia” z 29 czerwca 2018 Kaczyński powtórzył to, co politycy PiS - z premierem Morawieckim na czele - mówili na temat deklaracji polsko-izraelskiej dotyczącej Holocaustu. Przekonywał, że Polska była przez lata przedmiotem „akcji dyfamacyjnej” - czyli zniesławiającej, choć potężną krytykę wzbudziła na świecie dopiero polityka historyczna PiS i stojąca na jej straży nowelizacja ustawy o IPN.
Mówił, że za cenę kryzysu w relacjach z Izraelem i USA udało się w części zmienić perspektywę „światowych elit” na postrzeganie polskiej roli w wojnie. Nie powiedział jednak, skąd to wie, a wiele obserwacji wskazuje raczej na upowszechnienie postaci polskiego szmalcownika niż polskiego Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.
Kluczowe było pierwsze zdanie Kaczyńskiego:
„Ta deklaracja, chociaż na pewno ma też i swoje mankamenty, jest przyznaniem racji, jak to się dzisiaj mówi, naszej opowieści, naszej opowieści o drugiej wojnie światowej, która ma to do siebie, że jest po prostu prawdziwa”.
Jak zwykle w przypadku Kaczyńskiego, proste sprawdzenie jego wypowiedzi jest trudne - nie wiadomo bowiem, co uznaje on za „naszą opowieść”.
Wydaje się uzasadnione, by za jej wzór przyjąć wystąpienia premiera Morawieckiego - w tym zwłaszcza telewizyjne przemówienie z 27 czerwca, które już omawialiśmy - ta „nasza opowieść” mówi, że „naród polski” ratował Żydów, podczas gdy z Niemcami współpracowali bliżej nieznani „kolaboranci”. Podkreśla, że polskie państwo podziemne pomagało Żydom i alarmowało Zachód o tym, co z Żydami robią Niemcy.
W całym wystąpieniu Morawieckiego nie ma nawet wzmianki o polskich winach czy zbrodniach, są wyłącznie zasługi i heroizm. Pada też kluczowe zdanie: „Polacy nigdy kolaborantami nie byli”.
Kaczyński rozwinął myśli premiera:
„Ta deklaracja może mieć podstawowe znaczenie, bo to jest coś, co by można potraktować jako swego rodzaju dowód: no, mówicie tak, a proszę bardzo, nawet państwo żydowskie, najbardziej chyba zainteresowane w tym, żeby sprawa Holokaustu była traktowana w sposób zgodny z prawdą, deklaruje to, co zostało zdeklarowane, wyraźnie określa, czyja to była wina i wyraźnie określa, że to nie była wina Polski i wina Polaków".
Dodał jednak - inaczej niż Morawiecki - "choć, oczywiście, byli Polacy, którzy dopuszczali się zbrodni, ale tacy ludzie byli we wszystkich narodach”.
W tym sensie wspólna deklaracja premierów nie potwierdza PiS-owskiej opowieści, przynajmniej w wersji Morawieckiego, która zaprzecza udziałowi Polaków w Holocauście, a jeżeli go dostrzega, to określa ich jako nie-Polaków.
Deklaracja zestawia obok siebie dwa zjawiska o bardzo różnej skali. Premierzy Polski i Izraela napisali:
"Uznajemy i potępiamy każdy indywidualny przypadek okrucieństwa wobec Żydów, jakiego dopuścili się Polacy podczas II wojny światowej. Z dumą wspominamy heroiczne czyny licznych Polaków, w szczególności Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, którzy z narażeniem życia ratowali Żydów".
Warto zauważyć, że na polski angielską wersję przetłumaczono z - nazwijmy to - z życzliwością wobec "naszej opowieści", bo w oryginale mowa o "every single case of cruelty", co po prostu oznacza "każdy" (kolokwialnie - "każdy jeden").
Użycie słowa "indywidualny" mogło być zabiegiem językowym, który miał minimalizować wymowę tego fragmentu.
Ocena wypowiedzi Kaczyńskiego, pomimo manipulacji dotyczącej tego, czym jest "nasza opowieść" musi być jednak zniuansowana.
Ta deklaracja, chociaż na pewno ma też i swoje mankamenty, jest przyznaniem racji, jak to się dzisiaj mówi, naszej opowieści, naszej opowieści o drugiej wojnie światowej
We wspólnym oświadczeniu pada bowiem kilka stwierdzeń raczej fałszywych, za to miłych dla "ucha prezesa", które były wynikiem albo politycznego targu albo rodzajem zaklinania rzeczywistości, na zasadzie, że podpisując się pod oświadczeniem polski rząd będzie np. przestrzegał zasady swobody badań naukowych.
W oświadczeniu mowa zatem, że "głębokie zaufanie i zrozumienie" polsko-izraelskie dotyczy także "zachowania pamięci i nauczania o Holokauście. Współpraca ta prowadzona jest w duchu wzajemnego szacunku dla tożsamości i historycznej wrażliwości, również w odniesieniu do najbardziej tragicznych okresów naszej historii".
To zdanie stoi w jaskrawej sprzeczności z polityką historyczną PiS, która nie uwzględnia wrażliwości ofiar Holocaustu, a nawet obraża ich pamięć, negując znaczący udział polskich współsprawców w Zagładzie.
Podobnie
stwierdzenie, że "Polska zawsze wykazywała pełne zrozumienie dla znaczenia Holokaustu jako najbardziej tragicznej karty w historii narodu żydowskiego", stoi w sprzeczności z polityką historyczną PiS, która neguje tragiczne karty okupacyjnej historii Żydów, znaczone polskimi rękami.
„Oba rządy z całą mocą potępiają wszelkie formy antysemityzmu oraz dają wyraz swemu zaangażowaniu w zwalczanie jakichkolwiek jego przejawów”.
To także nie jest prawda. Nikt nie twierdzi, że Kaczyński czy Morawiecki, który sam powiedział publicznie o swych żydowskich korzeniach, są antysemitami.
Ale nie można powiedzieć o rządzie PiS, że jest szczególnie "zaangażowany w zwalczanie antysemityzmu".
Pojawiają się reakcje rządzących na szczególnie drastyczne przypadki (jak ujawnione przez TVN "urodziny Hitlera"). Ale nie słychać o jakiejś polityce edukacyjnej wobec rosnącej fali antysemickiego hejtu w internecie. Antysemickie żarty, aluzje i generalizacje tolerowane są np. w publicznej (rządowej) TVP. KRRiT nie reaguje na skargi, m.in. np. OKO.press .
I wreszcie, Netanjahu podkreślił, że Izrael potępia określenia "polskie obozy śmierci". Nie musiał tego robić, bo państwo żydowskie nigdy nie twierdziło, że to Polacy organizowali Holocaust. Ale w obecnej sytuacji to stwierdzenie jest przez PiS pokazywane jako sukces wycofanej nowelizacji ustawy o IPN: oto nawet Żydzi przyznają itp.
Trzeba zatem uznać, że Kaczyński choć manipuluje treściami oświadczenia, ma sporo racji podkreślając, że jest ono dla PiS korzystne. Co nie znaczy, że potwierdza "naszą opowieść PiS".
W polsko-izraelskim oświadczeniu pojawia się wzmianka o „licznych Polakach, którzy ratowali” oraz o „okrucieństwach, jakich dopuścili się Polacy" (w tłumaczeniu polskim - "indywidualnych"). To kluczowa kwestia dla obu stron. PiS chce w całości wykluczyć szmalcowników i zostawić samych bohaterów, dla strony żydowskiej zaprzeczenia polskim szmalcownikom i powszechnej niechęci polskiej ludności do eksterminowanych Żydów obraża pamięć ofiar.
Oświadczenie w jakiś sposób zrównuje te postawy.
Zrównywanie obu tych postaw zapewne nie zostanie bardzo życzliwie przyjęte przez historyków, którzy się tym okresem w historii zajmują. W wywiadzie dla OKO.press w listopadzie 2017 roku prof. Barbara Engelking, szefowa Centrum Badań nad Zagładą Żydów w PAN mówiła, że Żydom pomagali nieliczni, a znacznie więcej - współpracowało z Niemcami, a dominującą postawą wobec Zagłady była obojętność. Zacytujmy:
"Trzeba naprawdę nie mieć zielonego pojęcia o realiach okupacji – jak ci wszyscy, którzy się tak śmiało na ten temat wypowiadają – że Polacy masowo pomagali Żydom. To są kompletne bzdury. Strasznie przykro jest tego słuchać. Ludzie zupełnie nie mają świadomości, jak to wyglądało w czasie wojny".
Być może to ten fragment spowodował, że historycy z Yad Vashem - z którymi tekst deklaracji konsultowano - mówili izraelskim mediom, że „nie są z niego zadowoleni”. Reszta zapisów w deklaracji dotyczy jednak spraw, których nikt nigdy nie kwestionował: że Holocaust zorganizowali Niemcy, że niektórzy Polacy pomagali Żydom, a inni pomagali Niemcom, że państwo podziemne wydawało wyroki na donosicieli i szmalcowników (inna sprawa, że wykonano ich - jak pisze prof. Jan Grabowski z Uniwersytetu w Toronto - bardzo niewiele).
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze