0:000:00

0:00

Prawa autorskie: / Agencja Gazeta/ Agencja Gazeta

Zaledwie 10 proc. Polaków chciałoby, aby Polska opuściła Unię Europejską - pokazał styczniowy sondaż OKO.press. W tym samym badaniu 43 proc. osób opowiedziało się za jeszcze ściślejszą niż obecnie integracją. Tyle samo obywateli chce niezależności państw narodowych w ramach Unii. Pisaliśmy wówczas:

Zupełnie inny wynik uzyskaliśmy w marcu 2017, kiedy – po triumfie Donalda Tuska w wyborach na szefa Rady Europejskiej i kompromitacji polityki PiS – nastroje wychyliły się w stronę euroentuzjazmu i opcja „więcej integracji” miała dwukrotną przewagę nad „więcej niezależności”.

To pokazuje, że europejskie nastroje Polaków nie są stałe - wpływają na nie wydarzenia polityczne i narracja wokół nich. Sukces (Polska zdobywa ważne unijne stanowisko) wywołał większą przychylność dla jeszcze bardziej unijnej Unii.

W tym kontekście zaskakują wypowiedzi polityków partii liberalnych, którzy w debacie o tym "po co nam dzisiaj Unia", wydawali się bezradni wobec Europy.

Fundacja Batorego zainaugurowała działalność think tanku Forum Idei. Pierwsza debata odbyła się we wtorek 24 kwietnia 2018. „Politykom potrzebna jest krytyczna opinia, a ekspertom jest potrzebna polityka i politycy, bo nie ma demokracji i samorządności bez polityki” - mówiła na rozpoczęcie szefowa Forum idei Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, była wiceminister MSZ i była ambasador RP w Moskwie, która wraz z Piotrem Burasem prowadziła spotkanie.

Do pierwszej publicznej dyskusji Forum zaproszono polityków z proeuropejskich formacji, byli to: Borys Budka (Platforma Obywatelska), Kamila Gasiuk-Pihowicz (Nowoczesna) i Barbara Nowacka (Inicjatywa Polska).

Wszyscy politycy zgodzili się, że Unia Europejska to przede wszystkim zestaw wartości i gwarancja bezpieczeństwa Polski. Jednak przedstawiciele PO i Nowoczesnej przyznali, że nie wiedzą - w jaki sposób rozmawiać o Europie z obywatelami.

Nowoczesna: Proeuropejskość nie ma poparcia

„Nie jest łatwo zbudować skuteczną proeuropejską narrację” - mówiła Kamila Gasiuk-Pihowicz, szefowa klubu parlamentarnego Nowoczesnej. Konsekwentna krytyka Unii przez rząd PiS osłabia - jej zdaniem - proeuropejskie nastawienie polskich obywateli. W dodatku Polacy nie lubią, kiedy ktoś z zewnątrz ingeruje w wewnętrzny system polityczny. „Zdecydowana proeuropejska narracja Nowoczesnej w sprawie uruchomienia artykułu 7 nie znalazła poparcia wyborców”.

Polityczka uważa, że Polacy wcale nie są tacy proeuropejscy. W wielu kwestiach nie podzielają europejskich wartości i nie popierają polityki UE: są sceptyczni wobec wejścia do strefy euro, nie zgadzają się z unijną polityką w kwestii uchodźców, różnią się też ze społeczeństwami UE w kwestiach światopoglądowych.

„Punktów rzeczywistego niepopierania wartości, które utożsamia Unia, jest wiele”.

Dlaczego tak się dzieje? Zdaniem Gasiuk-Pihowicz przez brak edukacji europejskiej: „Tworzenie klubów europejskich w szkołach grozi nauczycielom odpowiedzialnością dyscyplinarną”.

Polityk PO: „Spasowałem”

„Bardzo trudno jest tłumaczyć rzeczy oczywiste” - mówił z kolei Borys Budka, były minister sprawiedliwości. Wiceprzewodniczący PO wspominał, jak przekonywał do UE młodego obywatela, który nie pamięta Polski sprzed Unii. Tłumaczył mu, że Unia dała pieniądze na drogi, odpowiedź wyborcy: „Po co wybudowaliście te drogi? Żeby Niemcy mogli wszystko zabrać, jak będzie kryzys”. Polityk spróbował zatem wytłumaczyć zalety wspólnego rynku. Wyborca: „Chodzi o to, żeby ułatwić wykupowanie ziemi”.

„Spasowałem” - przyznał Budka - „Dla nas to oczywiste atuty, ale dla osób, które kwestionują uczestnictwo w projekcie europejskim, to coś negatywnego”.

Polemizowała z nim Barbara Nowacka, liderka lewicowej Inicjatywy Polskiej: „Zawsze były grupy antyunijne. Politykom wydawało się, że pieniądze zamkną im usta. To się nie udało, bo odpuściliśmy edukację europejską”.

Jej zdaniem, wartości europejskich trzeba bronić stale: „Uważamy, że demokracja liberalna jest na zawsze, prawa kobiet, prawo pracy. Świat, w którym się wydawało, że wszystko jest na zawsze, jest targany kryzysami”.

Tym bardziej, że UE potrzebuje zmian: "Dzisiejszej Unii brakuje dbałości o solidarność" - mówiła. Szczegółowe problemy to prawo pracy - różne w różnych krajach - albo kwestia równości kobiet i mężczyzn. Unia nie zajęła się tymi problemami "wystarczająco odważnie".

„Unia nam nie pomogła”

Borys Budka uważa, że Unia zawiodła Polaków: „Wielu się rozczarowało Unią Europejską. Unia ma słabe instrumenty. Wiele osób szukało nadziei w instytucjach europejskich (po tym, co się stało z Trybunałem, ze służbą cywilną). Jak przychodzi co do czego, to w Unii jest dyskusja, rozmowa o artykule 7. Nawet bardzo euroentuzjastyczni Polacy mówią, że Unia nie ma narzędzi, żeby nam pomóc”.

„To mówienie: my wyjdziemy na ulice, ale przyjdzie Unia i wszystko naprawi” - kontrowała Barbara Nowacka. Nie zgodziła się z Budką, że Unia okazała się słaba: „Wiedzieliśmy, jakie instrumenty ma Unia. Strach było powiedzieć, że może Unia naprawi trochę, ale to będzie długotrwały proces”.

Zarzuciła też hipokryzję opozycji parlamentarnej: „Mamy odwagę wyjść na ulice pod flagą europejską, a potem nie mamy odwagi zagłosować w Parlamencie zgodnie z tymi wartościami.

Potrzeba większej odwagi i powiedzenia, że wartości mamy nie tylko na demonstracjach, a jak przychodzi do głosowań, to nie wyjmujemy karty”.

„Można się rozwieść z Orbánem”

Co robić z Victorem Orbánem w Europejskiej Partii Ludowej? - zapytała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Partia Orbána, Fidesz, jest członkiem tej samej formacji w Parlamencie Europejskim co Platforma Obywatelska. Od miesięcy wewnątrz grupy trwają dyskusje, czy należy Orbána usunąć. Na razie bez konkluzji.

Borys Budka żartował, że według procedury karnej, jeśli pytanie dotyczy osoby z rodziny, a Orbán jest częścią rodziny (Platforma należy do EPL), to można się uchylić od odpowiedzi.

„Można się rozwieść” - ripostowała Barbara Nowacka. Budka odpowiedział: „Unia pokazała nieskuteczność, jeśli chodzi o mechanizmy praworządności na Węgrzech.

Cieszę się, że nie jestem osobą, która miałaby decydować, czy Orbán ma być dalej w EPL”.

Jak porwać ludzi Europą?

Tych dwoje polityków starło się też w kwestii europejskich priorytetów: „Bezpieczeństwo według wszystkich badań jest najważniejsze dla Polaków” - mówił przedstawiciel Platformy. Jego zdaniem Unia powinna zapewniać trzy rodzaje bezpieczeństwa: bezpieczeństwo ekonomiczne, militarne i prawne (czyli bezpieczeństwo jednostki w zderzeniu z państwem).

„Te trzy bezpieczeństwa absolutnie nie wystarczą” - oponowała Nowacka. Unię stać na to, żeby zagwarantować obywatelkom i obywatelom godne życie: „Potwornie brakuje bezpieczeństwa socjalnego, większość konfliktów, które targają Europą, wynika z braku bezpieczeństwa rynku pracy. Unia bezpieczeństwa militarnego nie będzie miała sensu, bo ludzie będą żyli w strachu o swoje jutro”.

„Obietnica Unii bezpiecznej i wolnej dla jednostek - nie skazanych na narodowe okopy - ma szansę porwać” - mówiła Nowacka.

Proponowała też, żeby wciągać część elit pisowskich do powiedzenia, że UE jest nam potrzebna. Jej zdaniem, jest to zgodne z narracją partii rządzącej: „UE wyciąga ludzi z biedy, z beznadziei, braku szans”.

Politycy proponowali też, żeby pokazywać obywatelom przykład Ukrainy i jej „samotną ścieżkę” poza Europą - Polska w latach 90. była w podobnym momencie politycznym i gospodarczym, co wschodni sąsiad.

„Nie ma trzeciej ścieżki [poza ukraińską i europejską]” - mówiła Kamila Gasiuk-Pihowicz, - „Nie ma jakiegoś Międzymorza, to można włożyć między bajki”. Polityczka wątpiła jednak, czy tematyka europejska może pomóc opozycji wygrać wybory:

„Jest szansa, ale niewielka. Europejska tożsamość to nie będzie decydujący czynnik w wyborach. Macron zwyciężył, bo nastąpiła dekompozycja prawej i lewej strony, nie [wygrała] jego proeuropejska obietnica”.

W kierunku modelu neoautorytarnego

Punktem wyjścia dyskusji polityków była pierwsza publikacja Forum Idei: "Po co nam dzisiaj Unia?" autorstwa Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz i Piotra Burasa. Buras przedstawił jej główne tezy.

Przez wiele lat kierunek prounijny w polskiej polityce nie był kwestionowany. To się zmieniło, bo mówienie o nadganianiu Zachodu nie przemawia już do wyobraźni. W dodatku pojawiły się realne alternatywy dla integracji (Brexit), a o kryzysie UE mówią już wszyscy - i politycy, i komentatorzy, i obywatele - to "nowa polityczna poprawność".

Piotr Buras ostrzegał, że pokusa poszukiwania innej nowoczesności niż ta, która została wybrana w latach 90., jest dziś w Polsce silna.

„Na gruncie praktycznej polityki sprowadza się to do dryfu w kierunku modelu neoautorytarnego”.

Kluczowe pytanie brzmi dzisiaj, czy UE ma zostać wspólnotą wartości, czy ma dopuszczać pluralizm modeli (np. model neoautorytarny)? Taka Unia jest większym zagrożeniem dla Polski niż Unia wielu prędkości - twierdzi Buras.

Czy to znaczy, że proeuropejskie siły polityczne są bez szans? Nie. Odpowiedzią jest życiowe doświadczenie Polaków, a integracja europejska jest jego częścią. Obywatele udowodnili swoją sprawczość. I do tego doświadczenia należy się odwoływać: „To doświadczenie powinno silniej zostać zakorzenione w świadomości historycznej”.

Właśnie sprawczość, czyli zdolność wpływania na to, co się dzieje wokół, jest kluczowa. Piotr Buras przywołał badania fokusowe wśród wyborców PiS i Kukiz’15, czyli sił eurosceptycznych. Mają oni poczucie kompletnego braku wpływu na to, co dzieje się w Unii. Ich zdaniem Polacy są na marginesie, Polska jest w Unii słaba.

"To jest przekonanie fałszywe" - mówił Buras. "Dyskurs, że Polacy są petentami w UE, już nie chwyta. Trzeba mówić, że my jesteśmy współodpowiedzialni za Unię. Obietnica dotycząca przyszłości jest kluczowa".

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze