0:00
0:00

0:00

"Chyba nigdy nie czułam się aż tak wykluczona przez moje państwo, które «nie widzi interesu społecznego» w ściganiu tych, co lżą, kopią, szarpią i opluwają swoich współobywateli pod flagą biało-czerwoną” – mówi OKO.press Elżbieta Podleśna.

Prokuratura umorzyła postępowanie wobec uczestników Marszu Niepodległości, którzy bili, deptali i opluwali kobiety, protestujące podczas demonstracji nacjonalistów – informuje OKO.Press Podleśna. 49-letnia psychoterapeutka wraz z grupą Obywatelek RP i członkiń Warszawskiego Strajku Kobiet w Święto Niepodległości 2017 roku stanęła na trasie na trasie przemarszu z transparentem „Stop faszyzmowi”.

„Parokrotnie dostałam kopniaka w plecy, po nerkach, bo bohaterowie lubili zachodzić od tyłu. Zostałam też czymś oblana po twarzy”.

„Nie chcę się domyślać, co to było. Miałam chusteczki, to się wytarłam” – mówiła Podleśna „Dużemu formatowi” świeżo po wydarzeniach. „Jak zaczęli na serio atakować, to usiadłyśmy. Wrzeszczeli, doskakiwali do nas. Pozrywali nam biało-czerwone opaski! «Raz sierpem, raz młotem» i znowu «wypierdalaj stąd»” – w OKO.Press opowiadała Kinga Kamińska, również uczestniczka akcji. Kobiety zostały wyniesione z trasy pochodu przez jego uczestników – jedną z nich upuszczono, rozbijając jej głowę. Interweniowało pogotowie.

Całe wystąpienie kobiet było filmowane. Nagranie obejrzało 286 tys. osób.

Prokuratura: Bicie i plucie nie ma narusza interesu społecznego

Kobiety otrzymały dziś, 10 września 2018, z warszawskiej prokuratury pisma, informujące o umorzeniu śledztwa przeciwko organizatorom demonstracji, czyli Stowarzyszeniu Marsz Niepodległości, związanemu z Ruchem Narodowym, Młodzieżą Wszechpolską i ONR.

„W uzasadnieniu czytamy, że celem bijących, kopiących, wyzywających itd. nie było pobicie, lecz okazanie niezadowolenia,

a umiejscowienie obrażeń pokazuje, że przemoc nie była wymierzona w newralgiczne punkty ciała” – oburza się Zofia Marcinek z Warszawskiego Strajku Kobiet w rozmowie z OKO.Press. Jak mówi, prokuratura co prawda uznała obelgi za znieważenie, ale nie dopatrzyła się naruszenia interesu społecznego. Pod dokumentem podpisała się prokurator Magdalena Kołodziej.

Przeczytaj także:

„Nie liczyłam, że dojdzie do ukarania sprawców, ale miałam nadzieję, że pójdzie to o krok dalej, że będziemy mogły stanąć twarzą w twarz z osobami odpowiedzialnymi, tym razem będąc pod ochroną prawa. Cóż, zawsze zostaje nam droga cywilna, ale przyznam szczere, że chyba nigdy nie czułam się aż tak wykluczona przez moje państwo, które «nie widzi interesu społecznego» w ściganiu tych, co lżą, kopią, szarpią i opluwają swoich współobywateli pod flagą biało-czerwoną” – komentuje Podleśna.

„Ta sytuacja to bezpośredni dowód na przyzwolenie wobec działań skrajnej prawicy” – dodaje Marcinek.

„Dopuszczanie się przemocy tylko ze względu na to, że ktoś staje naprzeciw z innymi poglądami, broniąc mniejszości seksualnych, wyznaniowych czy etnicznych, staje się tylko «wyrazem niezadowolenia»".

Antyfaszystki nie dadzą się zastraszyć

Chociaż kobiety przyznają, że decyzja prokuratury wywołuje w nich obawy, to nie zamierzają się poddawać. „Organizacje takie jak Stowarzyszenie Marszu Niepodległości nie mają prawa funkcjonować, to godzi w tkankę społeczeństwa. Zamierzam uświadamiać ludzi, którzy jeszcze tego nie widzą. Nie dam się uciszyć” – zapowiada Marcinek.

Wobec uczestniczek wciąż toczy się postępowanie za zakłócenie Marszu Niepodległości. Antyfaszystowskie wystąpienie było nielegalne, gdyż nowelizacja ustawy o zgromadzeniach wprowadzona przez PiS zabrania organizowania kontrdemonstracji w promieniu 100 metrów od wydarzenia.

;
Na zdjęciu Maciek Piasecki
Maciek Piasecki

Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.

Komentarze