Policja potwierdziła, że uczestnik Parady Równości stał się celem fizycznego ataku homofoba. Z wypowiedzi dla OKO.press i nagrań wynika, że chodzi o młodego antyfaszystę, zaatakowanego przez prezesa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, Roberta Bąkiewicza. Homofobi ustawili się zaraz obok trasy Parady, ignorując wezwania Policji, by się od niej odsunąć.
W sobotę 8 czerwca 2019, obok wielotysięcznej Parady Równości ustawiła się homofobiczna kontrdemonstracja, organizowana przez radykalnych przeciwników aborcji z katolickiej fundacji „Pro - prawo do życia”. Swoją akcję nazwali „Stop pedofilii”.
Z nagrań i zeznań świadków, zebranych przez OKO.press, wynika, że co najmniej dwóch jej uczestników dążyło do fizycznej konfrontacji z pokojową Paradą. Jeden z nich to prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, wcześniej lider skrajnie prawicowego Obozu Narodowo-Radykalnego, Robert Bąkiewicz.
19 czerwca Komenda Stołeczna Policji odpowiedziała na pytania dotyczące ataku, które OKO.press zadało 10 czerwca. Potwierdziła część informacji, które wcześniej zgromadziła nasza redakcja. Poniżej publikujemy nasze pytania oraz pełną treść wypowiedzi. Dalej analizujemy odpowiedzi policji.
W e-mailu do naszej redakcji policja pisze, że podczas Parady Równości
„doszło do utarczek słownych i przepychanek, gdzie naruszona została nietykalność cielesna jednego z uczestników”.
Z wypowiedzi dla OKO.press i nagrań wynika, że osobą o której mowa był młody antyfaszysta Kuba Okniński. Na wideo udostępnionym naszej redakcji przez jednego z uczestników Parady widać, jak rzuca się na niego działacz skrajnej prawicy, Robert Bąkiewicz.
Na nagraniu Marty Lempart widać też, jak inny uczestnik homofobicznej akcji atakuje filmującą zdarzenia Natalię Pancewicz ze Strajku Kobiet. (Oba fragmenty poniżej).
„Policjanci wylegitymowali świadków zdarzenia i ustalili jego przebieg, a pokrzywdzony oświadczył, że złoży w KRP I stosowne zawiadomienie” - pisze dalej KSP. I dodaje, że „policjanci nie zatrzymali również żadnego z uczestników Parady Równości”.
Jak widzimy na nagraniach udostępnianych na YouTube przez Media Narodowe oraz Video-KOD, legitymowanie przebiegało wyjątkowo brutalnie. Policjanci ciągnęli antyfaszystów po chodniku i siłą prowadzili do radiowozów. Nic podobnego nie spotkało uczestników homofobicznej kontrdemonstracji - potwierdził to sam Bąkiewicz.
W rozmowie z OKO.press Kuba Okniński potwierdza, że to on jest wspomnianym „pokrzywdzonym” i że zamierza złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, choć jeszcze tego nie zrobił. Nie wiadomo, dlaczego funkcjonariusze nie przyjęli ustnego zawiadomienia na miejscu zdarzenia.
„Żaden z funkcjonariuszy nie zgłaszał, że został zaatakowany przez uczestnika kontrmanifestacji” - zapewnia też policja.
Inaczej twierdzą antyfaszyści, którzy byli świadkami tej sytuacji i z którymi rozmawiało OKO.press. Niestety ataku nie zarejestrowano na żadnym z dostępnych nagrań.
Na nagraniu Mediów Narodowych widać tylko, jak jeden z uczestników homofobicznej akcji przebija się przez kordon policjantów, w kierunku uczestników Parady. Bąkiewicz podczas ataku na Oknińskiego również przepycha się wśród funkcjonariuszy, widać to na jednym z nagrań będących w posiadaniu redakcji.
Policja nie widziała również problemu w tym, że uczestnicy pikiety „Stop pedofilii” tuż przy trasie przemarszu Parady Równości rozstawili swój namiot, z którego nadawano dezinformujące slogany - wymierzone w osoby niehetero.
„Na miejscu byli obecni przedstawiciele Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu m. st. Warszawy, którzy nie wnosili uwag co do lokalizacji rozstawienia namiotu” - informuje KSP.
Nie wiadomo, dlaczego przedstawiciele miasta zgodzili się na kontrdemonstrację tak blisko manifestacji. Antyfaszyści zwracali OKO.press uwagę, że odległość 100 metrów między zgromadzeniami nie została zachowana - a tego wymaga art. 12 ust. 1 ustawy o zgromadzeniach, znowelizowanej w grudniu 2016 r. przez PiS. Przedstawiciele ratusza musieli zwrócić na to uwagę - dlaczego nie zareagowali? Te pytania zadaliśmy stołecznemu magistratowi, czekamy na odpowiedź.
Policja przekonuje, że „wnioskowała do organizatora [kontrdemonstracji] o zmianę miejsca zgromadzenia”.
Polska policja potrafi użyć spektakularnej siły w niewspółmiernie błahych sprawach, takich jak wspomniane wyżej „legitymowanie świadków” czy zatrzymanie kilka tygodni wcześniej aktywistki Elżbiety Podleśnej w zw. z podejrzeniem obrazy przez nią uczuć religijnych. W przypadku homofobicznej kontrdemonstracji skończyło się na „wnioskowaniu” o zmianę miejsca zgromadzenia, które organizatorzy zignorowali. Dlaczego nie interweniowano bardziej zdecydowanie? Policja nie odpowiada na więcej pytań, zasłaniając się art 20a.1. ustawy o policji, które rzekomo zabraniają jej ujawniana taktyki (mimo, że w przeszłości naszej redakcji udostępniano bardziej szczegółowe dane dotyczące akcji).
Podczas pokojowych kontrdemonstracji antyfaszystowskich i demokratycznych, takich jak organizowane przez Obywateli RP, policja błyskawicznie używa środków przymusu bezpośredniego, gdy ich uczestnicy naruszają trasę prawicowych pochodów – OKO.press donosiło o tym wielokrotnie. Ograniczając się jedynie do „wnioskowania” policja pozwala nacjonalistom i homofobom testować, jak daleko mogą się posunąć następnym razem - to rodzaj appeasmentu w wersji mikro.
Przedstawiciele skrajnej prawicy żalą się w mediach - jak Robert Bąkiewicz po Paradzie - na rzekome prowokacje ze strony antyfaszystów. Tymczasem ignorując wezwania policji, celowo zbliżyli się do Parady Równości. Kiedy spotykali się z werbalnym protestem (na Paradzie skandowano „Faszysta! Faszysta!” w stronę narodowców), odpowiedzieli przemocą.
LGBT+
Nacjonalizm
Policja i służby
Robert Bąkiewicz
homofobia
Parada Równości
Stowarzyszenie Marsz Niepodległości
strajk kobiet
Warszawa
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Komentarze