0:000:00

0:00

Noworoczne orędzie Andrzeja Dudy jest przejawem "polityki infantylizującej", w której Głowa Państwa traktuje obywateli jak dzieci na apelu w szkole podstawowej. Zamiast refleksji o tym, co dzieje się w Polsce, Europie i świecie, słodko uśmiechnięty prezydent na tle choinki i dwóch flag (polskiej i unijnej) głosi Polkom i Polakom, że

rok 2018 był "wyjątkowy", a następny będzie jeszcze lepszy, bo "znów przypomnimy sobie i światu jak wielki jest polski duch wolności".

Służyć temu mają rocznice heroicznych wydarzeń. Jest ich bez liku.

Już 100. rocznica odzyskania niepodległości była "wielkim świętem polskiej wolności i narodowej dumy". Prezydent rozpływa się nad "wspaniałą atmosferą tych dni, gdy podobnie jak w roku 1918, gromadziliśmy się pod biało-czerwoną flagą". To mocno liryczna opowieść o kontrowersyjnym Marszu Niepodległości 11 listopada 2018.

W wystąpieniu, które trwało 155 sekund Duda zdołał wymienić kolejne osiem rocznic (od sasa do lasa), które będziemy obchodzili w 2019 roku:

  • stulecie powstania wielkopolskiego oraz
  • pierwszego z trzech powstań śląskich,
  • 80. rocznica wybuchu II wojny światowej,
  • 20-lecie członkostwa Polski w NATO,
  • 450. rocznica zawarcia Unii Lubelskiej [1569 - red.],
  • 15-lecie przystąpienia RP do Unii Europejskiej,
  • 40-lecie "pierwszej pielgrzymki Papieża Polaka do Ojczyzny",
  • 30-lecie "przełomowych wyborów z 4 czerwca 1989 roku, w szczególności pierwszych wolnych wyborów do Senatu".

Ostatni punkt może zaskakiwać w ustach propisowskiego polityka. We wrześniu 2018 Duda mówił, że „to nie była zdrowa Polska, jeżeli polski parlament niby po przełomie wybiera komunistycznego dyktatora na pierwszego prezydenta III Rzeczypospolitej”. Snuł fantazje, że gdyby doszło do krwawej rewolucji zamiast kontraktowych wyborów, to "pozostałości komunizmu nie zatruwałyby do dziś życia publicznego".

W lirycznej wizji orędzia dla grzecznych Polek i Polaków pada zapewnienie, że "pod biało-czerwoną flagą jest i zawsze będzie miejsce dla każdego z nas", co z kolei stoi w sprzeczności z normalną narracją tego samego Dudy. W noworocznym wywiadzie dla TVP Duda - również 31 grudnia - wyrzekał na "zepsute środowisko sędziowskie", które występuje przeciw "interesowi Polski i Polaków (...) ponieważ wielu z nich traci przywileje przy tej okazji [reform sądowniczych]”.

Duda wspomina ogólnikowo o wyborach w 2019 roku, które wymagają "odpowiedzialności ze strony polityków wszystkich opcji", a kampania wyborcza to "dobry czas na merytoryczną dyskusję o przyszłości Polski". A na koniec apeluje, by "nie szczędzić współobywatelom przejawów zwykłej ludzkiej serdeczności".

W krótkim wystąpieniu 12 razy pada słowo "polski" lub "narodowy", a mowa jest pełna banalnych sformułowań typu "im więcej dajemy, tym więcej dostajemy" i zwrotów o wyciąganiu "pomocnej dłoni". Ale najbardziej uderzający jest brak jakiejkolwiek szerszej refleksji o sytuacji kraju, Europy czy świata.

Całe przesłanie wyczerpuje się w liście rocznic, jakby miały one większe polityczne znaczenie. Zbanalizowane ple-ple o "wielkiej przeszłości Polski" zastępuje rozmowę o sytuacji, w jakiej Polska się znajduje w Europie, która przechodzi trudny czas, pozostając w konflikcie z władzami UE, o świecie, w którym zarówno demokracja, jak kapitalizm przeżywają kryzys, o zagrożonej przyszłości globu zatruwanego przez cywilizację.

Wszelkie problemy znikają. Rok 2018 był "wyjątkowy", a następny będzie jeszcze lepszy, bo będzie jeszcze więcej rocznic, które "nam samym i światu" pokażą, jak wspaniałym jesteśmy narodem.

Nędzę prezydenckiego orędzia widać szczególnie wyraźnie na tle tego, co powiedziała w orędziu noworocznym kanclerz Angela Merkel.

Angela Merkel: W wyjątkowo trudnym 2019 roku musimy obronić nasze wartości

W siedmiominutowym przemówieniu kanclerz Niemiec mówiła o 2019 roku jako "politycznie wyjątkowo trudnym". Wspomniała, jak ciężko było sformować rząd po wyborach 2017 roku. Zapowiedziała, że pozostanie na stanowisku do wyborów 2021, niezależnie od tego, jak "niezadowalający był rok 2018". Mówiła o wyzwaniu, przed jakim staje na świecie demokracja, o "kluczowej kwestii zmian klimatycznych", o "imigracji i terroryzmie".

"Chcemy rozwiązać te kwestie zgodnie z naszym interesem, ale najlepiej to osiągniemy biorąc pod uwagę interes innych" - wyraziła zdanie, które dla polityków prawicy brzmi jak herezja.

Merkel mówiła też o zagrożeniu polityki współpracy po obu stronach Atlantyku i podkreślała, że w tej sytuacji "musimy twardo stać w obronie naszych demokratycznych wartości, przekonywać do nich i ich bronić".

Niemcy będą dążyły do uczynienia Unii Europejskiej "mocniejszej i bardziej sprawczej", starając się podtrzymywać "bliskie partnerstwo z Wielką Brytanią mimo jej wyjścia z UE". W kontekście majowych wyborów do parlamentu UE wezwała swych rodaków, by wspierali UE jako "projekt pokoju, dobrobytu i bezpieczeństwa".

Zapowiedziała walkę - jeszcze mocniejszą - o "nasz sposób wspólnego życia i nasze wartości otwartości, tolerancji i szacunku".

Klimat polityczny w 2018 w Niemczech się pogorszył, ale Merkel wyraziła nadzieję, że "wydarzą się dobre rzeczy, jeśli będziemy wierzyć w nasze wartości i energicznie wprowadzać w życie nasze pomysły".

Na koniec obiecała, że rząd będzie dążył do bardziej sprawiedliwych warunków życia i zapewni każdemu dostęp do edukacji, mieszkania i opieki zdrowotnej.

Różnice są uderzające:

  • Duda skupił się na heroicznej przeszłości, Merkel - na teraźniejszości i przyszłości;
  • Duda rozwijał narrację nacjonalistyczną, obsadzając "świat" w roli tego, który ma Polskę podziwiać; Merkel - mówiła z perspektywy Europejki i obywatelki świata, pokazując, że niemiecki interes wymaga spojrzenia globalnego;
  • Duda wychwalał Polskę i Polaków i opisywał lepszą przyszłość, Merkel dzieliła się swymi obawami i wskazywała na porażki;
  • Duda był ogólnikowy i cukierkowy, Merkel - jak na tego typu wystąpienie - konkretna i serio.

Donald Trump: Ja pracuję, a wy się bawicie. Ale nie mam pretensji

Donald Trump złożył 11-sekundowe życzenia Amerykanom (oczywiście) na twitterze (2,6 mln wyświetleń, 1 stycznia o 17.00). Kuriozalne: "Podczas gdy ja siedzę w Białym Domu i pracuję, wy bawicie się na imprezach. Ale nie mam o to pretensji ("But I don't blame you").

Podobnie jak w Boże Narodzenie Trump "pracował". Ostentacyjnie nie wziął udziału w tradycyjnym balu w Mar-a-Lago, swojej rezydencji na Florydzie zwanej Zimowym Białym Domem. Zaraz potem twittował na temat muru na granicy z Meksykiem apelując do narodu, by "wytłumaczył demokratom, że NIC NIE ZASTĄPI dobrego tradycyjnego muru".

W telefonicznym wywiadzie dla Fox News, który przypominał rozmowy TVP z politykami PiS (dziennikarz zgadzał się entuzjastycznie z każdym zdaniem prezydenta), Trump wygłosił masę chaotycznych banałów. Zapytany, kto w 2018 roku wygrał, a kto przegrał, czterokrotnie powtórzył, że wygrał amerykański naród, a przegrali niektórzy demokraci. Kręcił się w kółko wokół tematu muru, jaki chce zbudować na granicy z Meksykiem i wybrzydzał na Kongres, który odmówił mu na to 5 miliardów dolarów. "Nie mamy wyjścia musimy mieć bezpieczne granice. Mur jest najlepszym zabezpieczeniem. Nikt nie wie więcej ode mnie o nowych technologiach, ale one tylko mogą być dodatkiem do muru".

Już 1 stycznia dorzucił życzenia, które dobrze ilustrują jego format i egocentryzm. Choć jest światowym symbolem post-prawdy, opisuje media jako kłamliwe. Wyraził podobny optymizm co polski prezydent, dodając jednak, że ten "fantastyczny rok" nie dotyczy ludzi dotkniętych "syndromem szalonego Trumpa".

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze