Na telebimach pojawiła się informacja, że trzeba opuścić teren festiwalu. Na niebie zebrały się czarne chmury, koncerty przerwano. Ewakuacja Open'era pokazuje, że organizatorzy letnich imprez muszą poważnie myśleć o kryzysie klimatycznym
W dzień było grubo ponad 30 stopni, upał trudny do wytrzymania. Około 13:00 mieszkańcy Gdyni dostali alert RCB - wieczorem przewidywane ulewy, burze i wichury. "Na Open'erze co roku trzeba zmoknąć" - komentowali w mediach społecznościowych uczestnicy jednego z największych polskich festiwali muzycznych.
Dzień wcześniej zresztą również miało padać, ale ulewa szczęśliwie ominęła teren trwającego od 29 czerwca Open'era. W piątek 1 lipca do Gdyni przyjechały tłumy - wieczorem miała wystąpić Dua Lipa, jedna z największych gwiazd pop. Ogromna kolejka już od popołudnia zbierała się pod dworcem Gdynia Główna, skąd odjeżdżają podstawione przez organizatorów autobusy na teren festiwalu.
„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to nowy cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.
Mnie deszcz złapał właśnie w tej kolejce. W pewnym momencie, kiedy nad nami zaczęły zbierać się gęste chmury, kolejka stanęła, a drzwi autobusów zamknięto. "Ewakuują Open'era!" - krzyknął ktoś z tłumu. Kto inny głośno mówił do telefonu: "Ale jak to kazali wam uciekać?". Ochrona, nie wyjaśniając nam niczego, przekierowała tłum z powrotem pod gdyński dworzec. W strugach deszczu, w ścisku, próbowaliśmy się wydostać z kolejki, żeby znaleźć schronienie. W międzyczasie pojawił się oficjalny komunikat organizatorów Open'era: "Dziękujemy za sprawną ewakuację. Prosimy ją kontynuować. Planujemy wznowić festiwal w najszybszym możliwym czasie. Czekajcie na kolejne komunikaty".
Miałam szczęście, że nie dotarłam jeszcze na festiwal, organizowany przecież na lotnisku Gdynia-Kosakowo, pośrodku niczego. W centrum Gdyni znacznie łatwiej było dobiec do sklepu, baru albo chociaż najbliższej bramy, żeby schronić się przed burzą i ulewą.
Burza na szczęście nie była tak niebezpieczna, na jaką wyglądała. Po dwóch godzinach poinformowano o wznowieniu imprezy. Odwołane zostały jednak niektóre koncerty - w tym dwa na głównej scenie, gdzie miały wystąpić Dua Lipa i raperka Megan Thee Stallion. Wiele osób nie zdecydowało się wrócić na teren festiwalu po burzy.
Za to w internecie wybuchła kolejna burza. Tak wielka, że organizatorzy wyłączyli możliwość komentowania swoich postów na Facebooku. Tam, gdzie komentarze jeszcze można było napisać, pojawiło się wiele niezadowolonych głosów: "Ewakuacja poszła sprawnie, jednak powiedziano nam ze autobusy do Gdyni Głównej podjadą pod festiwal, tam dostaliśmy informacje, ze mamy przejść 500m dalej, następnie, że mamy podejść do ronda i tam będzie można się schronić przed burzą… Finalnie jesteśmy po 1,5h marszu spod Open'era, teraz dostaliśmy informacje ze na scenę wchodzą artyści" - napisała jedna z uczestniczek.
"Nikt przecież nie ma pretensji o burze tylko o brak jakichkolwiek informacji! Do samego końca nikt nie wiedział co się dzieje, my staliśmy autobusem w korkach w drodze na Open'era, a tam już trwała ewakuacja" - to kolejny głos.
To była pierwsza ewakuacja Open'era w 20-letniej historii festiwalu. I pierwsza w Polsce na tak wielką skalę. Takich sytuacji będzie coraz więcej, co potwierdzają naukowcy. Kryzys klimatyczny oznacza częstsze gwałtowne zjawiska pogodowe - od uciążliwych upałów, przez burze i nawalne deszcze, po trąby powietrzne.
Pisaliśmy o tym w OKO.press wielokrotnie. I nie jest to, jak często argumentują klimatyczni denialiści, straszenie albo wymysły. Gwałtowna burza na Open'erze jest częścią skutków zmian klimatu, z jakimi się mierzymy.
Oczywiście - burze w lecie w Polsce występowały zawsze. Jednak im bardziej postępuje globalne ocieplenie, tym gwałtowniejsze będą takie zjawiska. "Wraz z temperaturą zmieniają się wszystkie elementy sprzężonych systemów klimatu i zasobów wodnych, a w konsekwencji – także wielu systemów fizycznych, biologicznych i ludzkich (społeczno-ekonomicznych). Szereg ekstremów pogodowych (fale upałów, susze, intensywne deszcze i powodzie, silne wiatry) występuje coraz częściej i przybiera większe rozmiary” – pisali już w 2011 roku klimatolodzy prof. Zbigniew Kundzewicz i Jerzy Kozyra z Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach.
"Decyzja o ewakuacji była dobra" - ocenia ekspert ds. bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego Marcin Samsel. "Organizatorzy odpowiadają za to, co dzieje się na terenie festiwalu. Stąd decyzja o ewakuacji z samego pola - które jest zresztą najgroźniejszym miejscem.
Na Open'erze masa ludzi jest tak wielka, że trudno byłoby wszystkich sprawnie wywieźć. A za bramkami można schronić się w aucie, dotrzeć do autobusu. Nawet jeśli nie znajdzie się schronienia, to uczestnicy są przynajmniej daleko od scen i namiotów, które przy silnej nawałnicy mogą się przecież zawalić"
- wyjaśnia. Jak dodaje, w takich sytuacjach najbezpieczniejsze jest "rozproszenie tłumu". A sama ewakuacja nie dotyczy przecież jedynie uczestników - trzeba zadbać również o bezpieczeństwo obsługi, która zostaje na miejscu czy zabezpieczenie sprzętu.
"Zarządzanie kryzysowe w takich sytuacjach powinno skupić się na minimalizacji skutków burzy" - dodaje ekspert.
Zapytaliśmy organizatorów Open'era, agencję Alter Art o odpowiedź na zarzuty uczestników, którzy nie mieli gdzie się schować przed burzą, a zostali ewakuowani z pola festiwalowego. "Zadaniem ewakuacji jest opuszczenie terenu zagrożenia przez uczestników i znalezienie się na otwartej przestrzeni. Najważniejszym zadaniem ewakuacji jest zminimalizowanie niebezpieczeństwa związanego z infrastrukturą oraz konstrukcjami znajdującymi się na terenie, których specyfikacja jasno określa, jaką siłę wiatru są w stanie wytrzymać" - czytamy w odpowiedzi przesłanej do OKO.press. "Jeśli otrzymujemy informację, że nadchodząca burza może tę siłę przekroczyć, natychmiast ewakuujemy teren. Przeczekanie burzy na otwartej przestrzeni poza festiwalem jest dużo bardziej bezpieczne. Standardową procedurą w tej sytuacji jest również zamknięcie możliwości wyjazdu z festiwalowych parkingów, aby drogi dojazdowe, będące jednocześnie przeciwpożarowymi, nie zostały zablokowane dla służb. Natomiast w przypadku burzy samochód znajdujący się na terenie otwartym i niezadrzewionym jest jednym z najbezpieczniejszych miejsc na jej przeczekanie".
Przed festiwalem - informuje Alter Art - są przeprowadzane próbne ewakuacje. Obowiązuje również kilkustopniowy system alarmowy.
Co można było poprawić w openerowej ewakuacji? Zdaniem Marcina Samsela, komunikaty organizatorów mogłyby pojawić się szybciej. "Pani pewnie też poczułaby się bezpieczniej, gdyby ochrona przez megafony podała informację o zawieszeniu festiwalu z powodu burzy i pokierowała, gdzie można się schować przed ulewą" - mówi mi. "Polityka komunikacyjna powinna być jasna i szybka. Chodzi nie tylko o komunikację podczas ewakuacji, ale również, to co działo się potem.
Pojawiły się w internecie informacje o nożowniku, który wtargnął na scenę, ale organizatorzy odnieśli się do tego dopiero następnego dnia. Publikując swojego rodzaju dementi, a nie informację o tym, co się naprawdę wydarzyło i czy ktoś ucierpiał" - wyjaśnia Samsel.
Ekspert w rozmowie z OKO.press zaznacza: częstsze ekstremalne zjawiska pogodowe wymuszą na organizatorach lepsze przygotowanie do ewentualnych ewakuacji.
"Dla osób zajmujących się bezpieczeństwem burze, upały, ulewy czy wichury mają jedną, główną wadę - nie da się ich uniknąć. W zarządzaniu kryzysowym możemy tylko przewidywać i minimalizować skutki zjawisk naturalnych, ale nigdy nie mamy pewności, co się wydarzy. Scena, która ma wytrzymać wiatr o prędkości 100 km/h może zawalić się przy 80 - takie rzeczy się zdarzają" - mówi Marcin Samsel. "W takiej sytuacji - i zresztą w każdej innej - ewakuacja źle przeprowadzona jest niebezpieczna. Może dojść do stratowania się, sytuacji konfliktowych, blokowania przejazdu służb.
Organizatorzy muszą mieć to na uwadze, bo tych gwałtownych zjawisk w okresie czerwiec-sierpień będzie coraz więcej.
I nie mówimy tu jedynie o dużych festiwalach, ale też dożynkach czy festynach, czyli wszystkich wydarzeniach o charakterze publicznym. Organizatorzy również takich imprez muszą być przygotowani na ewakuację uczestników i odwołanie wydarzenia" - wyjaśnia.
Takie sytuacje już się zresztą zdarzały w ostatnich latach - Marcin Samsel wspomina Święto Pieroga w Ostrowie pod Przemyślem. W lipcu 2019 coroczne wydarzenie przerwała burza. "Siedzieliśmy pod parasolem i nagle rozpętał się szkwał. To trwało może pół minuty. Nic nie było widać, każdy zaczął uciekać" - mówił jeden z uczestników w rozmowie z TVN24. Przez te kilkadziesiąt sekund zapadła się scena, powalone zostały parasole i namioty. Trzy osoby trafiły do szpitala.
Wtedy na szczęście nikomu nie stało się nic poważnego. Jednak w ciągu ostatnich kilku lat burze i wichury spowodowały tragiczne skutki podczas imprez masowych.
2009 rok, lipiec, Trenczyn na Słowacji, festiwal Pohoda. Podczas burzy wiatr powalił scenę pod namiotem, dwie osoby zginęły. Kilkadziesiąt trafiło do szpitali, niektórzy w ciężkim stanie - z poważnymi uszkodzeniami oczu, w śpiączce, ze złamaniami. Trwające kilka lat postępowanie wykazało, że dostawca sceny nieodpowiednio ją zabezpieczył.
Organizatorzy mówili wtedy, że to może być ostatnia Pohoda w historii. Rok później odbyła się jednak kolejna edycja.
2011 rok, sierpień, Hasselt w Belgii, festiwal Pukkelpop. "Pogoda była w porządku, aż do koncertu Skunk Anansie. Zrobiło się szaro i wietrznie. Kiedy skończyli grać, pogoda stała się apokaliptyczna" - mówił BBC jeden z uczestników, Jens. "Gałęzie latały w powietrzu, sam dostałem nimi w głowę kilka razy. Namiot, pod którym znajdowała się jedna ze scen, zawalił się, ludzie panikowali. A potem, po zaledwie kilku minutach, wszystko ustało. Deszcz przestał padać, wyszło słońce. Wszyscy byli w szoku. Niektórzy szukali swoich przyjaciół, pomagaliśmy sobie nawzajem. W 10 minut wszystko zmieniło się z nieba w piekło" - wspominał aktor Jef Tips.
Tragiczny bilans kilkuminutowej nawałnicy to pięć ofiar śmiertelnych. Do szpitali trafiło kilkadziesiąt osób, z obrażeniami po uderzeniach fragmentami gruzu i drzew. Namioty na campingu zostały kompletnie zniszczone i zatopione w błocie. Festiwal odwołano. Został wznowiony rok później.
W 2011 roku zawaliła się również scena podczas imprezy Indiana State Fair w Stanach Zjednoczonych. Siedem osób zginęło, 58 zostało rannych. Cztery lata później na festiwalu Sziget w Budapeszcie zginął mężczyzna, przygnieciony przez drzewo. Najprawdopodobniej powaliła je nawałnica.
W 2019 roku ewakuowano festiwal hip-hopowy Fresh Island w Chorwacji. Przez silne upały i suszę zapłonął las w pobliżu pola festiwalowego. 2022 rok to nie tylko ewakuacja Open'era. Z powodu burzy ewakuowano m.in. amerykański Beale Street Music Festival w kwietniu i czerwcowy Barefoot Country Music Festival w USA. Z powodu nawałnicy odwołano również koncerty pierwszego dnia tegorocznego festiwalu Les Eurockéennes we Francji.
Na pytanie, czy alert RCB dotyczący burz nie jest wystarczającym sygnałem, żeby o ewakuacji zdecydować wcześniej, ekspert ds. bezpieczeństwa Marcin Samsel odpowiada: nie. "RCB jest rozsyłany dla całego regionu. Zawsze może zdarzyć się tak, że burza ominie teren imprezy. Że nie będzie trzeba jej odwoływać, co wiąże się przecież ze stratami" - mówi. "Kierownik do spraw bezpieczeństwa musi jednak podjąć decyzję w odpowiednim momencie, biorąc pod uwagę to, jak długo zajmie opuszczanie terenu imprezy, zabezpieczanie scen czy odłączanie urządzeń. Wbrew pozorom taka ewakuacja to olbrzymie przedsięwzięcie" - wyjaśnia.
Alter Art, organizator Open'era wypowiada się w tym samym tonie: tak, alerty RCB były tego dnia rozsyłane, ale to za mało, żeby rozpocząć ewakuację. "Alert RCB jest narzędziem innego typu – powszechnie dedykowany jest do większych obszarów i dla większej liczby ludności. Alerty te nie są narzędziem służącym do podejmowania decyzji dotyczącej punktowej ewakuacji tak jak w trakcie gwałtownych zjawisk pogodowych. W czwartek 30 czerwca i poniedziałek 5 lipca alerty RCB także zostały wysłane do osób w Gdyni - w tych dniach na terenie festiwalu nie wystąpiły takie zjawiska pogodowe, które spowodowałyby ewakuacje terenu. Nie każda burza wiąże się z ewakuacją terenu, dochodzi do niej tylko w przypadku zjawisk ekstremalnych" - pisze agencja w mailu do OKO.press.
Jak zaznacza Alter Art, decyzja o ewakuacji Open'era zapadła jeszcze przed pojawieniem się kulminacji niebezpiecznych zjawisk pogodowych. "W krótkim czasie, blisko 60 tysięcy uczestników zostało w spokoju ewakuowanych z terenu, przed nadejściem największych opadów, wiatru i wyładowań" - czytamy w mailu.
Zdaniem Marcina Samsela organizatorzy imprez w Polsce mają przed sobą długą drogę. "Nie mamy kultury bezpieczeństwa, nie mamy systemów komunikowania, a uczestnicy imprez nie rozumieją często ewakuacji, bo nikt w zakładach pracy tego nie ćwiczy. Jeżdżę po różnych wydarzeniach i widzę, że organizatorzy często nie mają wiedzy, tylko intuicję. Że zgłaszają imprezę na tysiąc osób, bo taką organizuje się taniej, a przychodzi 5 tysięcy - a to łamanie prawa i olbrzymie niebezpieczeństwo dla uczestników właśnie.
Nie dbają o drożność dróg ewakuacyjnych. Nie zabezpieczają scen ani sprzętów - na jednej z imprez zerwała się płachta ochraniająca tył sceny i przy podmuchu wiatru niemal uderzyła występujące dzieci. A taka płachta waży przynajmniej 90 kg.
Była przed pandemią chwila, kiedy na imprezach wzmocniono zabezpieczenia - po zabójstwie Pawła Adamowicza podczas finału WOŚP. Wtedy nagle wszyscy zaczęli skupiać się na bezpieczeństwie uczestników. Po pandemii wróciliśmy do najgorszych zwyczajów" - dodaje Marcin Samsel.
Organizatorzy imprez na całym świecie zastanawiają się, jak przystosować swoje wydarzenia do zmieniającej się rzeczywistości. Festiwale w Australii muszą mierzyć się z upałami i pożarami, które z roku na rok przybierają na sile.
"Laneway Festival, festiwal muzyki na świeżym powietrzu, który odbywa się w kilku miastach Australii w środku lata, ma szereg środków, aby poradzić sobie z ekstremalnymi upałami. Organizator Danny Rogers mówi, że aby walczyć ze skutkami ekstremalnych warunków pogodowych, festiwal zapewnia bezpłatne krany z wodą pitną, dodatkowy cień, wentylatory, środki pierwszej pomocy, wodę i węże z wodą na scenach oraz odpowiednią komunikację z uczestnikami dotyczącą pogody" - pisał w 2019 roku "Guardian".
Organizatorzy festiwalu muzycznego Governors Ball w Nowym Jorku po chaotycznej ewakuacji z powodu burzy w 2019 roku przenieśli imprezę z Randall's Island Park na wyspie na stadion Citi Field. Tłumaczyli, że dzięki temu uczestnicy w trakcie ewakuacji będą mogli łatwiej dostać się do samochodów albo komunikacji publicznej.
Władze Australii Południowej wydały specjalny poradnik dla organizatorów imprez, ze szczegółowymi wytycznymi, jak przygotować się na każdą możliwą pogodę. Wśród wskazówek jest opracowanie planów ewakuacji i bezpiecznego transportu, a także zapewnienie dostępu do wodny pitnej, cienia i ładowarek do telefonów, żeby każdy w razie potrzeby mógł wezwać pomoc.
"Incydenty, mimo wszystko, są rzadkością" - mówił w rozmowie z "El Pais" Albert Salmerón, szef Asociación de Promotores Musicales, czyli stowarzyszenia branży muzycznej w Hiszpanii. "Festiwale są bezpieczne, przestrzegane są rygorystyczne protokoły wraz z planami ewakuacji, certyfikacją i licencjami władz regionalnych” – mówił Salmerón. Jego kolega ze stowarzyszenia, Pepo Márquez wyjaśniał jednak, że mowa tutaj o dużych wydarzeniach. "Na poziomie europejskim jest jeszcze daleka droga. Mniejsze, lokalne wydarzenia często są przykładem tego, jak nie organizować festiwalu”.
Być może moment, w którym festiwale muszą zastanowić się nad tym, jak uchronić uczestników przed skutkami zmiany klimatu to również czas na refleksję nad własnym wkładem w kryzys.
"Przewiduje się, że do przyszłego roku branża muzyki na żywo będzie warta 31 miliardów dolarów na całym świecie. I zgodnie ze współczesnym wielkim biznesem, firmy rozrywkowe są zachęcane do zastanowienia się nad swoim śladem węglowym i nakreślenia celów, aby ich produkcje były bardziej zrównoważone. Mówi się, że transport artystów i fanów jest najbardziej obciążającym środowisko aspektem organizowania festiwalu" - pisał "Washington Post" w 2021 roku.
Problemem są nie tylko prywatne samoloty, którymi gwiazdy podróżują między festiwalami czy energochłonne generatory prądotwórcze, ale także masy śmieci produkowane podczas takich wydarzeń. Szacuje się, że podczas sześciu dni popularnego festiwalu Coachella generowanych jest aż 1612 ton odpadów, z czego jedynie 20 proc. nadaje się do recyklingu. Organizatorzy co prawda opublikowali instrukcję dla uczestników, jak sprawić, żeby pobyt na festiwalu był bardziej przyjazny dla środowiska. Ale to za mało.
Inne festiwale próbują stać się bardziej "zielone". Na Open'erze napoje nie były podawane w jednorazowych kubkach, a w takich wielokrotnego użytku, kupowanych za kaucją i możliwych do zwrotu jedynie razem ze specjalnymi żetonami. Norweski festiwal Øya poszedł o kilka kroków dalej - organizatorzy wprowadzili ręczne sortowanie odpadów, sprzedaż jedzenia jedynie w nadających się do kompostowania opakowaniach, roślinne posiłki i ograniczenie użycia paliw kopalnych.
Pytanie, czy to wszystko wystarczy. Kryzys klimatyczny - co odczuli uczestnicy tegorocznego Open'era - już tu jest.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze