0:000:00

0:00

W zamyśle pomysłodawcy, fotografa Tomasza Sikory, akcja „Nie świruj, idź na wybory” ma przełamać obojętność niegłosujących, skłonić do „wyrażenia swojego zdania o tym, co dzieje się w Polsce przy pomocy kartki wyborczej”. Do wyjścia z domu 13 października miały zachęcić „filmiki lekkie i zabawne, ale jednocześnie wyraziste, zwracające uwagę”.

Idea słuszna - Polacy nie należą do czołówki europejskiej we frekwencji przy urnach wyborczych. Decyzję o tym, którzy politycy zasiadają w Sejmie, podejmuje zazwyczaj ok. połowy uprawnionych do głosowania.

Coś jednak poszło nie tak. Po ponad dwóch tygodniach jej trwania więcej niż o samej potrzebie aktywności wyborczej, rozmowa dotyczy stereotypizacji, a w zasadzie – jest kłótnią o to, czy ona wystąpiła czy nie oraz kto i z jakiego powodu tę akcję krytykuje, a kto cynicznie ją wykorzystuje. Warto zastanowić się dlaczego.

Przeczytaj także:

Ryzykowna gra normą

W kampaniach społecznych mających skutkować mobilizacją do konkretnych zachowań wykorzystuje się dwie strategie:

  • pozytywną – ukazującą korzyści płynące z danego zachowania;
  • negatywną – akcentującą negatywne skutki braku odpowiedniego działania lub działań przeciwnych.

Kampanie pozytywne opierają się na wzbudzaniu nadziei, negatywne – obaw. Kampanią pozytywną jest np. „Cała Polska czyta dzieciom”, pokazująca dlaczego warto spędzać w ten sposób czas z dziećmi i jak pozytywnie to wpływa na ich rozwój. Negatywna to np. „Płytka wyobraźnia to kalectwo”, prezentująca tragiczne skutki nieodpowiedzialnych skoków do wody. Skuteczne mogą być oba typy kampanii. Na właściwy odbiór kampanii wpływa jednak to, na ile czytelny jest przekaz i jak zagospodarowane zostaną emocje nią wywołane.

Kampania „Nie świruj, idź na wybory” jest kampanią negatywną. Jej przekaz jest formą szantażu: głosuj, bo inna decyzja to błazenada, „świrowanie”.

I tutaj pojawia się pierwszy problem. Sens przeciwstawiania dwóch postaw czy działań niesie w sobie ocenę: jedno jest dobre, drugie szkodliwe. Nie byłoby prawdopodobnie żadnej dyskusji, gdyby mówiono przykładowo, że głosując, bierze się sprawy we własne ręce (przekaz pozytywny) lub nie głosując, pozostaje się biernym (negatywny). Zdecydowana większość z nas zgodzi się z twierdzeniem, że w kontekście wyborów aktywność jest lepsza od bierności, bo ta pierwsza jest podstawą społeczeństwa obywatelskiego, które mamy nadzieję budować.

Akcja „Nie świruj” sięga jednak po repertuar z kategorii normy i nienormalności, bardzo ryzykowny i potencjalnie krzywdzący. Te filmy to parodia tego, jakie dla twórców są osoby, które nie głosują: niezrozumiałe, śmieszne, dziwne, wystraszone, w nerwowych tikach lub atakach psychozy czy robiące coś nietypowego dla własnej płci. O takim pomyśle na kampanię pisze Olgierd Łukaszewicz, jeden z aktorów, który wziął w niej dział – to miała być parodia.

Zrzut ekranu twitta Zbigniewa Hołdysa publikującego oświadczenie Olgierda Łukaszewicza

Jeżeli coś jest parodią, znaczy, że jest aktem ośmieszającego naśladownictwa. Nie do śmiechu jest jednak osobom, które z ośmieszaniem swoich poważnych problemów mierzą się w codziennym życiu.

„Widzę dobrą chęć, już na wstępie chyba niedostatecznie przefiltrowaną przez wrażliwość. Potem ta dobra chęć się wykoślawia, idzie na żywioł, im mocniej, tym lepiej. Bezkrytycznie. I ten brak krytycyzmu pomnożony przez entuzjazm sprawia, że na wierzch wyłażą brzydkie przywary" - mówi OKO.press Elżbieta Podleśna, psychoterapeutka, aktywistka równościowa i prodemokratyczna.

"Nie postąpisz w jakiejś ważnej sprawie tak jak ja uważam za słuszne? To ja ci pokażę, jaki jesteś. Głupi, niedostosowany, niewłaściwy. Nie nasz. Odmieniec. I już lecą skojarzenia, uruchamiają się skrypty niestety obecne w głowach, a nieuświadomione”.

Z takim kategoryzowaniem spotykają się osoby z zaburzeniami psychicznymi, osoby w kryzysach, osoby z niepełnosprawnościami, osoby LGBT+. Gdy akcja „Nie świruj” stała się popularna, w mediach społecznościowych pojawiły się komentarze osób zranionych tymi filmami. Pisały o tym, że boli je parodiowanie objawów zaburzeń, z którymi walczą, że czują się napiętnowane i po raz kolejny wytknięte palcem. Podleśna zwraca uwagę na film, w którym „na tapecie znalazła się tożsamość płciowa, również w kontekście »świrowania«”.

Jeden ze spotów kampanii „Nie świruj, idź na wybory”, przedstawia kobietę używającą pisuaru

Osoby z doświadczeniem kryzysów psychicznych protestują

„Stosowanie porównań odnoszących się do niepełnosprawności, w tym niepełnosprawności psychicznej (zaburzeń psychicznych), jako pejoratywnych epitetów, naśladowanie gestów i ruchów mimowolnych w sposób karykaturalny (kojarzonych często z sytuacją osób z doświadczeniem kryzysu psychicznego, autyzmem, niepełnosprawnością intelektualną, mózgowym porażeniem dziecięcym), nawet być może pomimo braku intencji autorów, prowadzi do stygmatyzacji, odbiera godność i wzmacniania wykluczenie społeczne tych osób” – czytamy w oświadczeniu Polskiego Forum Osób z Niepełnosprawnościami.

Przypomina ono także, że „takie działania są niezgodne Konwencją ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami”. Oświadczenie wydało też Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, Rzecznik Praw Pacjenta i Rzecznik Praw Obywatelskich. W dramatycznym oświadczeniu Kongresu Zdrowia Psychicznego czytamy, że używane w akcji hasło i odegrane scenki

„Kwestionują ich człowieczeństwo. Sprawiają ból. Utrwalają krzywdzące stereotypy”.

Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar przypomina: „osoby chorujące psychicznie spotykają się ze zdecydowanie największym dystansem społecznym wśród przedstawicieli innych grup narażonych na dyskryminację.

Wciąż około 40 proc. obywateli i obywatelek nie chciałoby, aby osoba chorująca psychicznie była ich sąsiadem/sąsiadką czy pracowała z nimi w jednym zespole, a około 30 proc. Polek i Polaków odmówiłaby osobom należącym do tej grupy praw obywatelskich”.

Apele pozostają bez echa, akcja trwa nadal. Dlaczego?

W ocenie akcji „Nie świruj”, jej skutków i debacie, którą przyniosła, należy podkreślić rolę kontekstu. Przedwyborcza polaryzacja w Polsce przyjęła rozmiary wojny. Adam Bodnar w swoim oświadczeniu zwraca uwagę, że

„język używany w stosunku do przedstawicieli grup narażonych na dyskryminację niezmiennie obrazuje poziom debaty publicznej w demokratycznym państwie, a nadużycia dotyczące osób z zaburzeniami psychicznymi stanowią szczególny rodzaj radykalizacji języka publicznego”.

Z takiej radykalizacji trudno się wycofać, gdy konflikt trwa. Refleksja wymaga bowiem uspokojenia emocji, żeby pojawiło się miejsce na empatię, analizę własnych zachowań i porównanie własnych działań z wyznawanymi wartościami. Zajmuje to czas i bywa nieprzyjemne, gdy odkrywa się własne błędy.

Do takiej refleksji muszą się więc pojawić odpowiednie warunki. Problem w tym, że wrażliwa debata nie jest w Polsce towarem cenionym, zwłaszcza przed wyborami.

Święte oburzenie niewiniątek

Do grona krytykujących spoty „Nie świruj” dołączyli bowiem, oprócz instytucji mających za zadanie ochronę praw osób dyskryminowanych, politycy i media prorządowe.

Prezydent Andrzej Duda, wyraża oburzenie słowami Krzysztofa Szczerskiego, szefa swojego gabinetu: „Jak większość Polaków prezydent jest tą akcją oburzony. Nie można nikogo w ten sposób poniżać, zwłaszcza osób, które wymagają pomocy i opieki.

Autorzy tej akcji dali świadectwo o sobie samych. Wykorzystywanie niepełnosprawnych do celów politycznych jest skandaliczne”.

Prezydent, który rozważa podpisanie ustawy, która „zakazywałaby propagandy homoseksualizmu i gender” w szkołach, najwyraźniej nie gardzi używaniem innej dyskryminowanej grupy do celów politycznych.

„Patrząc na niektóre »gwiazdy« akcji #NieŚwirujIdźNaWybory, zatrwożyłem się nad tym, co z ludźmi robi popularność, przekonanie o własnym bóstwie, starość… Żal i współczucie dla nich to chyba za mało” — twittuje marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Ten sam, który ustawienie pod Sejmem zapór podczas protestów argumentował słowami: „Proszę pani, barierki, żeby świry tam się nie dostawały i żeby nie szkodziły”. I również ten sam, który jawnie występuje przeciw osobom LGBT+.

Patryk Jaki pisze, że „czegoś tak obrzydliwego dawno nie widział”.

Zrzut ekranu twitta Patryka Jakiego w sprawie kampanii „Nie świruj, idź na wybory”

Ten sam Jaki, który nie brzydził się szczuć na uchodźców podczas poprzedniej kampanii.

Wpolityce, Niezalezna.pl, TVP Info prześcigają się w publikowaniu tekstów potępiających autorów spotów. Piszą o skandalu, jak nigdy pochylają się z empatią nad problemami osób z zaburzeniami psychicznymi.

Takiej wrażliwości zabrakło im, gdy na początku roku rozpętały nagonkę na osoby z zaburzeniami psychicznymi po śmierci prezydenta Adamowicza, byle tylko odwrócić uwagę od debaty nad językiem nienawiści i atakami politycznymi na związanego z Platformą Obywatelską prezydenta Gdańska. Szły wtedy ręka w rękę z politykami rządzącego obozu, w tym wiceszefem MSWiA Jarosławem Zielińskim. Pisaliśmy o tym tu:

W mediach prorządowych nieoczekiwanie można znaleźć twierdzenia o dyskryminowanych grupach, z którymi należałoby się zgodzić. Pojawiają się w nich wywiady ze osobami pracującymi z ludźmi doświadczającymi kryzysów, a nawet przedruki organizacji zazwyczaj traktowanych niechętnie, jak np. Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. To wszystko może sprawiać, że przeciwnym polityce PiS odbiorcom spotów trudniej jest otworzyć się na wątpliwości wokół akcji.

Politycy i osoby publiczne nie bez winy

Można zaryzykować tezę, że używanie zaburzeń psychicznych dla dyskredytacji przeciwników politycznych jest niezwykle demokratyczne – zdarza się po obu stronach barykady.

Biorący udział w jednym z najbardziej kontrowersyjnych spotów Wojciech Pszoniak o Jarosławie Kaczyńskim mówił w 2017 roku w rozmowie z Newsweekiem tak:

„Jest zaburzonym człowiekiem, nie trzeba być psychoanalitykiem ani psychiatrą, żeby to widzieć. Jestem aktorem i widzę to w jego oczach, w sposobie zachowania, w mowie ciała”.

Jarosław Kaczyński w tym samym 2017 roku o protestujących działaczach KOD powiedział:

„Wydaje mi się, że widać tam też troszkę twarzy osób specjalnej troski. Nie będę tego precyzował, bo wszyscy wiedzą, co to znaczy”.

Kandydatka Koalicji Europejskiej w Warszawie Klaudia Jachira opublikowała z kolei w 2017 roku filmik, na którym pytała: „Wiecie, ile jest w Polsce osób z zaburzeniami psychicznymi? 6 mln. Sporo, nie? A wiecie, ile osób głosowało na PiS w ostatnich wyborach? 5 mln 711 tys. 686 osób. Ja nic nie mówię. Liczby mówią same za siebie”.

Na opozycji pojawiają się głosy rozsądku, idące na przekór plemiennej mobilizacji

Pierwszy z takich głosów przyszedł ze strony Lewicy: Julia Zimmermann, członkini zarządu Lewicy Razem, opublikowała oświadczenie, w którym czytamy: „Zamiast mówić ludziom, by nie świrowali i poszli na wybory, parodiując przy tym osoby chore, lepiej zacznijmy poważnie rozmawiać o ochronie zdrowia psychicznego”. W poście znajdujemy konkretne postulaty:

Zrzut ekranu infografiki opublikowanej na profilu Julii Zimmermann z Lewicy Razem

Małgorzata Kidawa-Błońska, warszawska jedynka Koalicji Obywatelskiej dostrzegła negatywny wydźwięk akcji:

„kampania wzbudziła wielkie emocje. Wypowiedział się na jej temat Rzecznik Praw Obywatelskich. Wydaje mi się, że w takiej sytuacji powinno się jednak zwrócić uwagę, że ta kampania powinna działać pozytywnie, nie negatywnie i ją zmienić”.

Autorzy i zagorzali zwolennicy tkwią na swoich stanowiskach

Po medialnej burzy oświadczenia wydali: pomysłodawca akcji Tomasz Sikora, aktor Olgierd Łukaszewicz i Wojciech Pszoniak. Zbigniew Hołdys oskarżył Rzecznika Praw Obywatelskich o szkalowanie.

Zrzuty ekranu twittera Zbigniewa Hołdysa w sprawie kampanii „Nie świruj, idź na wybory”

Inni kontynuują akcję bez komentarza: Krystyna Janda udostępnia kolejne filmy, Wojciech Mann nagrywa swój spot. Biorący w nim udział syn znanego dziennikarza muzycznego ogląda "Wiadomości" TVP, co ojciec komentuje oczywiście słowami „nie świruj, idź na wybory”.

Wojciech Mann z synem, spot „Nie świruj, idź na wybory”

Dlaczego? Elżbieta Podleśna komentuje: „Ktoś zwraca na uwagę i z jednej strony zaczyna się obrona nieszczęsnej Częstochowy, apologeci projektu zarzucają krytykom brak dystansu i poczucia humoru, mówią o przenośniach i innych środkach artystycznych, odwołują się do definicji słownikowych. Negują opinie eksperckie (co jest naprawdę solidną współczesną bolączką), bo skoro nas nie uraża i my nie widzimy w tym niczego zdrożnego, a jesteśmy wszak ludźmi rozsądnymi i wrażliwymi, to nasza opinia jest ekspercka i obiektywna, a wasza – emocjonalna, niszowa, nieistotna.

Innymi słowy, jeśli boli cię i uraża czyjeś postępowanie, no to masz kolego problem i zrób tak, żeby cię nie urażało i nie bolało. Na przykład udawaj, że nie widzisz tego, co widzisz, nie czujesz tego, co czujesz, a już na pewno o tym nie mów.

Nie wiem, gdzie zniknęła naprawdę najprostsza strategia, którą przypomniał jeden z użytkowników Facebooka: jeśli ktoś mówi mi, że to, co robię, sprawia mu przykrość, to po prostu przestaję to robić. Mogę jeszcze przeprosić, ale nie w sposób zwany non apology, czyli nieprzeprosinami. Przeprosiny polegają na tym, że mówię jasno: przepraszam, nie chciałem cię urazić. A nieprzeprosiny? Jeżeli to, co zrobiłem, kogoś uraża, to przepraszam. Różnicy chyba nie trzeba tłumaczyć. Niestety autorzy kampanii póki co wybrali nieprzeprosiny, ale może to dopiero pierwszy krok”.

Warto spróbować postawić kolejny krok

Wojciech Pszoniak zdecydował się nagrać drugi film, nie mówi już w nim o świrowaniu, nakłania do bycia poważnym. Może być to prztyczek w nos krytykujących, a może pierwszy krok do refleksji.

Wojciech Pszoniak, spot „Bądź poważny, idź na wybory”

„Dzielenie nas na osoby z zaburzeniami psychicznymi i osoby bez takich zaburzeń jest głęboko nieprawdziwe.

Wszyscy możemy znaleźć się wśród potrzebujących pomocy — po stracie osoby bliskiej, utracie pracy, zdarzeniu losowym, w wyniku zachorowania, wraz z wiekiem, lub kiedy nieoczekiwanie pomocy będzie wymagało nasze dziecko.

Powielanie okrutnych stereotypów może wtedy utrudniać przezwyciężanie psychicznego kryzysu zdrowotnego” — czytamy w oświadczeniu Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Może więc skoro nie ruszają nas słowa obcych, zmagających się z zaburzeniami ludzi, pomyślmy, że sprawa może dotyczyć nas samych lub naszych bliskich.

Udostępnij:

Hanna Szukalska

Psycholożka, dziennikarka i architektka. Współpracuje z OKO.press i Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. W OKO.press pisze głównie o psychiatrii i psychologii, planowaniu przestrzennym, zajmowała się też tworzeniem infografik i ilustracji. Jako psycholożka pracuje z dziećmi i młodzieżą.

Komentarze