Stołeczny sędzia Wojciech Łączewski zawiesił w piątek proces przeciwko prezesowi Trybunału Konstytucyjnego. Ale nie dlatego, jak donoszą media, że podważył wybór Julii Przyłębskiej, bo to już kilka miesięcy temu zrobił Sąd Apelacyjny w Warszawie. Łączewski jedynie zachował się jak rasowy sędzia i czeka na rozstrzygnięcia problemu przez Sąd Najwyższy
O piątkowej decyzji sędziego Wojciecha Łączewskiego z Sądu Rejonowego dla Warszawy – Śródmieścia pierwszy poinformował „Dziennik Gazeta Prawna”, który napisał, że sędzia nie uznał ważności pełnomocnictwa dla prawnika reprezentującego prezes Przyłębską. Ten prawnik występuje w procesie cywilnym, który wytoczył prezes TK jeden z obywateli.
Według DGP chodzi o to, że sędzia „dubler” z Trybunału odmówił przyjęcia jego skargi i teraz on chce zadośćuczynienia, bo uważa, że „dubler” nie mógł podjąć decyzji z uwagi, że PiS wybrał go do Trybunału nielegalnie.
Tę informacje powieliły portale internetowe, w świat poszła informacja, że sędzia Łączewski podważył wybór Przyłębskiej na szefa Trybunału. Temat szybko podchwycili politycy i nawet sam minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, bo sędzia Wojciech Łączewski to bodaj najbardziej znienawidzony przez PiS sędzia w Polsce. To on wszak był w składzie sędziowskim, który skazał nieprawomocnie Mariusza Kamińskiego, byłego szefa CBA i dziś wiceprezesa PiS, na bezwzględne więzienie, za nielegalną akcję CBA wymierzoną w Andrzeja Leppera.
Za sprawą nie do końca sprawdzonej informacji znowu zaczęła się nagonka na sędziego Łączewskiego. Tyle, że nie jest on niczemu winien, co potwierdza nagranie z rozprawy. Od kilku lat wszystkie rozprawy cywilne są nagrywane. Nagranie przejrzeli już przełożeni Łączewskiego z sądu i potwierdzają, że postąpił on zgodnie z zasadami prawa procesowego.
Co więcej nie padło na sali z jego ust zdanie, że podważa wybór Przyłębskiej.
OKO.press ustaliło prawdziwe fakty w sprawie piątkowej decyzji Łączewskiego i to kto tak naprawdę podważył wybór Przyłębskiej. Bo na pewno nie zrobił tego Łączewski – on tylko zawiesił rozpoznanie sprawy do czasu rozpoznania przez Sąd Najwyższy pytania prawnego, które zadał inny sąd.
Chodzi o pytanie Sądu Apelacyjnego w Warszawie z lutego tego roku, który chce by Sąd Najwyższy ustalił czy sąd powszechny – w tym cywilny – może badać kwestię wyboru prezes TK oraz legalność wystawianych przez nią pełnomocnictw.
Takie wątpliwości pojawiły się w innej sprawie, którą ma rozstrzygnąć Sąd Apelacyjny. Otóż w październiku ubiegłego roku, gdy prezesem TK był jeszcze prof. Andrzej Rzepliński, był spór o trzech tzw. sędziów dublerów, których PiS wybrał na stanowiska już obsadzone w TK jeszcze za rządów PO.
Rzepliński nie chciał ich dopuścić do orzekania, bo Trybunał wcześniej zakwestionował legalność ich wyboru, a mimo to prezydent Andrzej Duda przyjął od nich ślubowanie. Rzepliński nosił się więc z zamiarem złożenia pozwu do sądu przeciwko prezydentowi, by sąd ustalił, że złożone przez nich ślubowanie jest nieważne.
Chodziło o trzech sędziów: Mariusza Muszyńskiego, Lecha Morawskiego i Henryka Ciocha.
Wcześniej złożył jednak wniosek o zabezpieczenie tych roszczeń, po to by do czasu wydania wyroku powstrzymywali się od wykonywania czynności sędziego TK. Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił jednak wniosek o udzielenie zabezpieczenia, prawnicy Rzeplińskiego złożyli więc zażalenie do Sądu Apelacyjnego.
W międzyczasie zmienił się jednak prezes TK i nowy, czyli Julia Przyłębska, złożyła pismo, że zażalenia wycofuje. Wtedy pełnomocnicy Rzeplińskiego podnieśli kwestię legalności wyboru Przyłębskiej. A Sąd Apelacyjny nabrał wątpliwości i dlatego w lutym tego roku skierował pytanie prawne do Sądu Najwyższego. Pod pytaniem podpisało się troje sędziów: Ewa Kaniok, Robert Obrębski i Beata Kozłowska.
Chodzi o brak prawidłowej uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK o przedstawieniu kandydatów na prezesa TK prezydentowi i brak poparcia większości sędziów TK dla kandydatów przedstawionych prezydentowi. Ponadto w Zgromadzeniu nie brali udziału wszyscy sędziowie i nie zostało one zwołane przez urzędującego wiceprezesa TK.
Sędzia Przyłębska przedstawiając kandydatury na prezesa TK prezydentowi działała jako p.o. prezesa i miała naruszyć przepisy uchwalone przez PiS. Więc jej mianowanie może być uznane za bezprawne.
To za to pytanie prawne do SN PiS odwinął się Sądowi Najwyższemu kwestionując z kolei legalność wyboru Prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf. Jej wybór ma zbadać zdominowany przez nominantów PiS Trybunał Konstytucyjny. Sąd Najwyższy wybór Przyłębskiej ma zbadać we wrześniu.
Z tego wynika, że sędzia Wojciech Łączewski zachowując się zgodnie z prawem wpadł w wir przygotowywanej przez PiS rozprawy z sądami oraz prezes SN. Nie pomogło mu i to, że w świat poszła niepełna informacja o wydanej przez niego decyzji.
Skoro wiadomo, że SN ma tę kwestię rozstrzygnąć, to sędzia musiał zawiesić sprawę. Bo jeśli SN uzna, że wybór był nielegalny, to gdyby on zakończył swój proces, to trzeba by go wznowić i przeprowadzić jeszcze raz.
Pewne też, że Łączewski nie mówił, że kwestionuje wybór prezes TK. Po przejrzeniu nagrań z rozprawy wiadomo, że sędzia jedynie odczytał pytanie prawne jakie skierował sąd apelacyjny.
I mówił, że w takiej sytuacji nie czuje się on powołany do rozstrzygnięcia tego dylematu.
Ale w świat poszła wypaczona informacja, że to Łączewski kwestionuje legalność wyboru Przyłębskiej. I zaczęło się.
W świat poszła jeszcze jedna nieprawdziwa informacja, że obywatel chce zadośćuczynienia (1,5 tys. zł) od TK, bo jego skargę odrzucił sędzia dubler. To nieprawda. Skargi jego nie przyjęto w 2015 r., czyli za czasów prezesa Rzeplińskiego, kiedy w TK nie było sędziów dublerów.
OKO.press bardzo ubolewa, że nikt z mediów nie był w sądzie, nie wie co się w nim wydarzyło, a wszyscy komentują, oceniają i odsądzają od czci niewinnego sędziego Łączewskiego. Tak się rodzą nieprawdziwe newsy, które szkodzą prawdzie i demokracji.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze