0:00
0:00

0:00

Politykę zagraniczną PiS cechuje chaos i kreatywna zmienność – przestają mieć znaczenia niedawno wypowiadane tezy, silne tylko mocą przekonań ich autorów. Szczególnie Jarosława Kaczyńskiego.

Jeden choćby ważny przykład: zniknął postulat rozmieszczenia stałych baz amerykańskich czy NATO-owskich. Kaczyński nagle zgłasza potrzebę … wejścia Polski do atomowego systemu bezpieczeństwa poprzez rozmieszczenie u nas broni jądrowej [w wywiadach dla „DoRzeczy”, „Gazety Polskiej” i dla niemieckiego FAZ].

Stałym punktem odniesienia pozostają więc wizje Jarosława Kaczyńskiego. Wizje kompletnie nie przystające do rzeczywistości. Jak np. oczekiwanie, że z jednej strony Unia Europejska sprowadzi się tylko do wspólnego rynku ze słabą Komisją Europejską i silnymi państwami narodowymi, a z drugiej będzie mocarstwem światowym z silnym, wieloletnim prezydentem i własną armią uzbrojoną w broń atomową… Do tego postuluje potrzebę zmiany traktatu unijnego.

Exposé ministra sprawa zagranicznych w Sejmie 9 lutego sugerowało, że min. Witold Waszczykowski przeprosił się z rzeczywistością.

Wielka Brytania nie zasłużyła już na miano najbliższego sojusznika, a pogłębianie integracji regionalnej jako źródła umocnienia polskich wpływów w Europie zostało potraktowane niemal zdawkowo, bez wcześniejszej pasji. Węgry Orbana, najbliższy sojusznik ideologiczny PiS, nie zostały w ogóle wspomniane.

Niemcy nie są już zaledwie głównym partnerem handlowym (jak w exposé z 2016 r.), ale są „naszym głównym partnerem w Unii Europejskiej, priorytetowym partnerem gospodarczym i ważnym sojusznikiem w ramach NATO”.

Przeczytaj także:

Niby-realizm osamotnionej Polski

Można by wyrażać zadowolenie z tego nowo nabytego niby-realizmu, gdyby nie świadomość, że PiS-owska polityka zagraniczna w ciągu zaledwie roku wyrządziła ogromne szkody: w Europie przeważa brak zaufania do Polski, toteż nie widzi się w nas partnera do omawiania najważniejszych problemów przyszłości UE.

Nie tylko ze względu na atak PiS-u na Trybunał Konstytucyjny, stan sędziowski, media niegdyś publiczne, organizacje pozarządowe itp. Również ze względu na głoszoną politykę europejską.

Głoszoną, choć nie realizowaną: bo nie ma armat, nie ma sojuszników, także w regionie, gdzie jedynie sprzeciw wobec do projektu alokacji uchodźców skleja Grupę Wyszehradzką.

Polska jest osamotniona, możliwości oddziaływania naszej dyplomacji nikłe, toteż mimo buńczucznych deklaracji, nie chcąc zapewne otwierać nowych frontów walki, na forum UE premier Szydło i ministrowie zgadzają się niemal na wszystko.

Wyjątkiem zdaje się problem płacy i warunków pracy tzw. „pracowników delegowanych”, co uderza w firmy wysyłające do innych państw UE polskich kierowców i budowlańców, oraz niepewna przyszłość Unii Energetycznej w świetle budowy przez Rosję i Niemcy z udziałem kilku koncernów zachodnioeuropejskich gazociągu Nord Stream 2.

Uporanie się z tymi ważnymi dla Polski kwestiami wymaga sojuszników …

Podczas rutynowych podróży zagranicznych prezydent, premier czy ministrowie prezentują swoje projekty, po czym spotykają się z kurtuazyjną i pozbawioną następstw reakcją, że jest to bardzo interesujące. A ponadto muszą nasłuchać się upomnień co do polityki wewnętrznej, jak np. podczas wizyty prezydenta Dudy w Szwecji w grudniu 2016 r.

Premier Stefan Loefven oświadczył:

„Bliscy przyjaciele mogą ze sobą rozmawiać bez niedomówień i rząd szwedzki uważnie przygląda się dialogowi, jaki Polska prowadzi z UE w ramach procedury kontroli przestrzegania zasad państwa prawa. … Ogromnie ważne jest, aby wszystkie państwa członkowskie stały na straży wartości, które niosą ze sobą demokracja, konstytucja i praworządność, ponieważ to one stanowią fundament praw człowieka i wzajemnego zaufania oraz naszej współpracy”.

Już po wizycie prezydenta Dudy premier Szwecji poparł publicznie wymierzoną w rząd PiS procedurę kontroli przestrzegania zasad państwa prawa.

Nikt nie chce zmiany traktatu

Nie ma choćby jednego państwa, które deklaruje wsparcie dla propozycji zmiany traktatu UE. Wszyscy zdają sobie bowiem doskonale sprawę, że nie w zmianach traktatowych należy poszukiwać drogi do uporania się Unii Europejskiej z jej problemami.

Traktat Lizboński jest bowiem wystarczająco elastyczny, by móc przeprowadzić niemal każde rozwiązanie – gospodarcze, finansowe, w zakresie ochrony granic zewnętrznych czy wspólnej obrony.

Problemem nie jest traktat, lecz problemy wewnętrzne w poszczególnych państwach członkowskich, a tych nie rozwiąże się na poziomie unijnym, takie jak dynamika rozwoju gospodarczego czy wysokie bezrobocie, szczególnie wśród młodzieży na południu Europy, co jest prawdziwą beczką prochu.

Unia Europejska jest w niewielkim stopniu źródłem kryzysów Europy, niemniej może paść ofiarą braku atrakcyjnej oferty politycznej partii środka, gdy ich pragmatyczne propozycje przegrywają z równie radykalnymi, co prostymi, nacechowanymi nacjonalizmem receptami.

Problemem są europejskie centrolewicowe i centroprawicowe partie, które nie są w stanie skutecznie przeciwstawić się bliskim PiS-owi ideowo populistyczno-prawicowym ugrupowaniom, które posługują się atrakcyjnymi hasłami wymierzonymi w uchodźców/imigrantów i w Unię Europejską. Głoszą takie same suwerenistyczne slogany, którymi posługuje się PiS, no, z wyjątkiem sympatii do Rosji Putina…

Europejczycy z jednej strony boją się przyszłości, a z drugiej są znużeni (znudzeni?) własnymi politykami oraz niezmiennością prowadzonej przez nich od dekad polityki.

Z tego też powodu nasi partnerzy odrzucają propozycje zmian traktatowych – wymagałyby bowiem przeprowadzenia w co najmniej kilku państwach referendów, które stałyby się plebiscytami nie za lub przeciw UE, lecz za lub przeciw rządom w poszczególnych krajach członkowskich.

Unia Europejska by tylko na tym straciła. Za przykład mogą posłużyć kolejne referenda w Irlandii, a w roku ubiegłym w Holandii nad ratyfikacją Umowy Stowarzyszeniowej z Ukrainą.

Propozycję zmian traktatowych w UE odrzuciła więc także kanclerz Niemiec Angela Merkel podczas niedawnego pobytu w Warszawie.

Wydawać by się mogło, że jeśli nie PiS-ideolodzy i propagandyści, to dyplomaci winni wyciągnąć z tego wnioski, i skupić się na tym, co rzeczywiście jest obecnie najważniejsze.

Można by tego oczekiwać od kompetentnego wiceministra spraw zagranicznych Konrada Szymańskiego, który jednak powtarza za Jarosławem Kaczyńskim, że zmiana traktatów i zwiększenie roli parlamentów narodowych zwiększy zaufanie obywateli do UE: „Nie wykluczamy, iż na fundamencie czterech swobód trzeba będzie zbudować nową Unię w oparciu o nowy traktat europejski”.

Ideologiczna fikcja

Tajemnicą Kaczyńskiego, Waszczykowskiego i Szymańskiego pozostaje, jak połączyć deklarowane wzmocnienie UE z silnym, wieloletnim prezydentem, własną armią i bronią jądrową, z rosnącą rolą parlamentów narodowych, co w sposób oczywisty będzie wzmagać partykularyzmy.

Szymański utrzymuje, że „te zmiany przywrócą krajom członkowskim, parlamentom tych krajów, ale też obywatelom poczucie wpływu na proces integracji”. Jest to ideologiczna fikcja, mająca na celu sprowadzenie UE do wymiaru wyłącznie gospodarczego (Waszczykowski niegdyś wręcz mówił o powrocie do EWG sprzed dekad), z osłabionym centrum decyzyjnym, do Unii odartej z narzędzi negocjowania sprzecznych interesów państw członkowskich.

Jest to recepta na osłabienie, a nie na wzmocnienie UE.

Nie mówiąc już o tym, że w Polsce instytucje unijne cieszą się większym zaufaniem obywateli niż instytucje polskie. (Zaufanie społeczne, CBOS, luty 2016, s. 14.)

Ponad połowa Polaków (53 proc.) ma zaufanie do UE, a tylko 38 proc. do polskiego rządu i 30 proc. do Sejmu i Senatu.

Trafiony – zatopiony.

;
Na zdjęciu Eugeniusz Smolar
Eugeniusz Smolar

Analityk z dziedziny stosunków międzynarodowych w Centrum Stosunków Międzynarodowych. Specjalizuje się w problematyce bezpieczeństwa międzynarodowego i NATO, relacjach transatlantyckich, polityce wschodniej UE i Rosji, a także w kwestiach praw człowieka i demokracji. Wcześniej m.in. współpracownik KOR, współtwórca wydawnictwa „Aneks”, dyrektor Sekcji Polskiej BBC, wiceprezes zarządu Polskiego Radia SA i prezes CSM. Jest członkiem Rady Programowej Forum Polsko-Czeskiego przy MSZ.

Komentarze