„Była pokusa, żeby zrobić coś zupełnie inaczej, ale postawiliśmy na pragmatyzm. Zostawiamy to, co się sprawdza, zmieniamy to, co uczniom i uczennicom nie służy. Najważniejsza na lekcjach języka polskiego ma być komunikacja” – mówi dr Kinga Białek, kierowniczka zespołu ekspertów opracowujących nową podstawę programową
Anton Ambroziak, OKO.press: Instytut Badań Edukacyjnych ogłosił, że zakończył pracę nad nowymi podstawami programowymi. Unowocześnione i stawiające na kompetencje programy nauczania uczniowie klas I-IV szkół podstawowych zobaczą we wrześniu 2026 roku. Rok później sposób nauczania zmieni się też w szkołach średnich i dla starszych roczników podstawówek. Część nauczycieli na zmiany czeka z utęsknieniem, inni mówią, że boją się kolejnego chaosu. Czym ten proces różnił się od poprzednich?
Dr Kinga Białek*: Jeśli chodzi o język polski, nad którym pracowałam, wyzwaniem były kwestie polityczne i zainteresowanie opinii publicznej. Do tej pory skakaliśmy ze skrajności w skrajność. Kiedy Anna Zalewska została ministrą edukacji, okazało się, że wszystko, czego do tej pory uczyliśmy, było złe i trzeba to zmienić. Była pokusa, żeby zrobić coś zupełnie inaczej, ale postawiliśmy na pragmatyzm. Zostawiamy to, co się sprawdza, zmieniamy to, co uczniom i uczennicom nie służy.
A w konkretach?
Zastrzegam, że cały projekt podstawy z języka polskiego nie jest z założenia rewolucyjny. To, co ulega zmianie, dotyczy czytelnictwa. Z międzynarodowego badania PISA 2022 wiemy, że 1 na 5 uczniów w wieku 15 lat nie osiąga podstawowego poziomu kompetencji, niezbędnego do samodzielności w dorosłym życiu. Naszym najważniejszym zadaniem jest więc wsparcie kompetencji czytelniczych. Nie chodzi tylko o czytanie dla przyjemności, ale rozumienie czytanego tekstu. A żeby tak się mogło wydarzyć, podstawa nie może być przeładowana. Kompetencji nie kształtuje się w ciągu godziny lekcyjnej, potrzebny jest czas. Zamiast szczegółowych wymagań chcemy, żeby uczniowie mieli szansę kształcić się w odczytywaniu sensów tekstu, interpretowaniu, odnoszeniu ich do własnych doświadczeń.
I dlatego zmieniacie formułę kanonu lektur?
Bardzo ważne, żeby zrozumieć, że nasze zmiany nie polegają tylko na zmianie listy lektur. Celem jest szerokie rozwijanie kompetencji czytelniczych, a środkiem – m.in. ułożenie nowej listy tzw. lektur obowiązkowych.
W klasach 4-6 nie ma klasycznego kanonu. Mówimy nauczycielkom, żeby pokazały uczniom i uczennicom takie teksty, które są im bliskie, które mówią o miłości, przyjaźni, rodzinie, szkole. Zachęcamy polonistki, żeby popatrzyły na nowe zjawiska w literaturze. Rynek księgarski jest dziś naprawdę bardzo szeroki.
Czyli odstawiamy na bok klasykę?
Nie tak – chcemy, żeby na początku przygody z czytaniem, nauczyciele pokazali uczniom nowsze i łatwiejsze teksty literackie, takie, które przygotują ich do czytania bardziej wymagającej literatury. Jednocześnie dzieci powinny mieć szansę na przeżycie przyjemności spotkania z tekstem. Mówimy tu nie tylko o książkach, ale także o tekstach publicystycznych, popularnonaukowych, audialnych, czy wizualnych. Pokażmy, że kultura to nie tylko czytanie książek, a jeśli czytanie – to nie tylko książek klasycznych.
Część nauczycielek i ekspertów postulowała, żeby zrezygnować z kanonu lektur dla wszystkich klas.
Kanon będzie, ale dopiero w klasach 7-8 szkół podstawowych. To był kompromis, na który zdecydowaliśmy się w bardzo różnorodnym zespole. Były osoby, które decyzję o tym, co czytać, chciały zostawić wyłącznie nauczycielom i uczniom. Były też osoby z bardziej konserwatywnym stanowiskiem, które widzą edukację polonistyczną jako edukację do tradycji.
Wspólnie ustaliliśmy, że jeśli w ogóle będziemy budować kanon, to niech to będzie kanon literatury polskiej. Literaturę powszechną nauczyciele mogą dobierać zgodnie z potrzebami. Rozporządzenie nie musi decydować, czy ważniejszy jest Dickens z Opowieścią wigilijną, czy Shakespeare z Romeem i Julią.
Po drugie, chcemy, żeby kanon pozwalał uczniom i uczennicom obserwować zmiany zachodzące w literaturze na przestrzeni wieków. Jeśli spotykamy się z Kochanowskim, to czytamy wybrane fraszki i treny. Chcemy zrozumieć, dlaczego go cenimy, ale nie przytłaczamy uczniów w podstawówkach klasyczną historią literatury, bo są na to za młodzi. Oprócz Kochanowskiego mamy bajki Krasickiego, inwokację z Pana Tadeusza Mickiewicza. Będą też poematy tj. Reduta Ordona czy Śmierć Pułkownika, które są ważne dla tożsamości narodowej. Nie ma budowania tożsamości narodowej bez świadomości mitów, z których ta tożsamość się składa. Jeśli chcemy, żeby uczniowie potrafili zrekonstruować wizję Polaka i Polki, musimy zetknąć się też z takimi tekstami.
Dalej, dochodząc do XIX i XX wieku, poznamy nowele Sienkiewicza. Nie musimy czytać Quo Vadis, żeby docenić Sienkiewicza jako pisarza. Nauczyciele mogą też wybrać nowele Prusa. Zostawiliśmy w kanonie Balladynę Słowackiego. Wiemy, że książka budzi kontrowersje – główna bohaterka jest postacią jednoznacznie negatywną – ale jest to dobry punkt wyjścia do dyskusji w klasie. Chcielibyśmy, żeby najważniejsza na lekcjach języka polskiego stała się komunikacja. Czytanie tekstu nie ma służyć docenianiu jego walorów literackich, ale żywej dyskusji, uczenia wymiany poglądów i uważnego słuchania. Niby wszyscy uczymy się w szkole mówić i słuchać, ale w dorosłym życiu nie potrafimy funkcjonować w otoczeniu różnorodnych stanowisk i poglądów. Chcielibyśmy, żeby najważniejsza na lekcjach języka polskiego stała się komunikacja.
W pierwszej wersji projektu nowej podstawy programowej nie było listy przykładowych lektur do omówienia, w ostatecznej wersji taka lista się pojawiła. Dlaczego?
Po korekcie w klasach 4-6 pojawił się dopisek, że nauczyciele muszą omówić z uczniami Mazurek Dąbrowskiego i Rotę. Dodaliśmy też listę utworów proponowanych do omówienia, by pokazać na przykładach, jak różnorodne mogą to być teksty.
A nie baliście się, że gdy nauczyciele zobaczą listę lektur proponowanych, to nie będą samodzielnie szukać inspiracji?
Na tej liście znalazły się też książki nowe. Trudno rozmawiać o jakości literatury współczesnej. Już pojawiają się pytania, czy warto czytać Rafała Kosika [red. – autora poczytnej serii książek dla młodzieży „Felix, Net i Nika”]. Gdybym ja miała wybierać lekturę odnoszącą się do najnowszej historii Polski, wybrałabym Wrońca Jacka Dukaja. A są osoby, dla których Dukaj jest kontrowersyjny. Sienkiewicza można lubić lub nie lubić, ale nikt nie podważa jego wkładu dla rozwoju polskiej literatury. Dlatego ja wolałabym powiedzieć nauczycielom: co roku pojawia się mnóstwo nowych książek, wybierajcie, szukajcie na własną rękę, czytajcie, słuchajcie uczniów.
Reforma daje jednak bardzo dużo autonomii nauczycielkom. Macie zaufanie, że choć każdy inaczej, to jednak wszyscy fajnie poprowadzą lekcje?
To chyba zawsze tak jest, prawda? Drugą stroną medalu jest taka wątpliwość, czy wszyscy sobie z tą autonomią poradzą. Ale to nie jest tak, że wcześniej poloniści uczyli od linijki. W sześcioklasowej podstawówce, przed reformą Anny Zalewskiej, w klasach 4-6 nie było katalogu przykładowych tekstów, a nauczyciele radzili sobie świetnie. Na nauczycielskim rynku idei krążyły teksty, które omawiane były w całym kraju. Miejsc wymiany doświadczeń, szczególnie w sieci, jest dziś bardzo dużo. Są też organizacje społeczne, które zajmują się wspieraniem nauczycieli, proponują scenariusze zajęć, teksty do czytania. Osobiście uwielbiam portal „Alternatywna lista lektur”, który prezentuje nie tylko książki, ale i proponuje tematy dyskusji.
Tylko czy wszyscy nauczyciele będą mieli dostęp do tych książek?
Z perspektywy nauczycielki mieszkającej na warszawskim Ursynowie, otoczonej wyższą kulturą czytelniczą, mogę być spokojna. Natomiast wiem, że to nie prawda o całej Polsce. Widzę tutaj potrzebę współdziałania, którego chyba nie da się zakontraktować.
Może ministerstwo edukacji mogłoby jednak doposażyć szkolne biblioteki?
Dopiero zakończył się Narodowy Program Czytania realizowany przez Ministerstwo Kultury. Biblioteki gminne są naprawdę niezłe, mogłyby być źródłem wsparcia dla nauczycieli. Problem w tym, że dziś te dwa sektory, kultury i edukacji, nie za bardzo się widzą i nie wszystko o sobie wiedzą. W idealnym świecie różni ministrowie spotkaliby się na rozmowę o problemie dostępu do książek w mniejszych gminach i zdecydowali, co wspólnie mogą z tym zrobić, ale niestety tak to nie wygląda. Może da się liczyć jednak na wymianę na poziomie samorządowym? Tak, żeby szkoła spod Bielska-Białej, wiedziała, co robią analogiczne placówki w Gdańsku?
Na papierze super brzmi punkt, w którym podkreślacie, że w tworzenie lekcji chcecie też zaangażować uczniów i uczennice. Tylko że wielu nauczycieli w Polsce nie jest przyzwyczajonych do tego, żeby włączać perspektywę dzieci i młodzieży.
To jest pytanie, które nie tyle jest związane z podstawą programową, ile kształceniem nauczycieli. Jak pomóc nauczycielce zadawać uczniom pytania i wykorzystać to, co do niej mówią, jeśli wcześniej tego nie robiła? Jak ją przekonać, że jej autorska lekcja, dopasowana do potrzeb konkretnej klasy, będzie lepsza niż wizja jakiegokolwiek ministra? Ja naprawdę wierzę, że można w tym samym czasie z tą samą klasą przerabiać kilka różnych lektur; że w procesie kształcenia polonistycznego nie trzeba wymagać, żeby wszyscy robili to samo.
Już słychać głosy, że za szybko, zbyt rewolucyjnie. A jak w nauczycielach będzie niechęć do zmian, to nie będzie dobrej nauki, niezależnie od podstaw programowych. Jak opowiadać o zmianach, żeby nie przestraszyć?
Słyszę takie wątpliwości, ale większość głosów, która do mnie dochodzi, jest zupełnie inna. Część polonistów uważa wręcz, że nasza podstawa wciąż jest zbyt konserwatywna, że zmieniamy za mało. Są też tacy, którzy mówią, że to spełnienie ich marzeń. To nie jest tak, że statystyczny polski nauczyciel to człowiek wkurzony, niechętny swojej pracy, nienawidzący uczniów.
Nauczyciele są przeciążeni, mogą nie mieć zaufania do rządów, bo są rozczarowani ich decyzjami lub brakiem, ale naprawdę czuję też entuzjazm. Chciałabym wzmacniać te głosy, które mówią: „Wreszcie”, „To dla nas ulga”, „Dziękujemy, że nam zaufaliście”, „Tego właśnie potrzebujemy”. Jednocześnie nauczyciele powinni mieć wsparcie metodyczne, bo cała podstawa stawia na komunikację. Jednym z wyznaczonych przez nas celów jest to, żeby uczniowie nauczyli się porozumiewać bezpiecznie, mądrze, asertywnie i uważnie.
A rozmawialiście o tym, co zrobić, żeby podstawa programowa uczyła kompetencji, a nie służyła kuciu pod egzaminy?
Centralna Komisja Egzaminacyjna recenzując naszą podstawę, stwierdziła, że na jej podstawie przeprowadzenie egzaminu w obecnej formie, nie będzie możliwe. I całe szczęście. To nie jest zarzut do CKE, bo jej zadaniem jest tworzenie standaryzowanych egzaminów, takich, które nie pozostawiają wątpliwości i spełniają wymogi pomiarów. W 2018 roku, gdy Anna Zalewska tworzyła nową podstawę programową, CKE odegrało wiodącą rolę. I dlatego stworzono zbiór wymagań, który łatwo przełożyć na łatwe do sprawdzenia zagadnienia testowe. Problem w tym, że żyliśmy w świecie oderwanym od życia, w tabelkach, z których musieliśmy uczyć się, czym jest lektura, co to jest tekst literacki, jak definiować zaproszenie, a jak opowiadanie. Nasza podstawa wymaga stworzenia nowego egzaminu, który sprawdzi kompetencje polonistyczne. To nie musi być znów opowiadanie twórcze, w którym udowadniamy, że dobrze poznaliśmy lektury obowiązkowe. Uczymy się po to, żeby swobodnie poruszać się po tekstach pisanych: potrafimy napisać przemówienie, list otwarty, tekst argumentacyjny. Uczymy się po to, żeby mówić: wygłaszać różne komunikaty i je rozumieć. Jeśli opanujemy te kompetencje, to żadne zadanie egzaminacyjne nie powinno być dla nas wyzwaniem.
*Dr Kinga Białek – kierowniczka zespołu eksperckiego w Instytucie Badań Edukacyjnych opracowującego nową podstawę programową do języka polskiego, dydaktyczka języka polskiego ze Szkoły Edukacji PAFW (Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności)
Edukacja
Ministerstwo Edukacji Narodowej
Instytut Badań Edukacyjnych
kanon lektur
podstawy programowe
reforma edukacji 2026
Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.
Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.
Komentarze