0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Mikołaj MaluchnikFot. Mikołaj Maluchn...

Ludzie stoją w ciemnościach pryz płonącym ognisku. W tle widać most
Płomień Solidarności z Ukrainą, 24 lutego 2023, Warszawa nad Wisłą. W tle oświetlony wiadukt Mostu Poniatowskiego. Fot. Mikołaj Maluchnik
Piotr Pacewicz, OKO.press: "Tuż przed czwartą rano 24 lutego 2023, równo rok po tym, jak wojska Rosji zaatakowały Ukrainę (jakbyśmy w Europie był wciąż wiek XX), w Warszawie zaczęło padać. W gęstym mroku (wschód słońca był dopiero o 06:34), wokół ogniska nad Wisłą zebrało się nas ponad 20 osób (nie licząc czwórki policjantów). W milczeniu patrzyliśmy w rozpalone w metalowej czaszy ognisko. Ogień nasuwał dobre skojarzenie — ciepła i bezpieczeństwa, miał przypominać o niegasnącym wsparciu i podziwie dla Ukrainy. Staraliśmy się nie myśleć o ogniu wojny, jaki wywołują rosyjskie bomby i rakiety.

Nie było nas dużo, ale mieliśmy poczucie, że nasz gest ma znaczenie. Zwłaszcza że dzięki nowej technologii był zwielokrotniony. W kontraście z klimatem nocy i połyskującej w mroku rzeki, na laptopie, który dzielnie znosił deszcz, na zoomie zgłaszały się kolejne miejscowości" (tutaj zapis wypowiedzi na zoomie).

Maria Shmelova, Ukrainka, współzałożycielka Fundacji CultureLab, która prowadzi m.in. inicjatywę MapujPomoc.pl.: "Jadąc przez miasto na miejsce zbiórki nad Wisłą, wyobrażałam sobie, jak 24 lutego 2022 roku wyglądał w Ukrainie, np. w Kijowie. Takie same jak dziś w Warszawie śpiące ulice, cisza, latarnie oświetlające puste chodniki, gdzieniegdzie zapalone światło w mieszkaniu… I nagle, w jedną sekundę całe dotychczasowe życie się kruszy, rozpada na milion kawałków, a ty pośpiesznie starasz się je jakoś wcisnąć do walizki i ruszyć z tym "dorobkiem swego życia" przed siebie, na zachód. Dobrze, że tam nie zostajesz odrzucony, zatrzymany do wyjaśnienia, że cię przyjmą, dadzą ciepłą zupę, znajdą dach nad głową, wysłuchają, a ktoś nawet otrze twoje łzy i przywróci ci wiarę w świat, w człowieka. Tak było rok temu, kiedy tysiące, a potem miliony moich rodaków i rodaczek ruszyło do Polski, a część przez Polskę dalej".

Piotr: "Twoja mama została w Ukrainie".

Maria: "Tak, ale właśnie przyjechała. Po śmierci męża zajmowała się sama domem pod Dnieprem, ale nie dała rady, brakowało prądu, wody, światła, wszystkiego. Jest ze mną, cieszymy się tym, ale wciąż powtarza, że wiosną wraca do siebie".

Ludzie zgromadzeni wokół ognia. W tle - oświetlony wiadukt
Ludzie zgromadzeni wokół ognia. W tle - oświetlony wiadukt

Laptopa trzyma Witek Hebanowski. W tle oświetlony wiadukt Mostu Poniatowskiego Fot. Mikołaj Maluchnik

Witek Hebanowski z Fundacji Inna Przestrzeń: "Ta nasza akcja Płomień Solidarności — co w niej było niezwykłe? Wszystko! To, że udało nam się połączyć — organizacjom i środowiskom z całej Polski, zaangażowanym w tak różnorodne aktywności i formy pomocy — i zrobić coś razem. To, że w parę dni zorganizowaliśmy jedną akcję w 29 miejscach w Polsce, ale także w trzech stanach USA i na Kaukazie (więc w sumie... na trzech kontynentach). To, że w czasie transmisji słyszeliśmy mocne, poruszające głosy od Ukrainek, Ukraińców, Polek i Polaków. Parę osób płakało, padały okrzyki Sława Ukrajini. To, że do Płomienia Solidarności organizowanego przez One Caucasus — w Mestii, w wysokich górach Swanetii, dołączyli uchodźcy z Rosji. To, że mogliśmy zrobić coś razem z wielkimi miastami, ale także z Lubogoszczą i Rudką. To, że była z nami nasza aktywistka z Duluth w Minnesocie — Christina Roth Wild. Nie mogła się połączyć, bo zamarzła jej komórka (było -15 stopni C), ale rozpaliła ognisko i z dumą prezentowała swój T-shirt ze słynnym napisem русский военный корабль - иди на хуй".

Christina Roth Wild

Najwięcej osób (60-70) wokół Płomienia zebrało się w Rzeszowie, w tym wiele z Ukrainy. Jedna z Ukrainek z płaczem dziękowała za pomoc, jakiej doświadczyła w Polsce. Odpowiedział jej męski głos: "To my wam dziękujemy, bo wy bronicie nas i całej Europy. To my jesteśmy wam wdzięczni. To dla nas zaszczyt, że możemy wam pomagać. Obowiązek i zaszczyt. Dziękuję Ukraino".

Przeczytaj także:

Maciej Staszewski, współzałożyciel rzeszowskiego Stowarzyszenia ArtCity: "Właśnie wchodzę na rzeszowski Rynek, są tłumy, o 19:00 zacznie się wiec i koncert, który organizujemy razem z KOD. W ciągu dnia wyświetlaliśmy filmy dokumentalne i tworzyliśmy wystawę "Trzymaj się siostro" - ludzie wysyłali filmiki i zdjęcia, a także przynosili kartki z życzeniami dla Ukrainy. Bardzo nas — aktywistki i aktywistów zaangażowanych w pomoc Ukrainie — to wszystko wzmocniło. Dziękujemy, do zobaczenia w wolnej Ukrainie, w wolnym świecie".

Maria: "Po tym roku wojny już wiemy, na co nas stać, wiemy, że człowiek potrafi wiele, umie przetrwać najgorsze, znajdzie siły i otuchę iść dalej. Po to też była akcja Płomień Solidarności, żeby sobie o tym wszystkim przypomnieć, a jednocześnie posłać ciepło naszych myśli i dobre słowa moim, naszym braciom i siostrom z Ukrainy, pokazać, że nie są sami. Walczymy do końca, czyli do zwycięstwa wolnego narodu, wolnego człowieka".

"Płomień solidarności z Ukrainą" ostatecznie zapłonął w 32 miejscach na świecie, które oficjalnie zgłosiły udział w akcji. Były to: Bielsko-Biała, Borkowice, Bydgoszcz, Elbląg, Gdynia, Gdańsk, Gorajec, Jabłonna, Kielce, Kiełczów, Kraków, Lubogoszcz, Łodzi, Michałowo, Niepołomice, Opole, Poznań, Przemyśl, Rudka, Rzeszów, Sosnowiec, Starogard Gdański, Szczecin, Szczecinek, Toruń, Warszawa (dwa miejsca), Wrocław i Zielona Góra, a ze świata cztery miejsca: w Gruzji i w trzech stanach USA Minnesocie, Massachusetts i New Hampshire.

Docierają do nas sygnały, że wiele osób spontanicznie dołączyło do akcji, np. zapalając w oknie świeczkę. Czytelnicy i czytelniczki OKO.press piszą, że taki gest pomógł im poradzić sobie z tą straszną rocznicą. Ktoś napisał, że jest pewien, że za rok będziemy obchodzić inną rocznicę, dnia zwycięstwa. Będziemy świętować zakończenie tego koszmaru.

Ludzie pod parasolami patrzą w ekran kompurera
Słuchamy głosu z Rzeszowa: "Nie trzeba nam dziękować, to dla nas zaszczyt, że możemy wam pomagać".  Fot. Mikołaj Maluchnik

Ogłaszając akcję „Płomień solidarności" pisaliśmy:

"24 lutego mija rok bestialskiej agresji rosyjskiego reżimu na nasze siostry i braci z Ukrainy. Mija rok ich bohaterskiej postawy, nieustępliwej walki w obronie domu i ojczyzny. W obronie normalnego życia w suwerennym kraju.

Los Ukraińców i Ukrainek zależy od ich własnej determinacji i odwagi, która staje wobec próby zmęczenia i rozpaczy, ale wiele zależy także od reakcji demokratycznego świata, Europy, Polski, Polek i Polaków.

W tragiczną i heroiczną rocznicę 24 lutego proponujemy rozpalenie ognisk, które będą symbolem tego, że

nie gaśnie nasze oburzenie na tych, którzy mordują Ukrainę i nasz podziw dla jej obrońców.

Nie opada płomień naszej solidarności, chęć angażowania się w pomoc także siostrom i braciom uchodźcom".

Inicjatorami akcji było pięć organizacji:

Rysubek przedstawia dwie twarze zwrone do siebie, między nimi symboliczny płomień, cały rysunek jest w kolerze niebieskim, płomień w żółtym
Rysubek przedstawia dwie twarze zwrone do siebie, między nimi symboliczny płomień, cały rysunek jest w kolerze niebieskim, płomień w żółtym
;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze