Potężne, wyjątkowe na tle UE uprzywilejowanie przedsiębiorców względem pracowników, zachęta do przechodzenia na “b2b” i wielomiliardowa dziura w budżecie NFZ. To trzy nieuniknione skutki zapowiedzianej przez rząd reformy składki zdrowotnej
W czwartek 21 marca 2024 ministra zdrowia Izabela Leszczyna i minister finansów Andrzej Domański wspólnie zaprezentowali propozycję zmian w składce zdrowotnej płaconej przez przedsiębiorców.
“Nowa składka zdrowotna oznacza korzyść dla 93 proc. podatników – szczególnie tych o niższych i średnich dochodach. Porządkujemy i upraszczamy zasady odprowadzania składki na ubezpieczenie zdrowotne i zapewniamy stabilność finansową systemu ochrony zdrowia” – mówił Domański.
(Zwróćmy uwagę na charakterystyczne potknięcie – Domański mówi tu o przedsiębiorcach tak jakby chodziło o wszystkich podatników)
W piątek rano 22 marca Leszczyna mówiła w „Sygnałach Dnia” w radiowej Jedynce, że jest z propozycji bardzo zadowolona. Dowodem na sensowność propozycji ma być to, że „narzekają na nią trochę wszyscy”.
“Ci, którzy nie są przedsiębiorcami, mówią […], że przedsiębiorcy będą płacić mniej i że to niesprawiedliwe. Ale narzekają też przedsiębiorcy, którzy mówią: miał być powrót do odliczania [składki zdrowotnej] sprzed Polskiego Ładu, a nie ma” – mówiła ministra.
“Wkurzyliśmy wszystkich, więc mamy rację” to wątpliwa erystyka. Ale wywód Leszczyny mija się też z faktami: patrząc na reakcje na propozycję nowej składki, trudno bowiem dostrzec symetrię, o której mówi ministra.
W istocie bowiem przedstawiciele organizacji przedsiębiorców komentują propozycję zmian z dużym entuzjazmem.
„Dla zdecydowanej większości przedsiębiorców zmiany będą korzystne, szczególnie dla rozliczających się według skali podatkowej. Zyskają także opłacający podatek liniowy. Na wyższe składki muszą przygotować się przedsiębiorcy uzyskujący wysokie przychody na ryczałcie. Przedstawione propozycje oceniam pozytywnie” – mówi Pulsowi Biznesu Przemysław Pruszyński, dyrektor departamentu podatkowego Konfederacji Lewiatan. W podobnym duchu wypowiadają się inni reprezentanci środowiska.
Prawdą jest natomiast, że “ci, którzy nie są przedsiębiorcami” tego entuzjazmu nie podzielają.
„To jest zły sygnał dla pracowników. Przedsiębiorcy już w tej chwili są mocno uprzywilejowani wobec pracowników. Teraz dostaną kolejny prezent” – mówi OKO.press Piotr Ostrowski, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
Ale nierówność to niejedyny problem z propozycją ministerstwa zdrowia i ministerstwa finansów.
Najpierw spójrzmy na założenia reformy składki. Co konkretnie ma się zmienić?
Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polski opracował własne szacunki zmian opłat według nowych zasad:
Według jego obliczeń przedsiębiorca z 15 tys. zł dochodu, rozliczający się według skali podatkowej, zyska prawie tysiąc złotych. W przypadku dochodów rzędu 30 tys. zł zysk wynosiłby już ponad 2 tys. zł. Ale przy tak wysokich dochodach skala podatkowa jest rzadko wybieraną formą opodatkowania. Częstszą będzie podatek liniowy. Tutaj zysk nie jest tak duży, ale wciąż zauważalny – prawie 300 zł miesięcznie.
Ta korzyść dla przedsiębiorców ma jednak trzy konsekwencje, które trudno zignorować.
Po pierwsze, obniżka składki uderzy w budżet NFZ. A rząd nie wyjaśnił, jak dokładnie uzupełni tę stratę.
“Do tej pory polityka nowego Ministerstwa Zdrowia (zwłaszcza w zakresie polityki lekowej) naprawdę napawała mnie optymizmem” – mówi OKO.press dr Janina Petelczyc z Katedry Ubezpieczenia Społecznego Szkoły Głównej Handlowej. – “Obecne propozycje dotyczące składki zdrowotnej oznaczają znaczne zmniejszenie nakładów przeznaczonych na finansowanie ochrony zdrowia, co nie idzie w parze z deklaracjami dotyczącymi nawet do 8 proc. PKB w zdrowie”.
W tym roku nakłady na publiczną ochronę prawdopodobnie zaledwie nieznacznie przekroczą 5 proc. PKB.
Partie koalicji rządzącej obiecywały zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia. Lewica mówiła o 8 proc. PKB, Trzecia Droga o 7 proc. Koalicja Obywatelska – jedynie o zwiększeniu nakładów. Niekiedy jednak wspominano też o konkretnym celu.
“Wydatki na zdrowie nie nadążają za potrzebami zdrowotnymi Polaków. Pieniędzy jest za mało. Mamy ambicję, aby Polacy byli leczeni jak obywatele zachodniej Europy – będziemy do tego dążyć za wszelką cenę. Potrzebujemy więc dużego dofinansowania, aby nie mówić o fragmentarycznej poprawie systemu. Powinniśmy przeznaczać 7 proc. PKB na zdrowie z roku bieżącego i dążyć do średniej unijnej, czyli 8,8 proc.” – mówiła przed wyborami senatorka KO Beata Małecka-Libera, przewodnicząca senackiej komisji zdrowia.
Przypomnijmy, składka zdrowotna w Polsce jest niska na tle składek w innych państwach UE. Jej znaczące obniżanie wybranej grupie sprawia, że deklaracje zwiększenia nakładów na zdrowie stają się całkowicie gołosłowne.
Komentatorzy natychmiast zwrócili też uwagę na potężną nierówność obciążeń, jaką tworzyłaby nowa składka. Przypomnijmy, pracownicy płacą składkę zdrowotną w wysokości 9 proc. od podstawy – wynagrodzenia pomniejszonego o składki społeczne opłacone przez pracownika.
Przykładowo, składki pracownika na umowie o pracę wynoszą:
Nietrudno zauważyć, że pracownik z przeciętnym wynagrodzeniem (w tej chwili nieco poniżej 8 tys. brutto) płaci ponad dwukrotnie wyższą składkę, niż według nowego systemu miałby płacić przedsiębiorca o wielokrotnie wyższych dochodach. Większość przedsiębiorców zapłaci niższą składkę niż pracownicy otrzymujący wynagrodzenie minimalne.
Zwolennicy obniżenia składki dla przedsiębiorców argumentują, że osoby prowadzące działalność gospodarczą płacą dziś zbyt wysokie składki.
Dr Janina Petelczyc uważa to za źle postawioną diagnozę.
„Osoby prowadzące działalność nie są nadmiernie obciążone składkami. Dane pokazują, że średnia składka na ZUS przedsiębiorcy płacona jest od 46,5 proc. podstawy wymiaru średniej składki osoby na etacie. Od 2022 r. rzeczywiście składkę zdrowotną zaczęto płacić od dochodu – i dopiero wtedy okazało się, jakie to są naprawdę dochody. Oczywiście nie jest to rozkład równomierny, wiele osób ma dochody niskie, jednak asymetria jest prawostronna, większość firm ma dochody średnio większe niż przeciętne wynagrodzenie w kraju. Dlatego najlepszą metodą, chroniącą najmniejszych przedsiębiorców i sprawiedliwą wobec zarabiających najwięcej – wydaje się powiązanie składki jako procent dochodu".
Tak składka zdrowotna działa w zdecydowanej większości państw Unii Europejskiej. W 2021 roku Polski Instytut Ekonomiczny w swoim biuletynie zwięźle porównał systemy finansowania ochrony zdrowia. W pięciu państwach (Dania, Hiszpania, Irlandia, Malta i Portugalia) system finansowany jest wyłącznie z budżetu państwa. W większości państw (19 z 22) składkę zdrowotną nalicza się proporcjonalnie od dochodu lub przychodu.
Tylko Polska, Grecja i Węgry mają system mieszany, w którym sposób naliczania składki zależy od formy działalności. Polski Ład, a szczególnie jego początkowe założenia, był w tym obszarze próbą ujednolicenia systemu. Ostatecznie i tak skończyliśmy z wyjątkami dla przedsiębiorców. Najnowsza propozycja rządu to jeszcze większy krok wstecz.
Trzeci problem to erozja kodeksowego zatrudnienia
Petelczyc: „Obecnie 63 proc. osób prowadzących działalność nie zatrudnia nikogo. Wydaje się, że tak niska składka zdrowotna (w propozycji rządu jest niższa nawet od składki opłacanej od minimalnego wynagrodzenia), do tego wakacje od składek ZUS (miesiąc opłacania jej przez państwo, czyli nas wszystkich) może w jeszcze większym stopniu powodować przechodzenie na samozatrudnienie w celu optymalizowania kosztów, zarówno z własnej woli, jak i wymuszone. A trzeba dodać, że według European Working Conditions Survey już jesteśmy liderem tzw. fałszywego samozatrudnienia, a więc przedsiębiorczości tworzonej nie dla rozwoju firmy tylko w celu omijania kosztów pracy, ubezpieczeń i praw pracowniczych”.
Na ten problem zwraca też uwagę w rozmowie z Gazeta.pl dr Tomasz Lasocki z Wydziału Prawa i Administracji UW, ekspert od ubezpieczeń społecznych. „Warto wskazać, że od końca 2019 r. w samym ZUS przybyło ponad 100 tys. działalności. Gdyby liczba pracowników wzrosła w tym czasie proporcjonalnie, to powinno być ich o 700 tys. więcej. Tymczasem w ciągu 4 lat pracowników przybyło niecałe 18 tys. Okres COVID i wojny – jak widać – spowodował relatywną deetatyzację, a zapowiedziane zmiany ten proces wzmocnią”.
Dlaczego to problem? Wbrew powszechnej w polskiej debacie publicznej tezie, wcale nie jest to pozytywne zjawisko – w państwach wysokorozwiniętych odsetek działających na własny rachunek jest znacząco niższy.
Nie ulega wątpliwości, że spora część tych samozatrudnionych to tak naprawdę zwykli pracownicy, którym pracodawca dał wybór: zakładaj działalność albo szukaj pracy gdzie indziej. Mamy wtedy do czynienia z łamaniem kodeksu pracy, ale stosunek pracy jest trudniejszy do ustalenia w sądzie, niż w przypadku klasycznych „śmieciówek”: umowy o dzieło i umowy zlecenia.
Prawdopodobnie więcej jest jednak takich, którzy sami wybierają fałszywe samozatrudnienie ze względu na doraźne korzyści podatkowo-składkowe. W przypadku osób o wysokich dochodach korzyści są tak znaczne, że nawet trudno im się dziwić. Ma to jednak fatalne konsekwencje dla państwa: m.in. osłabia finanse publiczne i podkopuje system emerytalny.
Można się spodziewać, że po zapowiedzianej reformie składki zdrowotnej populacja obydwu tych kategorii się zwiększy.
Nie dziwi więc, że przedstawiciele pracowników bardzo krytycznie odnoszą się do propozycji.
„Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych bardzo źle ocenia tę propozycję” – komentuje dla OKO.press przewodniczący OPZZ Piotr Ostrowski. – „To jest zły sygnał dla pracowników. Przedsiębiorcy już w tej chwili są mocno uprzywilejowani wobec pracowników. Teraz dostaną kolejny prezent”.
Ostrowski podkreśla, że rozumie, że punktem odniesienia dla projektowanych zmian jest „chaos”, jaki wprowadził Polski Ład.
„Ale pamiętajmy, że zmiany w składce zdrowotnej w Polskim Ładzie dotyczyły także pracowników na etacie. A najnowsze propozycje w ogóle ich nie dotyczą. Jeśli zmiany wejdą w życie, będziemy mieć sytuację, w której dobrze zarabiające osoby, prowadzące działalność gospodarczą, będą płaciły niższą składkę zdrowotną niż pracownicy na etacie. To jest głęboko niesprawiedliwe rozwiązanie”.
Ostrowski uważa, że jeśli rząd potrzebuje szybkich zmian, ewentualnym wyjściem byłby najpierw powrót do zasad sprzed Polskiego Ładu.
„Od tego można zacząć. Ale cały problem jest złożony i nie można go załatwić na szybko, potrzeba szerokich debat. Być może da się wspólnie wypracować inne rozwiązanie. Na razie, żebyśmy mogli mówić, że podejmuje się też działania na rzecz pracowników na etacie, całość rozwiązań dotyczących składki zdrowotnej z Polskiego Ładu powinna być wyeliminowana.
Tymczasem wszystko wskazuje na to, że niekorzystne dla pracowników rozwiązania zostaną niezmienione, a niekorzystne rozwiązania dla przedsiębiorców zostaną rozwiązane na ich korzyść”.
Na powrót do systemu sprzed 2022 roku nie ma jednak co liczyć. Na konferencji prezentującej zmiany wiceminister finansów Jarosław Neneman to wykluczył: „Nie stać na to finansów publicznych, ponieważ roczny koszt takiej operacji sięgnąłby 100 mld zł”. To wyliczenie może być nieco na wyrost, niemniej jasno pokazuje ramy myślenia o możliwych zmianach. Ten kierunek jest zamknięty.
Piotr Ostrowski zaznacza, że w sprawie składki zdrowotnej nie powinniśmy iść drogą na skróty. „Musimy pamiętać, że ograniczając wysokość składki zdrowotnej, wpłynie to na budżet Narodowego Funduszu Zdrowia. Pojawia się pytanie, co w takim razie ze zwiększaniem nakładów na publiczny system ochrony zdrowia? Zdaję sobie sprawę, że obniżanie składki i zwiększanie nakładów na zdrowie się wyklucza. I dlatego każdy ruch w systemie powinien być bardzo starannie przemyślany, by nie zmniejszyć środków na zdrowie”.
Polityczny sens zapowiedzianych zmian jest jasny. Nie przypadkiem zaprezentowała je para ministrów związanych z Koalicją Obywatelską. Największa formacja koalicyjna chciała przebić tą propozycją Trzecią Drogę, która na początku marca odświeżyła swój proprzedsiębiorczy wizerunek i zagroziła, że kwestia składki zdrowotnej jest jej „być albo nie być” w koalicji.
KO postawiła też przed faktem dokonanym Lewicę, która będzie przeciwna zmianom – jej politycy krytycznie odnoszą się do propozycji. W szczególnie trudnym położeniu stawia to lewicową ministrę rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk. Jej oczywistym zadaniem jest bowiem walka z fałszywym samozatrudnieniem.
Sprzeciw Lewicy nic jednak nie zmienia, w Sejmie większość dla zmian znajdzie się bez trudu. Obniżkę składek dla samozatrudnionych poza KO poprze Trzecia Droga, Konfederacja, a zapewne również Prawo i Sprawiedliwość, które po wyborach zaczęło kajać się za Polski Ład.
W wyścigu o przychylność przedsiębiorców (których polscy politycy z rewerencją nazywają „solą ziemi”) żaden z wymienionych wyżej zasadniczych problemów z nową składką nie ma najmniejszego znaczenia.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Gospodarka
Andrzej Domański
Izabela Leszczyna
Ministerstwo Finansów
Ministerstwo Zdrowia
samozatrudnienie
składka zdrowotna
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze