0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Bartosz PirgaFot. Bartosz Pirga

Rok 2030 został przyjęty w oficjalnych planach Unii Europejskiej jako kluczowy dla ocalenia bioróżnorodności. Unijny plan na rzecz ochrony gatunków zakłada między innymi ochronę większych obszarów lądowych i zrównoważone zarządzanie lasami. Te dwa elementy są krytyczne nie tylko dla samej strategii UE, ale również dla niedźwiedzi, których przetrwanie będzie w najbliższych latach zależeć przede wszystkim od tego, czy będą miały zapewniony spokój w miejscach ich występowania.

Źle się dzieje w Bieszczadach

Jak wynika z raportu Dziedzictwa Przyrodniczego, o ten spokój jest coraz trudniej w Bieszczadach, najważniejszej ostoi niedźwiedzi w Polsce.

Dr Bartosz Pirga, który od lat bada bieszczadzkie niedźwiedzie, wskazuje wprost na gospodarkę leśną i łowiecką, rozwój infrastruktury i turystyki oraz niewłaściwą gospodarkę odpadami.

Kluczowym problemem jest tutaj sposób gospodarowania bieszczadzkimi lasami. To w nich niedźwiedzie powinny znajdować schronienie, miejsca do gawrowania i pokarm pozyskiwany w naturze. Dzieje się zupełnie inaczej.

Wycinki tuż przy parku narodowym

Pirga, który na co dzień pracuje w Bieszczadzkim Parku Narodowym, wskazuje wyraźnie na problem wycinek tuż za parkowymi granicami, nie wyłączając z tego otuliny tego obszaru chronionego. „Park narodowy w otoczeniu zrębów staje się »wyspą«, gdyż prowadzona w otulinie intensywna gospodarka leśna dochodzi do samych jego granic” – czytamy w raporcie „Niedźwiedź 2030”. – „Zasięg intensywnych prac leśnych obejmuje w sposób oczywisty nie tylko tereny graniczące BdPN, ale całą jego otulinę i szerzej obszar Natura 2000 Bieszczady”.

W efekcie wyłącznie obszar parku narodowego można uznać za przyjazny niedźwiedziom matecznik. Problem polega na tym, że niedźwiedzie bytują również poza parkiem, a tam drwa lecą i to w sposób widoczny. W opinii dra Bartosza Pirgi zjawisko bezpośredniego „otaczania” parku zrębami, wraz z gęstą siecią szlaków zrywkowych, przybrało na sile. To z kolei skutkuje tym, że pogarsza się stan siedliska niedźwiedzi.

Bieszczady mogłyby spełniać rolę bezpiecznej ostoi tych drapieżników, ale pod warunkiem zaprzestania wycinki w tutejszych lasach.

Dalsze wchodzenie z ciężkim sprzętem, ściąganie wyciętych kłód w sąsiedztwie gawr, powstawanie szlaków zrywkowych i leśnych dróg do wywozu drewna sprawiają, że miejsca uznawane za dzikie i trudno dostępne, stają się jeszcze bardziej otwarte na penetrację ze strony ludzi. To z jeden ze skutków prowadzonej w Bieszczadach gospodarki leśnej. Okazuje się, że hałas związany z prowadzeniem prac leśnych oraz bezpośrednią obecnością człowieka, może powodować porzucenie gawry przez niedźwiedzia. To z kolei, na przykład w okresie zimy może okazać się zabójcze dla małych niedźwiadków, które rodzą się w okresie gawrowania. Wypłoszona samica może porzucić swoje potomstwo, które zginie bez opieki matki.

Jednak to nie jest jedyny problem związany z gospodarką leśną. Pirga zwraca uwagę na efekt zmniejszenia się ilości dostępnego pokarmu dla niedźwiedzic prowadzących młode, które mają ograniczoną mobilność w pierwszym okresie życia.

Starodrzewy bukowe dostarczają ważnego pokarmu w jadłospisie niedźwiedzi, którym są bukowe orzeszki. Jednocześnie wycinka takich starodrzewów zmniejsza ilość martwego drewna i żyjących w nim larw i owadów, chętnie konsumowanych przez nasze największe drapieżniki tuż po wyjściu z gawry.

Nie powstają strefy ochrony wokół gawr, a na grudzień 2023 roku dla wszystkich bieszczadzkich nadleśnictwa funkcjonowały zaledwie trzy strefy, przy czym trzecie z nich powstała niedawno. Jeśli zestawimy te dane z liczebnością niedźwiedzi, szacowaną przez Pirgę na średnio 83 niedźwiedzi dla całego Podkarpacia, i z faktem, że nawet te nieliczne strefy nie są całoroczne, ale działają wyłącznie w okresie gawrowania, dostrzegamy kolejny problem wynikający z braku egzekwowania ścisłej ochrony gatunkowej.

Niedźwiedzie zimą przy gawrze
Fot. Bartosz Pirga

Wycinanie bieszczadzkich lasów, tam, gdzie niedźwiedzie gawrują, zmienia również warunki mikroklimatyczne panujące w zimowych schronieniach tych zwierząt. Niedźwiedzie dobierają je pod kątem ich odpowiedniej izolacji przed chłodem i wilgocią. Hibernujące zwierzęta muszą mieć ciepło i sucho, zwłaszcza samice, które w gawrze rodzą niedźwiedzie. Wycinka wokół drzewa z gawrą sprawia, że dochodzi do zaburzenia tych warunków – nie tylko w zakresie zmian temperatury, ale też przyspieszenia topnienia śniegu, co może doprowadzić do zalania tych zimowych schronień i szybszego ich opuszczenia. Dlatego, jak argumentuje dr Bartosz Pirga sprawy ochrony niedźwiedzi nie załatwi zostawianie pojedynczych drzew przez bieszczadzkie nadleśnictwa. Jeżeli zostaną pozbawione buforu w postaci innych rosnących w tym miejscu jodeł, buków, czy innych gatunków, warunki w tym miejscu drastycznie się zmienią. Dlatego tak ważne byłoby wykrojenie z Puszczy Karpackiej w Bieszczadach większych obszarów, które zostałyby wyłączone z wycinki, gdzie nie powstawałyby i nie były utrzymywane drogi leśne, aby stworzyć mateczniki niedźwiedzie.

Myśliwi i niebezpieczne dokarmianie

W Bieszczadach z gospodarką leśną jest silnie powiązana gospodarka łowiecka. Widok ambon, nęcisk, gdzie całorocznie można spotkać wyrzucany przez ludzi pokarm, nie są rzadkim obrazkiem nawet w sąsiedztwie Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Jam zauważa dr Pirga w opracowaniu „Niedźwiedź 2030” – „Obserwowany w ostatnich dekadach wzrost intensywności dokarmiania kopytnych powoduje zmiany w diecie niedźwiedzi, które nie wiedzą przecież, że wyłożony pokarm nie jest przeznaczony dla nich”.

Dokarmianie prowadzone przez bieszczadzkie nadleśnictwa jest ukierunkowane na zaspokojenie potrzeb zwierząt kopytnych. Jednak niedźwiedź, który jest żywieniowym oportunistą, będzie korzystał z tego rodzaju stołówki, co potwierdzają nawet zdjęcia udostępniane przez same Lasy Państwowe, na których widzimy zwierzęta żerujące w tego typu miejscach.

Z badań, na których wyniki powołuje się Pirga wynika, że praktyka nęcenia i dokarmiania zwierząt kopytnych przez leśników i myśliwych prowadzi do oswajania się niedźwiedzi z obecnością człowieka, a w rezultacie może torować drogę do sytuacji konfliktowych.

Oprócz tego dochodzi problem nęcenie zwierząt na potrzeby tak zwanej „fotografii przyrodniczej”, co ma związek z komercjalizacją fotoczatów i praktyk związanych z wabieniem między innymi niedźwiedzi przed obiektyw aparatu.

Zabudowa rozpełza się po Karpatach

Nie dość, że niedźwiedziom zagraża wycinka lasów, gospodarka łowiecka i nieetyczni fotografowie, to kolejnym problemem są kwestie związane z planowaną infrastrukturą. W Bieszczadach takim problemem są nowe inwestycje, a w szczególności plany rozbudowy drogi wojewódzkiej nr 897 na odcinku Wetlina – Ustrzyki Górne, który przeciąłby Bieszczadzki Park Narodowy. Zdaniem Pirgi na potrzeby inwestycji przygotowano ocenę oddziaływania na środowisko, która znacząco odbiega od wyników monitoringu, który prowadzi od wielu lat.

Modernizacja drogi, która zwiększyłby przepustowość drogi, wymagała wycinki kilku tysięcy drzew i wyłączenie 23 hektarów z parku.

Jednak problem z zagospodarowaniem przestrzennym wykracza znacznie poza jedną inwestycję drogową. Brak miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, plany budowy infrastruktury narciarskiej, zabudowa obszarów, które były od lat wolne od wszelkich obiektów, to szerszy problem związany z całym obszarem Karpat.

Przeczytaj także:

Co słychać u niedźwiedzi z Tatr?

W innej sytuacji znajdują się tatrzańskie niedźwiedzie. Ich populacja jest mniejsza niż ta w Bieszczadach, ale ma transgraniczny charakter. Wiele osobników pojawia się po obu stronach Tatr – polskiej i słowackiej. Dr Tomasz Zwijacz-Kozica, na co dzień pracownik Tatrzańskiego Parku Narodowego, który jest jednym ze współautorów raportu „Niedźwiedź 2030”, podkreśla inny czynnik ważny z punktu widzenia ochrony tych dużych drapieżników. W Tatrach niedźwiedzie trwają nieprzerwanie od wieków. Jest zatem ciągłość tej populacji, a jednocześnie w Polsce tatrzańskim niedźwiedziom pomaga park narodowy, który skutecznie czuwa na ich ochroną.

Chociaż Tatrzański Park Narodowy bije rekordy popularności, a w 2021 roku liczba odwiedzających jego górskie szlaki przekroczyła 4 miliony, to zdaniem Zwijacza-Kozicy potrafi skutecznie zabezpieczyć siedlisko i bazę pokarmową niedźwiedzi przed presją ze strony ludzi. Wpływ turystyki na niedźwiedzie Tatrach współautor raportu Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze uznaje za niewielki, chociaż nie wyklucza, że w przyszłości może to się zmienić. W ostatnich dekadach zdarzały się już przypadki nieodpowiedzialnego zachowania ze strony ludzi, które kończyły się tragicznie dla niedźwiedzi.

Wabienie kanapkami, wyrzucanie resztek jedzenia wzdłuż szlaków, to wszystko są problemy, które mogą doprowadzić do sytuacji konfliktowych.

Dopóki parkowe służby działają i pilnują powierzonych ich opiece zwierząt, wciąż udaje się uniknąć eskalacji konfliktów na linii niedźwiedź-człowiek. Nie bez znaczenia jest również słowacka część Tatr, która sprawia, że niedźwiedzie mogą przemieszczać się na znacznie większym obszarze niż polska część tych gór.

Zdaniem dra Tomasza Zwijacz-Kozicy problemem na dziś jest zyskujące na popularności narciarstwo freeridowe i wspinaczka zimowa. Ten ruch turystyczny zimą, często nad głowami gawrujących w tym okresie niedźwiedzi, może prowadzić do wypłoszenia zwierząt z gawr. Chociaż dzięki monitoringowi park wie, gdzie w danym roku odpoczywają niedźwiedzie, i szlaki w tych miejscach są zamykane, to wciąż dochodzi do nielegalnej penetracji człowieka obszarów wyłączonych z ruchu.

Na terenie parku problemem może być dalszy rozwój infrastruktury narciarskiej, poszerzanie parkingów i dróg, inwestycje liniowe, co może skutkować fragmentacją siedliska niedźwiedzi.

Równie ważne jest to, co dzieje się w sąsiedztwie parku. Masowe i głośne imprezy, zabudowa terenów prywatnych przylegających do parku, to problemy, które będą miały wpływ na sytuację tatrzańskich niedźwiedzi. Tatrzański Park Narodowy praktycznie nie dysponuje otuliną. Nie ma zatem realnego wpływu na planowane inwestycje w bezpośrednim sąsiedztwie.

Czego potrzebują niedźwiedzie w Polsce?

Jeśli zapytamy o potrzeby niedźwiedzi osobę zajmującą się praktyką prawniczą, to usłyszymy, że z pewnością egzekwowania ochrony gatunkowej tych drapieżników. Adwokatka Karolina Kuszlewicz, która w imieniu Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze prowadzi pierwszy w historii Polski proces o zatrzymanie wycinki w jednym z bieszczadzkich wydzieleń, gdzie gawrowały niedźwiedzie, nie ukrywa, że odpowiedzialny za ochronę przyrody resort środowiska od lat nie zrobił nic, żeby tę sytuację zmienić.

Nie powstają strefy ochrony, a jeśli są, to ochrona dotyczy wyłącznie okresu gawrowania, nie ma nowych obszarów chronionych, które zapewniłby w Bieszczadach bezpieczne ostoje wyłączone z wycinki i gospodarki łowieckiej.

Od ponad dekady na zatwierdzenie przez ministerstwo środowiska czeka strategia ochrony niedźwiedzia w Polsce. Poza obszarem Tatrzańskiego Parku Narodowego brakuje też wykwalifikowanych służb, które mogłyby szybko reagować i zapobiegać, a przynajmniej minimalizować ryzyko sytuacji konfliktowych. W województwie podkarpackim ten system praktycznie nie działa, a mogłaby już od dobrych paru lat, ponieważ eksperci badający niedźwiedzie, weterynarz oraz odpowiednio wyposażony i wykwalifikowany personel byłby z pewnością świetnym remedium na problemy wynikające najczęściej z powodu działalności człowieka. To wszystko wymagałoby serii ministerialnych rozporządzeń i aktywizacji regionalnych służb ochrony przyrody.

Jeśli spojrzymy na dwie konkretne populacje niedźwiedzi, bieszczadzką i tatrzańską, to eksperci zajmujący się tymi dużymi drapieżnikami odpowiedzieliby bez cienia wątpliwości, że potrzebują one spokoju.

Dr Tomasz Zwijacz-Kozica z Tatrzańskiego Parku Narodowego podkreśla, że te potrzeby niedźwiedzi można streścić w trzech punktach – bezpieczeństwa, dostępu do pokarmu i innych osobników swojego gatunku do rozrodu. Jak pisze w raporcie: „A czego niedźwiedzie oczekują od nas? Tak naprawdę chyba niczego – walczą o przetrwanie niezależnie od naszych wysiłków zmierzających czy to do ich wytępieniu, czy ich ochrony. Reagują jednak na nasze postępowanie, tak na poziomie poszczególnych osobników, jak i całej populacji. Starają się unikać bezpośrednich zagrożeń, ale korzystają z nadarzających się okazji, które aktywnie wyszukują, głównie dzięki świetnemu węchowi”.

Zwijacz-Kozica zwraca również uwagę na brak odpowiednich służb, zauważając, że parkowe zasoby są szczupłe i warto, żeby grupy interwencyjne mogły działać w ramach policji i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, bo do sytuacji konfliktowych na Podhalu, już poza obszarem parku będzie dochodzić. Wiele elementów wymaga tutaj uwzględnienia, w tym gospodarka odpadami, gospodarka łowiecka, w które ramach są nęcone i dokarmiane gatunki łowne. Ekspert z Tatrzańskiego Parku Narodowego zauważa również, że nie bez znaczenia są działania podejmowane w Słowacji, gdzie prawica, która była przed wyborami w opozycji, podsycała strach przed niedźwiedziami.

Młody niedźwiedź w lesie
Fot. Bartosz Pirga

Najpilniejsze są jednak działania w Bieszczadach, gdzie niedźwiedzie mają coraz trudniej. Dr Bartosz Pirga przypomina, że o ile Bieszczadzki Park Narodowy gwarantuje niepogarszanie stanu siedliska i ochronę miejsc gawrowania, to już w jego otulinie te duże drapieżniki nie mogą liczyć na podobne przywileje. Strefy ochrony, nawet te sezonowe praktycznie poza paroma wyjątkami, nie powstają. Matecznik niedźwiedzi w bieszczadzkich nadleśnictwach jest narażony na wycinkę drzew, co ma wpływ na ich gawrowanie. Dochodzi do tego pokarm podawany zwierzętom kopytnym, który przyciąga również te największe drapieżniki i zaburza naturalny rytm życia niedźwiedzi.

Pirga stwierdza wprost: „Narastająca antropopresja na obszarach otaczających Bieszczadzki Park Narodowy, związana w dużej mierze z intensyfikacją gospodarki leśnej i budową infrastruktury drogowej służącej do wywozu surowca drzewnego (utwardzane drogi leśne i nieutwardzane szlaki zrywkowe) z pewnością wpływa na zachowanie, aktywność i wykorzystanie przestrzeni przez niedźwiedzie. Jest prawdopodobne, że wypłaszane podczas intensywnych prac leśnych osobniki w większym stopniu szukać będą dogodniejszych kryjówek do gawrowania w dostępnych ostojach zlokalizowanych na obszarach nieużytkowanych gospodarczo – jednak pula takich miejsc na obszarze BdPN jest ograniczona, a niedźwiedzie potrzebują przestrzeni. Efektem odwrotnym może być poszukiwanie miejsc dogodnych do gawrowania w obrębie gęstych, nasadzanych w miejscach zrębów, młodników – często w bliższym, nieraz bezpośrednim otoczeniu siedzib ludzkich”.

Pirga przypomina, że Bieszczady to najistotniejsza ostoja oraz obszar rozrodu niedźwiedzi żyjących w Polsce, chociaż w skali całego obszaru Karpat stanowi zaledwie 1 proc. karpackiej populacji tego gatunku.

Populacja ta żyje na niewielkiej przestrzeni intensywnie przekształcanej przez ludzi. Natomiast państwo wciąż nie wywiązuje się z obowiązku ochrony niedźwiedzi i ich siedlisk, co wynika nie tylko z prawa krajowego, ale również unijnej dyrektywy siedliskowej.

Bieszczadzkie niedźwiedzie możemy stracić

Możemy jednak bardzo łatwo te niedźwiedzie stracić. Jeśli nie damy im spokoju, nie zaczniemy chronić bieszczadzkich lasów przed wycinką i gospodarką łowiecką oraz presją ze strony kolejnych inwestycji pogarszających stan siedliska tych zwierząt, to staniemy przed rozwiązaniem problemu, którego można wciąż uniknąć, podejmując zdecydowane działania wynikające z wieloletnich zaniedbań ze strony odpowiedzialnych za to instytucji. Z pewnością pomogłoby poszerzenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego postulowane już od dawna przez byłego dyrektora tego parku dra Tomasz Winnickiego.

Póki co, to strona społeczna pozostaje jedynym inicjatorem działań, które mogłyby trudną sytuację niedźwiedzi zmienić. Czy jednak tak ma wyglądać system ochrony przyrody, że to organizacje ekologiczne muszą stawać w obronie zwierząt, którym przynajmniej na papierze przysługuje status ścisłej ochrony? Że nawet jeśli trzeci sektor przygotuje za własne środki dokumentacje przyrodnicze niezbędne do tworzenia i poszerzenia obszarów chronionych – to instytucje ochrony środowiska, cierpiące na braki kadrowe i być może finansowe, nie robią nic, aby z efektów tej pracy na rzecz polskiej przyrody skorzystać?

;

Udostępnij:

Paweł Średziński

Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych” i „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej”.

Komentarze