Dokładnie rok temu PiS rozpoczął krucjatę przeciwko Światowej Organizacji Zdrowia. Jej wytyczne miały demoralizować polskie dzieci, uczyć je masturbacji i wykorzeniać z tradycji. Dziś, po pierwszych przypadkach koronawirusa w Polsce, określane przez WHO standardy są dla rządu PiS wzorem i punktem odniesienia
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) od 1948 roku działa w ramach Organizacji Narodów Zjednoczonych. Jak czytamy na stronie polskiego Ministerstwa Zdrowia, jest odpowiedzialna za najważniejsze kwestie w ochronie zdrowia, m.in.:
Jeśli chcielibyśmy robić ranking najmniej kontrowersyjnych instytucji międzynarodowych, WHO byłaby w ścisłej czołówce: niezwykle trudno byłoby znaleźć coś dyskusyjnego w zwalczaniu epidemii chorób zakaźnych, eliminacji choroby Heinego-Medina, promocji jedzenia warzyw i owoców, albo edukacji zdrowotnej.
Stąd autorytet, jakim cieszy się organizacja. Jak pokazuje epidemia koronawirusa - i co jednocześnie zaskakuje - również wśród polskich władz.
"Wszystkie testy na obecność koronawirusa używane w Polsce są zaaprobowane przez Światową Organizację Zdrowia" - zapewniał m.in. minister zdrowia Łukasz Szumowski.
"Obserwując to, co dzieje się wokół i czytając zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia, a także po dyskusjach z premierami i prezydentami innych państw Unii Europejskiej, podejmujemy decyzje, które mają na celu ograniczanie rozprzestrzeniania się koronawirusa. Odwołujemy wszystkie imprezy masowe" - stwierdził premier Mateusz Morawiecki.
Dlaczego o tych oczywistych zdaniach piszemy w OKO.press?
Nie byłoby nic dziwnego w tym, że rząd Morawieckiego powołuje się na wytyczne WHO, gdyby nie fakt to, że w marcu 2019 roku Światowa Organizacja Zdrowia została w naszym kraju wrogiem numerem jeden.
Światowa Organizacja Zdrowia i jej programy edukacyjne stały się rok temu głównym obiektem propagandowej opowieści PiS. Wszystko po podpisaniu przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego "Deklaracji LGBT+". W "Deklaracji" znalazł się m.in. zapis, że władze stolicy będą działać na rzecz "edukacji seksualnej wg standardów WHO". To wystarczyło za pretekst do nagonki.
Jak można przeczytać na stronie WHO, standardy są oparte na badaniach naukowych, mają na celu m.in. zapobieganie niechcianym ciążom, zarażeniom wirusem HIV, przemocy seksualnej i nierówności ze względu na płeć oraz przygotować dzieci i młodzież do podejmowania świadomych i odpowiedzialnych decyzji dotyczących relacji i życia seksualnego.
Jednak Ordo Iuris i politycy PiS odkryli prawdziwe intencje Światowej Organizacji Zdrowia: nauczyć polskie dzieci masturbacji, seksualizować je i zachęcać do nieustannej zmiany płci.
Sygnał do ataku dał prezes PiS Jarosław Kaczyński, który wczytał się w zalecenia WHO i struchlał: "Ma być zastosowana, a w niektórych miejscach już jest stosowana, pewna specyficzna socjotechnika, mająca zmienić człowieka. Co jest w jej centrum? W jej centrum jest bardzo wczesna seksualizacja dzieci" - mówił Kaczyński 9 marca 2019 w Jasionce. I dodawał:
"To jest nie do uwierzenia, ja sam, póki nie przeczytałem, nie mogłem w to uwierzyć, ale to się ma zacząć w okresie 0-4, czyli od urodzenia do 4. roku życia. Później są kolejne okresy. Czym bardziej się to czyta, tym bardziej włosy dęba na głowie stają".
Wystąpienie prezesa zainspirowało innych polityków PiS do pytań i oświadczeń.
Beata Mazurek, dziś eurodeputowana, wtedy rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości, chciała się dowiedzieć, jak daleko posuną się politycy Platformy Obywatelskiej przy wdrażaniu planu WHO przeciw Polsce w ogóle, a w szczególe przeciwko najmłodszym obywatelom:
"Czy chcecie wprowadzić w szkołach nauczanie wg wytycznych WHO? Czy jeśli rodzice się na to nie zgadzają, będziecie sugerować dziecku zmianę szkoły?" - to dramatyczne pytania zadała na Twitterze 11 marca 2019 roku.
Eurodeputowany PiS Zbigniew Kuźmiuk przyznał w TVN24 w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zalewską, że zaleceń WHO nie czytał, ale i tak jest nimi głęboko zaniepokojony.
W tym samym czasie w wywiadzie dla sympatyzującego z obozem władzy tygodnika „Sieci” mianowana przez PiS małopolska kurator oświaty Barbara Nowak stwierdziła, że wytyczne WHO są elementem szerszej strategii, która ma na celu zajęcie uprzywilejowanej pozycji w społeczeństwie przez „środowiska LGBT”.
W wyklinanie Światowej Organizacji Zdrowia włączył się również autorytet moralny środowiska PiS, abp Marek Jędraszewski: "Tu jest wszystko dobrze, a teraz w imię zaleceń WHO chce się uczyć dzieci czegoś takiego. Potrzebni są tutaj starsi, żeby dzieci nauczyć, czyli potrzebne jest molestowanie. I to jest dobre. Dochodzimy do absurdów" - mówił rok temu na konferencji prasowej.
Tu warto zrobić przypis, że politycy PiS unikali jak ognia polskiej nazwy "Światowa Organizacja Zdrowia", bo mogłoby to wprowadzić niepotrzebny zamęt w głowach odbiorców, za to z upodobaniem posługiwali się anglojęzycznym złowieszczym skrótem: "WU-HA-O".
Kiedy zaś jeden antypolski skrót wszedł w reakcję z innym, analogicznie złym (PO), obozowi władzy udało się osiągnąć wysokie stężenie wzmożenia, którego najlepszym przykładem jest wpis posłanki Anny Marii Siarkowskiej:
"Zabawa w lekarza, masturbacja we wczesnym dzieciństwie czy seks w Internecie - tego Trzaskowski chce uczyć w szkołach. Ratujmy dzieci!".
Prawo i Sprawiedliwość zazwyczaj nie akceptuje zasadniczo żadnych zaleceń opartych na naukowych badaniach, jeśli dotyczą one praw kobiet, praw reprodukcyjnych i w jakikolwiek sposób dotyczą sfery seksualnej człowieka.
Atak PiS na prawa kobiet dokumentuje raport Human Rights Watch. Czytamy w nim m.in.:
Raport Światowej Organizacji Zdrowia umieszcza antyszczepionkowców wśród 10 największych zagrożeń, na równi z Ebolą i Dengą. Jednak zalecenia WHO nie powstrzymały polityków Prawa i Sprawiedliwości od wchodzenia w sojusze z ruchami antyszczepionkowymi. .
Jak pisał w OKO.press Przemysław Witkowski, kluczowe dla rozwoju polskiej odnogi ruchu było wsparcie polityków PiS. Sama premier Beata Szydło nie mogła się zdecydować, czy szczepionki są złe, czy dobre:
„Są rodzice, przeświadczeni, że szczepionka może dziecku zaszkodzić, ale są i tacy, którzy są przekonani, że szczepienie uchroni przed chorobą. Nie umiem tego ocenić pod względem merytorycznym, nie jestem lekarzem. Będziemy się zastanawiać, w jaki sposób pogodzić te dwa stanowiska, co nie będzie łatwe”,
- mówiła we wrześniu 2017 roku w Radio Maryja.
Patryk Jaki, były wiceminister sprawiedliwości, obecnie europoseł, również szukał poparcia wśród antyszczepionkowców.
W kwietniu 2015 roku pisał: „Na przełomie ostatnich kilku lat można zaobserwować (…) ogromny spadek zaufania do szczepień (…) Przyczyną takiego zjawiska są często osobiste tragedie ludzi, których dzieci stały się ofiarami systemu szczepień ochronnych, wskutek wystąpienia u nich niepożądanych odczynów poszczepiennych (NOP)”.
„W Polsce nie powinno być obowiązku szczepień. Zmuszanie rodzica do tak wrażliwej kwestii, jak szczepienie, tam gdzie dotyczy to bezpieczeństwa dziecka, kiedy rodzic nie chce przeprowadzić tego szczepienia, jest absolutnie nadużyciem polskiego państwa i z tym nadużyciem chcemy walczyć”
– oznajmiał Jaki we wrześniu 2015 roku na wspólnej konferencji z Justyną Sochą z ruchu STOP NOP.
Czy po epidemii koronawirusa PiS doceni wreszcie zasady Światowej Organizacji Zdrowia również w innych sprawach?
"Konferencja premiera i ministrów: wszyscy cytują WHO jako autorytet, z którym się nie dyskutuje. Dobrze, że się zreflektowali, może zmienią też zdanie o standardach WHO dotyczących edukacji seksualnej" -
">napisała we wtorek 10 marca dziennikarka Kalina Błażejowska.
OKO.press przyłącza się do tego oczekiwania, również jeśli chodzi o prawa kobiet i szczepionki. Choć specjalnych złudzeń nie mamy.
Władza
Zdrowie
Mateusz Morawiecki
Łukasz Szumowski
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Ministerstwo Zdrowia
koronawirus
Światowa Organizacja Zdrowia
WHO
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze