Dzieci interpłciowe – to osoby urodzone z ciałami, które nie wpisują się w definicję typowych ciał męskich lub żeńskich. Często, zanim są w stanie wyrazić świadomą zgodę, są poddawane inwazyjnym operacjom chirurgicznym. W wielu przypadkach operacje są nieuzasadnione i szkodliwe.
Część zabiegów powinna być wstrzymana do momentu, kiedy osoba interpłciowa jest w stanie sama podjąć świadomą decyzję. Wciąż jednak brakuje odpowiednich regulacji prawnych, a Ministerstwo Zdrowia wrzuca wszystkie przypadki do jednego worka, uznając, że nawet operacje plastyczne na narządach płciowych u dzieci interpłciowych zawsze są uzasadnione.
Tymczasem międzynarodowe organizacje zajmujące się ochroną praw człowieka uznają tzw. „zabiegi normalizujące płeć” za nieludzkie traktowanie, zaś niektóre państwa (Malta, Niemcy, Portugalia) wprost ich zabraniają.
Ministerstwo Zdrowia ujawnia dane
6 808 – tyle operacji chirurgicznych zostało przeprowadzonych w 2021 roku na dzieciach poniżej 16. roku życia w związku ze zdiagnozowanymi zróżnicowaniami rozwoju płci.
W 2020 roku liczba ta wyniosła 5050, w 2019 – 7 303.
Te dane po raz pierwszy publicznie podało Ministerstwo Zdrowia, w ostatniej odpowiedzi na pytanie Rzecznika Praw Obywatelskich dotyczące ochrony zdrowia osób interpłciowych.
To wstrząsające wydarzenie. Po raz pierwszy poznajemy rzeczywistą skalę operacji chirurgicznych na interpłciowych dzieciach. Znaczna część tych operacji nigdy nie powinna mieć miejsca. W niektórych przypadkach – jeśli przeprowadzane są bez wyraźnej potrzeby medycznej – kwalifikuje się je jako nieludzkie traktowanie w rozumieniu Konwencji ONZ z 1984 roku w sprawie zakazu tortur. Podkreślił to, między innymi, specjalny sprawozdawca ONZ do spraw tortur w raporcie z 2013 roku. Od lat na problem zwracają uwagę międzynarodowe organizacje praw człowieka oraz dorosłe osoby interpłciowe, które do dziś cierpią konsekwencje nieuzasadnionych operacji.
To prawda, że część z nich jest uzasadniona. Na przykład, gdy nietypowy rozwój organów poważnie zaburza funkcje organizmu. Rzeczywistość jest jednak taka, że wiele zabiegów dokonywanych jest tylko z powodów estetycznych, rutynowo, albo w celu doprowadzenia ciała dziecka do zgodności z „normą” przewidzianą dla jednej z binarnie określonych płci.
Co do takich przypadków zarówno współczesna medycyna jak i organizacje praw człowieka są zgodne: operacje należy odroczyć do czasu, kiedy dziecko jest w stanie podjąć świadomą decyzję. W przeciwnym razie decydujemy arbitralnie (i nieodwracalnie) o ciele człowieka, który poniesie konsekwencje naszych wyborów. Doświadczenie wielu osób interpłciowych pokazuje, że – z różnych względów – może to być życiowa trauma.
Czym jest interpłciowość?
Magda Rakita, Prezeska Fundacji Interakcja, aktywistka i osoba interpłciowa, tak definiuje interpłciowość: „osoby interpłciowe rodzą się z ciałami, które nie wpisują się w definicję typowych ciał męskich czy kobiecych. Różnice w naszych ciałach mogą występować na poziomie chromosomów, układu hormonalnego, czy zewnętrznych lub wewnętrznych narządów płciowych. Interpłciowość dotyczy zatem tego, jak jest zbudowane i funkcjonuje nasze ciało, i tym różni się od tożsamości płciowej czy orientacji seksualnej”.
Przykładem jest zespół niewrażliwości na androgeny – dzieci z nim urodzone mają zewnętrzne cechy typowo kobiece, jednak struktura chromosomów odpowiada płci męskiej, co może prowadzić do wykształcenia częściowo męskich wewnętrznych narządów płciowych. Możliwe spektrum przypadków różnorodności jest oczywiście dużo szersze.
Udostępnione przez Ministerstwo Zdrowia statystyki co do liczby operacji pokazują, jak powszechne jest występowanie zróżnicowanych cech płciowych wśród całego społeczeństwa. A przecież nie wszystkie osoby przechodzą operacje — według szacunków ONZ około 1,7 proc. ludzkiej populacji rodzi się z nietypowymi cechami płciowymi.
Interpłciowość jest przejawem naszej różnorodności jako ludzi.
Według badań Agencji Praw Podstawowych UE osoby interpłciowe są jedną z mniejszości najbardziej narażonych na dyskryminację i przemoc. A zarazem świadomość społeczno-polityczna tych problemów jest wciąż bardzo niska.
Nieuzasadnione operacje chirurgiczne – etap sprzed 20 lat
Jednym z najpoważniejszych problemów są operacje chirurgiczne, nazywane czasem „normalizującymi płeć” (nazwa ta słusznie jest przez osoby interpłciowe uważana za obraźliwą – zakłada, że ich ciała są „nienormalne”, co jest arbitralne i krzywdzące). Często przeprowadzane są rutynowo, bez właściwego poinformowania pacjentów, lub ich rodziców o pełnych konsekwencjach przeprowadzenia operacji. Te mogą być zaś dotkliwe i trwałe – nawracające infekcje, konieczność wielokrotnych badań, przyjmowania leków na stałe.
Ponadto, nigdy nie jesteśmy w stanie w stu procentach przewidzieć przyszłej identyfikacji płciowej małego dziecka (czy dana osoba będzie czuła się kobietą, mężczyzną, lub osobą niebinarną). Sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana u dzieci interpłciowych – na przykład tych, których układ chromosomów wskazuje na płeć męską, a rozwój narządów płciowych na płeć żeńską, lub odwrotnie.
Dokonanie operacji chirurgicznej w kierunku którejś z płci jest nieodwracalne. Nie powinno więc mieć miejsca aż do momentu, gdy pacjent lub pacjentka będzie mieć wiedzę o swojej tożsamości i świadomie podejmie decyzję o swoim ciele.
Niestety, w odpowiedzi na pismo RPO, Minister Zdrowia nie czyni żadnego rozróżnienia pomiędzy operacjami potrzebnymi a niepotrzebnymi. Unika też przyznania, że operacje nieuzasadnione się zdarzają. Tymczasem obecny konsensus medyczny stanowi, że w przypadku wrażliwych lub nieodwracalnych zabiegów należy odroczyć interwencję chirurgiczną do czasu, gdy dana osoba będzie wystarczająco dojrzała, by aktywnie uczestniczyć w podejmowaniu decyzji. Tak stanowi aktualny dokument konsensusu naukowego w sprawie opieki nad osobami interpłciowymi, opublikowany w 2018 roku w prestiżowym czasopiśmie „Nature”.
Zadziwiające, że Minister Zdrowia w korespondencji z RPO powołuje się na konsensus nieaktualny – ten z 2006 roku, i przywołuje wciąż argumenty o potrzebie operacji ze względu na rozwój psychoseksualny dziecka. Od tego czasu środowisko medyczne wypracowało nowe standardy.
Przykładem jest choćby list trzech naczelnych chirurgów USA (Surgeon General of the US) z 2017 r., w którym specjaliści ci apelowali do władz USA o wprowadzenie zakazu operacji chirurgicznych na dzieciach interpłciowych, jeśli nie zachodzi medyczna konieczność, bez ich świadomej (wyrażonej w odpowiednim wieku) zgody. Podkreślali, że nie ma dowodów na to, by operacje chirurgiczne przyczyniały się do prawidłowego rozwoju psychicznego dziecka. Przeciwnie, biorąc pod uwagę różne konsekwencje medyczne operacji, oraz możliwą niezgodność identyfikacji płciowej, ingerencja w narządy płciowe dziecka może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego.
Apele organizacji międzynarodowych – głos wołającego na puszczy?
O wprowadzenie zakazu operacji chirurgicznych na dzieciach interpłciowych bez poinformowanej zgody od lat apelują międzynarodowe organizacje broniące praw człowieka.
W październiku 2017 roku postulat ten znalazł się w rezolucji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Następnie powtórzony został w rezolucji Parlamentu Europejskiego z lutego 2019 roku, skierowanej do rządów państw Unii Europejskiej.
Działania na rzecz ochrony praw osób interpłciowych podejmują też organizacje takie jak Organisation Intersex International (OII), działająca w Europie jako OII Europe. W Polsce czołową organizacją jest wspomniana Fundacja Interakcja, prowadzona przez dwie aktywistki: Magdę Rakitę – interpłciową kobietę i Katarzynę Stadnik – mamę interpłciowej dziewczynki. Fundacja Interakcja stworzyła pierwszą w Polsce grupę wsparcia dla osób interpłciowych – dzieci, rodziców, osoby dorosłe.
Siła głosu społeczności osób interpłciowych doprowadziła do zmian prawnych m.in. na Malcie, w Portugalii i w Niemczech. W obu krajach wprowadzono zakaz operacji chirurgicznych na dzieciach interpłciowych, w braku niezbędnej potrzeby medycznej, do czasu osiągnięcia wieku świadomej zgody. W Polsce jednak to wciąż głos wołającego na puszczy.
Może działania Rzecznika Praw Obywatelskich – połączone ze wsparciem społeczeństwa obywatelskiego – doprowadzą w końcu do poważnego potraktowania sytuacji społeczności osób interpłciowych. Na razie wciąż zamykamy oczy na problem i udajemy, że poglądy przyjmowane dwadzieścia lat temu wciąż są aktualne. Najwyższy czas na przebudzenie. Poważne naruszenia praw dzieci dzieją się na naszych oczach. I nie możemy dalej się na to godzić – naszym obowiązkiem jest stanąć w obronie mniejszości.
Jeżeli błędem jest próba przyciągnięcia dziecka interpłciowego (będącego "biologicznie" pomiędzy) do jednej z zestandaryzowanych biologicznych płci, bo nie wiemy co będzie w przyszłości, to jakim błędem musi być próba zamienienia?
Może dlatego, że korektę płci świadomie podejmuje dziecko na podstawie własnych doświadczeń, a w przypadku opisanych w artykule operacji decyzje podejmują inne osoby?
Heh, jak w tym filmie: "Jako zaufany prawnik, chciałbym… A te dwa słowa idą w parze?". Dziecko i świadoma decyzja? Nie trzeba mieć wielkiego kontaktu z dziećmi, żeby wiedzieć że to nie idzie w parze.
"Dziecko " to pojęcie względne. W polskim prawie każdy przed 18 urodzinami to dziecko. Czyli 17 latek też. A w artykule chodzi o operacje przeprowadzane na niemowlętach, tylko dlatego, że nie pasują idealnie do jednej płcy, tak jakby serio każdy na ulicy zaglądał dziecku w majtki, żeby sprawdzić kim jest. Nawet biorąc pod uwagę konieczność prawnego przypisania do jednej płci (bo w akcie urodzenia może być tylko płeć żeńska lub męska) to niekoniecznie musi to iść w parze z operacją. A jeśli potem się okaże, że rodzice nie trafili, to łatwiej zmienić stan prawny niż przeprowadzać operacje odwracającą.
Fakt, względne. Ja szacuję, że doroślałem między 25, a 30 rokiem życia, kiedy pierwszy raz starałem się być niezależny i dostałem przy tej okazji po tyłku.
Poza tym oczywiście operacje opisane w artykule są mocno dyskusyjne, zwłaszcza jeżeli przesłanką do nich jest stan prawny. Dziwi mnie natomiast podnoszenie zastrzeżeń do tych praktyk przez portal promujący cięcie biologicznie poprawnych genitaliów na podstawie odczuć dziecka.
Po prostu jesteś transfobem. A gdy dziecko w wieku 12. lat mówi, że jest Polakiem, krakowianinem, katolikiem to to nie są odczucia? Powiesz, że z tego tytułu nie robi się operacji, owszem ale nie stawia się pytań, uznaje się prawo dziecka do samookreślenia. Tożsamość się ma i nawet dziecko wie kim jest. Typowe dla transfobów – gdy dziecko mówi, że jest Polakiem to nie "odczuwa", ale gdy mówi, że nie czuje się chłopcem/dziewczynką, a to jest mu przypisywane, to może to tylko odczucia. Owszem – nawet dziecko potrafi trafnie określić swoją tożsamość i to kim jest, wcale nie potrzebuje do tego 15., 20., 25., 30. lat. Poczytaj sobie trochę publikacji, poczytaj sobie zdanie specjalistów, naukowców – tożsamość płciowa kształtuje się na wczesnym etapie i nawet dziecko jest w stanie ją trafnie określić, to nie są tylko "odczucia". Proponuję trochę merytorycznej literatury, a nie Ziemkiewicza. Jak napisałem w innym miejscu – moim zdaniem takie operacje mogą się odbywać również u dzieci, pod warunkiem zweryfikowania tego przez specjalistów. Priorytetem powinien być dobrostan dziecka. Dzisiejsze operacje normalizujące w Polsce nie mają nic wspólnego z ich dobrostanem. I owszem – dziecko może podjąć świadomą decyzję, jak najbardziej to idzie w parze, już Korczak 80 lat temu pisał: "Nie ma dzieci, są ludzie". Zastanawiam się, czy czytałeś jakieś publikacje na ten temat, czy tylko tak Ci się wydaje?
Gdzie Pan czytał o tej dziewczynie (u Ziemkiewicza?) I kiedy to było? Od razu było widać, gdzie trafiła, jeśli to "specjalista" powiedział Jej, że jest chłopakiem, wszak to nie Ona siebie tak określała. Owszem, nie jestem specjalistą, natomiast specjalista potrafi wskazać, kiedy zachowania nienormatywne wynikają ze spectrum autyzmu, a kiedy ktoś ma taką tożsamość. I nie wiem czy Pan nie zauważa, że sam się zdyskwalifikował, bowiem z historii, którą Pan wskazał w żadnym momencie dziewczyna nie mówiła, że jest chłopakiem, więc jak najbardziej to się wpisuje w stwierdzenie "Tożsamość się ma i nawet dziecko wie kim jest". Wyraźnie Pan napisał, że to "specjalista" stwierdził za dziecko, określił jej płeć za nią, dążąc do "normalizacji", bo przecież nie mogła, w Jego pojęciu, pozostać sobą, musiała być określona. Polecam stronę Dominika Haaka… Człowieka, który się w tym temacie specjalizuje. Powtórzę – specjalista rozróżni spektrum autyzmu od tożsamości płciowej. Swoimi wpisami udowadnia Pan, że jest transfobem, do tego traktuje osoby ze spektrum autyzmu (zwłaszcza lekkim) jako niepełnosprawne intelektualnie… To po prostu fakt, żadna łatka. Czasem ręce opadają… Zachęcam do przeczytania artykułu z komentarza poniżej. Transfobi uwielbiają wykorzystywanie tematu spektrum autyzmu do prześladowania osób transpłciowych, niebinarnych i autystycznych, bazując na niewiedzy o metodach diagnostycznych… To, że dziewczyna bawi się z chłopcami samochodzikami i kopie piłkę, nie oznacza jeszcze, że jest chłopcem, istotne jest to jak widzi siebie, w jaki sposób siebie określa.
https://tranzycja.pl/publikacje/autyzm-transplciowosc/
No właśnie nie zmiany płci, tylko korekty płci i istotą jest to, dla kogo ten zabieg jest potrzebny. Czasy do życia w Polsce nie są wspaniałe, w Polsce, jak i w innych krajach postkomuny, nie liczy się dobro ludzi, liczy się to, że ludzie bez wiedzy (w sumie nie wiadomo dlaczego, bo lubią?), "normalizują" innych, albo decydują za nich co mają czuć… Jeśli myślą inaczej to mówią im, że są dziećmi i na pewno im się tylko wydaje… Na szczęście istnieją kraje, w których liczy się podmiotowość człowieka.
"Co do takich przypadków zarówno współczesna medycyna jak i organizacje praw człowieka są zgodne: operacje należy odroczyć do czasu, kiedy dziecko jest w stanie podjąć świadomą decyzję."
Jestem za tym, żeby takie operacje były dozwolone od 18. roku życia, bez wyjatków. Bo inaczej rodzina może wywierać nacisk, żeby zmusić takie dziecko do zgody na "zrobienie z niego normalnego człowieka".
P.S. U DZIECI transpłciowych nie przeprowadza się nieodwracalnych zabiegów! Leki hamujące dojrzewanie pozwalają tylko oszczędzić czas i dać dziecku dużo lepszy punkt wyjścia, umożliwiający bardziej wiarygodny wygląd po "prawdziwej" korekcie płci.
A ja uważam, że zabiegi powinny być dostępne wcześniej, ale pod warunkiem, że odbędą się konsultacje specjalisty z rodziną i z dzieckiem, odbędą się badania i faktycznie zespół lekarzy uzna, że to jest dobre dla dobrostanu danej osoby. Oczywiście pierwszym celem powinien być właśnie dobrostan podmiotowej osoby, a niestety w Polsce może to nie być możliwe. Rodzina może naciskać, specjaliści (psychologowie) mogą być niekompetentni…
To tylko potwierdza, że sama biologia bardzo "płynnie traktuje płeć". Jeśli mamy ponad 6 000 operacji rocznie, tzn., że biologicznie rodzą się ludzie niejednoznaczni. Wciąż dominuje w Polsce pogląd, że płci biologiczne są dwie, a wszelkie odstępstwa to ludzkie wymysły i odczucia. Nie. Ja zawsze mówię, wszelkie cechy osób transpłciowych, niebinarnych zawsze mają źródło w biologii, w organizmie. Te operacje, moim zdaniem, wyraźnie pokazują, że biologia ma w nosie co sobie człowiek wyobraził i wymyślił. W Polsce walczy się z transpłciowością, niebinarnością ludzi pod pozorem ochrony dzieci. Te ponad 6 000 operacji "normalizujących" to faktyczna krzywda dzieci. Eksperymenty dorosłych i ich zabawy na dzieciach.