Obserwuję Ostatnie Pokolenie od kilku dobrych miesięcy. Chodzę na spotkania i protesty, niektóre osoby rozpoznaję, wiem mniej więcej, kto ma zarzuty, a kto jeszcze czeka na swoje i myślę, że to jest ostatniopokoleniowe doświadczenie – czekanie na osoby wychodzące z sądu
12 maja 2025 o ósmej na rogu Marszałkowskiej i Żurawiej było kilkanaście osób, ale im bliżej dziewiątej, tym bardziej ten tłumek rósł. Niektórzy mieli pomarańczowe kamizelki, niektórzy błyszczący syreni ogon, a niektórzy werble. Ostatnie Pokolenie od około dwóch tygodni zapowiadało solidarnościową demonstrację dla Julii i Marianny, które 8 marca 2024 roku oblały pomnik Syreny, i rzeczywiście hasło „solidarność naszą siłą” wybrzmiewało dość głośno.
Kilka osób przemawiało – ale nie były to wystąpienia skupione wokół postulatów OP. O wiele częściej przemawiający mówili: „jestem tu dla Julii, jestem tu dla Marianny, dobrych, wrażliwych osób”.
Już w budynku sądu, przy wejściu, zrobił się mały zator przy skanerze, bo nie jest to urządzenie najszybsze (jedna kuwetka jeździ w kółko przez maszynę skanującą), a chętnych do wejścia było sporo.
– Ruch jak na Marszałkowskiej – żartował jeden ze strażników, kiedy sprawdzał, co mi pika (długopis).
Nie wszyscy zmieścili się na rozprawie, do sali mogło wejść maksymalnie dwadzieścia kilka osób, w tym media, żeby nie zakłócać pracy sądu. Na szczęście zmieścili się najbliżsi dziewczyn.
Po jednej stronie sali usiadły Marianna i Julia reprezentowane przez troje adwokatów. W imieniu pokrzywdzonego – a więc miasta stołecznego Warszawa – nikt się nie zjawił. Na sali był obecny pełnomocnik Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w postaci oskarżyciela posiłkowego, a także przedstawiciel organizacji społecznej, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Oskarżone zgodziły się na podanie danych i upublicznianie wizerunku, więc podaję: Marianna Jasiczak i Julia Pruszyńska. Na pytania odpowiadały krótko: pesel, adres zamieszkania, czy dzieci oskarżona ma, stan zdrowia oskarżonej, czy się oskarżona zajmuje i gdzie pracuje (oskarżyciel zareagował dość żywo, kiedy usłyszał, że Julia pracuje w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, a jej mama szepnęła: „tak, mógł zrobić coś takiego ktoś, kto naprawdę kocha sztukę”), ile oskarżona zarabia.
Sąd otworzył przewód o 09:28, prokurator odczytała zarzuty. Oskarżone nie przyznały się do winy. Obie zdecydowały skorzystać z prawa do złożenia wyjaśnień, bo, jak powiedziała Julia: „8 marca 2024 oblałam pomnik Syrenki. Ale to nie jest cała historia”. Opowiedziała o swoich motywacjach, o tym, że sprawdzała rejestr zabytków i nie było w nim pomnika Syreny, o tym, że kilka dni przed protestem przeprowadziły próbę na innym, podobnym materiale, bo nie chciały spowodować trwałych szkód. Mówiła o tym, że chciałaby, będąc w wieku swojej mamy, móc usiąść z młodszą siostrą w ogrodzie i napić się herbaty. Ale boi się, że ogród wyschnie, a wody na herbatę zwyczajnie nie będzie. „Będąc pod Syrenką, biłam na alarm”, dokończyła.
Prokurator dopytał, o jaką ilość farby chodziło (dwa wiadra) i czy Julia wiedziała, z jakiego materiału jest pomnik (z miedzi).
Marianna w oświadczeniu podkreśliła, że swoim aktem chciała zwrócić uwagę na przekaz. Opowiadała o hejcie, o pogróżkach, z jakimi spotyka się nie tylko ona, ale także jej bliscy.
Prokurator zapytał, czy złożyła zawiadomienie o tych groźbach. Chciał też wiedzieć, czy zauważyła pozytywne efekty oblania pomnika. Marianna odpowiedziała, że jej zdaniem przekaz trafił. Oskarżyciel dopytał, czy doczekała się reakcji ze strony rządzących. Nie. Żadnych, mimo wystosowania kilku apeli.
Zza okna od czasu do czasu dobiegały werble.
Oskarżyciel dopytywał później o ten status zabytku – jak to jest, że nie wiedziały o tym, że Syrena jest zabytkiem.
Marianna wyjaśniła, że sprawdzały dostępne rejestry i pomnik w nich nie figurował.
Rzeczywiście, w bazie Narodowego Instytutu Dziedzictwa, na geoportalu mapy.zabytek.gov.pl, o którym NID pisze, że można tu „znaleźć dane dotyczące lokalizacji wszystkich obiektów wpisanych do rejestru zabytków nieruchomych i archeologicznych”, Syreny z Powiśla nie ma. Podobnie jak w bazie miejskiej i Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Można wpisywać: Syrena. Syreny. Syrenka. Tamka. Pattona (to adres tej części bulwaru, na którym stoi pomnik). Nitsch, Nitschowa, pomnik, cokół, nic. Naprawdę trzeba się naszukać, żeby znaleźć – w analogowym rejestrze zbytków nieruchomych wreszcie jest, numer rejestru 2401 z 1.12.1987, pomnik Syreny, ul. Wybrzeże Kościuszkowskie, kam.-met., 1938.
Prokurator dopytał, czy przed popełnieniem czynu wystąpiły do miasta stołecznego Warszawa z pytaniem o status zabytku.
Nie, odpowiedziała Marianna, zaufały dostępnym publicznie danym.
Prokurator zapytał jeszcze, czy dziś znowu byłaby gotowa zniszczyć jakiś pomnik, na co odpowiedziała, że akurat nie odczuwa takiej potrzeby, ale gdyby miała oblać Syrenę jeszcze raz, zrobiłaby to.
Sąd wyznaczył termin kolejnej rozprawy na 17 września. Zapowiedział, że to wtedy zostanie odtworzony film dokumentujący zdarzenie. Będą się też wypowiadać świadkowie, w tym pracownicy ekipy, która tuż po oblaniu czyściła pomnik. Obrońcy dziewczyn liczą też, że do września urząd miasta dostarczy kompletną dokumentację wykonawczą dotyczącą czyszczenia, ze szczególnym uwzględnieniem kosztorysu wykonania prac. Jak dotąd to się urzędowi nie udało.
Marianna Jasiczak i Julia Pruszyńska są oskarżone o zdewastowanie pomnika warszawskiej Syrenki. Grozi im kara od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności i obciążenie kosztami szkody w wysokości ponad 360 tysięcy złotych.
Reporterka i redaktorka, felietonistka miesięcznika „Znak”, współpracowniczka Instytutu Reportażu. Autorka książek reporterskich: „Nie hańbi” o polskim rynku pracy (2017; nominacje do Nagrody Literackiej Nike, do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za Reportaż Literacki i do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej), „Nie zdążę” o kryzysie polskiego transportu publicznego (2019; Reporterska Książka Roku Grand Press 2020) oraz reporterskiego eseju biograficznego „Krahelska. Krahelskie” (2021).
Reporterka i redaktorka, felietonistka miesięcznika „Znak”, współpracowniczka Instytutu Reportażu. Autorka książek reporterskich: „Nie hańbi” o polskim rynku pracy (2017; nominacje do Nagrody Literackiej Nike, do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za Reportaż Literacki i do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej), „Nie zdążę” o kryzysie polskiego transportu publicznego (2019; Reporterska Książka Roku Grand Press 2020) oraz reporterskiego eseju biograficznego „Krahelska. Krahelskie” (2021).
Komentarze