0:000:00

0:00

Prawa autorskie: FOT. ADAM GOLEC / Agencja Wyborcza.plFOT. ADAM GOLEC / Ag...

Wciąż trwają poszukiwania balonu, który w piątek 12 maja wleciał nad Polskę z Białorusi, a następnie śledzony przez urządzenia radiolokacyjne polskiej armii ostatecznie zniknął z radarów w rejonie Rypina na Kujawach.

Nie ma przy tym pewności, czy balon spadł na ziemię gdzieś w okolicach Rypina, czy raczej wszedł w radiolokacyjną lukę i poleciał dalej. Choć w rejonie Rypina szuka go ponad setka żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa rozesłało alert dotyczący poszukiwań. „Trwają poszukiwania obiektu powietrznego przypominającego balon. W przypadku jego znalezienia nie podnoś, powiadom najbliższy posterunek Policji” (pisownia oryginalna).

Alert trafił do mieszkańców aż trzech województw – kujawsko-pomorskiego, pomorskiego i zachodniopomorskiego. Oznacza to, że obszar, na którym balon mógł wylądować, jest rozległy. Nie można wykluczyć, że należy go już szukać za zachodnią granicą Polski.

Piątek: "goście" znad Białorusi

W piątek w polską przestrzeń powietrzną weszły znad Białorusi co najmniej dwa niezidentyfikowane obiekty latające.

O drugim z nich Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało w sobotę rano – to ten, który zniknął z radarów pod Rypinem.

O przelocie nad Polską pierwszego z balonów powiedział nieco później, na antenie TVN24, wiceminister spraw wewnętrznych Błażej Poboży. „Ten pierwszy został, można powiedzieć, na radarach odprowadzony poza granicę Polski” – stwierdził. Zważywszy na piątkowe warunki atmosferyczne, niemal na pewno chodziło o granicę zachodnią. Ten pierwszy balon musiał lecieć nad Polską kilka godzin. Musiał więc przemieszczać się na dużych wysokościach, gdzie prędkość wiatru zwiększa prąd strumieniowy.

Drugi balon pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej w piątek wieczorem. A zniknął z radarów około 01:00 w nocy z piątku na sobotę w rejonie miasteczka Rypin we wschodniej części województwa zachodnio-pomorskiego. Po raz ostatni widziano go z ziemi w okolicy wsi Kipichy, 20 km na wschód od Rypina. Pokrywa się to z kierunkiem wiatru w piątek i sobotę.

I choć balon z całą pewnością nie poruszał się po linii prostej, zapewne wleciał on nad Polskę na północny granicy polsko-białoruskiej. A jeśli po zniknięciu z radarów leciał zbliżonym kursem, po 100 kilometrach mógł minąć Bydgoszcz,

przelatując w rejonie miejscowości Zamość.

Kierunek Bydgoszcz?

Tak, na domniemanym kursie balonu znalazła się ta sama okolica, w której pod koniec kwietnia przypadkowy miłośnik jazdy konnej odnalazł szczątki rosyjskiego pocisku manewrującego Ch-55 wystrzelonego przez Rosjan 16 grudnia 2022 roku.

W grudniu rosyjska rakieta była skutecznie śledzona przez polskie urządzenia radiolokacyjne jedynie w obszarze przygranicznym. W głębi kraju zniknęła z radarów, wchodząc w tzw. lukę radiolokacyjną, gdzie nie ma radarów o odpowiedniej czułości. Jak można się domyślać – była to bardzo rozległa luka, skoro Ch-55 zdołała przebyć ponad 400 km aż do okolic Bydgoszczy.

Przeczytaj także:

Nie można więc wykluczać, że rolą balonu wysłanego znad Białorusi było sprawdzenie, czy w środku Polski naruszający naszą przestrzeń powietrzną obiekt latający nadal może „zniknąć z radarów”.

Wówczas chodziłoby o testowanie możliwości radiolokacyjnych polskiej obrony powietrznej. Mogło jednak również chodzić o postawienie polskiej obrony przeciwlotniczej w stan alarmu – lub nawet zmuszenie jej do otwarcia ognia do poruszającego się w przestrzeni powietrznej obiektu.

Balony – wabiki

Balony o różnym przeznaczeniu są regularnie wykorzystywane przez Rosjan w działaniach wojennych przeciwko Ukrainie. Bywa, że są to balony rozpoznawcze, z zainstalowanymi na pokładzie kamerami i czujnikami. Wyposażone są w napęd i zdolne do zmian kursu oraz lotu po zaprogramowanej trasie. To zatem raczej sterowce niż balony.

Najczęściej jednak są to specjalnie przygotowane wabiki – które mają angażować ukraińską obronę przeciwlotniczą. Zmuszają ją do marnowania cennych pocisków i do ujawnienia rozmieszczenia wyrzutni. Rosjanie stosują do tego urządzenia o prostej konstrukcji – do balonów podwieszone są tak zwane reflektory kątowe. Czyli konstrukcje z blachy aluminiowej pozałamywanej pod odpowiednimi kątami, które zdolne są „ogłupić” znaczną część urządzeń radiolokacyjnych.

View post on Twitter

W ostatnich miesiącach Rosjanom udawało się za pomocą takich balonów wywołać w Ukrainie fałszywe alarmy przeciwlotnicze i zmusić ukraińską obronę przeciwlotniczą do zużycia pocisków. Według nieoficjalnych sugestii wojskowych balon zgubiony na radarach pod Rypinem mógł należeć do tej kategorii. Nie można jednak wykluczać, że było to znacznie bardziej zaawansowane urządzenie o charakterze rozpoznawczym lub szpiegowskim, co zresztą sugeruje komunikat MON, w którym określono je jako najprawdopodobniej „balon obserwacyjny”.

99 luftbalons?

W czasie akcji poszukiwawczej znaleziono dwa inne aparaty latające. Pierwszym z nich był wojskowy dron rozpoznawczy FlyEye, który lądował awaryjnie w rejonie miejscowości Jezioro pod Elblągiem. Stracił łączność z operatorem. Dron udało się przywrócić do użytku. W Białym Borze pod Szczecinkiem na prywatnej posesji znaleziono z kolei szczątki balonu. Nie był to jednak ten z Białorusi, lecz polski balon meteorologiczny należący do stacji meteo w Świdwinie.

Jeszcze jedno zdarzenie – i to bardzo niebezpieczne – z udziałem niestandardowego aparatu latającego miało miejsce w sobotę 13 maja na lotnisku Chopina w Warszawie. Załoga podchodzącego do lądowania pasażerskiego Embraera LOT-u dostrzegła w odległości zaledwie 30 metrów pomalowanego na żółto drona o rozmiarach… szybowca.

Drona o długości około 3 metrów lecącego na wysokości około 600-700 metrów nad ziemią widzieli też piloci kolejnego samolotu LOT.

Nie doszło do kolizji ani zakłócenia lądowania, ale nad lotniskiem trzeba było czasowo zamknąć przestrzeń powietrzną. Decyzja w tej sprawie nastąpiła dopiero 30 minut po zdarzeniu. Nadal trwa wyjaśnianie sprawy.

„Dron nie był widoczny na radarach. Kontrolerzy nie wykryli go też podczas obserwacji wzrokowej” – poinformowała rzeczniczka Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej Rusłana Krzemińska. Nikt również nie występował o zgodę na przelot dronem w rejonie lotniska.

;

Udostępnij:

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze