0:000:00

0:00

Jarosław Sellin udzielił wpolityce.pl wywiadu, w którym mówił o - zbyt dużym jego zdaniem - udziale niemieckiego kapitału na rynku polskiej prasy.

Polityków PiS szczególnie oburza sytuacja na rynku prasy lokalnej, gdzie znaczące udziały ma Grupa Polska Press. Sellin, wiceminister kultury w rządzie PiS, przekonywał, że w Niemczech czy Francji taka sytuacja “byłaby nie do pomyślenia”.

Prowadzący rozmowę redaktor Kamil Kwiatek zauważył, że finansowanie mediów z pieniędzy publicznych też grozi osłabieniem ich niezależności: “Wspomnę tutaj wydarzenia z Kolonii podczas nocy sylwestrowej, o których nie chciały informować media” - zagaił redaktor wpolityce.pl.

Sellin odpowiedział:

Mieliśmy w Niemczech sytuację (...), że pewne informacje nie mogą się przebić do opinii publicznej, bo były skutecznie blokowane. (...) poprawność polityczna, a może nawet jakieś dyspozycje władzy nie pozwalały mediom informować (...) o tych wydarzeniach.
Półprawda. Media zwlekały z informowaniem, bo chciały być rzetelne.
wywiad dla wpolityce.pl,12 lutego 2017

Przywołane przez redaktora Kwiatka wydarzenia miały miejsce w sylwestrową noc 2015 r. Na placu w okolicach dworca głównego w Kolonii według policji oraz świadków zebrała się grupa ponad tysiąca mężczyzn "o wyglądzie wskazującym na pochodzenie z krajów arabskich lub Afryki Północnej". W mniejszych grupach osaczali pojedyncze kobiety, okradali je i molestowali seksualnie.

Jeszcze tej samej nocy policja odebrała setki zgłoszeń, część ofiar zgłosiła się po kilku dniach. Łącznie złożono 1205 zawiadomień o przestępstwie. 509 dotyczyło napaści o podłożu seksualnym, 28 - gwałtu lub próby gwałtu. Śledczym nie udało się udowodnić, że napastnicy działali w zmowie.

Jeszcze przed północą policja wysłała na miejsce 220-osobowy oddział, ale nie był w stanie opanować sytuacji: na placu w szczytowym momencie znajdowało się ok. 1500 osób. Policjanci poprosili o posiłki, ale - jak wynika z wewnętrznego raportu policji, do którego dotarł “Bild” - dowództwo w landzie odmówiło, stwierdzając, że nie ma takiej potrzeby. Nie miałoby zresztą kogo wysłać, bo policjantów z Nadrenii-Północnej Westfalii oddelegowano do Bawarii na granicę z Austrią, przez którą masowo przechodzili wtedy uchodźcy.

Ostatecznie za napaści w Kolonii skazano 24 mężczyzn. Dwóch - Irakijczyka i Algierczyka - za napaści seksualne. Obaj dostali po roku więzienia w zawieszeniu. Irakijczyk pocałował jedną z kobiet wbrew jej woli i lizał ją po twarzy. Algierczyk groził chłopakowi innej dziewczyny, mówiąc: "Oddasz mi ją albo już nie żyjesz". Pozostałe 22 osoby skazano za kradzieże.

W większości byli to imigranci z Maroka i Algierii, był wśród nich także jeden Niemiec. Z 333 podejrzanych 109 osób ubiegało się o azyl. 53 osoby przebywały na terytorium Niemiec nielegalnie. Niemal połowa śledztw została umorzona ze względu na brak dowodów lub zniknięcie podejrzanych.

Przeczytaj także:

Jarosław Sellin ma rację, przypominając, że “pewne informacje” o tych zdarzeniach “nie mogły się przebić do opinii publicznej” - część mediów o wydarzeniach na placu w Kolonii informowała z kilkudniowym opóźnieniem.

Dopiero 4 stycznia zrobiły to główne wiadomości publicznej telewizji ARD. 5 stycznia podobne informacje podał ZDF, drugi kanał publicznej telewizji. Tego samego dnia zastępca redaktora naczelnego ZDF opublikował na Facebooku oświadczenie, w którym przyznał, że opóźnienie w informowaniu było błędem.

Z kolei redaktor naczelny ARD-Aktuell tłumaczył, że jego zespół zauważył relacje ofiar napaści w Kolonii w mediach społecznościowych, ale nie rozpoznał “skali tych wydarzeń”. Zapewniał też, że zwłoka z emisją materiały nie miała związku z tym, że napastnikami byli emigranci.

Kluczowe znaczenie miała postawa kolońskiej policji. W komunikacie z 1 stycznia poinformowała, że Sylwester przebiegał w pokojowej atmosferze. Publiczna telewizja dopiero 4 stycznia dostała od niej odpowiedź na pytania o wydarzenia na placu. Dziennikarze tłumaczyli, że czekali na nią, bo nie chcieli opierać się wyłącznie na doniesieniach z mediów społecznościowych.

Doświadczenie nauczyło ich, że powielane masowo na Facebooku doniesienia o przestępstwach dokonywanych przez muzułmańskich imigrantów często okazują się fejkami. Była nim np. historia Lizy, Niemki rosyjskiego pochodzenia, która rzekomo miała być porwana i zgwałcona przez arabskiego imigranta w styczniu 2016 r.

W reakcji na facebookowego mema na ulicach Berlina przeciwko obojętności władz protestowali rosyjscy imigranci. W rzeczywistości Liza uciekła z domu na jeden dzień i żaden Arab nie miał z tym nic wspólnego.

Ostrożność mediów poparł przewodniczący Niemieckiego Związku Dziennikarzy, mówiąc, że „dziennikarze mają informować, a nie spekulować”.

Mniej wstrzemięźliwe były regionalne media. Już pierwszego stycznia, opierając się na relacjach z Facebooka i Twittera, o wydarzeniach w Kolonii napisał w internetowym wydaniu prywatny dziennik „Kölner Stadt-Anzeiger”. 2 stycznia poinformowało o nich kolońskie publiczne radio Westdeutscher Rundfunk.

Cios w TVP

Nie jesteśmy w stanie zweryfikować, czy opóźnienia telewizji publicznej były powodowane “poprawnością polityczną”, czyli - jeśli dobrze rozumiemy sposób, w jaki poseł Sellin używa tego terminu - chęcią zatuszowania prawdy o narodowości i wyznaniu napastników.

Tezę tę osłabia jednak zachowanie mediów regionalnych. Nie zaryzykowałyby opisywania zdarzeń z Kolonii na podstawie zeznań pojedynczych ofiar, gdyby ich dziennikarze byli sparaliżowani poprawnością polityczną.

Nie ma też żadnych dowodów na to, że publiczna niemiecka telewizja czekała z emisją materiału na zgodę rządu.

Hipoteza Sellina jest więc jedynie insynuacją.

Gdyby jednak okazała się prawdziwa, byłby to argument podważający wiarygodność mediów publicznych, a nie mediów niemieckich w ogóle.

Sellin niechcący uderzył więc nie w polską prasę, znajdującą się w niemieckich rękach, ale w media publiczne jako podatne na wpływy polityków. W Polsce po PiS-owskiej nowelizacji ustawy medialnej takich wpływów nic nie tamuje. Prezesów mediów wybierają posłowie PiS, mający większość w Radzie Mediów Narodowych - ich decyzją szefem TVP został związany z PiS polityk Jacek Kurski. Za jego prezesury "Wiadomości" stały się instrumentem propagandy rządu. Nie tylko przemilczają niewygodne dla niego fakty, ale i jawnie zniekształcają prawdę. Na przykład tydzień temu zmanipulowały wypowiedź kanclerz Niemiec Angeli Merkel z wizyty w Polsce. Merkel powiedziała, odnosząc się do czasów PRL:

"Wiemy, jak ważne są pluralistyczne społeczeństwa, niezależne media i wymiar sprawiedliwości, ponieważ tego wcześniej nie było".

"Wiadomości" wycięły jednak kontekst, co mogło wywołać u widzów wrażenie, że "wcześniej", o którym mówiła Merkel, oznaczało "przed rządami PiS". Niezależne od władzy media by tego nie zrobiły.

Korzystałem z artykułu Katarzyny Domagały z Deutche Welle Polska p.t. “Sylwester 2015: Noc, która zmieniła Niemcy”

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze