Poziom mórz i oceanów systematycznie się podnosi. Według danych podawanych przez Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu, w XX wieku wzrósł o około 15 cm.
To zjawisko przyspiesza przez ocieplenie klimatu. Obecnie poziom podnosi się o około 3,6 mm rocznie. Naukowcy szacują, że w 2100 może to być już nawet 15 mm rocznie.
Teraz naukowcy z organizacji Climate Central sprawdzili, ile osób żyje na terenach, na których to zjawisko będzie najmocniej odczuwalne. Wykorzystali znacznie dokładniejsze dane niż dotychczas – lokalne pomiary nawet w najdalszych krańcach świata oraz nowy sposób analizy wyników satelitarnych (które do tej pory za linię brzegu uznawały np. wierzchołki drzew).
W ten sposób powstała mapa zagrożeń, na której można sprawdzić, gdzie powodzie staną się coraz większym problemem. Naukowcy oceniają, że do 2050 na tych terenach zalania będą występować przynajmniej raz do roku. Niektóre z tych miejsc do 2100 roku mogą zniknąć pod wodą.
420 milionów osób zagrożonych powodziami
Najbardziej zagrożonych jest sześć krajów azjatyckich: Chiny, Bangladesz, Indie, Wietnam, Indonezja i Tajlandia. Żyje tam w sumie 237 mln mieszkańców, którzy są narażeni na coroczne powodzie do 2050 roku. To o 183 miliony osób więcej, niż przewidywano do tej pory.
Jeżeli uwzględnić w analizach niekontrolowane emisje i możliwość szybszego topienia się pokryw lodowych, obszary tych sześciu krajów znajdą się pod wodą do roku 2100.
Naukowcy szacują, że będzie to dotyczyło aż 250 milionów osób. To prawie pięciokrotnie więcej niż we wcześniejszych prognozach. Według poprzednich danych w Chinach domy mogło stracić 26 milionów ludzi. Najnowsze badanie mówi już o 87 milionach.
W Bangladeszu zagrożonych będzie 50 milionów mieszkańców. Wcześniej mówiło się o 6 milionach.
„Te wyniki pokazują potencjał wpływu zmian klimatycznych na przekształcanie linii brzegowych, miast, gospodarek i całych regionów w ciągu naszego życia” – mówi dr Scott Kulp, naukowiec z Climate Central i główny autor badania. „W miarę jak linia pływów podnosi się powyżej poziomu terenów, gdzie mieszkają ludzie, będziemy w coraz większym stopniu stawać przed pytaniami o to, czy i jak długo umocnienia na wybrzeżach mogą ich skutecznie chronić” – dodaje.
Według danych opublikowanych w „Nature Communications” nawet jeśli uda się osiągnąć umiarkowaną redukcję emisji dwutlenku węgla, do 2100 roku aż 420 milionów ludzi na całej Ziemi będzie narażonych na regularne powodzie. Jeśli zaś nic się nie zmieni, a emisje pozostaną na tym samym poziomie, na jakim są teraz lub wzrosną, zagrożonych będzie 630 milionów osób.
Polskie wybrzeże pod wodą
Na mapie zagrożeń stworzonej przez Climate Central na czerwono zaznaczone są okolice Szczecina, Świnoujścia, Kołobrzegu i Koszalina. Największą czerwoną plamą jest odcinek od Gdańska do Elbląga. Powodzie mogą sięgać tam najdalej w głąb lądu – aż do Tczewa i Malborka.
„Różnice pomiędzy projekcjami są duże, ale w skali kraju nie są to znaczące wartości – kilkanaście – kilkadziesiąt tysięcy ludzi więcej, niż w dotychczasowych projekcjach – maksymalnie 270 tysięcy osób, które są zagrożone” – komentuje Wojciech Szymalski, prezes Instytutu na Rzecz Ekorozwoju.
„Istnieje duże ryzyko, że teraz zignorujemy to zagrożenie, mając na głowie wiele innych spraw gospodarczych i społecznych. A jeśli nie zignorujemy, to co mielibyśmy z tym fantem zrobić? Czy możemy obronić przed choćby okresowym zalaniem kilkaset kilometrów wybrzeża?
Czy wobec tego nasze piękne piaszczyste plaże zamienią się teraz w betonowe, coraz wyższe, nabrzeża? Czy Mierzeja Helska lub Wiślana staną się betonowymi twierdzami?”
– dodaje.
Jego zdaniem lepiej byłoby dopuścić do zalania zagrożonych terenów i pokojowego przesiedlenia mieszkających tam osób, niż do ich obrony za wszelką cenę, która może skutkować dodatkowymi emisjami gazów cieplarnianych i szkodami w środowisku naturalnym.
„Znacznie większy możemy mieć problem z migrantami zza granicy, bo liczba osób napływających może sięgać wielu milionów”
– podkreśla Szymalski.
W Europie największym obszarem zaznaczonym na czerwono jest wybrzeże od Esbjergu w Danii, przez Hamburg, Bremerhaven, holenderskie Groningen, Amsterdam, Rotterdam, aż do Calais. Powodziami mogą być zagrożone również okolice Wenecji we Włoszech, Nantes i Bordeaux we Francji, a także wschodnia część Wielkiej Brytanii.
Niniejsza publikacja powstała dzięki współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla w Warszawie. Zawarte w niej poglądy i konkluzje wyrażają opinie autora i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.
Wszystko dzięki bezmyślnemu rozmnażaniu oraz nienasyconemu konsumpcjonizmowi.
Dlaczego więc pan ulega nienasyconemu konsumpcjonizmowi i zamiast mieszkać jaskini, albo na drzewie, tylko mieszka w ocieplanym mieszkaniu i używa prąd do zasilania komputera? Oczywiście. Ludzkość powinna zamieszkać w jaskiniach i na drzewach. Jednak kilka miliardów ludzi na świecie woli mieszkać w domach z klimatyzacją i ogrzewaniem, latać samolotami, używać samochodów, komputerów,
Nadal nie widzę wyraźnej odpowiedzi na pytanie jak duży wpływ na zmiany klimatyczne ma "bezmyślna" działalność człowieka, a w jakim stopniu te zmiany zachodzą naturalnie. Procentowo.
Na temat wpływu człowieka na zmiany klimatu napisano już tyle, że nie ma sensu powtarzać tego ciągle. Zachłanność i głupota 1% ludzkości przyspiesza ostateczne rozwiązanie. Ostatnio pojawiły się informacje, że każdy z tych miliarderów będzie niebawem dysponował samolotami najnowszej generacji przez co 1 człowiek zanieczyści przestrzeń wielokrotnie bardziej niż niszczycielski samolot rejsowy.
Czyli musimy poprosić Matkę Naturę, aby cofnęła Ocieplenie Klimatu i przywróciła Epokę Lodowcową, bo zamiast Opery leśnej w Sopocie powinien być tam lodowiec, tak jak to było przed ociepleniem klimatu. Musimy powstrzymać rozwój cywilizacji i zburzyć Warszawę, aby na powrót rosła tam Wspaniała Puszcza Mazowiecka. Poza tym musimy zamieszkać w Jaskiniach bo budowa i ogrzewanie domów źle wpływa na klimat
Co do Gdańska, to Bezmyślne Działania prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, który nie miał czasu na zajmowanie się problemami Gdańskich Kanałów doprowadziły do zalania Gdańska w 2001 r., w 2009 r. i w 2016. r. Ani Natura, ani ocieplenie klimatu nie miały z tym nic wspólnego. Po prostu Paweł Adamowicz zaniedbał system Kanałów w Gdańsku, które pieczołowicie Budowali i utrzymywali Niemcy.
Będzie bliżej nad morze i będzie cieplej. Nice 🙂
Zalewanie Gdańska występuje od tysiąca lat. Dlatego Niemcy wykonali Przekop Wisły, zasypali Kanał Martwej Wisły na Półwyspie Westerplatte i wykopali nowe Kanał Portowy. Ostatnia powódź w Gdańsku była w 1829 , czego ślady widać do dziś. Mniejsze zalanie Śródmieścia Gdańska i Oruni miało miejsce w 2001 r., a powodem nie było ocieplenie klimatu, lecz NIERÓBSTWO PREZYDENTA GDAŃSKA PAWŁA ADAMOWICZA, który zamiast zająć się udrożnieniem Kanału Raduni zajmował się wspieraniem homoseksualistów.