0:000:00

0:00

Gdzie dokładnie musimy to robić:

  • w komunikacji publicznej;
  • na drogach i placach;
  • w zakładach pracy oraz w budynkach administracji publicznej, wymiaru sprawiedliwości, kultury, kultu religijnego, oświaty, szkolnictwa wyższego, nauki, wychowania, opieki zdrowotnej, społecznej lub socjalnej, bankach, sklepach, lokalach gastronomicznych lub usługowych, na poczcie, w obiektach turystycznych, sportowych, dworcach i lotniskach, budynkach biurowych lub socjalnych – ale tylko, jeśli jesteśmy tam klientami lub gośćmi albo z klientami lub gośćmi się kontaktujemy;
  • w obiektach handlowych lub usługowych, placówkach handlowych lub usługowych i na targowiskach (straganach);
  • na terenie nieruchomości wspólnych, czyli np. na klatce schodowej.

Nie musi zasłaniać ust i nosa dziecko do lat 4, nie musimy tego robić również:

  • w samochodzie, jeśli jedziemy w pojedynkę albo z dzieckiem do lat 4;
  • jeśli nie pozwala na to zdrowie, upośledzenie umysłowe lub zaburzenia rozwoju;
  • w zakładach pracy i biurach, jeśli nie kontaktujemy się z klientami;
  • kierując pojazdem komunikacji publicznej, jeśli kierowca jest od pasażerów oddzielony osłoną;
  • duchowni sprawujący kult religijny
  • żołnierze podczas wykonywania zadań służbowych, stosujący środki ochrony osobistej odpowiednie do wykonywanych czynności

Twarz musimy odsłonić na żądanie:

  • policji i innych służb, które mają prawo do wylegitymowania nas;
  • innych osób, które w ramach czynności zawodowych muszą sprawdzić naszą tożsamość.

Za niestosowanie się do tego nakazu grożą mandaty albo kary administracyjne podobnie jak łamanie innych nakazów i zakazów związanych z epidemią, ale rzecznik policji insp. Mariusz Ciarka uspokajał w środę, że na początku niestosujący się do nich będą tylko upominani.

Kto z nami w maseczkowym klubie?

W ten sposób Polska dołącza do rosnącej, ale jeszcze nie takiej dużej grupy krajów europejskich, które takie nakazy wprowadziły – Austrii, Czech i Słowacji, oraz samorządów, np. niemieckiej Jeny czy francuskiej Nicei.

Przeczytaj także:

A nawet idzie dalej niż państwa azjatyckie, które do tej pory były pionierami w noszeniu maseczek – np. w Hong Kongu twarz trzeba zasłaniać tylko w zatłoczonych miejscach, jak komunikacja publiczna.

„Nos i usta można zasłonić chustą lub szalikiem, to nie musi być maseczka" - mówił minister zdrowia Łukasz Szumowski. Oznacza to ułatwienie dla obywateli, którzy nie musieli wszyscy naraz ruszyć do aptek i sklepów internetowych w poszukiwaniu maseczek.

W Austrii początkowo maseczki rozdawano w supermarketach, żeby przyzwyczaić ludzi do ich noszenia, a dopiero potem wprowadzono nakaz noszenia ich w miejscach publicznych, łącząc go jednocześnie z programem stopniowego znoszenia po Wielkanocy restrykcji w kontaktach międzyludzkich – otwarciem sklepów, parków, itp. Ze słów premiera Morawieckiego wynika, że polski rząd planuje zrobić coś podobnego:

„Chcemy, żeby obowiązek zasłaniania nosa i ust korespondował z rozwiązaniami, które przedstawimy po świętach. One będą związane z gospodarką. To musi być ostrożne działanie - powiedział premier.

Wcześniej nazwał to „planem powrotu do nowej rzeczywistości gospodarczej",

Jednak Austria na krzywej epidemii jest dalej niż Polska, tzn. od 26 marca zdecydowanie spadają tam nowe wykryte przypadki wirusa – w czwartek było ich 132.

Polska jest na tej drodze wcześniej – liczba nowych przypadków zaczęła spadać od 5 kwietnia i jeszcze nie wiadomo, czy ten trend się utrzyma.

WHO kontra część świata w sprawie maseczek

Po co używać maseczek? Istnieje tu pewna rozbieżność pomiędzy zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia a światową praktyką. WHO do tej pory zalecała, żeby nosiły je tylko osoby, które:

  • mają symptomy infekcji
  • opiekują się osobami chorymi na COVID-19

Ale na przykład George Gao, szef chińskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom, w wywiadzie udzielonym magazynowi „Science” powiedział, że największym błędem Europy i Stanów Zjednoczonych był brak nakazu noszenia maseczek. Wkrótce potem zalecenie, by nosić je w miejscach publicznych wydały amerykańskie Centra Kontroli i Prewencji Chorób – choć prezydent Trump zaraz powiedział, że on nie zamierza, bo wyglądałby śmiesznie, spotykając się w niej ze światowymi liderami.

Tej śmieszności nie boją się politycy z Czech, Słowacji i Austrii: oto nowy słowacki minister spraw zagranicznych przyjmuje nominację z rąk prezydentki Zuzanny Čaputowej:

View post on Twitter

Ciekawe, czy premier Morawiecki i minister Szumowski od tej pory będą na konferencjach prasowych nosić maseczki. A prezes Kaczyński w Sejmie? Do tej pory tego nie robił, mimo że używa ich duża część posłów podczas posiedzeń.

P.S. Już widać, że władza nie zamierza się stosować do swojego nakazu: rzecznik ministra zdrowia Wojciech Andrusiewicz na czwartkowej konferencji prasowej tłumaczył, że paragraf 18, punkt 2, podpunkt 4, zwalnia osoby wykonujące zadania służbowe na terenie budynków użyteczności publicznej z obowiązku noszenia tej maseczki. Tymczasem podpunkt ten stanowi: „osoby wykonującej czynności zawodowe, służbowe lub zarobkowe w budynkach, zakładach, obiektach, placówkach i targowiskach (straganach), o których mowa w ust. 1 pkt 2 lit. b i c, z wyjątkiem osoby wykonującej bezpośrednią obsługę interesantów lub klientów". Czyli pan rzecznik powinien zasłonić nos i usta, bo kontaktował się z „klientami".

Co o maseczkach mówi nauka?

Większość badaczy jest zgodnych, że koronawirus z naszych dróg oddechowych przenosi się na 1,5-2 m drogą kropelkową, a nie dalej drogą kropelkowo-powietrzną (choć są przesłanki, że w przypadku wysiłku, np. uprawiania sportu lub śpiewu może mieć „dalszy zasięg") i w związku z tym może nas przed nim ochronić zwykła maseczka, niekoniecznie ta z filtrem od FFP2 w górę. Te powinny być przeznaczone dla służby zdrowia. Tak naprawdę bardziej chodzi jednak o to, że kiedy nosimy maseczkę, to inni są chronieni przez nami – jeśli kaszlemy, kichamy, a nawet mówimy, z naszych ust wydobywają się wirusy. Zasłonięcie nosa i ust może spowodować, że nie przedostaną się dalej.

Ostatnie wyniki badań wybitnego niemieckiego wirusologa, prof. Hendrika Streecka wskazują na to, że maseczki mogą być daleko ważniejsze od rękawiczek, jeśli chodzi o zapobieganie zakażeniom. Badając domy zakażonych koronawirusem niemiecki naukowiec nie znalazł żywych wirusów na klamkach czy kranach, co mogłoby oznaczać, że nie zarażamy się „od przedmiotów". Mówi też, że nie ma dotychczas dowodów na to, że można się zarazić na przykład w sklepie. Za to ludzie masowo zarażali się podczas karnawału, kiedy mieli bliski i dłuższy kontakt z patogenem – m.in. rozmawiając z kimś w bliskiej odległości.

Z drugiej strony WHO ostatecznie – mimo zapowiedzi – nie zmieniło swoich zaleceń, jeśli chodzi o noszenie maseczek. „Nie ma dowodów, że ich noszenie przez szeroką publiczność może przynieść korzyść. Są za to dowody na tezę przeciwną – że maseczki noszone w niewłaściwy sposób przynoszą więcej szkody niż pożytku. – mówił dr Mike Ryan z WHO na briefingu 31 marca.

Więcej na temat tego, jak przenosi się koronawirus i jak prawidłowo zakładać i zdejmować maseczkę:

A tutaj naczelny lekarz USA pokazuje, jak samemu zrobić maseczkę ze starego tiszerta:

;

Udostępnij:

Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze