0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Na zdjęciu: jakie będą ceny paliw po 15 października? Prezes Daniel Obajtek podczas konferencji prasowej na stacji Orlenu, Warszawa, 23 czerwca 2023

Najlepszym obrazem absurdu, jaki panuje dziś na stacjach Orlen, jest wczorajszy apel spółki. Orlen ustami Adama Kasprzyka, dyrektora do spraw komunikacji korporacyjnej, przekazał: „Apelujemy o niekupowanie paliwa na zapas, tak, by umożliwić normalną pracę siłom logistycznym, obsługującym stacje na co dzień”.

Czyli – firma proponuje niezwykle atrakcyjną promocję, w tej branży właściwie niespotykaną. A jednocześnie apeluje: proszę nie kupować zbyt dużo.

To w bardzo prosty sposób pokazuje, że promocja ta nie ma źródeł rynkowych.

Przeczytaj także:

Pierwsze ograniczenia

Komunikat Orlenu jest dłuższy. Wcześniej Kasprzyk mówi, że dostawy do stacji Orlen i do klientów hurtowych przebiegają bez zakłóceń. I przekonuje, że scenariusz nagłego wzrostu cen „przy wyłączeniu nieprzewidzianych wahań” nie zagraża Polsce.

View post on Twitter

To ostatnie wygląda na przygotowywanie gruntu pod tłumaczenia w momencie wzrostu cen już po wyborach.

Najbardziej zapada w pamięć jednak końcowy apel: nie kupujcie za dużo.

Skąd się wziął?

W tym tygodniu reglamentacja paliwa rozpoczęła się na stacjach Shell w Polsce. Od poniedziałku 25 września na niektórych stacjach tej sieci można znaleźć komunikat, który mówi, że wraz ze zwiększonym zapotrzebowaniem limit na paliwa Diesla wynosi 100 litrów. Limit ma być „jednorazowy”, ale komunikat ze stacji nie precyzuje, co to znaczy.

Jest więc coraz bardziej jasne, że polityka cenowa Orlenu już teraz sprawia kłopoty całemu rynkowi. Pomimo tego, że ceny ropy rosną, a razem z nimi ceny detaliczne benzyny w całej Europie, w Polsce mamy do czynienia z odwrotnym zjawiskiem.

Wyborcza promocja

„Polityka Insight” w swojej analizie sytuacji pisze wprost: „Według naszych informacji prezes Orlenu Daniel Obajtek miał przekazać partnerom biznesowym, że nadzwyczajna sytuacja na polskim rynku utrzyma się do dnia wyborów (15 października). Nasze źródła wskazują, że w listopadzie i grudniu Orlen będzie szybko podnosił ceny paliw, aby nie tylko przywrócić równowagę na rynku, lecz także odbudować zapasy. Koncern liczy na spadek cen ropy, ale też na mniejszy popyt jesienią”.

Brakuje diesla

Robert Tomaszewski, analityk energetyczny „Polityki Insight” pisze na Twitterze:

„Orlen twierdzi, że wszystko jest w porządku, ale moje źródło rynkowe twierdzi, że aktualnie na rynku brakuje ok. 15 proc. diesla. Nie dlatego, że paliwa fizycznie nie ma (bo jest!), ale hurtownikom nie opłaca się go wprowadzać na rynek ze względu na zaniżone ceny w detalu. Drugim problemem jest logistyka – firmy nie nadążają z dostawami paliw na stacje, bo popyt jest tak duży. Dlatego mamy pierwsze reglamentacje, ale też »awarie« dystrybutorów, niedziałające karty flotowe etc.

Najgorsza sytuacja jest na granicach. Kwitnie turystyka paliwowa. Jedna z dużych sieci zaczęła ograniczać transporty paliwa do swoich stacji przy granicy z Niemcami, bo całe paliwo sprzedawało się na pniu. Tutaj pomóc może przywrócenie kontroli granicznej ze Słowacją i Niemcami. Sytuacja będzie się pogarszać, bo Orlen nie zamierza rezygnować ze swojej polityki cenowej. Ceny idą dalej w dół. Kulminacji spodziewałbym się w piątek 13 października”.

Tablica z cenami paliw Orlenu na tle niebieskiego, bezchmurnego nieba. Cena oleju napędowego to 5,99 zł
Warszawa, aleja 3 Maja 1A. Stacja paliw Orlen. Obniżone ceny paliw. Fot. Maciek Jazwiecki/Agencja Wyborcza.pl

BP: sytuacja jest trudna

Czekają więc nas dwa bardzo dziwne tygodnie na rynku paliwowym. Tomaszewski sugeruje, że to dopiero początek ograniczeń.

O sytuację w najbliższych tygodniach zapytaliśmy dwójkę konkurentów Orlenu na rynku sprzedaży Paliw – Shell, który pierwsze ograniczenia już wprowadził i BP, które jeszcze się do tego nie posunęło.

Od Shella nie otrzymaliśmy dotychczas odpowiedzi, BP odpowiedziało lakonicznie:

„Sytuacja rynkowa jest wymagająca. Jednak mimo tego staramy się utrzymać ciągłość zaopatrzenia. Na bieżąco monitorujemy rynek i będziemy reagować w zależności od sytuacji”.

Niezależnym importerom nie opłaca się importować

Polityka Orlenu to ogromny problem dla niezależnych importerów paliwa. Specjalizująca się w imporcie oleju napędowego spółka Unimot już w zeszłym tygodniu ogłosiła, że import paliw ogranicza teraz do minimum, bo ceny detaliczne na stacjach w Polsce sprawiają, że w tej chwili import się po prostu nie opłaca.

Orlen zdominował w Polsce hurtowy rynek paliw, kontroluje go w około 65 proc. Przez ostatni miesiąc ceny hurtowe benzyny Eurosuper 95 spadły w Orlenie o 12,5 proc., ekodiesla – o 9 proc. W tym samym czasie wszędzie poza Polską ceny tych paliw rosły!

Nagły spadek w Polsce

Komisja Europejska co tydzień publikuje raport na temat cen paliw w całej wspólnocie. Spójrzmy na wykres:

W sierpniu trend był taki, że ceny paliw w innych krajach UE nieznacznie, ale jednostajnie rosły, w Polsce stały w miejscu.

We wrześniu jest inaczej. Poza Polską dalej rosną w podobnym tempie. A w Polsce lecą w dół na łeb, na szyję w niespotykanej skali.

Dla przejrzystości na wykresie mamy tylko cztery linie. Ale nigdzie w Europie sytuacja w najmniejszym stopniu nie przypomina tej z Polski.

Według danych KE już 18 września ceny benzyny bezołowiowej w Polsce były średnio niższe od niemieckich o 62 eurocenty, czyli o prawie trzy złote. Przy 40-litrowym baku jedno tankowanie po przekroczeniu granicy daje około 25 euro oszczędności. Nic dziwnego, że stacje przy granicy cieszą się ogromnym zainteresowaniem.

Sasin: wszystko gra

W normalnej sytuacji europejski rynek paliw jest bardzo spójny, wzrosty i spadki cen postępują w tym samym kierunku w różnych krajach, a ewentualne odchylenia są nieznaczne.

Jacek Sasin uważa, że nie dzieje się nic nadzwyczajnego:

„Stworzyliśmy bardzo silny koncern multienergetyczny, który dzięki temu, że kupuje dziś znacznie większe wolumeny, mógł zoptymalizować wiele procesów i obniżyć koszty, może pozwolić sobie na obniżenie cen” – mówił minister aktywów państwowych na antenie TVP Info.

Inni duzi gracze na europejskim rynku nie zachowują się jednak jak Orlen. Skala obniżki to kolejny dowód, że sprawa jest czysto polityczna i chodzi o pomoc PiS w wygraniu wyborów.

KE się przygląda

Na jednolitym rynku Unii Europejskiej obowiązują jednak zasady zdrowej konkurencji. Według informacji money.pl Komisja Europejska przygląda się działaniom Orlenu.

„W przypadku naruszeń zasad konkurencji, takich jak sztuczne zaniżanie cen, Komisja może wszcząć postępowanie prawne i nałożyć kary na przedsiębiorstwa lub państwa członkowskie, które łamią przepisy” – mówi portalowi anonimowy urzędnik europejski.

Co nas czeka? Jesteśmy na nieznanych wodach. Orlen, wykorzystując swoją pozycję, raczej sobie poradzi, problemy będą mieli inni gracze. Jak duże – trudno dziś powiedzieć. A po wyborach niemal na pewno czeka nas ostra podwyżka.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze