Ministerstwo Macierewicza ostrzega przed "dezinformacją" sianą przez b. funkcjonariuszy kierownictwa służb specjalnych. MON zarzuca im "tolerowanie środowisk mafijnych wyrosłych ze Służby Bezpieczeństwa" i "przestępczą działalność na rzecz obcych służb". MON sięga do najgorszych, komunistycznych wzorów pomawiania i zastraszania ludzi niewygodnych
W sobotę 3 grudnia 2016 rzeczniczka MON rozesłała dziennikarzom komunikat. Został też opublikowany na stronie resortu:
“Ministerstwo Obrony Narodowej zwraca uwagę, że coraz częściej pod pozorem dyskusji naukowej wypowiadają się byli funkcjonariusze służb odpowiedzialni za katastrofalny stan polskiego bezpieczeństwa, tolerowanie środowisk mafijnych wyrosłych ze Służby Bezpieczeństwa, inwigilację niepodległościowych partii politycznych, a nawet przestępczą działalność na rzecz obcych służb” .
Zarzut siania dezinformacji może być wynikiem działalności Bartłomieja Misiewicza, który po krótkotrwałej dymisji wrócił do MON i zgodnie z twitterowym komunikatem Ministerstwa z 20 października "zajmuje się w Gabinecie Politycznym MON analizą dezinformacji medialnych, wymierzonych w bezpieczeństwo państwa".
Których funkcjonariuszy i jakich dyskusji dotyczą te oskarżenia? MON podaje tylko jeden przykład:
“Smutnym przykładem takiego działania była dyskusja zorganizowana 24 listopada 2016 r. w Collegium Civitas, w której wzięli udział byli funkcjonariusze podejrzewani o współpracę ze służbami wrogimi Polsce i NATO. Przestrzegamy polską opinię naukową i opinię publiczną przed dezinformacyjnymi konsekwencjami propagowania takich działań.”
MON nie podał nazwisk osób, których mają dotyczyć te zarzuty. Wiadomo jednak, że musi chodzić o przynajmniej dwie osoby - skoro użyto liczby mnogiej - zaproszone do debaty “Historia polskich służb specjalnych w III RP – Polskie służby specjalne po roku rządów PiS”, która odbyła się 24 listopada w Collegium Civitas. Wzięli w niej udział:
Które z tych osób zdaniem MON są “odpowiedzialne za katastrofalny stan polskiego bezpieczeństwa, tolerowanie środowisk mafijnych wyrosłych ze Służby Bezpieczeństwa, inwigilację niepodległościowych partii politycznych, a nawet przestępczą działalność na rzecz obcych służb”?
Czy wszyscy, czy tylko niektórzy? Za wszystkie czy tylko za niektóre z tych przestępstw i zaniedbań? Jakie są na to dowody?
Komunikat nie odpowiada na żadne z tych pytań, rzuca więc cień na wszystkich uczestników debaty. Choć żadnemu nigdy nie udowodniono zarzucanych przez MON działań, resort przykleja do nich łatki szpiegów i mafiozów.
A także stwierdza ogólnikowo, że ponoszą "odpowiedzialność za katastrofalny stan polskiego bezpieczeństwa" (kiedy? teraz czy wcześniej? w jakim sensie?).
Jednocześnie ministerstwo Antoniego Macierewicza i Bartłomieja Misiewicza próbuje uniknąć odpowiedzialności za słowo, bo w komunikacie nie pada żadne nazwisko.
Rzekome ostrzeżenie przed “dezinformacją” jest więc pomówieniem, a także próbą zastraszenia tych wszystkich, którzy krytykują lub mogliby krytykować, obecną działalność MON czy służb specjalnych. Urzędowy dokument schodzi na poziom propagandy, która nasuwa skojarzenia z okresem komunistycznym. To wtedy władze i podporządkowane im media rzucały podobne kalumnie na opozycjonistów czy choćby krytyków władzy.
Oskarżenie o szpiegostwo było jednym z ulubionych zarzutów wysuwanych przez reżimy komunistyczne przeciwko swoim prawdziwym (i domniemanym) przeciwnikom. Już w pierwszym procesie pokazowym w ZSRR (tzw. procesie szachtyńskim w 1928 r.) oskarżonym zarzucano szpiegostwo na rzecz mocarstw zachodnich, a także “burżuazyjnej Polski". W procesach pokazowych w Moskwie w latach 30. oskarżano o szpiegostwo m.in. na rzecz Niemiec i Japonii, komunistów, których jedyną winą było to, że nie ufał im Stalin, albo że byli w przeszłości jego przeciwnikami wewnątrz partii. Poddani torturom oskarżeni często przyznawali się do tych zarzutów.
Podobną taktykę stosował reżim stalinowski w Polsce, uznając za szpiegów m.in. przywódców organizacji “Wolność i Niepodległość” (spadkobierczyni AK) w 1947 r.
O szpiegostwo na rzecz USA i Watykanu oskarżono księży skazanych w jednym z ostatnich procesów pokazowych w stalinowskiej Polsce, tzw. procesie kurii krakowskiej w 1953 r.
Później oskarżano chętniej raczej o przestępstwo z art. 5 małego kodeksu karnego - "wejście w porozumienie z obcą organizacją w celu działania na szkodę Państwa Polskiego", za co również groziły surowe kary. Takie zarzuty postawiono m.in. oskarżonym w tzw. procesie taterników (1969-1970), w którym grupę młodych ludzi zamknięto do więzienia za współpracę z paryską “Kulturą”.
Komunizm miał obsesję wrogów: w klasycznej stalinowskiej wizji świata tworzyli oni jednolitą, wszechogarniającą sieć, w której ręka w rękę współpracowali obcy agenci i opozycja.
Jak powiedział OKO.press Piotr Niemczyk, czytając komunikat MON "poczuł się recydywistą". W 1986 roku siedział siedem miesięcy w więzieniu czekając na proces za działalność w ruchu Wolność i Pokój. Był oskarżony o wejście w porozumienie z osobami działającymi na rzecz obcej organizacji mającej na celu działanie na szkodę interesów politycznych Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej" (art. 132 - kara do 5 lat).
Prokurator wojskowy precyzował, że Niemczyk "udzielił szkalujących informacji przedstawicielom wielu gazet zachodnich oraz rozgłośni radiowej BBC, jak też nawiązał kontakt z wieloma organizacjami pacyfistycznymi w Europie Zachodniej".
Drugi zarzut prokuratury wojskowej PRL dotyczył "kierowania związkiem, którego istnienie, ustrój lub cel ma pozostać tajemnicą wobec organów państwowych" (art. 278 par. 3 - także kara do 5 lat). Prokurator wojskowy precyzował, że Niemczyk pełnił kierowniczą funkcję "w ruchu o nazwie Wolność i Pokój (...) inspirował i organizował działalność WiP, a nadto (...) propagował ruch pacyfistyczny wzywając do odmowy służby wojskowej czym godził w obronność kraju i jedność sojusznicza państw Układu warszawskiego".
"Wtedy nie zdążyli nas osądzić, wyszedłem na mocy amnestii we wrześniu 1986" - mówi Niemczyk.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze