Dlaczego komuniści i opozycja w ogóle usiedli do rozmów? W skrócie: ponieważ obie strony były słabe. Partia postanowiła dopuścić „Solidarność” do udziału we władzy, ale chciała, by odbyło się to na jej warunkach. "Solidarność" nie szła po władzę. Obie strony wciągnęła logika negocjacji, a nie perfidia zawieranego potajemnie układu
Przypomnijmy tym, którzy nie pamiętają, albo których wówczas nie było jeszcze na świecie: 6 lutego 1989 roku przy Okrągłym Stole, w Pałacu Namiestnikowskim (dziś Pałacu Prezydenckim), zasiedli przedstawiciele komunistycznej władzy oraz demokratycznej opozycji wywodzącej się z „Solidarności”. Negocjowali zmianę systemu władzy w PRL - m.in. dopuszczenie do niej opozycji. Rozmowy przy Okrągłym Stole utorowały drogę do wyborów 4 czerwca 1989 roku, upadku komunistycznej władzy, zniesienia cenzury i transformacji gospodarczej.
Wokół Okrągłego Stołu narosło wiele legend i przekłamań. W szczególności politycy PiS (i poprzedzających go partii prawicowych) już od lat 90. twierdzili, że Okrągły Stół był zdradą i że w trakcie poprzedzających go nieoficjalnych rozmów w Magdalence został zawarty „układ”, który gwarantował komunistom zachowanie władzy i wpływów oraz przejęcie wielkiej części państwowego majątku. Wielkim krytykiem Okrągłego Stołu jest Jarosław Kaczyński, chociaż jego brat - Lech, późniejszy prezydent - sam brał udział w rozmowach.
Być może spiskowe teorie dotyczące Okrągłego Stołu mają źródło w części w tym, że trudno uwierzyć w pokojowe rozmowy władzy, która wprowadziła w 1981 roku stan wojenny i zamykała opozycję do więzień, z opozycjonistami, którzy w tych więzieniach siedzieli.
Stąd narodził się pomysł pokazania rozmów Okrągłego Stołu od strony psychologii negocjacji. Książka „Psychologia Okrągłego Stołu” to rozmowa pięciu wybitnych naukowców, z których dwóch nie tylko jest uznanymi psychologami społecznymi, ale brało udział w negocjacjach w 1989 roku - w dodatku po przeciwnych stronach.
Prof. Osiatyński (jeden z duchowych patronów OKO.press, którego pamięci poświęcone jest „Archiwum Osiatyńskiego”) zmarł w trakcie prac nad książką i brał udział tylko w pierwszych spotkaniach. Rozmowę prowadził i całość współredagował niżej podpisany.
Książka pozwala odnieść się do tych kwestii, które budzą do dziś największe wątpliwości.
Dlaczego komuniści i opozycja w ogóle usiedli do rozmów? W skrócie: ponieważ obie strony były słabe.
Tajne raporty - przygotowane w 1988 roku przez zespół partyjny złożony z gen. Władysława Pożogi, Jerzego Urbana i Stanisława Cioska - ostrzegały gen. Jaruzelskiego przed fatalnymi nastrojami, narastającym radykalizmem młodzieży oraz możliwością przejęcia władzy przez partyjnych „twardogłowych”. Gospodarka była w stanie agonii, kraj był bankrutem. Z drugiej strony opozycja skupiona wokół Lecha Wałęsy również czuła się słaba. Stan wojenny zniszczył dziesięciomilionową „Solidarność”, strajki w 1988 roku okazały się znacznie słabsze, niż oczekiwała opozycja. W efekcie obie strony czuły, że mogą w czasie negocjacji więcej zyskać, niż stracić.
Stronie opozycyjnej zależało najbardziej - na początku - na legalizacji podziemnej „Solidarności”, zmniejszeniu nacisku cenzury, pewnych reformach gospodarczych. Przejęcie władzy nie mieściło się w tych planach, zwłaszcza że opozycja się bała, że spadnie na nią odium kryzysu, za który nie była odpowiedzialna.
Naturalnie nie mieli takich planów. Uznali jednak, że do przeprowadzenia reform gospodarczych potrzebują poparcia elit „Solidarności”, bo zaufanie społeczne do władzy jest bardzo niewielkie. Oto cytat z raportu Pożogi, Urbana i Cioska: „Uwiąd zaufania i nadziei jest to tendencja falująca, ale stała. Ośrodki badawcze OBOP i CBOS potwierdzają ją. OBOP przy tym sygnalizuje narastający brak nie tylko zaufania i wzrost pesymizmu, ale zanikanie elementów pozytywnego kontaktu władzy ze społeczeństwem. Większość nie wierzy nam i nie słucha już tego, cokolwiek mówimy”.
Rządzący wiedzieli, że muszą dopuścić „S” do udziału we władzy, ale chcieli, aby odbyło się to na ich warunkach. Dlatego w wyborach 4 czerwca 1989 mieli zagwarantowane 65 proc. miejsc w Sejmie.
Równocześnie — paradoksalnie — przeceniali swoją polityczną siłę. Część działaczy zupełnie na serio wierzyła, że PZPR może wygrać w wolnych wyborach z „Solidarnością”. Czekała ich gorzka niespodzianka.
Generał Jaruzelski i jego ekipa obawiali się także, że pogłębiający się kryzys w PRL może doprowadzić do kolejnego wstrząsu społecznego, a w efekcie - obalenia ich ekipy przez związanych blisko z Moskwą "twardogłowych" komunistów. Uważali to za bardzo realistyczny scenariusz.
Nieprawda. W czasie spotkań w Magdalence uzgadniano zakres i formułę negocjacji przy Okrągłym Stole oraz różne szczegóły dotyczące prowadzenia obrad. Historycy znają dobrze przebieg rozmów w Magdalence — nie tylko z relacji uczestników, ale także z oficjalnych dokumentów władzy.
Nie doszło tam do żadnego podziału wpływów ani ustalenia przyszłej formy rządów w III RP. Takie sprawy nie były tam w ogóle omawiane. Dodajmy, że Lech Kaczyński, uczestnik rozmów, do końca życia zaprzeczał teorii spiskowej.
Prof. Janusz Reykowski wspomina:
„Tak więc ustalono z góry, że ma być równa liczba negocjatorów z obu stron. Na obrady zespoły przyjeżdżały dwoma małymi busami (…). Pierwszy przybywał bus „strony rządowej”, przy czym i jeden, i drugi miały tzw. wolny przejazd – światła drogowe były wygaszone, a milicja pilnowała, żeby miały swobodny przejazd – tak jak oficjalne delegacje na międzynarodowe spotkania. Cały ten ceremoniał tworzył atmosferę powagi i szacunku dla spotykających się stron. Było to przeciwieństwem sytuacji, gdy jedna lub obie strony starają się okazać lekceważenie wobec partnera”.
Poziom nieufności pomiędzy rozmówcami był jednak bardzo wysoki. Prof. Reykowski:
„Gdy bus z delegacją Solidarności przyjeżdżał na miejsce, wysiadającą delegację witał generał Kiszczak. Za pierwszym razem powstał problem, bo jak się potem dowiedziałem, chyba dwóch członków tej delegacji – Adam Michnik i Władysław Frasyniuk - chciało uniknąć podania ręki generałowi, ale także uniknąć skandalu. Jakoś bez skandalu się obyło. Ten epizod ilustruje początkowy nastrój «strony solidarnościowej»”
Magdalenka odegrała jeszcze jedną ważną rolę: pokazała obu stronom, że przeciwnicy są również ludźmi, z którymi można się dogadać. Propaganda PRL dehumanizowała przeciwników z opozycji, przedstawiając ich jako obcych agentów, warchołów i pełnych nienawiści szaleńców. Wspólny posiłek (z alkoholem) pomógł w przełamaniu barier, ale nie oznaczał zbratania. Podczas rozmów Okrągłego Stołu wielokrotnie porozumienie wisiało na włosku.
Tak twierdzi dzisiejsza propaganda historyczna PiS. To nieprawda.
Prof. Andrzej Friszke mówił w książce: „Dziś nagrania robione podczas nich są nieustająco pokazywane w telewizji jako przykład zdrady. Myślę, że to miało istotne znaczenie, bo w powszechnym odbiorze zrobiono po latach z Okrągłego Stołu stół pijacki”.
Odpowiadał mu prof. Janusz Reykowski: „Uważam to za fakt drugorzędny, celowo wyolbrzymiany przez przeciwników Okrągłego Stołu. Kolacja, o której tu mowa, nastąpiła po blisko 10 godzinach trudnych, wyczerpujących, pełnych napięcia obrad. Ich wynik cały czas wisiał na włosku. Kiedy pod koniec dnia okazało się, że dużo spraw zostało pomyślnie załatwionych, przyszedł moment ulgi, odprężenia. Ale nie na długo, bo po kolacji trzeba było kontynuować obrady. Do północy. Na marginesie dodam, że takie chwile odprężenia zdarzają się czasami nawet na prawdziwych wojnach”.
Właściwe rozmowy Okrągłego Stołu toczyły się w bardzo napiętej atmosferze, a w ich sukces wierzyło niewielu. Wielokrotnie dochodziło do kryzysów, które groziły zerwaniem negocjacji (nie, rozmowy nie odbywały się po pijanemu). Jeden z najważniejszych impasów został przełamany przez Aleksandra Kwaśniewskiego, który na własną rękę — bez uzgodnienia z gen. Jaruzelskim — zaproponował w pełni wolne wybory do Senatu (opozycja nie chciała zgodzić się na proponowany podział miejsc w Sejmie). Gen. Jaruzelski po wahaniach zaakceptował tę propozycję, podobnie jak i główny negocjator strony "S", prof. Bronisław Geremek. Nieufność pozostała jednak do samego końca.
Jak na prawdziwej wojnie, także w rozmowach Okrągłego Stołu byli zwycięzcy i przegrani. Prawdziwe zwycięstwo odniosła opozycja: wygrała wybory 4 czerwca 1989 roku i doprowadziła do powstania pierwszego niekomunistycznego rządu w dawnym bloku sowieckim. PiS może Okrągły Stół krytykować, ale to dzięki niemu mógł wygrać wolne, demokratyczne wybory.
6 lutego - w 30. rocznicę rozpoczęcia rozmów Okrągłego Stołu - w gdańskim Europejskim Centrum Solidarności odbędzie się premiera nowej książki o tym kluczowym dla historii Polski wydarzeniu.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze