U ministra środowiska wykryto koronawirusa. Rząd zamiast prezentacji pakietu dla przedsiębiorców został wysłany na badania. Mimo apeli, żeby zostać w domu i ograniczyć spotkania, ministrowie spotykali się osobiście 12, 13 i 14 marca w szerokim gronie. A prezydent w najlepsze jeździ sobie po kraju
Rząd miał ogłosić we wtorek 17 marca 2020 swój pakiet ratunkowy dla przedsiębiorców i pracowników. 16 marca opisaliśmy, jakie rozwiązania powinien wprowadzić obóz władzy, aby pomóc przedsiębiorcom, których biznesy przestaną działać przez epidemię. Pomoc potrzebna jest także pracownikom, którzy z dnia na dzień stracą źródło dochodów.
Rząd miał się spotkać podczas rady gabinetowej o 10:00 i później osobno, podczas spotkania Rady Ministrów. Nie spotkał się. U ministra środowiska Michała Wosia wykryto koronawirusa. W konsekwencji, 15 ministrów zostało poddanych kwarantannie (we wtorek po południu po przeprowadzonych testach okazało się, że są zdrowi).
W ten sposób opóźniane są kolejne kluczowe decyzje.
Tych wszystkich problemów dałoby się uniknąć. W 13 dni od wykrycia pierwszego przypadku koronawirusa w Polsce można było z powodzeniem przewidzieć, że spotykanie się wszystkich członków rządu razem niekoniecznie jest najlepszym pomysłem i przejść na system pracy zdalnej oraz wideokonferencje.
Tymczasem członkowie rządu nie tylko nie odwołują swoich bezpośrednich spotkań na żywo, ale chwalą się nimi w mediach społecznościowych. Wydaje się, że nie jest to dobry przykład dla obywateli, którzy zostają w domu, by zmniejszyć ryzyko rozprzestrzeniania się epidemii.
Jeszcze w poniedziałek 16 marca późnym wieczorem - gdy było już wiadomo o zakażeniu ministra Wosia - Kancelaria Prezydenta pochwaliła się spotkaniem roboczym Andrzeja Dudy i Mateusza Morawieckiego przy jednym stole w pałacu prezydenckim:
W czwartek 12 marca zakażony minister Woś był obecny w Otwocku na otwarciu biura poselskiego posła PiS Dariusza Olszewskiego. Nie był to jedyny członek rządu na spotkaniu. Według lokalnego portalu halotwock.pl, był tam również wiceminister klimatu Jacek Ozdoba, a także posłanki Aleksandra Szczudło i Dominika Chorosińska oraz posłowie Zdzisława Sipiera i Piotr Uściński.
Tymczasem minister w kancelarii premiera Michał Dworczyk pochwalił się na Twitterze, że rząd dysponuje technologią pozwalającą przeprowadzać wideokonferencje:
To, że da się zdalnie przeprowadzać spotkania najważniejszych osób w państwie potwierdziła nam również Wanda Buk, wiceminister cyfryzacji.
“Możliwości techniczne są. Jeśli taka będzie decyzja premiera i zespołu zarządzania kryzysowego, to rząd może przejść w tryb pracy zdalnej na bezpiecznych łączach” - powiedziała OKO.press.
I dodała: "Prawie całe ministerstwo cyfryzacji pracuje w tej chwili zdalnie. Zapewniliśmy pracownikom możliwość pracy zdalnej, wymieniając im komputery stacjonarne na laptopy albo przygotowując w domach stanowiska do pracy z komputerem stacjonarnym”.
Poszczególne ministerstwa przechodzą więc coraz bardziej na tryb zdalnej pracy. Rząd i prezydent tymczasem przedkłada propagandowe obrazki ponad swoje zdrowie i bezpieczeństwo, oraz zdrowie tych, z którymi członkowie rządu się spotykają.
I podstawowe pytanie, ciągle bez odpowiedzi:
Skoro ministerstwa mogą pracować zdalnie, a rząd ma możliwości techniczne, dlaczego jeszcze 12, 13 i 14 marca w KPRM osobiście spotykał się Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego?
Mimo zagrożenia i zaleceń, aby osobiste spotkania ograniczyć, ministrowie i urzędnicy spotykali się pod koniec zeszłego tygodnia codziennie. Na zdjęciach z 13 marca widać wyraźnie, że ministrowie nie zachowują między sobą zalecanej bezpiecznej odległości:
Z kolei prezydent Duda nie zwalnia tempa i podróżuje po Polsce i spotyka się z Polakami.
Rozwój epidemii w Polsce jest bliźniaczo podobny do tego w innych krajach. Nie można więc powiedzieć, że prezydent ani rząd nie wiedzieli, z czym mamy do czynienia. Szczególnie że minister zdrowia Łukasz Szumowski wielokrotnie powtarzał, że w najbliższym czasie będziemy mieć w Polsce do czynienia z tysiącem chorych na koronawirusa.
Nawet przy zachowaniu podstawowych środków ostrożności jak częste mycie rąk, trudno jest uniknąć zagrożenia zarażeniem się, gdy prezydent spotyka tyle osób. Na zdjęciach z tych spotkań widać, że prezydent często nie zachowuje bezpiecznej odległości.
Nie ma wątpliwości, że gdyby rządziła obecnie opozycja, PiS bardzo ostro krytykowałby takie zachowanie rządzących. Szczególnie, że wiemy, jak politycy obozu władzy i przychylne im media komentują wyjazd marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego do Włoch i jego działania w Senacie.
Stanisław Karczewski w polskim radiu 11 marca mówił:
„Pan marszałek nie powinien pojechać do Włoch. (...) Ja sam jeżdżę na nartach, a nie byłem. Choć jeździłem do Włoch i Austrii, w tym roku byłem w Polsce - powiedział. Wiedziałem już, że jest infekcja, więc nigdzie nie pojechaliśmy, chociaż nie tylko z tego powodu, ale moi wszyscy znajomi w poczuciu odpowiedzialności zrezygnowali tracąc również zaliczki”.
Karczewski domagał się później dymisji Grodzkiego.
„Pomimo zagrożenia, marszałek Senatu nie odwołał posiedzenia [Senatu]. Popołudniu zorganizował konferencję prasową, szczelnie otoczony senatorami opozycji, co jest złamaniem wytycznych służb sanitarnych, które zalecają zachowanie co najmniej metrowej odległości od innych osób” – słyszeliśmy w „Wiadomościach” 12 marca.
Wyjazd marszałka Grodzkiego do Włoch był nierozsądny. Ale krytyka ze strony PiS jest przejawem hipokryzji.
Nikt z PiS nie krytykuje prezydenta za jego podróże po Polsce w momencie, gdy mamy już wykrytych ponad 200 przypadków zachorowania na koronawirusa, a epidemia ogarnęła wszystkie województwa.
Jeszcze 9 marca Duda na swoim prywatnym koncie na Twitterze udostępnił filmik ze spotkania, gdzie robił sobie zdjęcia ze swoimi zwolennikami. Nie ma tutaj mowy o zachowaniu zalecanej odległości. Prezydent nie odwołał swoich spotkań, chociaż wiele z nich (jak narady w województwach zachodniopomorskim i małopolskim) można było przeprowadzić za pomocą wideokonferencji a część z nich była w czasie epidemii niekonieczna, jak spotkanie z harcerzami.
Czy to, że członkowie rządu zostaną zainfekowani, można było przewidzieć? Jak najbardziej.
Na całym świecie członkowie rządów i parlamentów zostają zarażeni koronawirusem. Można było uczyć się na błędach innych. Polski rząd twierdził, że to robi i dlatego reaguje wcześniej – np. wcześniej wydając zakazy zgromadzeń publicznych lub działalności restauracji.
Tymczasem okazuje się, że w kwestii spotkań między najważniejszymi osobami w państwie polski rząd popełnia dokładnie te same błędy, co inni. Francuski rząd przeszedł na ostrożniejszy tryb pracy dopiero, gdy 9 marca okazało się, że koronawirusa ma francuski minister kultury Franck Riester.
Zarażeni są hiszpańska ministra równouprawnienia Irene Montero, wiceprezydentka Iranu Masume Ebtekar, brytyjska wiceministra zdrowia Nadine Dorries. Zakażeni koronawirusem są też parlamentarzyści w Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Iranie, Francji.
Praca polityka polega na dziesiątkach spotkań z innymi politykami, ekspertami, zwykłymi ludźmi. Dlatego są oni bardziej narażeni. Polacy postanowili to zignorować. Teraz stają przed wyzwaniem organizacyjnym i opóźniają swoje prace – na własne życzenie.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze