0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Spot PiS zaczyna się jak polityczny thriller klasy B: od satelitarnego zdjęcia Warszawy, na którym zaznaczona jest niemiecka ambasada. W tle „cwał Walkirii” – najbardziej znany utwór Ryszarda Wagnera, ulubionego kompozytora Hitlera. Z biura ambasadora dzwonią do Jarosława Kaczyńskiego.

Dzwonek telefonu – dzwoni stara Nokia. Czarny kot siedzący na parapecie za firanką odwraca się w stronę widza. Kaczyński, w garniturze i pod krawatem, odbiera.

„Guten Tag. Ja dzwonię z ambasady Niemiec i chciałbym połączyć z kanclerzem w sprawie waszego Rentenalter, to jest wieku emerytalnego w Polsce. Otóż uważamy, że powinien być taki, jak za pana premiera Tuska” – mówi głos z karykaturalnym niemieckim akcentem.

„Proszę przeprosić pana kanclerza. Ale to Polacy w referendum zdecydują w tej sprawie. Nie ma już Tuska i te zwyczaje się skończyły”

– mówi Kaczyński i przerywa rozmowę.

View post on Twitter

Kpiny i przeróbki

Spot błyskawicznie sparodiowała Platforma Obywatelska.

View post on Twitter

W klipie Platformy do Kaczyńskiego dzwoni wyborca, skarżąc się na drożyznę i brak in vitro finansowanego przez państwo. „Nie ma już Tuska i te zwyczaje się skończyły” – odpowiada Kaczyński i przerywa rozmowę.

Parodii było więcej. Znany twitterowicz i przedsiębiorca Aleksander Twardowski pytał Kaczyńskiego, skąd ma wziąć pieniądze na kredyt (rata wzrosła z 2200 zł do 4500 zł), skoro żona pracuje w szpitalu (a więc mało zarabia).

View post on Twitter

„Nie ma już Tuska i te zwyczaje się skończyły” – te słowa Kaczyńskiego z klipu stały się szybko wiralowym refrenem. Przeróbek jest znacznie więcej – np. tutaj. Swoją wersję, o pieniądzach z Unii, nagrał też europoseł Radosław Sikorski.

View post on Twitter

O co chodzi z emeryturami

W oryginalnym klipie PiS chodzi oczywiście o jedną z najmniej popularnych decyzji z czasów rządów Platformy Obywatelskiej (2007-2015) – o podniesienie wieku emerytalnego.

Platforma zapowiadała tę decyzję od wyborów w 2007 roku, ostatecznie jednak ustawę w tej sprawie uchwalono w 2012 roku. Politycy uzasadniali ją złą i pogarszającą się sytuacją demograficzną – rosła średnia oczekiwana długość życia i spadała dzietność. Ubywało więc młodych Polek i Polaków, a przybywało emerytów. W dodatku system emerytalny oparty na zasadzie zdefiniowanej składki (a więc, w uproszczeniu, emerytura wynosi tyle, ile sobie odłożymy) premiował osoby pracujące jak najdłużej. Zwłaszcza wcześniejszy wiek emerytalny kobiet powodował, że uzyskiwały znacznie niższe emerytury niż mężczyźni.

„Zdaję sobie dobrze sprawę z tego, że szczególnie dla tych, których praca jest bardzo ciężka, szczególnie dla tych, którzy znają ciężary pracy fizycznej, to nie będzie łatwa decyzja i muszą towarzyszyć także starania, by praca ludzi starszych, a także formy opieki nad ludźmi starszymi, którzy będą pracowali, były zdecydowanie bardziej skuteczne i hojne niż do tej pory. Ale nie utrzymamy tego systemu emerytalnego, nie utrzymamy Polski na powierzchni wody w czasie tego sztormu, jeśli nie zdecydujemy się na ten bardzo twardy krok”

— mówił Tusk w exposé 18 listopada 2011 roku.

Co cztery miesiące wiek emerytalny miał być przesuwany o kolejny miesiąc. Z każdym rokiem Polacy mieli pracować dłużej o trzy miesiące. Poziom 67 lat w przypadku mężczyzn miał być osiągnięty w roku 2020, a dla kobiet w roku 2040.

PiS wygrywa na emeryturach w 2015 roku

Podniesienie wieku emerytalnego okazało się jednak znacznie bardziej niepopularne, niż podejrzewali politycy PO – z Tuskiem włącznie. W 2015 roku PiS uczynił z obietnicy przywrócenia poprzedniego wieku emerytalnego jeden z głównych tematów kampanii wyborczej.

Tusk przyznawał później, że popełnił błąd.

„Popełniłem błąd jako premier, proponując ws. podwyższenia wieku emerytalnego rozwiązanie niezależnie od tego, czy ludzie go chcieli, czy nie (…). Mój błąd polegał na tym, że nie powinienem tego rozwiązania narzucać, tylko o wiele intensywniej i dłużej tłumaczyć, że na tym polega wybór: im dłużej pracujemy, mamy wyższe emerytury, im krócej – mamy niższe emerytury i żeby jednak ci, których to dotyczy, zdecydowali, jaki model wolą. Krótsza praca – mniejsza emerytura; dłuższa praca – wyższa emerytura” – mówił podczas spotkania w Nakle 4 sierpnia 2021 roku.

Czy to Niemcy kazali? Bzdura

Ale co do tego mieli Niemcy? 4 września 2023 roku w programie „Jedziemy” pracownik TVP Michał Rachoń „ujawnił” w TVP „szokujące dokumenty”.

View post on Twitter

8 września oskarżenie, że to kanclerz Niemiec Angela Merkel kazała Tuskowi podnieść wiek emerytalny, powtórzył na konferencji prasowej rzecznik PiS Rafał Bochenek.

W OKO.press pisaliśmy już, że to kampanijna fantazja – pozwalająca połączyć Tuska, nielubianą reformę emerytalną i Niemców.

Cały nasz artykuł na ten temat można znaleźć tutaj.

Fragment dokumentu

Przytoczmy dokument, na który powoływał się w programie Rachoń, to notatka z rozmowy telefonicznej między Tuskiem a Merkel z marca 2011 roku. Jednym z tematów: pakt dla konkurencyjności.

We fragmencie, który pokazał Rachoń, czytamy:

„W ocenie Kanclerz Angeli Merkel Pakt powinien polegać na dobrowolnych zobowiązaniach państw uczestniczących, co przyczyni się do wzmocnienia konkurencyjności Europy w wymiarze globalnym (jako przykład wymieniła powiązanie wieku emerytalnego państwa z jego sytuacją demograficzną, zobowiązania dotyczące wynagrodzeń w sektorze publicznym)”.

Na ekranach telewizorów pojawił się tylko taki fragment, ale jest on niepoprawny, bo dalej mamy jeszcze dwa punkty: „wzrost gospodarczy, kwestia umów zbiorowych”.

W notatce znajdziemy też informację, że Tusk uważa pomysł za dobry i że warto wypracować wspólne w Europie koncepcje polityki emerytalnej.

W notatce nie ma oczywiście żadnego „dowodu”, że to Merkel kazała Tuskowi podnieść wiek emerytalny w Polsce.

Co to za pakt?

O czym tak naprawdę według notatki rozmawiali Tusk i Merkel? W notatce jednym z trzech wymienionych tematów jest „pakt dla konkurencyjności”. To w jego kontekście Merkel miała rzekomo nakazać Tuskowi, by zmusił Polaków do pracy do śmierci.

Pakt to niemiecko-francuski pomysł na zacieśnienie wspólnej, europejskiej koordynacji gospodarczej w obliczu walki Europy z kryzysem ekonomicznym. Zaproponowano go wiosną 2011 roku i szybko przyjęto. Uczestnictwo nie było obowiązkowe, ale większość krajów UE do niego przystąpiła. Nie zdecydowały się na to Wielka Brytania, Czechy, Węgry i Szwecja.

Pakt na rzecz konkurencyjności to była nazwa robocza. Przed przyjęciem przemianowano go na Pakt Euro Plus.

Rzeczywiście była w nim mowa o wspominanym przez kanclerz Merkel w rozmowie z Tuskiem „dopasowaniu systemu emerytalnego do sytuacji demograficznej kraju”.

Nie ma za to ani słowa o przymusie, nie ma żadnych konkretnych ram tych reform, nie ma mowy o narzucaniu konkretnych granic nowego wieku emerytalnego.

Pakt był bardzo miękki, cele były rozmyte, przymusu – żadnego. I najpewniej dlatego bardzo szybko o nim zapomniano. Nie istniała żadna procedura, która by reformy wymuszała.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze