Prace regulacyjne na Odrze mają zostać wstrzymane natychmiastowo - taką decyzję wydał Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Wyrok na razie jest nieprawomocny
"Bezwzględnie będziemy się od tego odwoływać. A inwestycja nie zostanie zatrzymana" - grzmiał 17 grudnia na antenie Radia Maryja wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk.
Wyrok został wydany 9 grudnia na posiedzeniu niejawnym. Cztery dni później jego odpis został przekazany stronom. Każda ze stron ma siedem dni na ewentualne odwołanie. Na razie jednak Ministerstwo Infrastruktury nie odebrało przesyłki poleconej z sądu. Nie złożyło również (stan na 22.12.2022) żadnego zażalenia, o czym poinformowała szczecińska "Wyborcza".
Gazeta wylicza również, że po 14 dniach od doręczenia przesyłki uznaje się ją za odebraną. To oznacza, że jeśli resort Gróbarczyka nadal będzie unikał odebrania listu z sądu, tu po świętach Bożego Narodzenia wyrok się uprawomocni.
Wyrok WSA to wynik zaskarżenia przez organizacje ekologiczne planów regulacji Odry. Zaskarża je również rząd Brandenburgii. Już w trakcie sierpniowej katastrofy niemiecka ministra środowiska Steffi Lemke podkreślała, że dalsza regulacja rzeki tylko pogorszy jej stan.
W połowie listopada sąsiadująca z Polską Brandenburgia złożyła skargę na decyzję środowiskową zezwalającą na prace na Odrze. Niemcy krytykują plany rządu na jej dalsze prostowanie, pogłębianie i betonowanie.
"Z naszego punktu widzenia planowana rozbudowa Odry niszczy ekosystem Odry i uniemożliwia jej regenerację”
– czytamy w mailu przesłanym do OKO.press przez ministerstwo środowiska Brandenburgii.
Władze landu już w 2020 roku kwestionowały polski pomysł na rozbudowę Odry. W sierpniu 2020 Brandenburgia wniosła sprzeciw wobec decyzji środowiskowej. Ten jednak został oddalony. Kiedy pomimo niemieckiego sprzeciwu w marcu 2022 ruszyły prace, minister środowiska przygranicznego landu Axel Vogel mówił mediom: „Nie można tego uznać za przykład dobrej współpracy polsko-niemieckiej”.
Przypomnijmy: rząd, powołując się na „ochronę przeciwpowodziową” planuje rozbudować i przywrócić świetność Odrzańskiej Drodze Wodnej. Projekt zakłada nawet połączenie z Dunajem, tworząc międzynarodową trasę żeglugową. Według wyliczeń z 2016 roku budowa Odrzańskiej Drogi Wodnej miałaby kosztować 30 mld zł (kwota, w obecnych warunkach, jest już nieaktualna). Część infrastruktury ma zostać wyremontowana, mają też powstać nowe progi wodne czy porty. Pieniądze na ten cel mają pochodzić m.in. z unijnych funduszy oraz pożyczki od Banku Światowego, która ma wspierać programy ochrony przeciwpowodziowej.
Część prac już trwa. Od 2021 roku Budimex, na zlecenie Wód Polskich, przebudowuje odrzańskie ostrogi (czyli budowle, które odpychają nurt i mają zapobiegać podmywaniu brzegów), w planach jest także tama i opaski wzmacniające brzeg. Wartość projektu to ok. 260 mln zł.
Spór polsko-niemiecki dotyczy konkretnego fragmentu tej inwestycji. Jego dokładna nazwa to „Prace modernizacyjne na Odrze granicznej w celu zapewnienia zimowego lodołamania – odcinek 1, 2 i 4”. Zadanie zakłada, że Odra na odcinku obejmującym woj. lubuskie i zachodniopomorskie ma uzyskać III klasę żeglowności. Ma mieć 180 cm głębokości przez większość roku.
WSA w swoim postanowieniu z 9 grudnia wyjaśnia, że zgody Regionalnej i Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zakładały "istnienie stabilnego stanu środowiska przyrodniczego".
Po sierpniowej katastrofie stan Odry stabilny jednak nie jest.
"W ocenie Wnioskodawców kontunuowanie prowadzonych aktualnie prac budowlanych oznacza zatem realne niebezpieczeństwo wyrządzenia znacznej szkody w siedliskach gatunków chronionych prawem polskim i prawem Unii Europejskiej oraz prowadzi do powstania nie tylko trudnych do odwrócenia skutków, lecz skutków w praktyce nieodwracalnych" - czytamy w postanowieniu.
Informacja o wyroku WSA zbiegła się w czasie z publikacją najnowszych analiz naukowców z Instytutu Leibnitza. Berlińska jednostka od początku katastrofy odrzańskiej zajmuje się badaniem jej przyczyn i skutków. Samą Odrę bada od ponad 20 lat.
Instytut przypomina, że katastrofę w sierpniu spowodował zakwit glonow Prymnesium parvum, które produkują silne toksyny, szkodzące organizmom żyjącym w rzece. "Przyczyna zakwitu glonów nie była jednak naturalna, lecz spowodowana przez człowieka: toksyczne glony mogły się masowo rozwinąć ze względu na wysokie zasolenie, wysokie stężenie składników odżywczych, niski przepływ i wysokie temperatury wody"- piszą naukowcy.
29 listopada badacze przeprowadzili połów ryb na 37-kilometrowym odcinku. W swojej analizie podkreślają: o odbudowie Odry zdecydowanie nie ma mowy. "Wywołana przez człowieka katastrofa ekologiczna drastycznie zmniejszyła zasoby wszystkich gatunków. Dotyczy to również ważnych gatunków, takich jak rozpiór i boleń, które są typowe dla tego ekosystemu wód płynących. Nie udało się złowić ani jednego ich okazu"- czytamy.
Badacze złowili o połowę mniej ryb w porównaniu ze średnią z ostatnich lat. Do sieci nie wpadły również małże i ślimaki, które zazwyczaj łowi się razem z rybami.
To one są pokarmem dla ryb, ale również ważnymi filtratorami, które pomagają rzece się oczyścić. "Biomasa małży została zredukowana o połowę" - ocenia Christian Wolter z Instytutu.
Niemieccy naukowcy zauważają również, że woda w Odrze jest wciąż bardzo mocno zasolona - a to oznacza, że do wody cały czas wpada solanka z kopalń czy ścieki z zakładów produkcyjnych. Do podobnych wniosków dochodzą także badacze z Polski.
"Teraz, w okresie jesienno-zimowym, sytuacja jest inna niż latem, kiedy mamy do czynienia z intensywną wegetacją, dużą ekspozycją na promienie słoneczne, wysoką temperaturą. Ale niektóre parametry się nie zmieniają. Nie zmienia się na przykład zasolenie Odry. Momentami jest wyższe, niż w sierpniu – wyjaśnia naukowiec. Na wysokości Nowej Soli w litrze wody z Odry jest obecnie około 1,5 grama soli" - mówił w listopadzie w rozmowie z OKO.press dr Łukasz Sługocki z Katedry Hydrobiologii Uniwersytetu Szczecińskiego.
Naukowcy- zarówno polscy, jak i niemieccy - są zgodni: dalsza regulacja i tak już wyprostowanej Odry tylko pogorszy sprawę. Rozwiązaniem mogłoby być nie budowanie międzynarodowej drogi wodnej, a renaturyzacja fragmentów rzeki.
"Poprzez renaturalizację głównego biegu i ponowne połączenie go z dopływami, koryto rzeki zostałoby podniesione poprzez naturalny transport osadów. Tereny zalewowe zostałyby zalane, a tym samym ich funkcja retencyjna wzmocniona. Woda zostałaby zatrzymana w krajobrazie" - czytamy w publikacji Instytutu Leibnitza.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze