0:000:00

0:00

Krakowska prokuratura wydała komunikat, według którego dzisiaj (13 marca) uzupełniająco przesłuchała dziewięciu świadków wypadku z udziałem premier Szydło, a 10 marca - poszkodowanego funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu.

W przesłuchaniach nie wziął udziału mec. Władysław Pociej, obrońca podejrzanego Sebastiana K. Nie miał nawet szansy w nich uczestniczyć, ponieważ - jak mówi OKO.press - nie dostał od prokuratury zawiadomienia o planowanych przesłuchaniach i ich dacie.

“O przesłuchaniu kolejnej grupy świadków dowiedziałem się dopiero dzisiaj z komunikatu na stronie prokuratury, choć ma ona obowiązek zawiadomienia strony” - mówi OKO.press mec. Pociej.

P.o. rzecznika prasowego krakowskiej prokuratury nie potrafił odpowiedzieć na pytanie OKO.press, czy zawiadomienie zostało wysłane. "Dam panu znać jutro" - odpowiedział.

Kodeks daje obrońcy takie prawo

Obowiązek zawiadomienia strony o przesłuchaniu świadka wynika z art. 317 kodeksu postępowania karnego, który mówi, że

pełnomocnika lub obrońcę „należy na żądanie dopuścić do udziału w innych czynnościach śledztwa”. A przesłuchanie jest jedną z "innych czynności". W trakcie przesłuchania obrońca ma prawo zadawać świadkowi pytania.

Mec. Pociej ze względu na tajemnicę śledztwa nie może zdradzić, czy złożył w prokuraturze wniosek o dopuszczenie do przesłuchania świadków, ale zapewnia, że “należy to do kanonu działań obrońcy”. Najprawdopodobniej złożył ogólny wniosek o dopuszczenie do udziału w czynnościach procesowych.

Obrońca Sebastiana K. dodaje, że zna tożsamość tylko “niewielkiej części” świadków zgłoszonych przez prokuraturę.

Prokuratura ogranicza prawo do obrony

“Prokuratura często stosuje wykładnię art. 317, według której obrońca musi we wniosku dokładnie wskazać czynność procesową, w której chce wziąć udział. Moim zdaniem to wykładnia ograniczająca prawo do obrony” - tłumaczy mec. Paweł Osik z kancelarii prawnej Pietrzak & Sidor, współpracujący z Helsińską Fundacją Praw Człowieka.

Ale naruszenie prawa Sebastiana K. do obrony jest oczywiste, nawet przy wspomnianej wykładni. Jeśli mec. Pociej nie zna nazwisk wszystkich świadków, nie ma możliwości wnioskowania o udział w przesłuchaniu każdego z osobna. Zwłaszcza, gdy po prostu nie jest zawiadamiany o przesłuchaniach.

To kolejny przypadek, w którym krakowska prokuratura ogranicza prawo do obrony Sebastiana K. Jak już pisaliśmy, 24 lutego odmówiła mec. Pociejowi wstępu na przesłuchanie premier Beaty Szydło, choć akurat wtedy zawiadomiła o jego dacie. Powodem odmowy miała być m.in. niebezpieczeństwo ujawnienia „na tak wczesnym etapie postępowania” zeznań świadka-pokrzywdzonego (czyli premier), co miałoby utrudnić ewentualną konfrontację – czyli łączne przesłuchanie – między Beatą Szydło i Sebastianem K. Poza tym przesłuchanie dotyczyło "procedur bezpieczeństwa transportu najważniejszych osób w państwie”, które są niejawne.

Jak już wykazywaliśmy, te argumenty są mocno naciągane.

"Mam wrażenie, że tym razem prokuratura nie zawiadomiła obrońcy o przesłuchaniu na wszelki wypadek, by uniknąć konieczności tłumaczenia się z kolejnej odmowy" - komentuje dla OKO.press mec. Osik.

Przeczytaj także:

Czy kolumna dała sygnał

Udział obrońcy w przesłuchaniach świadków w tej sprawie jest szczególnie ważny, bo ich zeznania mogą być najważniejszym dowodem rozstrzygającym, kto był winny wypadku. Przypomnijmy: Beata Szydło 10 lutego br. wracała do domu, jadąc w rządowej kolumnie. Sebastian K. skręcił w lewo w czasie, gdy samochód premier (drugi w kolumnie) mijał je na podwójnej ciągłej. By uniknąć zderzenia, kierowca rządowej limuzyny ominął seicento K. i wjechał w drzewo.

Kluczowe pytanie, na które zapewne muszą odpowiedzieć świadkowie, brzmi: czy widzieli i słyszeli sygnały emitowane przez trzy limuzyny kolumny, w środku której jechała premier Szydło.

Jeśli auta miały włączoną sygnalizację, dawało im to status pojazdów uprzywilejowanych, a więc wyprzedzanie na podwójnej ciągłej i ewentualne przekroczenie prędkości nie było naruszeniem przepisów. Jeśli nie - naruszenie było znaczne i to kierowca premier jest winny wypadku. A poza wszystkim, auta BOR nie mają wykupionych polis AC.

W interesie rządowej prokuratury jest więc udowodnienie, że sygnały były włączone. Ze dotychczasowych doniesień prokuratury wynika, że zgłoszeni przez nią świadkowie - w tym przede wszystkim 11 funkcjonariusze BOR - potwierdzają tę wersję.

Nieobecność obrońcy na przesłuchaniu sprzyja interesowi prokuratury, bo uniemożliwia mu zadanie niewygodnych pytań, które mogłyby podważać wiarygodność zeznań świadków.

Mecenas Pociej sam zgłosił ośmiu świadków. Ze względu na tajemnicę śledztwa nie może powiedzieć, czy potwierdzają doniesienia prokuratury. Do co najmniej czworga świadków wypadku (nie wiadomo, czy tych samych, czy innych) dotarły jednak media (TVN24 oraz “Gazeta Wyborcza” ). Z ich relacji wynika, że kolumna rządowa nie włączyła sygnałów dźwiękowych. Jedna z kobiet była przesłuchiwana w prokuraturze. Powiedziała TVN 24, że głównie wypytywano ją, na różne sposoby, czy słyszała sygnały dźwiękowe. Dodała, że mogła to odczuć jako "delikatny nacisk".

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze