Zasługi Lecha Kaczyńskiego dla historii Polski rosną tym bardziej, im dłużej w Polsce rządzi PiS. W opowieściach polityków tej partii tragicznie zmarły w Smoleńsku brat prezesa Jarosława Kaczyńskiego staje się najważniejszą – a co najmniej jedną z najważniejszych – postacią w dziejach ostatnich kilku dziesięcioleci.
- W lipcu 2016 roku Jarosław Kaczyński stwierdził, że Lech był „zastępcą Wałęsy w Solidarności (…) potężną postacią faktycznie kierującą związkiem był mój brat”. OKO.press uznało to wówczas za fałsz: w „S” było wiele postaci dużo ważniejszych od Lecha Kaczyńskiego, który pozostawał figurą z drugiego szeregu w opozycji — chociaż nie był szeregowym działaczem. Z pewnością związkiem nie kierował. Sprawdzaliśmy wtedy: książki o historii „Solidarności” przypisują Lechowi Kaczyńskiemu marginalną rolę (o ile w ogóle się w nich pojawia). Np. w pracy Jerzego Holzera i Krzysztofa Leskiego „Solidarność w podziemiu” (Łódź 1990) nie występuje wcale. Jest w niej tylko wymieniony Jarosław Kaczyński – zaledwie raz.
- W kwietniu 2017 roku prezydent Andrzej Duda nazwał Lecha Kaczyńskiego „wielkim prezydentem Warszawy”. Przypominaliśmy, że zdania w tej opinii są bardzo podzielone — według sondaży Lech Kaczyński był np. mniej popularny niż Hanna Gronkiewicz-Waltz i to mimo obciążenia, jaki stanowi dla tej ostatniej afera reprywatyzacyjna.
Do zacnego grona polityków wychwalających Lecha Kaczyńskiego ponad miarę dołączył 10 października minister Jacek Sasin, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. W Polsat News opowiadał (cytujemy za depeszą PAP) o budowie na Pl. Piłsudskiego w Warszawie pomnika Lecha Kaczyńskiego.
To jeden z wielu pomników w tym miejscu: stoi tam jeszcze pomnik marszałka Józefa Piłsudskiego (z powodu usytuowania na parkingu złośliwie nazywanego przez Warszawiaków „dziadkiem parkingowym” – marszałka Piłsudskiego w ostatnim okresie życia nazywano z czułością „dziadkiem”). Stoi też pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej, czyli czarne schody do nieba. Oba pomniki PiS udało się postawić dopiero po faktycznym wyjęciu Pl. Piłsudskiego z gestii władz miasta i przekazaniu go władzom krajowym (wojewodzie).
Co powiedział Sasin?
- pomnik będzie kosztował 2,5 mln zł;
- wybrano 10 listopada na datę odsłonięcia z dwóch powodów — 10. odbywały się „miesięcznice” katastrofy smoleńskiej oraz 11 listopada przypada 100. rocznica odzyskania niepodległości;
- na pomniku będzie imię, nazwisko, lata życia oraz najważniejsze funkcje, które pełnił Lech Kaczyński.
Sasin powiedział również:
„To wielka postać w najnowszej historii Polski (…) Jeden z tych, który jest ojcem dzisiejszej naszej niepodległości współczesnej. Jego droga życiowa była taka, że tę wolną Polskę rzeczywiście budował i miał w tym wielki udział”.
Przykro nam rozczarować ministra Sasina: tragicznie zmarły w Smoleńsku prezydent nie był postacią tej rangi. Zdecydowanie bardziej na pomnik zasługuje Lech Wałęsa — którego nazwisko aktualne władze RP bardzo starają się z historii wymazać (albo ograniczyć jego rolę do epizodu, którym była współpraca z SB na początku lat 70.).
To wielka postać w najnowszej historii Polski (…) Jeden z tych, który jest ojcem dzisiejszej naszej niepodległości współczesnej. Jego droga życiowa była taka, że tą wolną Polskę rzeczywiście budował i miał w tym wielki udział.
raczej fałsz. Raczej fałsz. Lech Kaczyński miał zasługi, ale był w drugim szeregu
O jego „niepisowskiej” — niepasującej do pomnika — biografii pisaliśmy już obszernie (np. tutaj).
Teraz przypomnijmy, co Lech Kaczyński robił w latach 80. i 90.:
- Lech Kaczyński był ważną postacią w latach 80. w „Solidarności”, ale nie należał do jej najbardziej znanych przywódców — takich jak Lech Wałęsa, Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk czy Bogdan Borusewicz (żaden z nich nie popiera PiS). Nie miał także takiego posłuchu i autorytetu jak doradcy Wałęsy z kręgów inteligencji — Bronisław Geremek czy Tadeusz Mazowiecki.
- Uczestniczył w rozmowach w Magdalence w 1989 roku, które dla PiS są symbolem zdrady, i do końca życia twierdził, że nie były żadnym spiskiem, ani że nie dokonał się tam żaden podział majątku i wpływów. Był też w Magdalence postacią ważną, ale znów — z drugiego szeregu.
- W latach 1989-1991 Lech Kaczyński był jednym z najbliższych współpracowników Lecha Wałęsy, przez pół roku był I wiceprzewodniczącym związku „Solidarność”, gdy Wałęsa prowadził w 1990 roku kampanię wyborczą i został prezydentem RP. Potem Wałęsa zrobił go ministrem ds. bezpieczeństwa w swojej Kancelarii prezydenckiej, a jego brata Jarosława ministrem stanu. Potem Kaczyńscy pokłócili się z Wałęsą i rozstali w sposób pełen wzajemnych pretensji.
- W 1991 roku Lech Kaczyński przegrał rywalizację z Marianem Krzaklewskim o stanowisko szefa NSZZ „Solidarność”. Przez większą część lat 90. w polskiej polityce tracił wpływy i znaczenie; był m.in. szefem Najwyższej Izby Kontroli.
- W rządzie Jerzego Buzka był przez rok ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym, mówiącym dużo o zaostrzeniu kar i ściganiu przestępców, ale z niewielkim efektem.
Jeśli więc Kaczyński był jednym z „ojców niepodległości”, to przybranym i to z bardzo dalekiego szeregu. PiS stawia mu pomnik (i nazwało jego imieniem ważną ulicę w Warszawie), chociaż wielu innych nieżyjących bohaterów tamtych lat miało znacznie większe zasługi — np. pierwszy niekomunistyczny premier Tadeusz Mazowiecki.
Stawianie Lecha Kaczyńskiego w jednym rzędzie z Józefem Piłsudskim jest zaś zupełnym nieporozumieniem.
Piłsudski był przez lata przywódcą jednego z najważniejszych polskich stronnictw niepodległościowych (PPS), był na carskim zesłaniu, siedział w więzieniu, walczył o niepodległość z bronią w ręku i ryzykując życie, wreszcie był przywódcą odrodzonej Rzeczypospolitej w najtrudniejszych, pierwszych latach jej istnienia, dowodząc w wygranej wojnie z bolszewicką Rosją.
To są zasługi ojca niepodległości. Bycie szefem Najwyższej Izby Kontroli albo zastępcą Wałęsy to są osiągnięcia ważne, ale jednak – to nie to samo.