0:00
0:00

0:00

Po południu 9 czerwca 2020 policjanci zaczęli przeszukanie mieszkania kolejnego aktywisty (prosi o anonimowość) znanego z protestów przeciw łamaniu praworządności przez obecną władzę.

Akcja ma związek z plakatami krytykującymi ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, które niedawno pojawiły się na ulicach Warszawy. Na plakatach umieszczonych na nośnikach spółki AMS widniała podobizna Szumowskiego oraz czerwony napis "Ewangelia wg Łukasza Sz.". Sylwetkę ministra wkomponowano w postać Kawalera Zakonu Maltańskiego. Pod nim wypunktowano zarzuty: "zakłamywanie statystyk dot. COVID-19, rekomendacja ws. wyborów, maseczki do d*py za 5 mln".

OKO.press było na miejscu przeszukania.

Żona: Policjant na koniec przeprosił

Relacja żony: Byłam w mieszkaniu sama z małym dzieckiem, które dopiero co przywieźliśmy ze szpitala, miało poważne problemy ze zdrowiem. Około 16:30 najpierw ktoś zadzwonił do domofonu, a zaraz potem wpisał kod.

Dzwoniłam do męża kilka razy, nie odbierał. W końcu oddzwonił, powiedział, że jest pod drzwiami z policją, ale że wszystko jest w porządku. Poprosiłam, żeby zaczekali, aż skończę karmić dziecko.

Potem do domu wszedł mąż w towarzystwie pięciu policjantów; kolejni dwaj byli na dole. Chciałam iść z dzieckiem do sąsiadów. Policjanci próbowali zabrać mi telefon, ale powiedziałam, że tam mam kontakty do lekarza, apteki i tak, dalej. Dziecko miało poważne problemy zdrowotne, więc telefon jest mi niezbędny. Musiałam zadzwonić przy policjantach do męża, żeby potwierdzić, że to mój aparat. Potem musiałam im jeszcze pokazać, jakie pampersy i krem dla dziecka zabieram ze sobą.

Po jakimś czasie wróciłam do domu. Widać było, że policjanci przeszukali mieszkanie, ale nie było bałaganu.

Spisali protokół, zabrali trochę rzeczy: pendrive'y, aparat, jakieś inne sprzęty. Wzięli też tysiąc złotych w gotówce na poczet strat, które miał wyrządzić mój mąż.

Byli uprzejmi, na koniec jeden z nich nawet przeprosił za całą sytuację. Zabrali męża i odjechali.

Sąsiad: Policjanci byli jak z reklamy

Sąsiad: Kolega zadzwonił do mnie, powiedział, że zatrzymała go policja i że będą przeszukiwać jego dom. Poprosił, żebym do niego przyszedł. Byliśmy przy przeszukaniu. To wyglądało jak z reklamy.

Policjanci byli nieskazitelni w tym, co robili. Głośno mówili, co robią, dokąd idą, co zabierają.

Kiedy jeden z nich szedł do drugiego pokoju, poprosił, żebym z nim poszedł, pokazał mi, że zabiera pendrive'a.

Zdenerwowali się tylko, kiedy wyjąłem telefon i chciałem ich nagrywać. Kazali natychmiast schować aparat. Kiedy jednak przyjechał dziennikarz OKO.press [byliśmy tam z kamerą, niedługo opublikujemy film z przeszukania - red.], nawet nie zwrócili mu uwagi, jakby byli przygotowani na pojawienie się mediów.

Przeszukanie trwało dosyć długo, ale wszystko przebiegało bardzo spokojnie, bez wyrzucania rzeczy, bez krzyków. Policjanci próbowali żartować, byli uprzejmi. W końcu odjechali z moim sąsiadem. Po jakimś czasie wrócili, bo chyba zapomnieli przeszukać drugi samochód.

Adwokat: Zatrzymanie jest bezzasadne

Udało nam się także skontaktować z adwokatem zatrzymanego, mec. Pawłem Murawskim.

"Mój klient jest zatrzymany i przebywa w policyjnej izbie zatrzymań. Na razie nie przedstawiono mu zarzutów" – mówi nam mec. Murawski.

Zapytaliśmy go o przebieg i ocenę zatrzymania.

"Nie złożyliśmy zastrzeżeń co do formalnego sposobu przeprowadzenia czynności przeszukania, natomiast w toku czynności kwestionowaliśmy zasadność i podstawę faktyczną czynności prowadzonych przez policję.

Uważam, że przeprowadzenie przeszukania i zatrzymanie przy tak sformułowanej podstawie faktycznej jest oczywiście bezzasadne i powinno być oceniane jako

potencjalne nadmierne wykorzystywanie instrumentów prawa karnego wobec osób, które korzystają z prawa do krytyki najwyższych przedstawicieli władzy wykonawczej"

– mówi OKO.press mec. Murawski.

Kajdanki za plakaty

Wczoraj, 8 czerwca, pięciu policjantów zatrzymało w tej samej sprawie inną aktywistkę. Sytuację relacjonował nam jej adwokat mec. Radosław Baszuk:

"Policja ok. godz. 20:30 zatrzymała moją klientkę w obecności jej rodziców i nieletniej córki. Dokonano przeszukania mieszkania. Policja zabrała stary tablet, laptop i nieużywane od dłuższego czasu telefony komórkowe" - mówił nam wczoraj Baszuk.

"To było tzw. przeszukanie na legitymację. Ten sposób działania, a w szczególności adnotacja w protokole zatrzymania - zdanie zachodzi obawa zatarcia śladów - przypomina wydarzenia sprzed ponad roku, a mianowicie przeszukanie i zatrzymanie Elżbiety Podleśnej za tęczową Madonnę [w okolicach kościoła w Płocku, gdzie wystawiono homofobiczny Grób Pański, aktywistka rozkleiła w maju 2019 nalepki z wizerunkiem Matki Boskiej z tęczową aureolą - red.].

To absurdalne skądinąd zatrzymanie mojej klientki z podejrzeniem włamania z kradzieżą na kwotę 450 zł nie służy niczemu. W nocy żadne czynności nie są przeprowadzane. Mamy do czynienia z zatrzymaniem, które nie pełni żadnej funkcji procesowej, a jest tylko szykaną. Ten sam efekt można było osiągnąć przeprowadzając przeszukanie wciągu dnia".

Jak informuje pełnomocnik kobiety, podczas zatrzymania zakuto ją w kajdanki. Ręce pozwolono trzymać z przodu.

Przeczytaj także:

"Ewangelia wg Łukasza Sz."

W ostatnich dniach maja to był jeden z lejtmotywów kampanii Andrzeja Dudy: obóz władzy oskarżył spółkę AMS należącą do Agory, wydawcy "Gazety Wyborczej", że na swoich wiatach przystankowych w Warszawie wywiesiła plakaty obrażające ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Firma zaprzeczyła, że ma cokolwiek wspólnego z plakatami i zgłosiła włamanie.

Służby podejrzewają o akcję wymierzoną w Szumowskiego aktywistki i aktywistów kontestujących rządy Prawa i Sprawiedliwości.

Jak relacjonował serwis telewizji informacyjnej Polsat News, na plakacie umieszczonym na nośnikach spółki AMS widniała podobizna Szumowskiego oraz czerwony napis "Ewangelia wg Łukasza Sz.". Sylwetkę ministra wkomponowano w postać Kawalera Zakonu Maltańskiego. Pod nim wypunktowano zarzuty: "zakłamywanie statystyk dot. COVID-19, rekomendacja ws. wyborów, maseczki do d*py za 5 mln".

To było nawiązanie do opisywanych przez media niejasności wokół powiązań szefa resortu zdrowia z biznesmenem, który uzyskał milionowy kontrakt rządowy na maseczki ochronne oraz grantów, które otrzymywał brat ministra z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju w czasie, gdy Szumowski był wiceministrem nauki i szkolnictwa wyższego, któremu podlega NCBiR.

TVP Info sugerowała, że za "hejterskimi plakatami" stoi spółka AMS, należąca do Agory, wydawcy "Gazety Wyborczej".

"Informujemy, że akcja ta odbyła się bez zgody AMS, a tym samym jest nielegalna. Podobnie jak we wszystkich tego typu przypadkach nielegalne plakaty są niezwłocznie demontowane (13 sztuk w ciągu ostatniej doby) przez służby dyżurne, a sprawa zostanie zgłoszona na policję" - napisała spółka AMS w specjalnym komunikacie.

;
Na zdjęciu Robert Kowalski
Robert Kowalski

Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.

Na zdjęciu Sebastian Klauziński
Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze