0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

W rządzie trzeszczy z powodu ratyfikacji Funduszu Odbudowy. Ziobryści zapowiedzieli, że go nie poprą, bo godzi w suwerenność Polski. „Nie wyobrażam sobie, by można tworzyć większość rządową i nie zagłosować za tym projektem. Po prostu to mi się nie mieści w głowie” – mówił w środę w Radiu Plus Łukasz Schreiber, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów.

Czy opozycja poda rękę Kaczyńskiemu i pomoże mu zgromadzić większość? Przypomnijmy, że chodzi o 750 mld euro na walkę z kryzysem po pandemii, z czego Polska ma otrzymać ok. 62 mld.

Przeczytaj także:

Po pierwsze dwie trzecie

Pierwsza sprawa to sposób głosowania. Może się okazać, że ta techniczna kwestia będzie miała poważne skutki polityczne.

Żeby europejski Fundusz Odbudowy ruszył, musi go ratyfikować każdy kraj członkowski. Jednak to nie UE decyduje, jak ma wyglądać ten proces. I właśnie tu widzi dla siebie szansę opozycja (ale widzi ją też PiS, o czym niżej).

Opozycja chce podnieść polskiemu rządowi poprzeczkę. PiS martwi się dziś, czy za ratyfikacją Funduszu podniesie ręce 231 posłów (zwykła większość). Opozycja chce jednak, żeby Fundusz był głosowany większością kwalifikowaną (dwie trzecie posłów, czyli 307, przy stuprocentowej frekwencji). To procedura opisana w art. 90 Konstytucji:

„Ustawa, wyrażająca zgodę na ratyfikację umowy międzynarodowej, o której mowa w ust. 1, jest uchwalana przez Sejm większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz przez Senat większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów".

Jako pierwszy takie rozwiązanie zaproponował PSL. Analizę w tej sprawie przygotował dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. Teraz ten pomysł popierają wszystkie opozycyjne kluby, łącznie z Lewicą. „Na pewno poprzemy podniesienie progu do dwóch trzecich” - deklaruje Krzysztof Gawkowski, przewodniczący klubu parlamentarnego Lewicy.

Opozycja ma zgłosić w tej sprawie uchwałę, która zobowiąże Sejm do takiego sposobu głosowania. PiS z pewnością zagłosuje przeciw. Jednak opozycja może i tak zgromadzić większość... jeśli poprze ją Solidarna Polska. A to może się wydarzyć - wynika z informacji „Gazety Wyborczej".

Gdyby takie rozwiązanie przeszło, PiS nie zdołałby uciułać głosów, by zastąpić ziobrystów w głosowaniu ustawy o ratyfikacji. Musiałby przekonać też KO i PSL. Pozycja negocjacyjna opozycji byłaby wówczas dużo lepsza.

Dodatkowo wariant głosowania dwoma trzecimi może przyjąć Senat. Jeśli nawet uchwała opozycji nie przejdzie w Sejmie, może się okazać, że każda izba będzie głosować innym systemem.

Pojawił się jeszcze jeden pomysł. „Może, skoro rząd zajmuje się sam sobą, a nie sprawami ważnymi dla Polaków, to my powinniśmy złożyć projekt ustawy ratyfikacyjnej, w której będą też zawarte warunki opozycji? Może wtedy rząd się nareszcie ogarnie?” - rozważa wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski z PSL.

Opozycja stawia warunki. Na razie osobno

A kiedy już dojdzie do głosowania, taką lub inną metodą, co zrobią opozycyjne kluby? Poprą Fundusz Odbudowy czy nie?

PiS liczy, że opozycja blefuje i ostatecznie nie odważy się zagłosować przeciwko ratyfikacji Funduszu, bo nie będzie w stanie wytłumaczyć tego ani swoim wyborcom, ani partnerom z Unii. Obóz władzy kalkuluje, że opozycja nie będzie chciała ryzykować swoim wizerunkiem proeuropejskiej siły.

„PiS nie stara się o głosy opozycji, nie odpowiada na nasze propozycje, trudno zatem oczekiwać, żebyśmy ich poparli. Jeżeli nasze warunki nie zostaną uwzględnione, nie widzimy powodu, żeby głosować za. PiS za każdym razem kłamie. Tym razem nie będzie inaczej. Potrzebne jest jednolite stanowisko całej opozycji" - mówi OKO.press Cezary Tomczyk, przewodniczący klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej. Jakie warunki? Platforma Obywatelska domaga się m.in.:

  • aby samorządy współdecydowały, na co pójdą pieniądze z Funduszu Odbudowy;
  • powstania komitetu monitorującego z udziałem samorządów;
  • przystąpienia Polski do Prokuratury Europejskiej (warunek sformułowany przez Adama Bodnara i Macieja Taborowskiego).

Podobne żądania ma PSL.

A Lewica? „Nie dostaliśmy od rządu odpowiedzi w sprawie naszych propozycji dotyczących KPO. Chcemy, by pieniądze z Unii faktycznie przypłynęły do Polski, a nie były tylko „powąchane przez Polaków" - zaznacza Krzysztof Gawkowski.

Na pytanie, czy lewicowy klub poprze ratyfikację Funduszu, Gawkowski odpowiada: „Jeszcze nie wiemy”. Lewica jest bowiem w tej sprawie podzielona. Kilkanaście głosów Lewicy mogłoby uratować PiS. W środę niespodziewanie marszałek Elżbieta Witek nadała bieg trzem ustawom Lewicy: o reprywatyzacji, przedawnieniu przestępstw pedofilskich oraz o podniesieniu kar za gwałt. W kuluarach słyszymy spekulacje, że to element presji na Lewicę.

Polska 2050 zapowiada, że poprze Fundusz. Szymon Hołownia powiedział w czwartek w Tok FM, że jeśli Kaczyński przegra to głosowanie, to poprowadzi Polskę w stronę Polexitu.

Wszystkie opozycyjne kluby ostrzegają, że bez szczegółowych zapisów w Krajowym Planie Odbudowy, europejskie pieniądze zamienią się w „fundusz wyborczy PiS-u".

Jednak nawet jeśli warunki i zastrzeżenia wszystkich opozycyjnych sił są podobne, to każdy klub ogłasza je osobno. Nie powstał wspólny dokument, żaden postulat nie został wspólnie zgłoszony. Nie ma wspólnego zespołu opozycji do spraw KPO.

Taki zespół powołała za to Platforma Obywatelska. Są w nim m.in. Izabela Leszczyna, Sławomir Nitras, Jacek Protas, Agnieszka Pomaska. Ma on ocenić zapisy Krajowego Planu Odbudowy i wypracować alternatywne propozycje.

Na razie jedyne wspólne ustalenie to porozumienie co do sposobu głosowania (dwie trzecie).

W swoich kalkulacjach opozycja zakłada, że ratyfikacja nie musi się odbyć w jednym kroku. W pierwszym głosowaniu może być przeciw, a w kolejnym - po przyjęciu jej warunków - za.

„Uważamy, że jedno głosowanie nie zamyka sprawy. W różnych krajach proces ratyfikacji różnie wygląda. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby głosować kilka razy. Ważne, żeby pieniądze trafiły do Polaków, a nie do PiS-u" - mówi Tomczyk.

Czy PiS ominie parlament?

A jeśli to nie opozycja wykiwa PiS, ale PiS opozycję? We wtorek Onet opisał wariant, który miałby brać pod uwagę PiS. To tzw. mała ratyfikacja. Ustawę przyjmuje rząd, a potem podpisuje ją prezydent, z pominięciem Sejmu. Kaczyński nie staje wtedy wobec ryzyka przegranego głosowania.

„Gdyby PiS zdecydował się na taki wariant, byłby to przejaw słabości i kolejne złamanie prawa" - uważa Cezary Tomczyk.

W środę nawet posłowie PiS zaprzeczali, by taki wariant był w grze. A wiceminister Michał Woś z Solidarnej Polski stwierdził, że byłoby to sprzeczne z Konstytucją.

„Nie ma takiej możliwości, umowy międzynarodowe ratyfikuje Sejm" - uważa Piotr Zgorzelski.

Jednak Krzysztof Gawkowski przewiduje, że w ten czy inny sposób PiS będzie próbował ominąć Sejm. „Pójdą drogą na skróty. Rząd przyjmie to w ostatnim możliwym terminie. I nie zwołają Sejmu. W ten sposób ominą art. 95 Konstytucji".

Czy rząd PiS upadnie od Funduszu?

„To jest moment, kiedy można odsunąć PiS od władzy" - uważa Piotr Zgorzelski (PSL). „Jeśli na tablicy wyskoczy 231 po naszej stronie, to zadziała psychologicznie. Jeśli PiS przegra, Kaczyński zapamięta to Ziobrze na długo".

Nie zgadza się z tym Krzysztof Gawkowski (Lewica): „To głosowanie nie rozstrzygnie o upadku rządu. Jeśli nawet Ziobro zagłosuje, Kaczyński po raz kolejny to przełknie”.

Ostrożniejszy jest Cezary Tomczyk. „Każda sprawa, która dzieli podzieloną prawicę, przybliża ich do końca rządów. Nie sądzę jednak, żeby jedno głosowanie zakończyło wszystko. Obserwujemy proces gnicia tego rządu i pewnie zobaczymy jeszcze kilka odsłon tego procesu. Każde głosowanie może być ich ostatnim głosowaniem” - mówi szef klubu KO.

Politycy ze wszystkich opozycyjnych klubów w jednym są zgodni: sprawa Funduszu Odbudowy będzie się ciągnąć jeszcze tygodniami, a może miesiącami. „W tym czasie wiele może się wydarzyć" - słyszymy. I to nie tylko po stronie PiS.

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze