Na zjeździe KOD w Toruniu w sobotę 27 maja 2017 delegaci wybrali nowego przewodniczącego KOD. Z rywalizacji wycofał się Mateusz Kijowski. Uczestniczy zjazdu mówią o optymizmie i "nowym otwarciu" w organizacji, ale przed KOD stoi trudne zadanie. Analiza OKO.press
Zarząd KOD postanowił, że media nie będą mogły uczestniczyć w całych obradach - ale tylko w wyborze przewodniczącego. To, co wiemy, wiadomo zatem głównie z kuluarowych przecieków i nieoficjalnych wypowiedzi delegatów. "Było jasne, że obecność mediów podniesie temperaturę o 100 stopni. Nie jest tak, że organizacje społeczne muszą robić wszystko na oczach wszystkich" - powiedział OKO.press jeden z uczestników zjazdu.
Czego się w ten sposób dowiedzieliśmy?
Dlaczego Kijowski zrezygnował?
Ponieważ przegrałby z kretesem. Pierwsze głosowania na zjeździe pokazały, że dostałby kompromitującą małą liczbę głosów. Np. podczas wyborów do prezydium zjazdu na 162 delegatów jego opcja dostała niecałe 40 głosów. Cała reszta była przeciw.
Kijowski podjął więc strategiczną decyzję - być może podyktowaną także ambicją - że lepiej jest wycofać się z honorem, niż spektakularnie przegrać.
Kijowski mówił w TVN24, że powodem było m.in. nieumieszczenie w sprawozdaniu finansowym - przygotowanym przez firmę audytorską - pieniędzy ze zbiórek Komitetu Społecznego KOD. Kijowski twierdził, że to niepoprawne sprawozdanie finansowe. "Nie mogę brać za to odpowiedzialności, także osobistej" - przekonywał.
"Uzasadnienie jest absurdalne" - słyszę. "Komitet Społeczny jest formalnie odrębnym ciałem od KOD, nie było więc powodu, by ujmować go w sprawozdaniu finansowym".
Czy zjazd rozgrzeszył Kijowskiego?
W sobotę 27 maja "Rzeczpospolita" ujawniła, że według ustaleń Komisji Rewizyjnej KOD firma Kijowskiego nie wykonała żadnej z usług, za które wystawiła faktury. Nasze źródła potwierdzają te ustalenia.
Mimo to Komisja Rewizyjna wniosła o udzielenie absolutorium całemu zarządowi (w tym Kijowskiemu). Powód był formalny: zarząd nie miał rozdzielonych jasno kompetencji i nie można było udzielić absolutorium wszystkim z wyjątkiem Kijowskiego. W sumie też podstawowe cele stowarzyszenia - stworzenie struktury krajowej - zostały zrealizowane.
Równocześnie jednak Komisja Rewizyjna wniosła o skierowanie "sprawy fakturowej" do Głównego Sądu Koleżeńskiego, który zostanie powołany w niedzielę 28 maja. Według KR Kijowski złamał statut KOD, zamawiając usługi u samego siebie. "Zakres usług świadczonych przez Kijowskiego nie mógł być realizowany, ponieważ Mateusz nie miał dostępu do serwera Kodowskiego. Jest to fakt w zasadzie niezbity" - słyszę.
Co planuje Krzysztof Łoziński, nowy przewodniczący?
W wyborach na przewodniczącego Łoziński dostał 130 głosów (na 160 osób obecnych na sali). Już oficjalne ogłoszenie jego kandydatury skończyło się owacją na stojąco.
Zarząd został powiększony z 7 do 11 osób i znacząco odmłodzony. Najwięcej głosów zdobyła 24-letnia Natalia Tarmas ze Śląska, szefowa młodego KOD. Średnia wieku członków zarządu to ok. 40 lat - ambitnie jak na organizację, której krytycy nieustannie wyrzucali małe zaangażowanie młodzieży i wysoką średnią wieku. Pierwsze robocze spotkanie nowego zarządu odbędzie się w niedzielę 28 maja. Programowa tura zjazdu będzie na jesieni.
Dlaczego działacze w większości popierają program Łozińskiego?
"Tak wysokie poparcie jest poparciem dla jego sposobu myślenia" - słyszę. Przesłanie Łozińskiego brzmi: KOD przeżywał kryzys wizerunkowy, trzeba odbudować go nie działalnością PR, tylko pracą u podstaw. Stąd większa samodzielność regionów, mniej masowych protestów, a więcej pracy pozytywistycznej u podstaw. KOD - mówił Łoziński w TVN24 - nie będzie partią polityczną, ale może poprzeć partię (lub partie) w wyborach. Łoziński ostro skrytykował Jarosława Kaczyńskiego i zapowiedział utrzymanie twardego kursu wymierzonego w PiS. Obiecywał "nowe otwarcie" i zachęcał do powrotu. "KOD musi odzyskać czystą i uczciwą twarz" - mówił.
Co dalej z Kijowskim?
Zarząd zachował się fair. Po rezygnacji Kijowski dostał wielki bukiet róż i oficjalne podziękowanie za pracę na rzecz KOD. Sala nagrodziła go owacją na stojąco. Bili brawo także ci, którzy są jego przeciwnikami.
Według kuluarowych informacji Kijowski bardzo długo utrzymywał swoich zwolenników w przekonaniu, że wygrywa. "Obecnie nadaje mocny komunikat: zostańcie, ten zarząd przetrwa najwyżej trzy miesiące". Nie pogodził się więc z porażką. Jego zwolennicy założyli Komitet Społeczny "Odnowa", który dubluje funkcje KOD. Sam Kijowski jest nadal szefem mazowieckiego regionu KOD.
Do rozłamu zatem nie doszło, ale jest on cały czas możliwy - tym bardziej, że Łoziński nie słynie z łatwego charakteru (tu można przeczytać sylwetkę nowego przewodniczącego), a Kijowskiego zdążył już publicznie skrytykować w telewizji (za absurdalne, zdaniem Łozińskiego, zarzuty wobec audytu).
Kto wygrał, kto przegrał?
Wygrali: KOD, Łoziński, opozycja. KOD - bo ma kolejną szansę. Łoziński - bo został przewodniczącym. Opozycja - bo organizacja powołana do obrony demokracji przed PiS ma szansę się odrodzić.
Przegrali: Kijowski - bo stracił stanowisko. PiS - bo KOD z powrotem może zacząć się liczyć.
Czy KOD ma szansę się odrodzić?
Możliwe, ale bardzo trudne. KOD został powołany do życia jako oddolny ruch masowy, napędzany protestem przeciwko niedemokratycznym posunięciom rządu PiS. Ruchy masowe po kilku lub najdalej kilkunastu miesiącach działania wchodzą w fazę, którą socjologowie nazywają "instytucjonalizacją" - opada początkowy entuzjazm, a miejsce ochotników zajmują profesjonalne struktury. Być może skandale wokół Kijowskiego ugodziły w KOD właśnie w tym kluczowym momencie i osłabiły go tak bardzo, że odrodzenie nie jest już możliwe: nie ma bowiem ani pierwotnego entuzjazmu, ani silnych, sprawnych struktur. Odejście od strategii wielkich protestów ulicznych może być odczytane w tym kontekście jako przyznanie się do własnej słabości.
Drugą przyczyną słabnięcia KOD jest "normalizacja" rządów PiS: po początkowej fali oburzenia i odrzucenia nawet przeciwnicy tej władzy zostali zmuszeni ją zaakceptować. Nie sposób żyć wiecznie w stanie rewolucyjnego wzmożenia. KOD pod nowym przywództwem będzie więc bardzo trudno zmobilizować nie tylko nowych, ale nawet starych zwolenników. Paradoksalnie może im pomóc PiS - wzbudzając nową falę społecznego oburzenia kolejnym antydemokratycznym posunięciem.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze