Tylko 190 posłów i posłanek zagłosowało za nowym rządem Mateusza Morawieckiego. To koniec jego dwutygodniowej misji, która od początku była skazana na niepowodzenie. Podsumowujemy dzień w Sejmie do głosowania nad wotum zaufania dla rządu Morawieckiego
Mamy za sobą ostatni odcinek dwutygodniowej tragifarsy w postaci eksperckiego rządu Mateusza Morawieckiego. W momencie, gdy 6 listopada prezydent powierzał Mateuszowi Morawieckiemu misję tworzenia rządu i 27 listopada, gdy Morawiecki przedstawiał skład nowego rządu, było tak samo jasne jak dziś, że nie ma większości koniecznej do dalszego rządzenia.
Dziś 11 grudnia 2023 otrzymaliśmy tylko formalne potwierdzenie tego stanu.
Ale zanim je otrzymaliśmy, cała Polska śledziła ostatni akt przedstawienia, które zafundowało nam PiS. Scenariusz był jasny: exposé premiera, oświadczenia przedstawicieli klubów sejmowych, następnie pytania od posłów do Morawieckiego, odpowiedź Morawieckiego, głosowanie.
Przedstawienie, choć nieco groteskowe, przyciągnęło uwagę setek tysięcy osób. Transmisję z obrad Sejmu w serwisie YouTube w pewnym momencie oglądało ponad 200 tys. osób. W warszawskiej Kinotece na jednej z sal pokazywano obrady Sejmu, a publiczność zajadała się popkornem.
W swoim exposé premier Morawiecki ogłosił się premierem 12 milionów osób, które w referendum 15 października zagłosowało zgodnie z linią PiS. Straszył też Unią Europejską i dużo mówił o przeszłości.
„Z perspektywy demokratycznego wyborcy obserwującego poniedziałkowe obrady Sejmu, pożegnalne exposé Morawieckiego to zwykła farsa” – oceniał w swoim tekście w OKO.press Witold Głowacki – „W dodatku nie do końca zrozumiała – bo przecież odchodzący premier mocno nadwyręża swoją pozycję, decydując się na dociągnięcie swojej dwutygodniowej misji do samego końca. Z punktu widzenia politycznych interesów Prawa i Sprawiedliwości cała ta operacja może mieć jednak swoje uzasadnienie.
Oto przecież prezentujący swą jakże ambitną wizję Polski premier Morawiecki zostaje »pokonany« przez sprzysiężenie partii dawnej »opozycji totalnej«. Przejdzie jednak do opozycji z gotowym gabinetem cieni, bo przecież zdążył »sformować« rząd, i gotowym zarysem oferty pod przyszłe programy wyborcze Prawa i Sprawiedliwości. Na kilka miesięcy przed wiosennymi wyborami samorządowymi i europejskimi może to mieć całkiem spore znaczenie”.
Cały tekst o samym exposé można przeczytać tutaj.
W późniejszej debacie przedstawicielem PiS był sam Jarosław Kaczyński. Exposé premiera Mateusza Morawieckiego określił mianem „apelu do klasy politycznej”, by pomimo sporów próbowała znaleźć drogę do bezpiecznej i dobrze rozwijającej się Polski w nowych realiach świata.
„W Polsce w latach 1989-2015 prowadzona była polityka łatwa. Był potężny opór i skutki: bezrobocie, głodne dzieci, minimalne płace. Były takie zjawiska jak emigracja, ogromny wzrost patologii społecznej. I modus operandi w życiu społecznym polegające na budowaniu relacji, których celem było nieekwiwalentne przejmowanie dóbr publicznych i prywatnych” – mówił Kaczyński. „Ale po 2015 roku została podjęta polityka trudniejsza, która wywodziła się z wartości odnoszących się do jednostki, grup społecznych, wspólnot – z rodziną na czele – i interesu narodowego”.
Mówił też, że polityka PiS nie udała się do końca przez opór wewnętrzny („totalna opozycja”) i zewnętrzny („Bruksela”).
Głównymi wyzwaniami na przyszłość są jego zdaniem ekspansja Rosji i Niemiec.
„Pierwsze to perspektywa dalszej ofensywy politycznej i militarnej imperium sowieckiego. Jedynym zabezpieczeniem się przed tą ofensywą jest zbrojenie się i jeszcze raz zbrojenie się. A słychać zapowiedzi weryfikacji programu zbrojenia” – mówił Kaczyński.
„Polskie państwo będzie już tylko pozorem, procedury będą tylko widowiskiem. Nie możemy się zgodzić by polska niepodległość była historycznym incydentem” – przekonywał prezes PiS.
„Wszelkiego rodzaju zapowiedzi, że coś tu będzie weryfikowane, choćby ostatnio zapowiedź, że ostatnio zawarte kontrakty będą weryfikowane, to są zapowiedzi godzące w polskie bezpieczeństwo, w polski najbardziej elementarny interes”.
Wcześniej kluby uzgodniły zasady debaty, według których każdy przemawiający miał 10 minut na swoje wystąpienie. Jarosław Kaczyński był zaskoczony, gdy marszałek Hołownia poprosił Kaczyńskiego, by zszedł z mównicy, bo przekroczył czas wystąpienia. Prezes PiS znany jest z długich, pełnych dygresji przemówień. W Sejmie X kadencji będzie zmuszony popracować nad dyscypliną swoich przemówień.
W imieniu Koalicji Obywatelskiej wystąpiła Barbara Nowacka.
„Dzień dobry, Polsko. To dobry dzień dla Rzeczpospolitej. To, co widzieliście to głos przeszłości. My was witamy w dobrej przyszłości” – mówiła polityczka, w oczekiwaniu na kolejne głosowanie nad wotum zaufania, gdy zgodnie z oczekiwaniami kandydatura Mateusza Morawieckiego już upadnie.
„Jak panu nie wstyd mówić te wszystkie kłamstwa?” – zwracała się do Morawieckiego. „Jak pan może mówić o pakcie demokratycznym. Pan, którego koledzy dawali nam 30 sekund na wystąpienie? Którego koledzy i koleżanki zdewastowali instytucje publiczne? Pan, którego koledzy i koleżanki doprowadzili do upadku usługi publiczne. Co pan opowiada?”.
Później na mównicę wszedł Krzysztof Gawkowski z Lewicy. „Na pierwszym miejscu stawialiście zawsze dobro partii, dobro PiS. (...) ”Osiem lat waszych rządów to próba likwidacji niezależnych mediów, największa skumulowana inflacja sięgająca 30 proc., to zniszczone relacje z Unią Europejską i sąsiadami, którzy nie raz stawali obok Polski w potrzebie, to 1000 dni bez pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, to upolitycznione służby specjalne, to podsłuchy i policja, która zamiast stawać po stronie obywatela, stawała naprzeciwko obywatela na polecenie władzy" – oceniał Gawkowski.
Polityk Lewicy odniósł się też do feministycznego zwrotu w exposé Morawieckiego. „Mówił pan o szacunku. Mnie nauczono, by szanować wszystkie mamy i wszystkie kobiety. Wy tak szanowaliście polskie kobiety, że je upodliliście wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Upodliliście kobiety, które wyszły na ulicę”.
Do pytań poselskich zgłosiło się 107 osób, wyłącznie z PiS i Konfederacji. Na ich zadanie każdy poseł/posłanka ma minutę. Posłowie nowej większości uznali, że w tej części przedstawienia nie będą już brali udziału. „Nie warto zadawać pytań temu udawanemu premierowi. Jutro będzie prawdziwy premier i prawdziwe exposé!” – napisał w mediach społecznościowych Michał Szczerba (KO).
Była to jedna z najbardziej groteskowych części posiedzenia i obraz tego, jak PiS kurczowo trzymał się choćby fantomowego rządu. Partia Kaczyńskiego chciała przedłużyć swoje rządy choćby o godzinę.
Posłowie i posłanki teoretycznie zadawali pytania premierowi, ale tak naprawdę robili coś zupełnie innego. Chwalili swoje własne rządy, posłowie z regionów dziękowali rządowi za hojność i miliony, które miały spłynąć do ich regionów, a przede wszystkim: atakowali Tuska, jego przeszłe i przyszłe rządy.
Piotr Gliński, poseł PiS, były minister kultury poświęcił swoją minutę, by zadać następujące pytania: "Czy prawdą jest, że wobec dwóch największych zagrożeń, agresywnej polityki Putina i groźby odebrania suwerenności przez Berlin, najważniejszym zasobem Polski jest jej tożsamość i kultura? Czy prawdą jest, że w okresie rządów Donalda Tuska polska kultura nie osiągnęła nawet 1 proc. budżetu, a za rządów PiS już w pierwszym roku przekroczyła 1 proc., a budżet Ministerstwa Kultury wzrósł o 112 proc.?
Czy prawdą jest, że rząd Donalda Tuska nie budował Muzeum Historii Polski, które my zbudowaliśmy, a w tym samym czasie budował u siebie w Gdańsku Muzeum II Wojny Światowej według recepty niemieckiej marszałek polityki historycznej? Wreszcie, czy prawdą jest, że media publiczne w Niemczech otrzymują rocznie z budżetu 8,5 mld euro, gdy tymczasem tzw. rekompensata dla mediów publicznych wynosiła 0,5 mld euro – 17 razy mniej? Czy prawdą jest, że ewentualny rząd Donalda Tuska chce zlikwidować w Polsce media publiczne?".
W swoich odpowiedziach Mateusz Morawiecki, jeszcze jako kandydat na premiera, dużo czasu poświęcił na odniesienie się do głosów przedstawicieli klubów opozycyjnych. Na formalne pytania posłów PiS i Konfederacji odpowiadał szybko i zdawkowo, choć nie miał wyjścia: pytań było ponad sto. Nawet Mateuszowi Morawieckiemu brakowało energii, by nad każdym z nich pochylić się należycie i przedłużyć swoje rządy o jeszcze jedną godzinę.
I wiedział, że to koniec: „jeśli się tak zdarzy, że PO będzie rządzić za jakiś niedługi czas” – wyrwało mu się w pewnym momencie.
Gdy marszałek Szymon Hołownia przypominał przepisy, na podstawie których głosuje się nad wnioskiem o wotum zaufania, część sali, w której siedzą posłowie PiS skandowała, przekrzykując go: „Mateusz! Mateusz!”.
Zaledwie minutę później, po głosowaniu, Mateusz Morawiecki nie był już kandydatem na premiera. Za Mateuszem Morawieckim zagłosowało 190 posłów obecnych na sali. Przeciw było 266 osób.
Tuż po głosowaniu na sali skandowano inne nazwisko: „Donald Tusk” – krzyczała przeciwna część sali, a jedna z posłanek w dalszych ławach uniosła transparent: „żegnaj kłamco”.
Na głosowaniu nieobecna była trójka posłów klubu PiS: Zbigniew Ziobro, Szymon Szynkowski vel Sęk i Agnieszka Ścigaj.
Wiemy już więc na pewno: Mateusz Morawiecki nie będzie dalej premierem.
Po przerwie marszałek Hołownia zaczął nową debatę:
„grupa posłów zgłosiła kandydaturę Donalda Tuska na premiera”.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze