0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Obrazy wojny. Kamera OKO.press w Ukrainie.Obrazy wojny. Kamera OKO.press w Ukrainie.

27 lutego, czwartego dnia wojny pojechałem do Ukrainy z Pawłem, przyjacielem i operatorem filmowym, który pracuje w OKO.press od samego początku. Wiedzieliśmy obydwaj, że trzeba łapać sprzęt i jechać, nie wiedzieliśmy tylko dokąd.

Kolega z redakcji, fotoreporter Robert Kuszyński załatwił nam kamizelki kuloodporne i hełmy. Znienacka pojawiło się też prawdziwe zadanie. Mój przyjaciel Staszek Mancewicz, felietonista „Tygodnika Powszechnego”, któremu powiedziałem, że ruszamy do Ukrainy, spytał, czy nie moglibyśmy przywieźć matki i trzech synów, którzy chcą uciec przed wojną.

Mieszkają w wiosce u podnóża Karpat, za Iwano-Frankiwskiem w okolicy rafinerii, a to bardzo złe sąsiedztwo. Zdecydowali, że wyjadą do męża i ojca pracującego na budowie we Francji. Tak poznaliśmy Marię i jej synów - Andrija (10), Miszę (13) i Wanię (16). Ta podróż-ucieczka była tematem pierwszego reportażu z wojennej Ukrainy.

Przeczytaj także:

Później był Wołyń, Dubno, Równe.

Poruszający pogrzeb 41-letniego Sergeja Ilczuka, wolontariusza-ratownika, który zginął pod Borodzianką wywożąc ludzi spod ostrzału. Przy trumnie w protestanckim kościele stała żona i sześcioro dzieci. Śpiewał chór. Kościół pełen płaczących osób.

Wracaliśmy do Warszawy, montowaliśmy materiały, ale myślami byliśmy w Ukrainie. Wszystkim w dużej mierze rządził przypadek i pośpiech, zbieg okoliczności, coś usłyszanego w przypadkowej rozmowie.

Tak dowiedziałem się o Veronice i jej rodzinie z Worzela, małej miejscowości pod Kijowem. Tylko 5 km od Buczy i 9 km od Irpienia. 25 marca to były jeszcze tereny okupowane. Bez prądu, gazu, wody, bez dostaw żywności. Rosjanie zabijali mieszkańców, ale nie doszło tam do masowych mordów, jak w dwóch pobliskich miasteczkach.

Veronika z dwojgiem dzieci, Dariną (8), Światkiem (5), mamą, z trzema kotami i lisicą Margot szukała pomocy. Pomyślałem, że przywiozę ich wszystkich do Polski. Na pewno by się nie udało, gdyby nie to, że pojechał ze mną Aleks Gvozdkov, ukraiński pułkownik komandos w stanie spoczynku, weteran wojny w Donbasie.

W drugiej połowie roku były wyprawy na wschód, do Charkowa, Iziumu, a nawet trochę dalej. Towarzyszył mi operator filmowy ze Lwowa Roman Buczko. Tam poznaliśmy Szwedów, waleczny pluton ze 130. Kijowskiego Batalionu Obrony Terytorialnej. Szwedami rządzą rugbyści, byli zawodowi gracze, reprezentanci Ukrainy. Walczyli od pierwszych dni, najpierw obrona Kijowa, później Bucza, Irpień, Charków, Bachmut. Są zuchwali, ale sprzyja im niesamowite szczęście.

O Szwedach powstał mini serial dokumentalny, cztery odcinki pokazujące ich w czasie wypadów zwiadowczych, na polu bitwy, w czasie odpoczynku, krótkich chwil oddechu.

Po początkowym przerażeniu, piorunującym odczuciu grozy, szybko ukazał mi się obraz niezwykłej dzielności wszystkich Ukraińców, kobiet i dzieci, zwykłych mieszkańców, młodych i starszych. Obraz niezwykle budujący i wzniosły.

I obraz wojowników, wspaniałych i nieustraszonych żołnierzy, współczesnych rycerzy, którzy, ilekroć ich spotykam, mówią: „Zwyciężymy”. I to zwycięstwo dużo zmieni.

Wolna Ukraina żyje!

PS W sumie opublikowałem 23 reportaże i krótkie formy z wojennej Ukrainy. W najbliższą sobotę (25 lutego) emisja kolejnego. O zwierzętach z charkowskiego zoo, które mają objawy zespołu stresu pourazowego.

Udostępnij:

Robert Kowalski

Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.

Komentarze