Bez Funduszu Sprawiedliwości politycy Solidarnej Polski zostaliby odcięci od milionów złotych na darmową reklamę. Jednak Zbigniew Ziobro na tyle sprytnie skroił fundusz, że nawet w razie odwołania go z funkcji, wielu działaczy jego partii będzie miało zapewnione pensje jeszcze przez kilka lat
Zbigniew Ziobro tak zmienił w 2017 roku zasady konkursów Funduszu Sprawiedliwości, że fundacje i stowarzyszenia, które wygrały, będą dostawać dotacje co najmniej do 2021 roku. Zwiększono też - aż do jednej czwartej wartości projektu - kwotę, z której organizacje w ogóle nie muszą się rozliczać (tzw. koszty administracyjne).
Dlaczego? Jedyna logiczna odpowiedź jest taka, że Ziobro bał się przegranej w wyborach parlamentarnych 2019 roku i postanowił zabezpieczyć finansowo swoich ludzi. W wielu organizacjach, które wygrały konkursy Funduszu Sprawiedliwości, pracują bowiem lokalni działacze Solidarnej Polski oraz sojusznicy partii Ziobry.
W 2019 roku Zjednoczona Prawica wygrała, a Solidarna Polska wprowadziła do Sejmu 19 posłów, ale tamto
zabezpieczenie będzie jak znalazł, jeśli Ziobro straci fotel ministra sprawiedliwości w obecnych rozgrywkach z PiS.
Chociaż Zjednoczona Prawica już dwa razy wygrała wybory parlamentarne, pieniądze z subwencji budżetowej - przysługującej wszystkim partiom, które osiągną w wyborach powyżej 3 proc. głosów - trafiają wyłącznie na konto PiS.
Tak zapisano kilka lat temu w umowie koalicyjnej i mimo późniejszych starań Solidarnej Polski Ziobry i Porozumienia Gowina, PiS nie zgodził się na zmianę tego zapisu.
Partiom Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina pozostało finansowanie działalności ze składek członkowskich i darowizn.
W obu partiach wpływy ze składek były groszowe.
W Solidarnej Polsce, mimo że darowizny wpłacali działacze, którzy dostali dobre posady w spółkach skarbu państwa - udało się z nich zebrać niewiele (w 2017 r. - 243 tys. zł, w 2018 - 162 tys. zł, a w 2019 tylko 42 tys. zł).
W porównaniu z PiS-em, który z samej subwencji miał w poprzedniej kadencji ponad 18 mln złotych rocznie, Solidarna Polska była biedakiem.
Ale Zbigniewowi Ziobrze, jako ministrowi sprawiedliwości podlega Fundusz Sprawiedliwości, który dysponuje milionami złotych zasądzanymi przez sądy od sprawców przestępstw i potrącanymi z wynagrodzeń za pracę więźniów.
Ziobro zaczął go formować tak, że z podmiotu, który pomagał ofiarom przestępstw i wspierał zresocjalizowanych przestępców, stał się on skarbonką, z której finansowane jest wszystko.
Jak wygląda to w praktyce?
W efekcie tych wszystkich zmian politycy Solidarnej Polski mogli się promować na tyle skutecznie, że w 2019 roku Ziobro wprowadził do Sejmu aż 19 posłów, choć wielu z nich miało dalekie miejsca na listach wyborczych.
W 2018 roku Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło jeden ze swoich flagowych projektów - Program Pomocy Osobom Pokrzywdzonym. Cała Polska ma zostać usiana punktami, w których ofiary przestępstw będą mogły otrzymać kompleksowe i darmowe wsparcie. Łącznie miało powstać 60 ośrodków regionalnych i 337 lokalnych punktów pomocy. Organizacje, które wygrały konkursy będą prowadzić ośrodki do 2021 roku lub 2024 roku.
Początkowo konkursy były rozpisane na lata 2019-2021 jednak potem ministerstwo poinformowało o rozciągnięciu programu na kolejne trzy lata. Zapytaliśmy resort, czy w latach 2021-2023 pomocy będą udzielać potrzebującym te same organizacje, czy ministerstwo rozpisze konkursy na nowo. Odpowiedzi nie dostaliśmy.
Jak wielokrotnie pisaliśmy w OKO.press, konkursy przegrywały doświadczone organizacje, które pomagały pokrzywdzonym od kilku czy nawet kilkunastu lat. Wygrywały fundacje i stowarzyszenia bez żadnego doświadczenia w tej dziedzinie, często zarejestrowane na krótko (rekord to dwa dni) przed ministerialnym konkursem.
Wiele z nich jest powiązanych z politykami Solidarnej Polski (zasiadają oni w zarządzie lub radzie organizacji, albo są zatrudnieni w prowadzonym za pieniądze funduszu ośrodku).
Na przykład:
Nie było chyba polityka Solidarnej Polski, który w lokalnych mediach w swoim okręgu wyborczym nie chwalił się w blasku fleszy, że „załatwił”, „zdobył” albo „pozyskał” wóz strażacki albo sprzęt dla lokalnej straży pożarnej.
Z perspektywy Warszawy nie były to może imponujące eventy, jednak lokalnie przekazaniu takiego wozu towarzyszył zwykle piknik rodzinny albo festyn. Do tego wywiady w miejscowych gazetach i portalach, które miały jasny przekaz: taki a taki polityk przywiózł nam pieniądze.
Zacytujmy kilka tytułów z lokalnych mediów:
Po wyborach Ziobro uznał najwidoczniej, że warto to kontynuować. Tym razem dobrą okazją była walka z COVID-19.
Kiedy zaczęła się epidemia, politycy Solidarnej Polski prześcigali się we wręczaniu czeków, tym razem na środki medyczne i respiratory, szpitalom ze swoich okręgów wyborczych. I znów przekaz w lokalnych mediach był taki, że Solidarna Polska skutecznie pomaga zwykłym obywatelom w walce z pandemią.
Politycy "Solidarnej Polski" przekazali z FS na walkę z epidemią spore środki. W tym:
Członkowie rządu:
Posłowie:
Samorządowcy:
Jaki był klucz rozdzielania tych pieniędzy? Czy szpitale same o nie wnioskowały? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, na jakiej podstawie Ziobro wydaje decyzje o przydzielaniu takich pozakonkursowych środków.
Zgodnie z rozporządzeniem Ziobry z 2017 roku z funduszu można dotować także podmioty publiczne: sądy, prokuratury, szkoły itd.
Według rozporządzenia, na tego typu dotacje minister ogłasza nabór. Stosowna informacja jest więc publikowania na stronach ministerstwa, a wnioski – przynajmniej w teorii – weryfikuje specjalny zespół.
Jednak jest od tego odstępstwo. Zgodnie z paragrafem 11
„w uzasadnionych przypadkach możliwe jest zawarcie umowy na powierzenie zadania nieobjętego programem lub naborem wniosków”.
Najwyższa Izba Kontroli alarmuje już od 2018 roku, że minister stosuje ten szczególny tryb przyznawania dotacji nadzwyczaj często.
Tak naprawdę nie wiadomo, ile takich dotacji Ziobro przyznał do tej pory i gdzie trafiły. Dowiadujemy się o nich tylko wtedy, kiedy politycy Solidarnej Polski sami się tym pochwalą lub w wyniku kontroli NIK-u.
Jakby tych form promocji polityków Solidarnej Polski z wykorzystaniem Funduszu Sprawiedliwości było mało, ogromne pieniądze idą też na działania wprost marketingowe.
Ministerstwo Sprawiedliwości już kilka razy ogłaszało przetargi na tzw. obsługę medialną funduszu. Każdy z nich opiewał na kilkanaście milionów złotych. To z nich finansowane są banery na ulicach i spoty w radiu i telewizji. Z tych pieniędzy finansowanych jest także wiele artykułów sponsorowanych, publikowanych w ogólnopolskich i lokalnych mediach.
Zwykle opisują historię kogoś, komu pomógł fundusz, ale okraszone są np. rozmową z wiceministrem sprawiedliwości lub lokalnym działaczem Solidarnej Polski. Na przykład wspomniana już Aleksandra Antolak-Rust wystąpiła w materiale o funduszu, który opublikowała Wirtualna Polska.
Inwencja, jeśli chodzi o formy reklamy Funduszu Sprawiedliwości, jest imponująca. Od kilku miesięcy w co najmniej kilkunastu katolickich stacjach radiowych emitowany jest cykl "Żyjemy w państwie prawa".
Do tej pory powstało kilkadziesiąt odcinków. Tematyka niektórych rzeczywiście dotyczy pomocy ofiarom przestępstw, ale inne trudno uznać za coś innego niż promowanie partyjnej narracji Solidarnej Polski.
Poniżej opisy niektórych odcinków:
Ani Ministerstwo Sprawiedliwości, ani stacje radiowe nie opowiedziały nam, kto jest odpowiedzialny za przygotowanie cyklu, ani jaki jest jego koszt.
Władza
Marcin Romanowski
Michał Wójcik
Zbigniew Ziobro
Ministerstwo Sprawiedliwości
Fundusz Sprawiedliwości
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze