"Żyjemy w próżni prawnej. W kontakcie z urzędami, bankami, partnerami biznesowymi, musimy wpisywać w rubrykę, że jesteśmy stanu wolnego. Państwo de facto zmusza nas do wybierania pomiędzy formalną nieprawdą a faktycznym kłamstwem" - mówi dziennikarka OKO.press Agata Kowalska
"Czuję złość, bo sąd zamyka oczy, na to, że świat się zmienia. Może nie mamy w Polsce ustawy o równości małżeńskiej, ale jest wiele praktycznych problemów obywateli, takich jak my, które można rozwiązać bez interwencji ustawodawcy" - mówi Agata Kowalska, dziennikarka OKO.press. Od sierpnia 2018 roku jest żoną adwokatki Emilii Barabasz. Ślub cywilny wzięły w Berlinie. I od tego czasu walczą o uznanie małżeństwa w Polsce.
W sprawie nie chodzi o możliwość wprowadzenia do porządku prawnego instytucji małżeństwa dla par jednopłciowych, ale jedynie odnotowanie w dokumentach, że stan cywilny kobiet uległ zmianie.
"Nasza sprawa ma charakter administracyjny" - tłumaczy Agata Kowalska. "Dziś żyjemy w próżni prawnej. W kontakcie z urzędami, bankami, partnerami biznesowymi, musimy wpisywać w rubrykę, że jesteśmy stanu wolnego.
Państwo de facto zmusza nas do wybierania pomiędzy formalną nieprawdą, a faktycznym kłamstwem".
Najpierw decyzję odmowną o transkrypcję niemieckiego aktu małżeństwa wydał kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Warszawie. Potem skargę odrzucił wojewoda mazowiecki, stwierdzając, że taka transkrypcja byłaby sprzeczna z podstawowymi zasadami porządku prawnego.
We wrześniu 2019 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny podzielił tę argumentację, powołując się na art. 18 Konstytucji. Według WSA szczególna ochrona, którą objęte jest małżeństwo kobiety i mężczyzny w Polsce, uniemożliwia w ogóle uznanie małżeństwa dwóch kobiet.
14 grudnia skargę Agaty Kowalskiej i Emilii Barabasz na wyrok sądu pierwszej instancji rozpoznał Naczelny Sąd Administracyjny. Sąd w całości przychylił się do argumentacji WSA, a także Prokuratury Regionalnej, która przyłączyła się do postępowania.
W ustnych motywach uzasadnienia stwierdził, że "jednoznaczna" treść art. 18 uniemożliwia transkrypcję zagranicznego aktu małżeństwa Agaty i Emilii, bo narusza klauzulę porządku publicznego. Jednocześnie sąd uznał, że art. 18 nie jest przeszkodą, by ustawodawca wprowadził w przyszłości instytucję związków partnerskich dla osób tej samej płci.
"Nie jesteśmy zaskoczone wyrokiem" - komentuje Agata Kowalska. "Urzędy i sądy odrzucają skargi, bojąc się konsekwencji politycznych. Znów nasze argumenty zostały w całości zignorowane. Możliwość wprowadzenia przez ustawodawcę związków partnerskich, o której słyszałyśmy podczas ogłoszenia wyroku, zupełnie nas nie dotyczy. Sąd nie zajął się problemem, czyli nieprawidłowymi aktami stanu cywilnego, którymi wciąż musimy się posługiwać".
Kowalska dodaje, że od wyroku sądu pierwszej instancji minęło 3,5 roku. "To skandaliczny czas oczekiwania na rozstrzygnięcie prostej sprawy administracyjnej. Obserwowałam w życiu wiele postępowań dotyczących uznania praw mniejszości, ale nie spodziewałam się, że to tak obciążające psychicznie doświadczenie. Boli nas oportunizm wszystkich instytucji, którym łatwiej nas zignorować i zasłaniać się wygibasami myślowymi, niż faktycznie odnieść się do treści skargi".
"To upokarzające" - komentuje Emilia Barabasz. "Mamy rok 2022. Jesteśmy w Unii Europejskiej. Sąsiedni kraj, Niemcy, wydał nam dokument, o którym mamy obowiązek powiadomić polski urząd stanu cywilnego. Zrobiłyśmy to. A nasze państwo, zamiast po prostu umieścić w naszych aktach wzmiankę o tym, że został wydany, woli odwrócić wzrok i zostawić nas w próżni prawnej".
Agata i Emilia będą jednak walczyć o transkrypcję zagranicznego aktu małżeństwa przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.
"Nie mamy wątpliwości, że doszło do naruszenia zasady poszanowania życia rodzinnego. Transkrypcja aktu małżeństwa to minimalne spełnienie standardu, który ETPCz wyznaczył państwom członkowskim w zakresie ochrony par jednopłciowych" - komentuje adw. Anna Mazurczak, reprezentująca kobiety przed sądami. "Sprawa jest o tyle mocna, że obie osoby mieszkają w Polsce, a więc stale i na co dzień odczuwają skutki nieuznania ich małżeństwa".
Według adw. Mazurczak, sądy w podobnych sprawach wykazują się homofobią. "Nie chodzi o żadne przywileje, czy naginanie prawa.
Agata i Emilia prosiły w zasadzie tylko o to, żeby ktoś je zauważył. I nie dostały nawet tego".
W jej ocenie, w sprawach dotyczących transkrypcji zagranicznych aktów urodzenia, namieszała głośna sprawa Dawida i Jakuba, która przez opinię publiczną została uznana za sukces.
Mimo że wówczas sąd również nie zgodził się na uznanie dokumentów, stwierdził, że art. 18 Konstytucji nie wyklucza wprowadzenia przez ustawodawcę innego sposobu uregulowania związków par jednopłciowych.
Według adw. Mazurczak, z podobnej interpretacji moglibyśmy się cieszyć, ale 10 lat temu. "Dziś ten symboliczny gest nic nie zmienia. Sądy w ten sposób jedynie przerzucają odpowiedzialność na ustawodawcę i to w sprawach, które leżą w ich kompetencjach".
OKO.press publikuje pełną treść mowy końcowej wygłoszonej 14 grudnia 2022 przed NSA przez Agatę Kowalską:
"Wysoki Sądzie,
nie jestem prawniczką. Powiem więc kilka słów, ale mową potoczną. Nie wynika to z braku szacunku do wysokiego sądu, a jedynie ze sposobu, w jaki ja, szeregowa obywatelka rozumiem naszą – mojej żony i moją – sprawę.
Wysoki sądzie, z nami jest jak z obywatelem Polski, który jest hodowcą arbuzów. Uprawia je poza Polską, bo tu jest za zimno. A część Polek i Polaków nawet nie lubi arbuzów. Ale hodowcy idzie świetnie: ma rękę do arbuzów, sprzedaje je po całej Europie, śle do Kanady, Australii i południowej Ameryki. A sam mieszka na stałe w Polsce.
Kłopot w tym, że jego państwo – Rzeczpospolita Polska – uparcie twierdzi, że hodowca arbuzów jest bezrobotny. On protestuje, ale urzędy i sądy tłumaczą, że nic nie mogą zrobić, bo w formularzach – w rubryce zawód – nie ma do wyboru opcji „hodowca arbuzów”. Więc zamiast tego w każdym dokumencie wpisują: brak zatrudnienia. A to wszystko dlatego, że w Polsce jest za zimno na hodowlę arbuzów.
Klimat się wprawdzie zmienia, może za 30 lat będzie na tyle ciepło, by arbuzy się tu przyjęły. Ale do tego czasu jedyne, o co wnosimy, by państwo polskie zauważyło, że hodowca arbuzów nie jest bezrobotny.
Czyli – porzucając już arbuzy – by do naszych – mojej żony i mojego – by do naszych akt stanu cywilnego urzędy reprezentujące Rzeczpospolitą Polską wpisały stan faktyczny – że jesteśmy po ślubie, a nie stanu wolnego. Byśmy składając oświadczenia – często objęte klauzulą odpowiedzialności karnej – nie musiały wybierać między formalną nieprawdą a faktycznym kłamstwem.
Wysoki sądzie, moja żona i ja nie zaburzamy swoim wnioskiem porządku publicznego, my walczymy o to, by wreszcie był porządek w papierach".
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze