Światowa Organizacja Zdrowia prawdopodobnie już wkrótce zmieni zalecenia i zachęci do noszenia maseczek ochronnych w miejscach publicznych – donosi brytyjski dziennik „The Guardian”. Przymierzają się do tego również Brytyjczycy i Amerykanie. Do zmiany zdania miały skłonić WHO nowe dane z Hongkongu, które wkrótce zostaną opublikowane
Po mediach społecznościowych krąży wykres, na którym ktoś zaznaczył dwa okręgi – na jednym napisał „maski”, na drugim „nie ma masek”. Tam, gdzie mieszkańcy mają obowiązek noszenia maseczek ochronnych, czyli w Azji Wschodniej: Chinach, Korei czy Singapurze, wirus się nie rozprzestrzenił albo epidemia została zdławiona.
Tam, gdzie ich nie mają, we Włoszech czy w Hiszpanii – koronawirus szaleje. Ten rysunek to oczywiście nadużycie, bo lekceważy dziesiątki innych zaleceń, które zostały wprowadzone, żeby powstrzymać rozwój epidemii. Ale dyskusja o maseczkach trwa i
coraz więcej Polaków pyta, czemu nasze władze nie każą nam ich używać.
WHO do tej pory zalecało, żeby w miejscach publicznych nosiły maseczki tylko osoby, które mają objawy infekcji dróg oddechowych albo opiekujące się chorymi. Chodziło więc o to, żeby te osoby kaszląc i kichając nie zarażały, a nie o to, żeby się w ten sposób samemu chronić przed wirusem. Stanowisko WHO wynikało ze stanu badań, które nie przekonywały o tym, że noszenie maseczek w celach ochronnych ma sens.
Większość krajów świata – w tym Polska – stosuje się do tych zaleceń. W Stanach Zjednoczonych główny lekarz napisał nawet na Twitterze: „Ludzie, naprawdę – NIE KUPUJCIE MASEK!” Chodziło mu o to, że Amerykanie wykupują maseczki, które przede wszystkim potrzebne są w szpitalach i innych placówkach ochrony zdrowia.
Tymczasem we wschodniej Azji maseczki były codziennością już przed koronawirusem. Nosili je ludzie przeziębieni, a także ci, którzy bali się zarażenia.
Teraz, podczas pandemii, chińskie władze zalecają noszenie jednorazowych maseczek tym pracownikom, którzy pracują w miejscach, gdzie jest dużo ludzi, np. na stacjach kolejowych oraz kurierom, policjantom, strażnikom itp. Ale m.in. w Wuhanie, Pekinie i w Szanghaju maski są obligatoryjne.
W Hongkongu maseczki trzeba nosić, kiedy przebywa się w zatłoczonym miejscu i w transporcie publicznym.
George Gao, szef chińskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom, w wywiadzie udzielonym magazynowi „Science” powiedział, że największym błędem Europy i Stanów Zjednoczonych był brak nakazu noszenia maseczek.
„Kiedy mówisz, zawsze z twoich ust wydobywają się kropelki, a one są bardzo ważnym źródłem zakażenia.
Bardzo wielu ludzi przechodzi infekcję bezobjawowo albo jeszcze nie ma objawów. Gdyby nosili maseczki, kropelki z ich ust nie wydostałyby się na wolność i nie zaraziłyby innych”.
Na razie w Europie tylko w Czechach i Słowacji noszenie maseczek poza domem jest obowiązkowe. Ponieważ brakuje ich na rynku, ludzie radzą sobie jak mogą, szyjąc je w domu. Internet jest pełen zdjęć co bardziej kreatywnych maseczkowych kreacji.
W Niemczech maseczkowy nakaz wprowadziło miasto Jena, co ciekawe, leżące na terenie dawnej NRD, gdzie generalnie zakażeń jest mniej. Na 100 tys. mieszkańców Jena ma 119 przypadków wirusa. W Austrii z kolei maseczki trzeba nosić na razie tylko w supermarketach.
Mało było do tej pory wiadomo o tym, czy koronawirus przenosi się za pomocą większych kropelek wydzieliny z dróg oddechowych, czyli na odległość 15-2 m, czy też drogą kropelkowo-powietrzną, jak odra, którą można się zarazić będąc daleko od nosiciela, bo wirus porusza się z falą powietrza.
Ta druga sytuacja jest oczywiście bardziej niebezpieczna i wymaga używania masek FFP2 (według amerykańskiej nomenklatury N95), ze specjalnymi filtrami.
W pierwszym przypadku wystarczy zwykła chirurgiczna maseczka, a pomoże nawet prosta osłona na twarz uszyta w domu (w badaniu dotyczącym grypy miała ona 50 proc. skuteczności profesjonalnej maseczki, zawsze coś.)
Amerykańskie badanie opublikowane 17 marca wydawało się potwierdzać tą drugą, gorszą hipotezę. Jednak – jak pisze „Livescience" – inni badacze zwracają uwagę, że rozpylanie skoncentrowanego wirusa w zamkniętym pomieszczeniu powoduje taką jego koncentrację, jakiej nigdy nie uda się uzyskać w naturze. Tym ciekawsze wydają się wyniki badania z Hongkongu i pytanie o to, jaki kształt będą miały zalecenia WHO.
Chodzenie w maseczkach nie będzie łatwe ani przyjemne. Wie to każdy, kto używa maseczek przeciwsmogowych, albo np. odwiedzał chorego w izolatce. Wzięcie głębokiego oddechu jest naturalną potrzebą człowieka.
Maski z filtrem, FFP2, w większości krajów rekomendowane są dla służby zdrowia. Nam powinny wystarczyć te zwykłe jednorazowe. Trzeba je jednak często zmieniać – kiedy robią się wilgotne od naszego oddechu.
Z kolei te wielorazowe, także szyte w domu, trzeba prać po każdym użyciu, zalecają eksperci.
Jeśli jednak te uciążliwości miałyby jak największą ilość ludzi przekonać do tego, żeby zostali w domu, to nie byłby to taki zły pomysł.
Tylko skąd te maski brać? Światowa produkcja nie przestawiła się jeszcze na miliardy maseczek jednorazowego użytku.
Dochodzi więc do dantejskich scen, jak ta w Szanghaju, kiedy amerykańscy kupcy wymachujący dolarami podkupili maseczki, które miały trafić do Francji. W Japonii premier Shinzo Abe oświadczył, że każda rodzina dostanie dwie maseczki wielokrotnego użytku na rodzinę, co wywołało szereg złośliwych komentarzy w mediach społecznościowych.
Ale na przykład w Austrii maseczki są dystrybuowane przy wejściu do supermarketów, płaci za nie rząd.
I chyba najważniejsze – maskę trzeba prawidłowo zakładać, a przede wszystkim zdejmować, żeby patogen nie przedostał się na ręce. Przypominamy instrukcję ze strony Światowej Organizacji Zdrowia:
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze