Dzieci uchodźców to wyzwanie, któremu polskie szkoły nie sprostały. „W odpowiedzi na traumę dziecko może się psychicznie zamrozić. Potem przychodzi rozmrażanie i dziecko szaleje z bólu. Musi mieć wtedy wokół dorosłych, którzy to rozumieją. Nie takich, którzy powiedzą: no tak, ci uchodźcy, takie niedobre dzieci” - tłumaczy psychotraumatolożka
Po artykule o Czeczence, pani A., która opowiedziała nam o nierównej walce o normalne życie dla swoich dzieci w Polsce, prześladowanych w szkole przez rówieśników przy obojętności nauczycieli, wielu czytelników przesyłało komentarze i maile wsparcia. Pytano: jak pomóc?
Zapytaliśmy: psychotraumatolożkę, nauczycielkę, pracownicę NGO organizującą m.in. warsztaty w szkołach.
Opowiedziały nam przez co przechodzą uchodźcze dzieci, z czym borykają się po przyjeździe do nowego kraju i jak pomóc im w integracji.
Autorzy projektu badawczego „The ways of belonging in narratives of 1.5 generation refugee youth” (realizowany przez zespół złożony z Khedi Alievej, Marcina Boryczko oraz Doroty Jaworskiej w Gdańsku) zwracają uwagę na kilka czynników, które powodują, że dzieci i młodzież poddane procesom migracyjnym w wieku młodzieńczym i nastoletnim (tzw. generacja 1.5) są grupą szczególnie wrażliwą.
Chodzi o:
„To ważne, żebyśmy zrozumieli, przez co takie dziecko przechodzi” - mówi OKO.press psychotraumatolożka Grażyna Lewko.
„Są dzieci, które w odpowiedzi na traumę »zamrażają się« psychicznie i funkcjonują tak, jakby było im już wszystko jedno. To taki biologiczny mechanizm obronny, który jest warunkiem przeżycia.
Teraz bardziej się na to zwraca uwagę, ale jeszcze parę lat temu, jak dziecko trafiało do domu dziecka, to się je przenosiło z miejsca na miejsce, rozdzielało się rodzeństwa. Bo przecież w ogóle nie widać, żeby to miało dla niego jakieś znaczenie. A to dziecko było skamieniałe z bólu i ono już nie mogło sobie pozwolić na żadną reakcję.
Zamrożenie, to jest taki stan, jakby ktoś psychicznie przestał istnieć. O tym mówią na przykład ofiary wykorzystania seksualnego — że przez lata się „rozmrażały”, dochodziły do siebie, żeby czuć coś poza bólem. A rozmrażanie tej zamrożonej traumy jest długie i bolesne".
"Rozmrażanie zaczyna się, kiedy dziecko jest już bezpieczne. Może się to objawiać agresją, narażaniem się na niebezpieczne sytuacje, próbami samobójczymi, samookaleczeniami. Musi mieć wtedy wokół siebie sensownych dorosłych, którzy to rozumieją" - tłumaczy Lewko.
"Nie takich, którzy powiedzą: no tak ci uchodźcy, takie niedobre dzieci, a ci nastolatkowie tacy okropni. Ale dlaczego? Bo się rozmroziły, są oszalałe z bólu psychicznego. Dlatego tak się zachowują. Myślenie i rozumienie jest tu nie do przecenienia".
"Dziecko nie będzie miało elementarnego poczucia bezpieczeństwa, jeśli nie zadbamy o bezpieczeństwo rodziców. Dopóki ten świat zewnętrzny jest groźny, ale rodzice są w dobrym stanie, dziecko czuje się dobrze.
Ale jeśli ten świat jest na tyle groźny, że niszczy rodziców, którzy są upokarzani, wzgardzeni, czują się bezradni i wykluczeni, to dziecko zostaje samo w świecie. Przerażającym.
A ono dla rodzica chce zrobić wszystko, jakikolwiek by nie był. A tu nie może nic. O niczym nie decyduje. Dzieci mają coś, co w psychoanalizie nazywa się omnipotentnymi fantazjami — że one mogłyby coś zrobić, mogłyby go uratować. Niestety nie mogą. Ale to straszne poczucie winy zostaje.
Takim dzieckiem trzeba się zaopiekować. Musi być przy nim fachowiec: psycholog, psychotraumatolog. Ktoś, kto powie: to, co przeżywasz, jest normalne. Nie jesteś chory, nie jesteś szalony. To są konsekwencje traumy, każdy z nas by się tak zachował. To nie twoja wina".
W ośrodkach u wielu uchodźców pojawiają się objawy stresu post-traumatycznego. Wracają wspomnienia tragicznych wydarzeń, ucieczki, wspomnienia krewnych, którzy zginęli. Na jaką pomoc mogą wtedy liczyć?
Przy obecnej liczbie psychologów zatrudnianych w ośrodkach ich dostępność dla osób potrzebujących wsparcia wynosi 45 minut konsultacji raz na cztery lata.
Dzieciom borykającym się z traumą jest w szkołach szczególnie trudno. Są bardzo wrażliwe.
„Mogą mieć problemy ze skupieniem, nawet nadwrażliwość na dźwięki - wszystko może przypominać traumę. Więc z trudem wytrzymują w szkole, wymagają szczególnej opieki. A doświadczają jeszcze mobbingu” - mówi Grażyna Lewko.
Według ekspertyzy komitetu badań nad migracjami PAN, w szkołach, szczególnie tych sąsiadujących z ośrodkami dla uchodźców, często dochodzi do konfliktów między uczniami innej narodowości a polskimi lub do segregacji — oddzielenia cudzoziemskiego dziecka od reszty grupy.
Szkolną segregację pogłębiają takie powszechne praktyki i zaniedbania jak:
Dzieci, tak jak te pani A., na początku bardzo potrzebują uwagi, rówieśników, są otwarte i gotowe do nauki. A my je tracimy.
"O ile na początkowym etapie nauki dzieciom z ośrodków towarzyszy bardzo wysoka motywacja, chęć nawiązywania kontaktów z rówieśnikami, o tyle po pewnym czasie motywacja ta spada i dzieci przestają realizować obowiązek szkolny. Strategia integracji z ich strony zostaje zastąpiona strategią separacji będącą odpowiedzią na strategię segregacji ze strony instytucji szkolnej" - czytamy w ekspertyzie.
„Paralelny proces zachodzi ze strony szkoły – frustracja nauczycieli wynikająca z trudności językowych i kulturowych w pracy z cudzoziemskimi uczniami dodatkowo jest wzmacniana przekonaniem, nie zawsze bezzasadnym, że dzieci te bardzo łatwo i bez uprzedzenia mogą »zniknąć« ze szkoły, gdy ich rodzice podejmą decyzję o opuszczeniu Polski".
Nauczycielka z jednej z warszawskich szkół, która od lat pracuje z uchodźcami, zwróciła uwagę na to, że wielu nauczycieli, którzy chcą lepiej pracować z uchodźcami, nie ma wsparcia nawet ze strony dyrekcji.
"Te nauczycielki (to nadal głównie kobiecy zawód) i ci nauczyciele bywają w swoich szkołach osamotnieni, jeśli nie sekowani przez środowisko i przełożonych. Ich dobra wola tonie w oceanie „niedasiów” i „zawszetakbyłów”, ogóle frustracji zawodowych i… uprzedzeniach".
Cały list przeczytasz tutaj:
Każda szkoła ma prawo do tzw. asystenta kulturowego, czyli osoby pochodzącej z kultury dziecka, która służy jako pomost między szkołą, a dzieckiem i rodziną. "Pomimo że tacy asystenci są prawnie zagwarantowani, rzadko bywają wykorzystywani – tylko pojedyncze szkoły zdecydowały się na takie rozwiązanie" - wynika z raportu NIK z 2015 roku.
"Zacznijmy od tego, że w szkole nie powinno być żadnego przyzwolenia na mowę nienawiści czy znęcanie się" - mówi OKO.press Agnieszka Kunicka z Fundacji Refugee.pl, która ma wieloletnie doświadczenie w prowadzeniu warsztatów dla uczniów i szkoleń dla nauczycieli dotyczących uchodźstwa.
"Dzieci uchodźcze są wyraźnie inne, przez co stają się łatwą ofiarą szkolnego okrucieństwa, ale mechanizmy rodzą się wcześniej i istnieją w szkołach niezależnie od tego, czy są tam dzieci z innych krajów, czy nie".
"Brakuje nam niestety uważności na tego typu problemy, a bez ich zwalczenia trudno mówić o ochronie dzieci uchodźczych".
Co można zrobić, żeby pomóc dziecku w integracji? [Rady Agnieszki Kunickiej dotyczą nauczycieli, ale są też dobrymi wskazówkami dla każdego dorosłego, który chce pomóc imigranckim dzieciom w integracji z grupą].
"Nauczyciel, do którego klasy trafia uchodźcze, bądź imigranckie dziecko powinien przyjąć rolę opiekuna i moderatora. Porozmawiać z takim dzieckiem, zachęcić, żeby o sobie opowiedziało. Może jakieś ciekawostki o kraju, z którego pochodzi? Może o tym, co lubią tam jeść? A może o ulubionej muzyce. Jeśli dziecko ma problemy z językiem może pokazać zdjęcia, puścić ulubioną muzykę.
Trzeba skupić się na tworzeniu okazji do integracji. Na pokazywaniu, że taka osoba z innej kultury, ma wiele ciekawego do zaoferowania. Nauczyciel musi wokół takiego dziecka roztoczyć coś na kształt parasola ochronnego, być uważniejszym, szukać wspólnego języka, ale także przygotować klasę na to spotkanie".
Jak rozmawiać o uchodźcach? "Najważniejsze to nie wybielać i nie straszyć, dać się wygadać. Nie ma głupich pytań" - mówi Kunicka.
"Trzeba nawiązać z uczniami/dziećmi uczciwy dialog, wysłuchać ich. Nie unikajmy konfrontacji. Często w jest w grupie osoba, którą roboczo nazwać można negatywnym liderem. Lubi wszystkiemu zaprzeczać, a swoją pozycję w grupie opiera często na podważaniu autorytetu nauczyciela.
To bardzo ważne, żeby takiego negatywnie nastawionego głosu nie uciszać, nie mówić w sposób autorytarny – jest tak jak mówię! Trzeba pozwolić mu się wygadać, wysłuchać i wejść w uczciwy dialog, nie wybielać i nie zaciemniać obrazu.
Musimy umieć zauważyć problemy, które międzykulturowe spotkania ze sobą niosą. I wspólnie zastanowić się, z czego wynikają, jak można je rozwiązywać. Musimy zaproponować inne spojrzenie niż to uproszczone, które oferują nośne internetowe memy. Może się okazać, że konflikty są często wynikiem zwykłego niezrozumienia. A temu możemy przecież zaradzić.
Trzeba również zapewnić narzędzia niezbędne do zrozumienia tego, co się dzieje, weryfikowania informacji. Każde warsztaty, które prowadzimy zaczynamy od wyjaśnienia podstawowych pojęć, np. kim jest uchodźca, a kim imigrant. Tłumaczymy, czym jest tzw. kryzys migracyjny i z czego wynika. Wyjaśniamy, że migracja, nawet na dużą skalę, nie jest niczym nowym.
O co pytano podczas warsztatów? Na przykład o to: jak to jest, że niby uchodźcy, a mają smartfony? Wtedy tłumaczę im, że to nie bieda czy bogactwo decyduje o tym, że ktoś jest uchodźcą. Że przed ucieczką ich życie mogło nie różnić się wiele od naszego. A ty co byś zabrał, gdybyś nagle musiał daleko uciekać? Zaczynają rozumieć".
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze