20 przestępstw, 207 wykroczeń, 31 przypadków wyniesienia kart poza lokal wyborczy – tyle naruszeń prawa stwierdzono w niedzielę podczas głosowania. Poinformowała o tym Państwowa Komisja Wyborcza podczas konferencji o godzinie 18.30.
Natomiast nasi czytelnicy przekazują nam swoje informacje o wyborach. Kolejki do lokali wyborczych za granicą oraz problemy z kartami referendalnymi – to najczęstsze zgłoszenia. Komisje nie zawsze odnotowują odmowę przyjęcia karty referendalnej, niekiedy wydają ją mimo sprzeciwu osoby głosującej. Wieczorem coraz liczniej pojawiały się informacje o brakujących kartach wyborczych.
W Waszych informacjach widać także ogromną determinację. Nie przerażają Was ani kolejki, ani tłok, ani nawet problemy związane z przepełnionymi urnami. Wyborczyni w Warszawie poraniła sobie rękę, wciskając karty do takiej urny. Ale – jak mówi – nie żałuje.
Według PKW żaden z dotychczasowych incydentów nie wpłynął w sposób istotny na przebieg wyborów. Były to najczęściej przypadki niszczenia materiałów wyborczych, wynoszenia ich poza lokale czy naruszania ciszy wyborczej. Odnotowano także podszywanie się pod inną osobę (jeden przypadek), wywieranie wpływu na sposób głosowania (także jeden przypadek) czy odstąpienie karty innej osobie.
Wiceprzewodniczący jednej z komisji wyborczych w powiecie parczewskim (województwo lubelskie) został zatrzymany podczas prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu. Miał 0,3 promila alkoholu w organizmie. Odsunięto go od pracy w komisji.
W miejscowości Wrzosowa pod Częstochową przed lokalem wyborczym w niedzielę rano ktoś postawił baner kandydata do Sejmu. W innej miejscowości obok lokalu stał mężczyzna z transparentem „Bojkot”. Trzymał również broń (nie była nabita) i namawiał do bojkotowania wyborów. Odnotowano również sytuację, kiedy członek komisji wyborczej agitował na rzecz konkretnej partii politycznej. We wszystkich tych przypadkach sprawami zajmuje się policja.
OKO.press uruchomiło na wybory specjalną skrzynkę mailową. Na adres [email protected] można zgłaszać nieprawidłowości dotyczące głosowania. Dzięki temu jesteśmy z Państwem w kontakcie przez całą niedzielę i reagujemy na Wasze informacje.
Jak informujecie, osoby mieszkające za granicą czekają nawet po 3-4 godziny, by oddać głos. Zdjęcia, maile i materiały wideo, nadsyłane z różnych stron świata pokazują, że kolejki przed komisjami ustawiały się powszechnie – od Berlina, przez Sewillę, Majorkę, Budapeszt, Split, Sztokholm, aż po Nową Zelandię. Już po południu w niektórych miejscach nasi czytelnicy niepokoili się, że nie wszyscy zdążą zagłosować. Jednak przepisy Kodeksu wyborczego mówią, że każdy wyborca, który dotrze do lokalu wyborczego przed godziną jego zamknięcia (czyli przed godz. 21.00 czasu lokalnego), może oddać głos.
Frekwencja jest zaskakująco wysoka – średnia w całej Polsce na godz. 17 to 57,54 procent. To więcej nawet niż podczas drugiej tury wyborów prezydenckich w 2020 roku – frekwencja na godz. 17 wyniosła wówczas 52 proc.
Mobilizacja wyborców jest ogromna. W niektórych komisjach w Warszawie już około godz. 17 skończyły się karty wyborcze, trzeba je było dowozić.
Podobne sygnały płyną z całej Polski. Zwłaszcza wieczorem informowaliście nas Państwo o tym, że w kolejnych komisjach w dużych miastach skończyły się karty wyborcze. W niektórych miejscach czekano na nie po kilkadziesiąt minut. Taki zgłoszenia otrzymaliśmy z Wrocławia i Krakowa.
W innych lokalach brakowało miejsca w urnach.
„W mojej komisji (warszawski Żoliborz) już o godzinie 15 karty zajmowały w urnie miejsce pod sam otwór. Komisja zorientowała się poniewczasie, bo też nic takiego wcześniej się nie zdarzało. I zaczęła apelować, żeby karty składać ściśle, bo wtedy zajmą mniej miejsca. W urnie ciągle ono było, ale po bokach – opisuje pani Agnieszka. – Wpychając głos do urny trzeba uważać, bo krawędzie są ostre. Można się skaleczyć. Ja się skaleczyłam – ale nie narzekam!”
Jednak najwięcej zgłoszeń od naszych czytelników dotyczyło problemów z kartami referendalnymi, a w zasadzie odmowy ich pobierania.
Członkowie komisji wyborczych bardzo różnie i nierzadko nieprawidłowo reagowali na oświadczenia wyborców, że ci nie chcą pobierać takiej karty.
Zdarzały się przede wszystkim odmowy odnotowania w spisie wyborców, że dana osoba nie wzięła karty. To o tyle istotne, że brak takiej adnotacji może zawyżać frekwencję w referendum. Świadomi wyborcy niekiedy naciskali na członków komisji, by ci umieścili właściwą uwagę w spisie. Nie zawsze byli w stanie osiągnąć cel. „Proszę mnie nie uczyć, jak mam wykonywać swoją pracę” – usłyszał jeden z czytelników, gdy zwrócił uwagę osobie wydającej mu karty.
Były też sytuacje, gdy mimo poinformowania członka komisji o niebraniu udziału w głosowaniu wyborca otrzymywał trzy karty, czyli także tę do referendum. Jeśli sprawdził to jeszcze przy stoliku komisji – mógł kartę referendalną zwrócić. Zdarzało się jednak, że komisje nie chciały jej przyjąć. Jeśli zaś osoba zorientowała się już po odejściu od stołu – nie było możliwości zwrotu.
Były też takie sytuacje jak ta, opisana przez panią Weronikę: „Na prośbę o niewydawanie mi karty referendalnej usłyszałam, że muszę ją przyjąć, bo złożyłam już podpis na liście wyborców. Dowiedziałam się, że takie rzeczy zgłasza się przed podpisaniem”.
Do sprawy odniosła się Magdalena Pietrzak, szefowa Krajowego Biura Wyborczego:
„To prawo wyborcy i jego wybór, w którym głosowaniu uczestniczy.
Jeśli omyłkowo weźmie kartę do tego głosowania, w którym uczestniczyć nie chce, komisja ma obowiązek przyjąć tę kartę od wyborcy.
Jeśli będzie miał jakiekolwiek problem, nie odchodząc od stołu powinien zatelefonować do okręgowej komisji wyborczej i przedstawić sprawę" – stwierdziła.
Jednocześnie PKW podkreślała, że członkowie komisji nie powinni pytać wyborców, czy ci chcą głosować w referendum. Inicjatywa w tym zakresie należy do głosujących, komisje powinny jedynie reagować na ich słowa.
Na zdjęciu: Kolejka do obwodowej komisji wyborczej nr 14 przy ulicy Kościuszki (SP nr 2). 15.10.2023 r. Kielce.
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze