Oskarżenia opozycji o astroturfing stojący za protestami ws. sądów pochodziły od botów i trolli - wynika z analizy trendów na Twitterze DFRLab. Histeria wokół astroturfingu została sztucznie wyprodukowana, czyli sama była przykładem kampanii, która tylko udaje spontaniczną. Argument polityków PiS i prawicowych mediów jest więc samobójem
Przypomnijmy: w sobotę 22 lipca (2017) media prorządowe ogłosiły, że masowe protesty, które trwały od kilku dni, to efekt "astroturfingu". To technika marketingowa, która polega na tym, że opłacone i skoordynowane kampanie (biznesowe albo polityczne) są przedstawiane jako spontaniczne i oddolne. Zdaniem prawicowych mediów i dziennikarzy za protestami stał amerykański biznesmen węgierskiego pochodzenia - George Soros. OKO.press pisało o tym tutaj.
Oskarżeniom tym przyjrzała się organizacja Digital Forensic Research Lab. To część Rady Atlantyckiej (Atlantic Council), potężnego amerykańskiego think-tanku, który zajmuje się sprawami międzynarodowymi od 1961 roku. DFRLab prowadzi cyfrowe śledztwa - ujawnia źródła, często ukryte, najróżniejszych trendów internetowych.
DFR przeanalizował jeden dzień na polskim Twitterze - właśnie sobotę 22 lipca. Wniosek?
Oskarżenia o astroturfing zostały sztucznie wygenerowane!
Innymi słowy: ktoś wykorzystał dziesiątki fałszywych kont na Twitterze i boty (programy zastępujące człowieka), żeby opublikować prawie 16 tysięcy tweetów, w których o generowanie sztucznego ruchu oskarża stronę przeciwną. Czyli zarzut wyrafinowanej manipulacji został skonstruowany przy pomocy tej samej wyrafinowanej manipulacji.
Oto najważniejsze ustalenia Bena Nimmo z DFRLab:
DFRLab przedstawia przykłady kont na Twitterze, które najprawdopodobniej są botami - specjalnie napisanymi programami do publikowania treści.
DFRLab konkluduje, że użycie tych trzech hashtagów było klasycznym przykładem astroturfingu, tj. sytuacji w której mała grupka ludzi za pomocą fałszywych kont i programów próbuje wytworzyć wrażenie wielkiego, oddolnego zjawiska w Internecie.
Czyli dokładnie tego, przeciwko czemu trend ten występował.
Tak twierdzi Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji. "Powyższa kampania przeprowadzona na polskim twitterze również nosi znamiona ataków botów podobnych do zaobserwowanych podczas kampanii wyborczych w Stanach Zjednoczonych oraz we Francji. Podobne jest również zaangażowanie środowisk nacjonalistycznych w rozpowszechnianie sztucznie wygenerowanej narracji" - pisze Marta Kowalska, ekspertka od wojen informacyjnych.
Autorka zwraca uwagę, że kampania ta była zgodna z celami rosyjskiej propagandy: "Celem prowadzonej operacji jest destabilizacja państwa polskiego i pogłębianie konfliktu społecznego i politycznego w kraju, z wykorzystaniem narracji antyukraińskiej, co w dalszej kolejności będzie kompatybilne ze wspieranymi przez Kreml narracjami antyimigranckimi, antyunijnymi czy szerzej – antyzachodnimi oraz spiskowymi (antysemickimi, antyamerykańskimi i antynatowskimi)". Operacja może być testem "własnych możliwości" i służyć "weryfikacji założeń odnośnie polskiej przestrzeni informacyjnej i reakcji różnych podmiotów". Dowodzi to zdaniem Kowalskiej, że "Polska potrzebuje wzmocnienia struktur państwowych i pozarządowych, działających na odcinku cyberbezpieczeństwa, a także przeciwdziałania dezinformacji".
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze