0:000:00

0:00

Wariant B.1.1.529 został po raz pierwszy odkryty w Botswanie, a jego większe ognisko — w Republice Południowej Afryki. Został już zidentyfikowany m.in. w Izraelu i w Hong Kongu - oraz w Belgii, a więc jest już w Europie. Wiemy, że ma liczne mutacje, zarówno takie, które wpływają na zakaźność, jak i na odporność naszego organizmu przeciwko niemu. Jak pisze „Nature", zwrócił uwagę badaczy, bo ma aż 30 zmian w białku szczytowym, które rozpoznaje komórki nosiciela i na które nakierowana jest nasza odpowiedź immunologiczna. Zaczął się również szybko rozprzestrzeniać w południowoafrykańskiej prowincji Gauteng. Choć na razie potwierdzono tam mniej niż setkę zakażeń tym wariantem, prawie całkowicie wyeliminował on dominujący na świecie obecnie wariant Delta, co mogłoby świadczyć o jego wysokiej zakaźności.

Stąd zaniepokojenie i gremiów naukowych, i rządów. Światowa Organizacja Zdrowia ma zadecydować w piątek, czy B.1.1.529 zostanie uznany za Variant of Concern, wariant niepokojący – czyli taki, który może spowodować kolejną falę zakażeń.

[AKTUALIZACJA: WHO uznała B.1.1.529 za wariant niepokojący — zgodnie z zasadą nadawania VoC nazw będących literami greckiego alfabetu, przypadnie mu nazwa Omikron]

Naukowcy przestrzegają, że wiemy jeszcze o nowym wariancie zbyt mało, żeby uspokajać lub bić na alarm. Pierwsze wyniki z laboratorium w RPA, które najwcześniej zaczęło go badać, oczekiwane są za dwa tygodnie. A jeśli chodzi o analizę zakaźności i efektywności szczepionek przeciwko nowemu wariantowi w rzeczywistych warunkach, to wykrytych zakażeń jest jeszcze zbyt niewiele.

Prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego mówi: „Obserwujemy wzrosty odsetka wariantu B.1.1.529, jednak mamy bardzo mało danych, tylko kilkadziesiąt przypadków. Obserwowane wzrosty mogą być artefaktem, jednak w kontekście zmian w genomie wirusa są niepokojące. Na razie jednak nikt nie jest w stanie powiedzieć, jak duże stanowi ten wariant zagrożenie dla nas - było już kilka takich, które miały nas wszystkich zabić, a okazało się, że same wygasły. Ich pojawienie się i rozprzestrzenienie było możliwe tylko lokalnie, w konkretnych warunkach".

Takim wariantem budzącym obawy jest Beta - również wykryta przez południowoafrykańskich badaczy w 2020 roku, która światowego sukcesu nie odniosła nigdy.

Zdaniem prof. Pyrcia powinniśmy jednak być ostrożni i reagować z wyprzedzeniem. „Mamy teraz do czynienia z próbą reakcji »zanim mleko się wyleje«, zanim wirus opanuje kolejne kontynenty. Szybkie decyzje na tym etapie pozwolą kupić trochę czasu i określić, czy wariant ten jest groźny i ewentualnie podjąć dalsze działania."

Zakaz lotów z krajów południowej Afryki wprowadziły już jednak m.in. Wielka Brytania, Włochy, Niemcy i Czechy, a chce je wprowadzić na poziomie unijnym Komisja Europejska. Światowa Organizacja Zdrowia jest przeciwna zakazom lotów i innym formom zamykania granic przed ludźmi, ale wiele krajów na świecie nie bierze jej wątpliwości pod uwagę.

Niemiecka firma BioNTech, która opracowała technologię produkowanej przez Pfizera szczepionki przeciw COVID-19 zapowiada tymczasem, że potrzebuje dwóch tygodni, żeby ustalić, czy nowy wariant powoduje, iż obecny preparat przestaje być skuteczny, sześć tygodni na wyprodukowanie nowej wersji szczepionki i 100 dni na wypuszczenie jej na rynek.

Prof. Pyrć odpiera zarzuty przeciwników szczepionek, którzy uważają, że to ich wprowadzenie zmusiło wirus do tak gwałtownej mutacji: „Od początku mówiliśmy, że jeśli nie zahamujemy szybko pandemii, to mogą powstać nowe, groźne warianty, co może nas cofnąć w czasie nawet o rok. RPA jest bardzo specyficzne: jest tam niewiele ponad 20 proc. zaszczepionych, jednak bardzo dużo ozdrowieńców."

Przeczytaj także:

W Polsce spokojniej

Tymczasem u nas czwarta fala epidemii nieco zwalnia. W piątek 26 listopada ministerstwo zdrowia poinformowało o 26 753 nowych zakażeniach - to o 15 proc. więcej niż tydzień temu, a zdarzały się już wzrosty 50-procentowe.

Spada również liczba przypadków w województwach podlaskim i lubelskim, które pierwsze zostały dotknięte tą falą, a w najbardziej obecnie narażonym Mazowszu zaczyna się stabilizować.

Poprzednie dwie fale zakażeń zostały zdławione przez ograniczenia w kontaktach międzyludzkich, przebieg tej jest zależny tylko od tego, czy my sami będziemy się ograniczać (nosząc maseczki, unikając dużych zgromadzeń itp.) oraz od kwarantann — liczba osób nimi objętych jest obecnie rekordowo duża, 739 tys. Dużą część z nich stanowią uczniowie, podczas tej fali nie wysłani na naukę zdalną.

Na wykresach poniżej widać zasadniczą różnicę pomiędzy obecną falą, a poprzednimi dwoma, z jesieni 2020 i wiosny 2021 roku - tamte dzięki restrykcjom zaczęły szybko opadać, ta wciąż się wznosi.

W piątek dowiedzieliśmy się o śmierci 421 osób, w szpitalach z COVID-19 było 19 tys. osób. To o 30 proc. mniej niż w poprzedniej fali przy podobnym poziomie zakażeń - wszystko wskazuje na to, że dzięki szczepieniom i wcześniejszym zakażeniom pozwalającym przejść obecne zakażenie łagodniej. Mimo to jednak podejście rządu do obecnej fali, czyli rezygnacja z prób jej opanowania za pomocą restrykcji czy paszportów covidowych, jest ewenementem w Unii Europejskiej i może prowadzić do śmierci większej ilości ludzi niż w krajach, gdzie odpowiednio wcześnie aktywnie zapobiega się szerzeniu zakażeń.

;

Udostępnij:

Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze